Czy Polacy są racjonalni, czy cenią swoją wolność? Pytania, wydawałoby się, zgoła retoryczne.
Twierdząca odpowiedź wydaje się być, w tym wypadku, oczywistą oczywistością.
To tak jakby ktoś pana zapytał: czy uważa się pan za bezmózgiego jełopa sterowanego, jak pies profesora Pawłowa, za pomocą prymitywnych chwytów ze stajni Urbana, ogrywanych, na ekranie telewizora, z coraz mniej cool wyglądającym znaczkiem – tvn?
Jeśli jednak przyjmiemy biblijny system sprawdzania realności rozumowania – po czynach ich poznacie – to rychło opanuje nas niemiłe wrażenie, że co drugi mijający nas na ulicy człekokształtny jest w istocie biologiczną maszyną posługującą się Ośrodkowym Układem Nerwowym jedynie w celu załatwienia najpilniejszych potrzeb fizjologicznych.
Takie - chodzące przypadki - dla realizacji swoich funkcji mowy i imitowania namysłu posługują się wbudowaną w płat czołowy, specjalną Przysadką towarzysza Waltera – niewielkim, czerwonym chipem dekoderem - zawiadującym funkcjami ślinienia się, warczenia, szczerzenia zębów i wyznawania miłości.
Nie jest prawdą, pokątnie kolportowane tu i ówdzie, ostrzeżenie brzmiące:
zbyt intensywne oglądanie tvn może być powodem rozwoju zespołu otępiennego, wścieklizny i chorób z pogranicza psychopatologi seksualnej – np. nimfomanii obywatelskiej, cechującej się niepohamowanym afektem i intelektualną erekcją przejawianymi po zapaleniu się lampki z wizerunkiem premiera, prezydenta i pośrednich mutacji tego gatunku. Ostrzezenie nie jest prawdą, gdyż osobniki posługujące sie czerwonym chipem, nie są w stanie funkcjonować po odłaczeniu ich od działania postkomuszego urządzenia. Dla ich bezpieczeństwa chip musi być aktywowany przez 24 godziny na dobę , inaczej dysonans poznawczy może pozbawić je podstawowych funkcji życiowych i to w ciagu jednej nanosekundy.
Do czego w praktyce prowadzi tak rozwinięta forma uzależnienia?
Tu, drogie Dziatki, posłużę się tzw przykładem z natury.
Jest czwarty dzień wielkiej powodzi, przez Kraków przetacza się „fala stulecia”, wzburzone fale brunatnej Wisły niemal już przelewają się przez jezdnię Mostu Dębnickiego. Most drży w posadach.
Na moście mrowi się podekscytowany tłum.
Podchodzę do zażywnego jegomościa, stojącego na samym środku jęczącego z wysiłku mostu.
- Co pan tu robi? – pytam.
- A stoję sobie...czekam.
- Na co pan czeka?.
- Aż pierdolnie!
- Ale przecież jak most pierdyknie, to pan polecisz razem z nim.
- I ch...j ! – odpowiada, zapatrzony w kipiel Wisły jegomość.
Kropka.
Inne tematy w dziale Polityka