Od wielu dni alarmuję, że ludzie Putina przygotowali nam na Euro brutalną prowokację.
Pomysł „Marszu Wyzwolicieli” (taki w istocie jest zamysł jego organizatorów) powstał nie na stadionach i w kręgach rosyjskich kibiców, ale w gabinetach putinowskich służb specjalnych.
Polscy politycy zachowują się wobec tego faktu tak, jakby spoglądał na nich Bazyliszek, jakby odrętwieli ze strachu – albo bakają coś niezrozumiale, albo bagatelizują fakt.
Premier, z właściwą sobie dezynwolturą, usprawiedliwia nawet kremlowski zamysł i nawołuje, aby w geście gościnności, niemal fetować uczestników marszu. To nie jest tylko zwykły strach, to jest świadomość własnej nikłości i bezsilnosci.
Determinizm: wszystko zostało już ułożone, zaplanowane przez ludzi tak potężnych, że nawet nie można myśleć o sprzeciwie – jest tym bardziej szokujący, że każdy odrobinę myślący analityk, nawet Stanisław Ciosek, podkreśla, że marsz jest zapowiedzią następnych, coraz bardziej agresywnych i bezczelnych działań ze strony władz Rosji.
Agresywny marsz, w centrum dużego miasta, w którym rozgrywana jest gigantyczna impreza, rodzi wielkie obawy o bezpieczeństwo jego mieszkańców i gości.
Należało nie dopuścić do tego marszu wszelkimi dyplomatycznymi metodami, a skoro już ma się taki marsz odbyć, to zadaniem, obowiązkiem władz stolicy i rządu, jest przygotowanie wszelkich możliwych sił i środków aby uniemożliwić nadciągającą awanturę.
Tymczasem pani prezydent Waltz bagatelizuje sprawę, wydaje zezwolenie na marsz, co więcej umawia się z jego organizatorami na zachowanie szczegółów w tajemnicy, tajemnicy przed kim?
Premier uśmiecha się ze stadionu i w ogóle nie widzi problemu.
Już pierwsze 'występy” „rosyjskich kibiców” pokazują jednak, że mamy do czynienia ze starannie zaplanowaną akcją – psychologiczną (poniżenie Polaków w ich stolicy, w czasie największej imprezy jaka odbywa się w Polsce) i bezpośrednią (demonstracja siły i nie liczenia się z polskimi przepisami).
Na trasie marszu pojawią się symbole Związku Sowieckiego, państwa którego dyktator umożliwił Niemcom wymordowanie mieszkańców Warszawy i zrównanie jej z ziemią.
Marsz będzie nie tylko czytelnym sygnałem dla Polaków – sygnałem powrotu imperium, ale także komunikatem wysłanym do NATO – uważajcie na Polskę, ona jest już bardziej nasza niż wasza.
Nie przesadzam – ta gra toczy się przecież już od wielu miesięcy i skutkuje bezkarnym rozmieszczeniem w Okręgu Królewieckim rakiet Iskander wymierzonych w polskie miasta, niedługo podobne rakiety Putin zainstaluje na Białorusi. Trwa proces 'ukrainizacji" Polski. Tam prezydentowi Janukowyczowi Kreml podyktował skład rządu, a jak konczy opozycja widać po sprawie Julii Tymoszenko.
Gra Putina obliczona jest na przekonanie polityków światowych mocarstw o nieefektywności i niecelowości upominania się o polska niepodległość, która – jak pokaże to m.in. marsz, oraz trwająca od dawna zmasowana, rosyjska propaganda w mediach zachodnich i głównych mediach Polski – i tak jest już coraz bardziej iluzoryczna.
Zachód, w zamyśle Putina, powinien zatem coraz bardziej oswajać się z polska seminiepodległoscią, swoistym protektoratem, którym Moskwa coraz mocniej obejmuje Priwislanskuju Stranu, niz myśleć o wypełnianiu sojuszniczych zobowiazań
To co robili „rosyjscy kibice” we Wrocławiu ostatecznie ich zdemaskowało. Jeśli przeanalizujemy krążący w sieci zapis wideo z tego zdarzenia, to zobaczymy, że „kibice” doskonale wiedzą co robią i są świadomi swojej bezkarności.
W pewnym momencie do polskiego stewarda podbiega młodzieniec i najpierw uderza go fachowo kilkoma prostymi w twarz a potem bez wysiłku kopie go obrotowym (round kickiem lub mawashi – jak kto chce) w twarz. Ci ludzie biją bez większych emocji, fachowo, metodycznie. To nie są rozpijaczeni kibole.
Kilka oddziałów takich „kibiców” ruszy zapewne w warszawskim marszu 12 czerwca.
Najgorszym co wtedy może się stać, to konfrontacja z polskimi kibicami. Zostaną dotkliwie pobici, według ćwiczonych latami w specnazie schematów – sambo to nie propagandowa nazwa stylu walki, sambo to skuteczniejsza niż krav maga metoda grupowego masakrowania przeciwników. Piszę o tym, bowiem z powodów biograficznych nieco znam się na technikach wojskowej walki wręcz i wiem jak bardzo bez szans w takich starciach są cywile.
Nie pomoże żadna policja, która pewnie będzie obawiać się ruszyć jakiegokolwiek przybysza ze Wschodu (taka jest przecież od miesięcy atmosfera polityczna nad Wisłą, a policjanci chcą przecież zachować swoje miejsca pracy).
Marsz jest prowokacją, której nie udało się udaremnić politykom, tym bardziej nie uda się to polskim kibicom. Starcie profesjonalistów z amatorami, przy bierności polskich służb, może przynieść tragedię.
Filmujcie, dokumentujcie, ale nie dajcie się sprowokować.
Jeśli nie uda się przejąć energii tego zdarzenia i wykorzystać jej dla polskiej korzyści, pozostaje jedynie dokumentacja i analiza. Tak, aby nigdy więcej nie dopuścić do tak upokarzającej prowokacji.
To pewnie zadanie dla polityków i analityków, którzy wciąż jeszcze wierzą z możliwość zabezpieczenia polskiej niepodległości. Wierzę, że tacy są we wszystkich działających w Polsce partiach, za wyjątkiem hałastry Palikota naturalnie.
Inne tematy w dziale Polityka