Końcem czerwca byłem w jednej z krakowskich galerii handlowych, naraz patrzę – kolejka jak w czasach PRL - u, gdy rzucali kiełbasę z nutrii i kryla. Idę tedy, wiedziony małpim odruchem bezmyślnej ciekawości, a tu rodacy mszę odprawiają. No może nie taką regularną – ze śpiewami i klękaniem – ale jednak.
Stoją w kolejce po złoto!
Ściślej rzecz ujmując, stoją w kolejce do plakatu, na którym namalowano złoto. Będą robić interesy, w tefauenie i na innych podobnych ambonach, ogłoszono, że złoto jest najlepszą lokatą, na złocie zarabiają najbardziej łebscy.
Stali więc pokornie, z kieszeniami wypchanymi nazbieraną walutą, którą natychmiast chcieli wymienić na złoto. Stali, i z wyższością łypali na resztę gawiedzi, która - nieświadoma niczego - goniła po sklepach z koszykami. Oni – inwestorzy, już niedługo pokażą całej ciemnej, moherowej reszcie jak się żyje, grilluje, basenuje i zarabia. Oni stali w kolejce po bilet do europejskiej, ba, światowej elity.
Czepliwy jestem i sceptyczny zapytałem więc młodego, dobrze ubranego jegomościa na czym ten niezwykły interes polega. Spojrzał na mnie z politowaniem i wypalił:
- Pan to chyba pisowiec, albo moher jaki,, wy wszędzie z tym kurduplem węszycie spiski.
Stuliłem uszy i pokornie spytałem tylko, czy w zamian za wpłacane pieniądze światli inwestorzy dostają sztabki złota.
- Oj widać, że pan się nie zna na współczesnym rynku kapitałowym, tu inwestuje się w złoto, a nie kupuje złota – wyjaśnił mi młody, najwidoczniej dobrze wykształcony i posiadający najświeższe wieści i przekonania rodem z tvn 24.
Nie było co dyskutować, zwłaszcza że reszta intelektualistów z kolejki zaczęła sarkać, żebym sobie poszukał innych rozmówców i swoje prowokacje uskuteczniał w kościele, a nie w ich obecności, tych co niejeden program obejrzeli i z niejednej gazety mądrość wyjedli
Kobieta też mi się zaczęła borsuczyć, bo nie dość, że raz na ruski miesiąc do galerii handlowej zaglądamy, to jeszcze na awantury mi się zbiera i niedługo nie będzie nas obsługiwał żaden sklep w promieniu dziesięciu kilometrów.
- Podburzaj sobie kmiotku gdzie indziej, na tych waszych wiecach smoleńskich – zawołał jeszcze za mną starszy pan o nobliwym wyglądzie byłego sekretarza mądrej partii.
Próżno tłumaczyłem rodzinie, że ja tylko logicznie pytałem, rozsądnie chciałem zrozumieć. Nic, zacofaniec ze mnie, pisowiec i przechera jak zwykle. Masła nie da się ze mną kupić bez politykowania.
Przyszedł sierpień i mody mężczyzna zaczął w telewizji wymachiwać kwitami z ABW, właściwie z ABW opp (Agencji Bezpieczeństwa Władzy opłacanej pieniędzmi podatnika), potem okazało się, że z mężczyzną od kwitów współpracował delfin – premierowicz (następny w dynastii, jeśli władza ma być dziedziczona po mieczu), a na blogu premierówny reklamki zamieszczała firma tegoż pana pokazującego kwity. Potem okazało się także o zgrozo!, że najwybitniejszy film trzydziestolecia też został zasilony pieniążkami pana od dokumentów z ABW, a sam pan już kilka wyroków ma za sobą i zmianę nazwiska także.
Spytałem cicho, w kawiarni, czy ktoś z obozu władzy też wpłacił pieniądze do tej firemki, czy też wszyscy tylko z niej czerpali? Za karę nie dostałem nawet lichej kawki z mleczkiem.
Zasępiłem się, to już pieniędzy z budżetu nie starcza na finansowanie ekspertów od wszystkiego, trzeba od czasu do czasu piramidkę walnąć?
W tym kontekście rozumiem bezkarność pana Tomasza Wróblewskiego z "Biofermu", ojca polskich piramidek, który, szukany listami gończymi, spokojnie mecz EURO koko 2012 na stadionie we Wrocławiu oglądał
A może to już szczytowa faza rozwoju polskiej demokracji, faza podobna do albańskiej?
O co z tą Albanią chodziło?
Kiedy, w schyłkowych latach dwudziestego wieku okazało się, że budżet kraju świeci pustkami rządzący socjaliści (cokolwiek to w Albanii znaczy) pana Pandellego Majko poparli rozwój „inowacyjnych przedsięwzięć finansowych”, które pozwalały inwestować obywatelom w papiery finansowe obiecujące zarobek rzędu kilkudziesięciu procent rocznie.
Po roku wielkie piramidy padły, socjaliści zwiali, a ludzie zostali bez grosza przy duszy robiąc sobie kolejną uliczna rewolucję.
Politycy spoglądali na to z oddali, ze swoich willi kupionych na włoskim wybrzeżu..
Jeśli czyta mnie teraz młody inwestor modlący się w czerwcu do złotego cielca z plakatu, to cóż mogę mu powiedzieć:
- pozostał ci złociutki jeszcze kult Baala, sekta wesołego Wisznu i lektura dzieł manichejskich. A może lepiej już koziołeczku wracaj do swego Pacanowa, tam być może kóz nie kują, ale jak się porządnie weźmiesz za sprzątanie ulic, albo zbijanie europalet, to uczciwie parę groszy zarobisz i do michy będziesz miał co włozyć. Jak ci dobrze pójdzie, to nawet na satelitarna enkę uściubisz i wtedy znów zanurzysz się w tefauenowskim ogrodzie mądrości ekonomicznych. Pieniadze jednak oddaj żonie, jej w tych serialach brazylijskich nie nauczą „efektywnego inwestowania”.
Swoją drogą ciekawe, gdzie są teraz „eksperci i autorytety”, które tak przekonująco nawoływały do „inwestowania w złoto”. Charytatywnie ma się rozumieć, nawoływały
Inne tematy w dziale Polityka