Właściwie to idzie coraz lepiej. Słabi i tchórzliwi politycy, z własnej woli, pokazują trzęsące się łydki, medialni politrucy udający dziennikarzy odrzucili już mdłe maski bajdurzenia o własnej fachowości i obiektywności i nieprzerwanie toczą wściekłą pianę (znak, że jest coraz lepiej), a wściekli pijacy ze służb specjalnych z trudem już hamują się przed wyjściem na pierwszą linię.
Z czego to wynika?
Ano -„We the people” - trochę zaczęliśmy ich wszystkich przyciskać.
Korzystamy z dostępnych form kontaktów, spotykamy się, przekazujemy zastrzeżone i wrażliwe dla rządzących informacje i tym sposobem sprawiamy, że wymarzone przez komunistów i układowców rządzenie rozłazi się jak prymitywna fastryga, którą to wszystko było scalone.
TVN, „GW” i im podobni (znacie) dwoją się i troją, ale w istocie jest to już tylko syczenie starego „Dziennika Telewizyjnego” z czasów budowy socjalistycznej demokracji ludu, w której „przedstawiciele” usta mieli czerwieńsze od malin.
Jak jest wiemy - wszędzie, w internecie i w kilku niezależnych czasopismach można o tym poczytać, można posłuchać na niezależnych spotkaniach
To czego nie wiemy, to odpowiedź na pytanie: jak będzie?
Wydaje mi się, że czas aby porzucić już kasandryczne proroctwa mówiące o nowej Targowicy.
Targowiczan współczesnych znamy i nie muszą oni już zawiązywać żadnej konfederacji.
Wnikliwi mogą pytać: kto zatem jest zaprzańcem i zdrajcą na miarę króla Stanisława? - podleca i twórcy jakiegoś tam pierwowo priwislanskawo salonu, co dotąd w komunistycznej historiografii dawało mu śliczne barwy.
Takie pytanie pozostawiam jednak otwarte. W końcu nie każde zdarzenie odradza się jako karykatura i nie każdy szubrawiec ma swego dokładnego odpowiednika w przyszłości.
Mniej więcej w tym samym czasie zdarzyły się jednak dwa znamienne fakty.
W Rzeczpospolitej do boju, w obronie wiary i niepodległości ruszyli Konfederaci Barscy, a w USA dowodzeni przez Samuela Adamsa „Synowie Wolności” zatopili w zatoce bostońskiej dostawę angielskiej herbaty.
Analogia jest zresztą jak najbardziej wskazana bowiem jeden z najdzielniejszych konfederatów barskich – Kazimierz Pułaski, stał się także bohaterem walki o niepodległość USA.
Czasem z przyjemnością myślę o tym co by się stało gdyby Pułaski udanie porwał zdrajcę Stanisława Augusta i gdyby ten stracił głowę osądzony przez patriotów. Cóż szczur uciekł...
Dziś przykład bierzmy z dzielnych współczesnych nam Amerykanów, ich Tea Party (jakie oni mają kobitki – Bachmann, Palin no no!) święci sukcesy i doskonale czyści republikańskie szeregi z postaci o mętnych poglądach i charakterach.
Dziś wśród republikańskich kandydatów za najbardziej lewicowego uchodzi... mormon! Amerykańscy Herbatnicy pokazali ile może zdziałać wkurzony lud.
Przyszłoroczna elekcja jawi się w ciekawych i raczej jasnych barwach – wygrana ludzi strzegących wolnego rynku i konserwatywnych wartości wydaje się być coraz bardziej prawdopodobna, a najbardziej lewicowy prezydent w historii USA może już planować serię postprezydenckch odczytów w Europie i Sojedinionym Sojuzie.
Pójdzie pewnie śladem innego prezydenta – Gorbaczowa, byleby nie skończył reklamując pizze.
Pora na Herbatników z Polski!
Zepsucie mediów, plajta finansów publicznych, zła polityka zagraniczna (ze szczególnym uwzględnieniem zabójczej polityki surowcowej i finansowej), wirtualne sterowanie społecznymi emocjami, które sprawia, że realne przebudzenie się społeczeństwa może skutkować odrzuceniem całej polskiej klasy politycznej, wasalna postawa wobec największego zagrożenia dla niepodległości Polski – putinowskiej Rosji, rozpleniająca się korupcja i zepsucie organów mających stać na straży przestrzegania prawa, szarogęszenie się służb specjalnych obecnych (karykaturalnych i służalczych wobec „salonu”) i przeszłych – postsowieckich – to wszystko stawia przed polskimi Republikanami – Herbatnikami spore wyzwania.
Czyścić należy nie tylko władze i urzędy, ale w równej mierze dzisiejszą opozycję, wymiatać ja trzeba z osobników chwiejnych i skłonnych do tanich kompromisów, które niczego naszemu krajowi nie przynoszą.
Wzorem amerykańskiej Tea Party, która jak tajfun wyczyściła szeregi Republikanów, nasi Herbatnicy (pora na zaradne kobiety i ludzi, którzy dotąd mówili o polityce z obrzydzeniem) mają przed sobą wielkie wyzwanie, ale też i czas nadzwyczaj sprzyjający.
Zewsząd słychać jak Herbatnicy ryknęli oburzeni nergalowską prowokacją. Tak! Wywalimy go z TVP,, ale to dopiero początek drogi...
Gromadźmy się tedy na herbacianych spotkaniach w każdej miejscowości, rozmawiajmy, niech rosną nowi liderzy, nowi dziennikarze, nowi świadomi obywatele.
Od spółdzielni mieszkaniowych i wioskowym świetlic, przez rady osiedlowe, po warszawskie salony, niech wszędzie parzy się herbata, a wraz z nią niech fermentują świeże umysły – Polska to zbyt poważne zadanie, aby zostawić je ludziom, którzy okupują telewizyjne okienka.
Dziś Polska jest w sam raz dla polskich Herbatników.
Inne tematy w dziale Polityka