Rosyjskie błoto - śledczy pod kluczem
Kompromitacja goni kompromitację. Kompromitują się ludzie a w konsekwencji instytucje państwa. Zastanawiam się, co jeszcze trzeba zepsuć aby Polacy doszli do przekonania, że polskie państwo to właściwie wielka kompromitacja, że państwa już nie ma?
Na tym gruncie sprawa pomylenia zwłok prezydenta Kaczorowskiego już być może nikogo nie szokuje, nie dziwi a ludzie przechodzą nad tym do porządku dziennego. Stało się, trudno. Instynktownie unikają przykrego tematu. Winnych tej żenady po stronie rządu czy MSZ – tu oczywiście nie będzie, no może jakiś urzędniczyna niskiego szczebla straci premię. Może się okazać - kolejny raz, że winnym będzie ktoś z rodziny, bądź przyjaciel, który w kostnicy pomylił ciała. Ktoś z władzy oczywiście o tym zaświadczy.
Czy właśnie o to chodzi, aby ludzie stracili wszelkie zainteresowanie sprawą katastrofy i nawet najbardziej oczywiste zaniedbania i fakty stały się im obojętne?
Proces zobojętniania, zastraszania i sznurowania ust ludziom, którzy mają wątpliwości rozpoczął się zaraz po tragedii.
Kilka godzin po tym jak Tupolew runął w błoto, w Smoleńsku wylądowali polscy specjaliści z prokuratury, KBWL, ABW, ŻW i inni. Nie od razu jednak mogli przystąpić do wyjaśniania przyczyn tragedii. Nie mogli, bo im tego stanowczo zabroniono! I, ku zaskoczeniu nie zrobili tego Rosjanie a przedstawiciele naszej ambasady w Moskwie!
Słowa które wtedy usłyszeli śledczy brzmiały mniej więcej tak: „Po co tu przylecieliście, nie macie czego tu czego szukać, to był wypadek i nic tu po was, wypierd…ć..”. Zabrano telefoni i zakazano wykonywania jakichkolwiek czynności! Przez kolejnych kilka godzin trzymani byli pod kluczem na terenie lotniskua Siewiernyj!
Wiem o tym wszystkim, bo tę historię, przy kieliszku ciepłej rosyjskie wódki, opowiedzieli mi właśnie polscy śledczy, którzy ostatecznie pracowali na lotnisku Siewiernyj. Tak się składa, że mieszkaliśmy w jednym motelu, przy drodze prowadzącej na lotnisko. Po pierwszym dniu pobytu, zwyczajnie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Muszę dodać, że nie są to ludzi skorzy do dzielenia sie wiedząna temat swojej pracy, szczególnie z dziennikarzami. Jednak poziom zdenerwowania i niezrozumiania tego co ich spotkało, po ludzku spowodował, że podjęli rozmowę ze mną.
Przez kolejne dni mojego pobytu w Smoleńsku jeszcze przynajmniej kilka razy rozmawiałem z ludźmi z ŻW. Wciąż byli zszokowani i rozgoryczeni. Nie rozumieli postawy pracowników naszej moskiewskiej ambasady. Nie rozumieli jak można oddać Rosjanom pełną kontrolę nad śledztwem i to na kilka kluczowych godzin po katastrofie? Przecież wciąż szukano ciał najważniejszych ludzi w kraju. Wśród tysięcy części Tupolewa tkwiły również komputery, telefony, notatki należące do Prezydenta RP i natowskich generałów. Także te ściśle tajne. Co w nich było? Co znaleźli Rosjanie? Tego możemy się jedynie domyślać. Małą wskazówką może być jedynie fakt o którym 13maja 2010 roku napisał Washington Times . Kilka godzin po katastrofie dowództwo NATO zadecydowało o natychmiastowej zmianie kodów do bezpiecznej komunikacji satelitarnej.
Mimo tego niezrozumiałego „przywitania”, polscy śledczy poprosili naszych dyplomatów o pomoc . Na miejscu potrzebowali przecież samochodów, pieniędzy, wsparcia organizacyjnego. Przecież wskoczyli do samolotów praktycznie tak jak stali. Informacja o katastrofie w Smoleńsku zaskoczyła ich tak samo jak wszystkich Polaków.
Według tej samej relacji nasi dyplomaci odmówili im jakiejkolwiek pomocy Kiedy już dopuszczono Polaków do wraku widziałem, jak przedstawiciele polskiego państwa poruszali się po Smoleńsku samochodami rosyjskiego ministerstwa spraw nadzwyczajnych. Oczywiście nie sami a w asyście różnej maści oficerów. Rosjanie kontrolowali więc każde posuniecie naszych przedstawicieli. Nasi nie mogli zrobić niczego, co nie uszło by uwadze Rosjan. Każdy znaleziony przedmiot przez polskich śledczych na miejscu katastrofy nie trafiał w nasze ręce a w ręce przedstawicieli rosyjskich służb. Kikla razy doszło na tym tle do nerwowych spięć a nawet szarpaniny. Taka kontrola, przynajmniej w jednym przypadkach miała niezwykle istotne znaczenie.
O tym napiszę jednak później."