Witold Gadowski Witold Gadowski
2623
BLOG

Kiedy opinia popuszcza pasa...

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 14

 


 

Codziennie coś nas zaskakuje, budzimy się w coraz szybciej zmieniającym się kraju. A może to wszystko zmienia się tylko na szklanym ekranie?

Być może Polska pozostaje taka sama, tylko media coraz słabiej ją widzą, coraz mniej się nią zajmują?

Niestety, wynik wyborczy partii Sztucznego Członka, rozróba 11 listopada w Warszawie i bezkarna okupacja mediów przez jednostronnych propagandystów, pokazują, że zmiany są bardziej trwałe i powszechne niż chciałby to widzieć umiarkowany konserwatysta.

Starannie hodowany i po cichu dotowany przez budżetowe pieniądze bunt przeciwko kościołowi rozlewa się coraz szerzej, staje się swoistą modą w środowiskach tzw wyemancypowanej młodzieży. Skądinąd jest to naturalne, że trzymane w małomiasteczkowym rygorze nastolatki wpadając w kocioł wielkiego miasta zachłystują się niczym nie limitowaną swobodą.

Środowisko marginalnej, jeszcze niedawno, „Krytyki Politycznej” właśnie na tym żeruje. Dotowane przez władze Warszawy, propagowane na największych polskich uczelniach, uczyniło z procederu opluskwiania Polski i Polskości, wcale dochodowy interesik.

Kiedy słucham prymitywnych w swej pałkarskiej retoryce wywodów pana Sutowskiego mimowolnie staje mi przed oczami rozparzony Waldemar Świrgoń (młodszym przypominam, że był taki jungbolszewicki agitator w czasach PRL), z tą różnicą jednak, że towarzysz Świrgoń był mniej bezczelny, mniej przekonany o swojej nieomylności. Towarzysz Sutowski, to już zupełnie innych wychów cieląt, rozbuchany, niesiony rosnącym poczuciem bezkarności, pewny pieszczoszek garkuchni (w mojej retoryce termin równoznaczny ze współczesnym określeniem salonu)

Poglądy wstydliwie ukrywane kiedyś w rynsztokach społecznej świadomości, teraz wyłażą na pełne światło – pouczają, piętnują, wzywają. Dzieje się to w ciszy, w kompletnie rozzuchwalającej ciszy.

Polska opinia publiczna umilkła.

Jej milczenie sprawia, że dziś na ulicach Warszawy bici są ludzie, których jedyną winą jest fakt, że chcą uczcić Święto Niepodległości. Polacy są bici za to, że noszą białoczerwone flagi, albo mundury rekonstrukcyjne z 1939 roku.

Kto wezwał niemieckich socjal – faszystowskich bojówkarzy do Warszawy? Prawda, że miło kiedy potomkowie esesmanów biją w Warszawie Polaków?

Kto zachęcił lewackie bojówki do „energicznej akcji”?

Wezwania do agresji działy się przy pełnej bierności, by nie rzec wsparciu, policji państwowej (podkreślam państwowej, a nie rządowej), dzięki "GW" urządzano więc regularne polowania na białoczerwonych.

O warszawskiej rozróbie napisano już wszystko, a więc ja na koniec zapytam jedynie:

Kto wzywał do walki, kto podpuścił kiboli, kto niszczył mienie?

Patrioci, zwykli ludzie, którzy chcieli godnie uczcić Urodziny Polski?

Skąd w mieście wzięły się zorganizowane bojówki i wreszcie dlaczego TVN i inne media tak gorliwie kryją sprawców awantury?

Dlaczego medialni manipulatorzy szukaja teraz na siłe kadrów i nagrań, które tak się da zmontować, aby odpowiedzialnością obarczyć mitycznych „prawicowców”, dlaczego hordy lewackich bandytów na ekranach telewizji przedstawiane są jako „prawicowe, albo chociaż kibolskoprawicowe bandy”?

Dlaczego po cichu wypuszczono zatrzymanych bandytów zza Odry?

Milczenie opinii publicznej, częściowo zadekretowane przez domknięcie medialnego koła, staje się niebezpieczne. Dziś w Warszawie bije się za białoczerwone flagi, za rok padną strzały, lewacy zaczną mordować i znów, jak w przypadku mordercy Marka Rosiaka, media rozmyją atmosferę, zagadają prawdę.

Niemiecka Kristallnacht też nie stała się nagle.

W Polsce, w każdej dziedzinie, od sejmu do gminnych urzędów, rośnie presja lewackiej poprawności, rośnie atmosfera oczekiwania na ….wybuch.

Od kilkunastu miesięcy lewicowi agitatorzy przekonują młodzież, że konieczna jest „akcja bezpośrednia”.

Milczenie opinii publicznej, także wobec ewidentnych kłamstw propagandy sterowanej przez „GW” i koncern ITI (a propos – czy ktoś już dotarł do ksiąg handlowych firmy w Quracao), nieruchawość katolickiej większości, zagubienie episkopatu, słabość patriotycznych i niepodległościowych mediów oraz coraz większa pauperyzacja środowisk patriotycznych – to czynniki, które zachęcają do rozbuchania.

Kiedy padną strzały będzie już za późno.

Nieszczęsny król polski August II der Starke – wybrany głosami przekupionej przez Rosję Piotra I szlachty, nazywany był przez władców Prus i Rosji: :”naszym serdecznym przyjacielem” - mówąc językiem dzisiejszych mediów: jego polityka zagraniczna spotykała się z dużym miedzynarodowym uznaniem, a wokół mieliśmy przyjazne i światłe państwa, które gwarantowały naszą niepodległość do tego stopnia, że wreszcie można było obniżać wydatki na utrzymanie armii.

Donald Tusk jest historykiem – mam nadzieję, że pamięta losy padłego na „cukrzycową stopę” monarchy i następstwa jego rządów dla Rzeczypospolitej.

Równie symboliczny jest elekcyjny sposób w jaki August został królem oraz metoda zdobycia królewskich insygniów.

Panie Premierze, gdy już oderwie się Pan od telewizyjnych pogadanek umoralniających i karania prawackich chuliganów z Warszawy, proponuję kilka minut lektury (choćby i miłego Pańskiemu sercu Aleksandra Bocheńskiego) – może być przy czerwonym reńskim.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka