Wiele lat temu, gdy jeszcze bywałem w legendarnej krakowskiej spelunce o nazwie „Still Bar”, zdarzało się, że bywałem świadkiem całkiem pouczających scenek.
Oto pewnego wieczora hrabia Potocki (na co dzień opój, awanturnik, obieżyświat i kaskader) sadzał na kontuarze swojego wyjątkowo dobrze wychowanego jamnika. Gdy któryś z siedzących przy barze, przypadkowych gości (bywalcy uznawali udział jamnika w poważnych dyskusjach za zupełnie naturalny) oponował, natychmiast słyszał wypowiadane doskonale wyakcentowaną polszczyzną zdanie:
- Milcz chamie, ten pies ma więcej klas niż ty! –
Przypomniałem sobie ten obrazek złośliwie, tuż przed wizytą jego ekscelencji pana Obamy w Warszawie.
Polityka pewnie nigdy nie była dziedziną adresowaną do ludzi wrażliwych i w sposób dziś mocno okaleczający subtelnych. Nie wymagam zatem, aby główni aktorzy naszej sceny cechowali się finezją, kulturą lub choćby tylko pewną dozą wrażliwości na doznania estetyczne odbiorców.
Skoro więc dojrzeliśmy do stwierdzenia, że polityka jedynie w niuansach różni się od meczu rugby, na korzyść oczywiście tej mimo wszystko szlachetnej, bo kierującej się jasnymi regułami, dyscypliny sportu, to nie dawajmy się nabierać na histeryczne spektakle z cyklu „obraziłem się śmiertelnie!”.
Ani „obraziłem się” ani tym bardziej „śmiertelnie” w ustach polityków nie brzmi szczerze. Owszem niewiasty nienajwyższej konduity też miewają swoje zasady i zawodowy honor, ale niech mi ktoś odpowie na pytanie : jak skutecznie zdeptać honor współczesnego, warszawsko – sejmowego polityka?
A konia z rzędem zaordynuję temu kto potrafi spisać kilka żelaznych zasad etycznych naszej polityki.
W krajowej polisferze (jak to ładnie i na wyrost nazwałem) funkcjonują prawdziwe „czarne karły”, które już tyle naobrażały innych, że teraz każde nieprzyjazne spojrzenie jest dla nich powodem do wytaczania pieniaczach spektakli sądowych.
Do politycznego parnasu zdają się niestety doszlusowywać wzięci publicyści.
Zapomniano przy tym o złotej zasadzie, która mówi: „jeśli ktoś traktuje cię mieczem odpowiedz mu mieczem”. Żałośnie wyglądają więc teatralia, w których jeden „Wielki Publicysta” wytacza sprawę o zniesławienie drugiemu „Mniejszemu Publicyście”, gdy jeden „zapowiadacz z mózgiem w prompterze” wygraża sądem koledze, który odważył się mieć swoje (nie z promptera) zdanie.
Łajać się można - nie róbmy z siebie zdewociałych rajfur - i trzeba… boje toczyć piórem, ripostować, kontrować, błyszczeć złośliwym konceptem. Na tym polega werwa żywej publicystyki.
Na to trzeba jednak odrobiny wysiłku, polemicznej werwy, weny, wdzięcznego pióra i wysiłku. Utarło się zatem, że zamiast fechtować piórem lepiej ciągać się po wokandach. Tu koryfeuszem niezłomnym jest nieoceniony senator pióra, blaskomiotny i niedotykalny – Adam Michnik.
Mówiąc na moment poważniej –szczeniackie to obyczaje, przeniesione z powszechniaków, które maltretują nam i dewastują sferę publicznej dyskusji.
- Kopnąć to mogę ja, bo w słusznym gniewie z nerw mnie wyszło, ale mnie kopać?! Polaka? Rodaka? Słuszniaka? O nie, do sądu podam i nogi z dupala powyrywam – tak zdaje się brzmieć praktyczne motto lokatorów naszego medialnego Olimpu.
Tymczasem pewna dama, całkiem niedawno tak oto zdefiniowała istotę bycia osobą publiczną, a politykiem w szczególności:
„Sprawować władzę, to tak jak być damą. Jeśli musisz mówić ludziom, że nią jesteś, to nie jesteś”
Słowa nieocenionej Margaret Thatcher dedykuje szczególnie panu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, miłośnikowi pewnych stron internetowych (wcale nie tych o których myślicie), panu premierowi i jego wiecznie zatroskanemu rzecznikowi, panu marszałkowi i jego inteligentnemu błyskowi w oczach, panu Nałęczowi, jego psu i okularom a także panu Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Dedykacji nie kieruję ku panu Ludwikowi Dornowi i jego Sabie bowiem, Pan Marszałek jak się odwinie garścią jeszcze lepszych cytatów, to się nie pozbieram.
Panowie nawet grzeszyć można z wdziękiem. Skoro już nie będzie lepiej, to niech chociaż będzie o klasę wyżej – przynajmniej dziatwa będzie się miała ku czemu wspinać, bo teraz to już całkiem się rozleniwili widząc, że poziom elity sytuuje się na wysokości szatni w ich liceum.
Proszę o Klasę wyżej, a najlepiej dwie – tej treści apelację przyjmijcie panowie na dzień przed przyjazdem pana Obamy i jego opancerzonych limuzyn.
Inne tematy w dziale Polityka