Komentarze do notki: Jak generał trafił do opery

« Wróć do notki

zhongguo10 kwietnia 2016, 07:13
Dla "człowieka z Zachodu" jest alternatywa lubić lub nie lubić chińska operę.Nie muszę zaznaczać, że fascynacja chińskiej opery mnie nie ominęłą.

Stać się artystą pekińskiej opery wymaga długiej i żmudnej nauki. Przyszli artyści uczą się akrobatyki, śpiewu i gestykulacji.

W moim gronie znam „nie Chinkę”, która opanowała do perfekcji tę sztukę. Mogłoby się wydawać wyłącznie zarezerwowaną dla narodu chińskiego. Ona jednak przy wielkiej dyscyplinie i wewnętrzym zaparciu potrafiła przezwyciężyć uprzedzenia. Podczs swoich licznych pobytów w Chinach zakochała się w chińskiej operze i postanowiła się jej „nauczyć”.

Jednak najwspanialszym jej przedstawicielem był Mei Lanfang, dzięki któremu nawet kontynent amerykański odkrył tę piękną sztukę.


Hebergeur d'image
wen fang si bao10 kwietnia 2016, 16:18
@ZHONGGUO :-)Budującą jest wiedza, że Europejczyk potrafi przyswoić inny rodzaj przedsięwzięcia artystycznego związanego z odrębną kulturą.

Dla mieszkańca Zachodu odbiór opery chińskiej jest bardzo trudny ze względu na jej odmienność brzmienia i klimatu. Już sama treść jest właściwie nie do zrozumienia ze względu na brak wiedzy historycznej i przekazów ludowych. Również muzyka i instrumenty dla naszego ucha są trudne do zaakceptowania, bo nie jesteśmy do nich przyzwyczajeni.

Jeśli przywyknie ucho do specyficznie brzmiących instrumentów i sposobu narracji scenicznej oraz poznamy zaprezentowaną intrygę, przedstawienie może okazać się wspaniałym.