Od listopada walczę jak umiem z laicyzacją Bożego Narodzenia. Czasem gałęzie opadają, gdy w sanktuarium w Licheniu, w katolickiej księgarni, już od progu słyszę kolędy – w adwentowym czasie kolędy, to już pieśni adwentowych nie ma?.
Czy może mnie zatem dziwić, że na czołowych miejscach w licheńskiej księgarni króluje ksiądz Boniecki, Władysław Bartoszewski, Szymon Hołownia i były jezuita Obirek, w napięciu szukałem czy obok nich znajdę także „Boga urojonego”? Na razie nie sprowadzili (choć jego magnificencja OBIREK napisal tam słowo wstępne) – ale jak pan sobie życzy?
Pismo Święte, Oremusy, Escriva gdzieś tam w kącie...są przecież bardziej znamienite dzieła.
Rozmawiałem o tym z księżmi Marianami, sympatyczni, uduchowieni, nie bardzo kontrolują tego co dzieje się w sferze komercji.
No nie o tym jednak chciałem krótko napisać. Otóż w te święta przypomniałem sobie cytat ze Zbigniewa Herberta, poznałem go – Księcia Poetów - niestety gdy był już bardzo chory...szkoda tak wiele spraw w życiu przychodzi zbyt późno.
No, ale do rzeczy – Zbigniew Herbert napisał kiedyś myśl, która głęboko zapadła mi w pamięć i to do tego stopnia, ze lubię ją powtarzać, gdy ktoś pyta mnie o sens.
Herbert twierdził, że są wartości, o które trzeba walczyć, trzeba się mężnie bić nie bacząc na konsekwencje. Herbert pisał wręcz, ze warto za nie walczyć nie z nadziei na zwycięstwo, nie z chęci znalezienia sensu w samej walce – warto się o nie bić, a czasem nawet poświęcać to co mamy najcenniejsze, dlatego, ze one są najważniejsze, że bez nich świat nie miałby sensu.
Chciałbym abyście mnie dobrze zrozumieli – nie wzywam do katolickiego dzichadu, bo nie w szczęku oręża odbywa się dzisiejsza walka o wartości.
Trzeba po prostu niezłomnie stać przy swoim, trwać choćby wszyscy wokół nazwali nas oszołomami, odsądzili nas od prawa do udziału w nowoczesnym społeczeństwie – warto stać.
A tam gdzie my dziś stoimy, oni przyjdą, gdy świat zabierze im siły, gdy ich rachuby okażą się domami na piasku.
Z tych właśnie powodów nie potrzebuje dziś lajtowych kaznodziejów, nie potrzebuje zmiękczaczy świata ustrojonych w sutanny, nie potrzeba mi „nowego języka do rozumienia Ewangelii”
Ja chcę twardych wojowników, nauczycieli ducha – którzy potrafią mnie zbesztać i bez ceregieli pchnąć na właściwą drogę.
Trzeba nam dziś Piotra Skargi, który nie będzie wdzięczył się do telewizyjnych kamer i potrafi zdzielić celnym, ciężkim słowem tych, którzy Rzeczypospolitą władają.
Tego Wam życzę na Boże Narodzenie a.d.2012, gdy wbrew wszelkiej logice i wbrew pijarowi – Bóg się rodzi prawdziwy, Bóg w stajni, wśród biedaków, Bóg którego nie malowali wtedy jeszcze Tycjan z Rafaelem i któremu nie zbudowano bazyliki w Rzymie ...i w Licheniu
Inne tematy w dziale Polityka