Można lubić Stefana Niesiołowskiego, można go nie lubić, ale przecież to nie z powodu jego działań „Solidarność” protestuje pod sejmem.
Szczerze mówiąc drażni mnie sytuacja, gdy poważne postulaty, narastająca fala protestu przeciwko polityce rządu, ciągle wekslowane są w stronę ekscesów.
Jutro Janusz Palikot wymyśli kolejną prowokację, potem jakiś kolejny poseł coś naplecie i wszyscy będą tym żyć przez wiele dni. A przepraszam, jakie to ma realne znaczenie?!
Potem Rutkowski, albo inny nie mający wstydu celebryta, coś zbroi i tak w kółko Macieju.
Działania pana posła Niesiołowskiego coraz częściej przypominają tanie prowokacje na użytek brukowców, prowokacje które w istocie przykrywają rzeczy ważne, rzeczy niewygodne.
Przed nami jednak naprawdę poważna dyskusja, od której przedstawiciele rządu wywijają się jak piskorze.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie spełnia swoich zadań, miast regulować ład medialny – prowokuje społeczne konflikty.
Media publiczne rozlatują się jak przegniłe domki – nikt nie zmusza ich kierownictwa do wytłumaczenia się z rujnującej je polityki.
„Solidarność” protestuje, na ulicach odbywają się masowe marsze przeciwko próbom ograniczania wolności wypowiedzi i rujnowania prawdziwej misji mediów.
Ludziom żyje się coraz gorzej, towary drożeją, Polska traci na znaczeniu w sferze polityki międzynarodowej, śledztwo smoleńskie zmieniło się w rujnującą autorytet państwa farsę, a wszyscy w kółko tylko: „Niesiołowski to, Niesiołowski tamto...”
Nie godzę się na dyskusję o Polsce z użyciem sztucznych penisów i ...posła Niesiołowskiego.
Starszy Pan zasłużył już chyba na odpoczynek i milczenie wokół jego osoby.
Rozmawiajmy o tym dlaczego ludzie „Solidarności” znów są na ulicy. Dlaczego, jak w latach osiemdziesiątych, znów krzyczą, że media kłamią i dlaczego, tak jak wtedy, wyzywa się ich od pijaków i warchołów.
Inne tematy w dziale Polityka