Czasy mamy takie, że powszechnie przyjęły się najbardziej marne mniemania o ludziach.
Zwykło się więc sądzić, ze ludzie – owszem - deklarują, ze wolność jest dla nich wartością naczelną, ale gdy zaświeci się im w oczy pełnym korytem, to rychło o deklaracjach zapominają i gotowi są pobiec za lada oszustem.
W dobie rozpanoszonych postkomunistycznych (sui generis) – krzywdzę pana, panie Walter? - mediów z wykrzywiania prawdziwych wartości i tumanienia co mniej twardych mózgownic uczyniono prawdziwy przemysł. Dochodowy i dający władzę – dodam tautologicznie.
Dziś trudno już rozdzielić: gdzie jeszcze żeruje tzw „klasa polityczna”, a gdzie już żywią się dziennikarzopodobni, politrucy jakby żywcem ze szkoły Włodzimierza Iljicza wyjęci. Symbioza posunięta do nierozpoznawalności.
Media, rząd, urzędy i inne instytucje państwa stały się jednym śmierdzącym zakalcem, breją który kazi myślenie wielkomiejskich, w przewadze, Polaków.
Wiem, że niesprawiedliwie uogólniam, chcę jednak zwrócić uwagę szanownych pt Państwa na fakt, że psiejemy. Coraz mniej ze sobą rozmawiamy, coraz mniej myślimy i coraz mniej mamy własnych poglądów. Tym samym charakterki mamy rachityczne i jakby na ten sam przepis, z kuchni Urbana i Waltera, przyrządzone.
Nuuuda i brak nadziei na sanację państwa, przynajmniej dopóki wymienieni szkodnicy dalej z powodzeniem będą żerować w naszym zagonie.
Jaki może być powód powstania takiego, smutnego w swej banalności, landschaftu?
Fałszywa ścieżka wolności. Marksiści od zawsze (czyli od swojego niechlubnego porodu w głowie pokłóconego z ojcem dziwaka) jako wolność przedstawiali: „uświadomioną konieczność”, diabelski konstrukt, który czerwony Fromm określił jako „wolność od...”.
Prosty przepis na produkcję takich „wolnomyślicieli”: - ot najpierw solidnie postraszyć, a potem pokazać szczurkom drogę wyjścia. Przekonać ich, że oto potrafimy uchronić ich od lęków i sumy strachów jeśli tylko odrobinę odpuszczą ze swojej wolności na naszą rzecz.
Jak dobrze postraszymy, a potem pokażemy pełne korytko ogrodzone płotem, to sami pobiegną, lepsze bowiem - czcigodny biskupie - w niewoli przysmaki niźli na wolności kasek lada jaki.
Taka wolność od jest zawsze zalękniona, obronna i spostrzegająca świat jako nieustanne źródło zagrożeń i udręk.
Istnieje inny rodzaj wolności – wolność prawdziwa – wolność do.... to jednak sposób spostrzegania świata dany osobnikom niezależnym i odważnym.
Trudno takim w głowie zawrócić byle czym i na dodatek ludzie tego gatunku lubią świat i bliźnich tak więc niewiele jest ich w stanie porządnie nastraszyć.
Ci prawdziwi wolnościowcy są utrapieniem dla każdego, jedwabnego nawet, zamordyzmu.
Na czym zatem polega sprytny sojusz urzędniczo – medialny?
Ano na prostej machinacji, prostej tak, że aż wstyd o tym głośno gadać, wstyd tym większy im większa jest liczba obywateli deklamujących święte wersety ze „Szkła kontaktowego” i działających podobnie leninowskich formatów.
Obywatele kochani wyłączcież te telewizory, popatrzcie na bliźnich i sami zobaczycie, że świat wcale nie roi się od złych sił, laleczek Chucky i i innych dziennikarzopodobnych straszydełek.
Mniej telewizora i od razu więcej wolności wokoło.
Nienapromieniowanymi gorzej się steruje, ich trzeba przekonywać..
***
Oczywiście w normalnym kraju obywatele nie muszą z niczego rezygnować, ale kto powiedział, że u nas jest normalnie.
U nas ciągle stoimy przed wyborem albo być widzem albo obywatelem, czyli jak napisano na wstępie...
Inne tematy w dziale Polityka