Pewien znajomy przypomniał mi klasyczny cytat z Antoniego Słonimskiego: „...pozery mylą!”.
2012 rok będzie chyba rokiem prawdy, rokiem w którym opadną maski i pozory przestaną kształtować realność.
Już teraz wyczuwam to w relacjach z obecnymi czynownikami i żarliwymi, jeszcze niedawno, dewotami obecnego bezrządu. Jacyś tacy milutcy nagle się porobili, przyjemniutcy, by nie rzec... obśliźle kiślowaci.
Kto jak kto, ale oni mają idealnie nastrojone radarki, ich czułki doskonale wyłapują nowe trendy w powietrzu, jak wyżły łapią wiatr i wietrzą...
Coś tam widać dzieje się za horyzontem, o czym my, z natury gruboskórniejsi, jeszcze nie mamy pojęcia, no mniejsza jednak z tym.
Dziś jestem słuchaczem Radia Maryja i będę nim dopóki nie przestanie być prześladowane...a potem się zobaczy.
Mam do ojca Tadeusza Rydzyka wiele zastrzeżeń.
Brakuje mi jego drobiazgowego rozliczenia się z kwesty na ratowanie Stoczni Gdańskiej,
Chciałbym wreszcie usłyszeć jak to z tymi ruskimi częstotliwościami było, nie podobało mi się wsparcie jakiego udzielał prywatnemu folwarkowi rodziny Giertychów (nazywało się to Liga Polskich Rodzin), nie podobało mi się poparcie dla rodziny Giertychów w ogóle. Wielokrotnie już pisałem dlaczego Jędrzeja, Macieja i Romana nie darzę najmniejszą nawet estymą obywatelską, w odróżnieniu od pamięci społecznej, moja niestety jest trwała i złośliwa jak u słonia. Pamiętam kto lizał się esbecji, Jaruzelskiemu i Wileckiemu, kto miękł w żuchwach na widok Moskali.
Nie podobały mi się także głupawe i jątrzące wypowiedzi ojca Rydzyka o Marii Kaczyńskiej (nie jestem politykiem i nie spływa po mnie jak woda po gęsi bredzenie o czarownicach), za idiotyczne uważałem dowcipkowanie o czarnoskórych – idiotyczne i pozbawione kultury.
Nie uważam ojca Rydzyka za swojego przewodnika politycznego, często nie zgadzam się z jednostronnością interpretowania świata, jaka zdarza się w jego mediach, nie rozgrzeszam z przeszłoscii czcicieli Janosa Kadara i członków Stronnictwa Demokratycznego tylko dlatego, że dziś występują przeciwko niemiłemu i mnie salonowi (garkuchni).
Za wstydliwe uznaje gadanie o teletubisiach i całą furę innych kiksów, które wypełzły z kręgu ojca Rydzyka.
Dziś jednak, powtarzam, jestem słuchaczem Radia Maryja, jestem widzem telewizji Trwam. Dziś będę bronił prawa do swobodnej wypowiedzi dla mediów ojca Tadeusza Rydzyka.
Tadeusz Rydzyk ma w moim domu głos! (a sprawa księdza Bonieckiego, której przypisano naklejki o takiej treści, w tym kontekscie, wydaje mi się nadmuchana na siłę bździną).
Każdy, kto szczerze chce bronić wolności słowa, powinien głośno upominać się o prawa mediów z kręgu ojca Rydzyka!
Media ojca Rydzyka są dziś ostatnią enklawą nierządowego punktu widzenia, paradoksalnie stały się nawet ostatnią enklawą prawdziwego dziennikarstwa, jaka w mediach elektronicznych pozostała.
Jeśli lekką myślą przejdziemy do porządku dziennego nad cenzorskimi zapędami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jeśli zbagatelizujemy wypowiedzi pana Krzysztofa Lufta, to obudzimy się w kraju, gdzie podstawowy mechanizm regulacyjny demokracji został zdewastowany i to przez kogo?
Przez urzędników, którym niebagatelne pensje płacimy właśnie po to, aby demokratycznego ładu strzegli . KRRiTV nie jest prywatnym ranchem pana prezydenta, premiera i pana Krzysztofa Lufta.
Zatrzymam się na chwile przy tej ostatniej postaci, wydaje się bowiem, ze pan aktor Krzyszof Luft, w trybie pilnym wymaga jakichś małych egzorcyzmów. Nie przebrzmiały jeszcze echa jego volteriańskiej wypowiedzi w kontekście prześladowania przez katolików osobnika o przydomku „Nergal” - pamietacie? wykrzykiwał wtedy z emfazą, że: dość już tego batożenia różańcem!
Słowo daję, że miałem potem bezsenna noc, gdy przyśniły mi się siwiutkie staruszeczki – gołąbeczki „batożące” mnie różańcem. Potem zrozumiałem, ze pan Luft, w odróżnieniu od statystycznego Polaka, jednak jakieś słowo drukowane w ciągu roku czyta, traf chciał, ze w dłonie wpadł mu Dan Brown, no i jako artysta, jak widać, się przejął...Ohh te występne uroki rytuału Iluminatów!
Martwię się zatem o Lufta Krzystofa, aktora, rzecznika, urzędnika, głos jedwabny i twarz takąż. Pilnie muszę poprosić znajomego ojca Posackiego o egzorcyzm mały, boć wyraźnie fukcje państwowe zaczynają wciągać pana Krzystofa jak cyrograf jakiś faustowski.
Teraz pan członek KRRiTV pisze, ze telewizja Trwam „jest zagrożeniem dla stabilnosci multipleksu” z powodu tego, ze nie ma gwarancji finansowych – to znaczy, ze te inne disco polo pcim network telewizje, które KRRiTV wpuściła na państwową przestrzeń cyfrową,gwarancje miały dużo pewniejsze.
Hmmmm, a można wiedzieć czyje? Pana Bembenka, Krauzego, ...no czyje?
Niech pan Krzysztof się nie droczy, tylko powie do końca, bo może wtedy się zrozumie to i owo.
Tak bezczelnie nikt sobie jeszcze nie poczynał, ani nominaci panawałęsowi, ani pani Waniek, Marki Siwce i Bendery. Nikt tak jawnie nie mówił słowami „Pana Półki i spółki”:
- A teraz kochane dzieci pocałujcie mnie w d...!
Dziś, kiedy usuwa się media ojca Rydzyka z przestrzeni publicznej metodami jaruzelskiego Radiokomitetu, ja jestem słuchaczem Radia Maryja, jestem widzem telewizji Trwam, jestem czytelnikiem „Naszego Dziennika”, tak samo jak, w latach rozkwitu jaruzelskomachii, byłem wytrwałym słuchaczem Radia Wolna Europa.
Felietonik napisałem bowiem - jednocześnie i nerwy mnie biorą i śmiech pusty ogarnia, gdy słucham uzasadnień wywalenia telewizji ojca Rydzyka z państwowej (a więc nie należącej do pana Lufta i jego pochodzących z partyjnego klucza, jak wszystkie dotychczasowe KRRiTV, kolegów) przestrzeni nadawania cyfrowego.
Nerwy – bo arogancja i ignorancja czynowników przerasta wyobrażenia i śmiech – bo widzę jak się nadymają i w oczach krwią błyskają, aby w efekcie narobić tyle, że potem wypadać będzie jedynie długo wietrzyć...
Inne tematy w dziale Polityka