Jakiś czas temu, raczej dawniej niż ostatnio, wymyśliłem serial dokumentalny „Premierzy”. Miał składać się z tylu odcinków ilu mieliśmy premierów, i jak łatwo można wywnioskować każdy odcinek poświęcony był jednej postaci, a raczej jednemu okresowi premierowania – w przypadku Waldemara Pawlaka opowieść obejmowałaby dwa okresy szefowania rządowemu gabinetowi.
Pomysł spodobał się kierownictwu telewizji i ówczesnej szefowej TVP 1 Iwonie Schymalli.
Właściwie bez przeszkód powstały dwa pierwsze odcinki – poświęcone Tadeuszowi Mazowieckiemu (niedawno został wyemitowany, po kilkumiesięcznym pobycie w telewizyjnej lodówce, pewnie z okazji urodzin byłego premiera) oraz Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu.
Przystąpiłem do realizacji filmu o Janie Olszewskim, nie myślałem, że w TVP będzie ktoś na tyle bezczelny, aby chcieć cenzurować film o postaci tak znaczącej w najnowszej historii Polski, a jednak! Okazało się, że nagle pojawiła się cała galeria wybrzydzaczy: a to scenariusz niedobry (poprzednie były bene), a to ujęcie problemu nie teges. Celował w tym oczywiście klasyk i mistrz telewizyjnego dokumentu towarzysz Jacek Snopkiewicz, pewnie teraz zaprzeczy i do niczego się nie przyzna jak ma w zwyczaju.
Krótko mówiąc projekt filmu o Janie Olszewskim nie trafił nawet do telewizyjnej lodówki, trafił w najciemniejszy kąt zamrażalnika. Kiedy jednak pytałem kolejnych przedstawicieli władzy na ulicy Woronicza – co z filmem o Janie Olszewskim?, odpowiadali: ależ naturalnie, oczywiście, są tylko przejściowe trudności, brak środków. Odnosiłem z tego wrażenie, ze najlepiej byłoby wygumkować Jana Olszewskiego z polskiej historii, zapomnieć, że istniała taka postać.
Zdążyłem jednak zrealizować wiele znaczących i niebanalnych rozmów, które miały wejść do tego filmu. Przez wiele godzin rozmawiałem z żoną Jana Józefa Lipskiego i jego synem, ludźmi o niespotykanej kulturze i formacji intelektualnej, ze Zdzisławem Najderem, z Janem Parysem, nagrałem też długie wypowiedzi krytyków premiera Olszewskiego – Leszka Moczulskiego i Leszka Millera, nie w tym jednak rzecz aby to teraz wspominać, zmierzam ku zupełnie innej puencie - wśród najciekawszych wywiadów, jakie wówczas nagrałem, znalazła się dwugodzinna rozmowa ze starszym panem mieszkającym w skromniuteńkim mieszkaniu w zwykłym, poskomunistycznym bloku. Starszy Pan tonął w powodzi książek i przedwojennych bibelotów, które po brzegi wypełniały jego mikroskopijne mieszkanko.
Mówił rzeczy arcyciekawe, mówił je językiem, którego chciałoby się wszędzie słuchać, ale którego już nie ma. Wspominał młodość, więzienie, zmarłych kolegów i okres kiedy był marszałkiem sejmu RP.
Z sympatią i wielką klasą opowiadał o swojej wieloletniej znajomości z Janem Olszewskim.
Był to chyba ostatni duży wywiad telewizyjny jakiego udzielił Wiesław Chrzanowski.
Być może władze TVP niewiele obeszła śmierć starszego, niezwykłego człowieka, ale ja z dumą chowam nagranie z tamtego wywiadu i wiem, że jeszcze kiedyś przyjdzie czas, gdy słowa ludzi, którzy tak niespodziewanie odchodzą, będą komuś potrzebne.
Inne tematy w dziale Polityka