-
Włóczysz się po różnych krajach, rozmawiasz z podejrzanymi typami, z watażkami, znasz słynnych terrorystów, rozmawiałeś z nimi twarzą w twarz, przyjedź więc na nasze szkolenie i opowiedz o tym moim ludziom – zaproponował.
Instytucja budżetowa, a więc pieniądze marniutkie, szkolenie daleko od Krakowa... ale co tam!, cenię człowieka i niewiele myśląc zgodziłem się. Zadzwoniłem do kolegi z USA dopytałem o kilka nowych kwestii, napisałem maila do pewnego znanego izraelskiego oficera – zwrócił z ciekawymi informacjami. Słowem solidnie przygotowałem swoje wystąpienie. Miało być we wrześniu.
Kilka dni temu pan X zadzwonił znowu, głos miał smętny i coś go wyraźnie gryzło.
-
Hmmm, nie wiem jak ci to powiedzieć... - zaczął.
-
Wal prosto z mostu – ośmieliłem go.
-
No to prosto z mostu sprawa wygląda tak, że moje kierownictwo, zabroniło mi cie zapraszać na szkolenie.
-
Powód?
-
Oficjalnie: polecono mi zwrócić uwagę na innych specjalistów. Nieoficjalnie: tyłek im ze strachu ścierpł jak zobaczyli twoje nazwisko.
Poczułem się solidnie doceniony, skoro prezesowi instytucji, która z definicji powinna cechować się odwagą i prawością „ tyłek ze strachu cierpnie na dźwięk nazwiska „Gadowski”, to ho ho. No nie przypuszczałem, ze zajmując się terrorystami, sam będę wywoływał podobne jak oni emocje.
Osobiście, mocarnym gestem, szczuplutkich paluszków, wykreślił Gadowskiego z programu.
Słuszną linię ma wreszcie Instytut Pamięci Narodowej, słuszniejszą jeszcze gdy tępi niepoprawnych (kwestionujących teologię nieomylności premiera i jego ministrantów) autorów.
Zawsze lepiej przytaszczyć urzędnikom innego urzędnika, który wiedzę o terroryzmie heroicznie czerpie z bibliotecznych pól i stepów, niż zapraszać jedynego polskiego dziennikarza, który rozmawiał nie tylko z dawnymi terrorystami, ale także z liderami Hamasu, z szefem operacji „Wrath of God” i w ogóle rozmawia nie z tymi z kim można, a na dodatek wie nie to co trzeba.
Komentarze
Pokaż komentarze (43)