Witold Gadowski Witold Gadowski
5384
BLOG

Gadowski ujawnia: najskuteczniejsza prowokacja antykorupcyjna

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 40

 


 


 

Order za walkę z korupcją w Polsce najbardziej należy się... premierowi, panu Tuskowi Donaldowi!

Nie, wcale sobie nie pokpiwam, piszę jak jest, najbardziej szczerze, jak madame Radetzky pod wpływem zachwytu i tkliwego, długo tłumionego afektu.

Jeśli bowiem, jak twierdzą (pomimo ogłoszonego już wyroku) działacze PO, agent Tomek złapał wrażliwą i łzyronną posłankę Sawicką w sieć wyrafinowanej prowokacji, to jak określić ogromną akcję czyszczenia samorządów z ludzi myślących o korupcji, którą zaprojektował i skutecznie przeprowadził nasz wysportowany pan premier?

Doniosły pomysł Pierwszego Wojownika z Korupcją był finezyjny i skomplikowany, przyniósł jednak nadspodziewanie obfite owoce.

Pora więc na ogłoszenie antykorupcyjnego wynalazku pana Donalda Tuska i opis jego mechanizmu:

Oto premier słusznie zauważył, że korupcjonista nie bierze się znikąd, on rośnie obok, jest krwią z krwawicy naszej.

Najpierw więc, metodą starych wędkarzy, należy zanęcić.

I stało się to w momencie gdy pan premier i jego współpracownicy, ogłosili, że przygotowali ogólnopolski program rozwoju piłki kopanej na terenie całego kraju, przeznaczyli na ten cel centralne fundusze i rozpropagowali rzecz w zaprzyjaźnionych mediach.

Rychło dziatwa w każdej wiosce i gminie dowiedziała się, że jest skazana na piłkarską wielkość i haratać będzie w gałę na specjalnie ku temu wybudowanych boiskach - „Orlikach”.

„Orliki” poderwały się wszędzie do orlich marzeń.

Rząd rozpoczął realizację swojego największego sukcesu – w każdej gminie miał znaleźć się nowoczesny „Orlik”.

Minęło pięć lat rządów i z „Orlików” wykluły się orły prawdziwe, przednie – orły korupcji.

Ileż to mozołu musiałby włożyć w swoje prowokacje agent Tomek, aby za jednym razem ustrzelić kilkudziesięciu samorządowców?

Ustrzelił raptem niewinnooką białogłowę i burmistrza Helu i hałas podniósł się na całą Polskę.

Jak to z PiS – em zwykle bywa - dużo hałasu o nic prawie.

Tymczasem dzielna ekipa pana premiera, w ciszy, spokoju i harmonii, bez propagandowej wrzawy, skosiła za jednym razem kilkudziesięciu samorządowców.

Akcja budujemy „Orliki”, dziś można już to ujawnić, okazała się najskuteczniejszą prowokacją antykorupcyjną w dziejach Trzeciej Najjaśniejszej.

Prokuratura przygotowuje się dziś do postawienia zarzutów kilkudziesięciu wójtom, burmistrzom i radnym.

A poczynało się wszystko tak niewinnie.

Surmy, buzia, klapa, rąsia, czasem wstęga nawet i dłoń premiera. Sztuczna trawa, zwody, strzały i bramki.

Teraz okazuje się, że w przypadku budowy ogromnej ilości „Orlików” dochodziło do zjawisk przestępczych i w saku antykorupcyjnej sieci pana premiera ugrzęzły całkiem tłuste ryby.

Jak to się działo?

Spytacie. Cóż, pan premier nie upoważnił mnie jeszcze do ujawnienia całego creme de la creme sprawy poprzestanę więc na opisie wpadki jednej z owych tłustych ryb.

Samorządowiec doświadczony i sprawny z hukiem oddał w ręce dziatwy wybudowanego w miasteczku „Orlika” - była akademia, recytacje, portret premiera.

Tydzień później nadeszło do niego zaproszenie na seminarium na temat „sztucznych nawierzchni piłkarskich stosowanych we Francji”. Nasz człowiek sukcesu pojechał na seminarium do Francji, zapomniał jednak zapłacić za bilet samolotowy i tygodniowy pobyt – seminaryjny naturalnie – w niezłym hotelu.

Brak pamięci samorządowca nadrobiła firma „M”, która pokryła koszty podróży i pobytu. Przypadkowo właśnie firma „M” wygrała przetarg na położenie sztucznej murawy na „Orliku” naszego samorządowca. Położyła, ale zamiast nawierzchni klasy „C” francuskiej (jak stało w dokumentach przetargowych), położyła ździebko tańszą nawierzchnię chińską (zapewne, aby pomóc rozwijającej się dopiero gospodarce Państwa Środka).

Firma „M” okazała się jednak nie do końca wspaniałomyślna i wydatki poniesione na wojaże naszego samorządowca...i kilkudziesięciu innych także, zaksięgowała w swoich dokumentach handlowych po stronie kosztów.

Teraz CBA i prokuratura przejęły te dokumenty i zarzuty wobec zdziwionych obrotem sprawy samorządowców rosną.

W innej górskiej gminie, według dokumentacji wybudowano ponad półtorametrową płytę betonową pod „Orlikiem”, aby uchronić go przed powodzią. Pech chciał, że urządzenia pomiarowe kontrolerów były inaczej wyskalowane i wykryły tam jedynie 20 – centymetrową warstwę betonu.

Oszczędzę Państwu następnych opisów, służą one jeno dla zilustrowania mistrzowskiego przebiegu operacji „Orliki”.

My myśleliśmy, że premier buduje „Orliki”, a premier jak Poirot Hercules precyzyjnie stawiał pułapki na korupcje. I proszę jak poszło, brawurowo i skutecznie.

To nie żaden Kamiński, agent Tomek czy Kaczyński walczą w Polsce z hydrą korupcji.

Nasz premier niezmordowany sam to robić musi, nikt bowiem nie snuje tak genialnie szachowych operacji.

Stąd – dostrzeżcie to wdzięcznie - czasem w tym pełnym miłości, chabrowym oku zalśni błysk stalowy – znak to, że premier znów, jak sokół serdeńka, znalazł kolejne gniazdo korupcji i niebawem sięgnie do niego kolejną mistrzowsko wyrafinowaną operacją z trzecim dnem w epilogu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka