Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Stać się artystą pekińskiej opery wymaga długiej i żmudnej nauki. Przyszli artyści uczą się akrobatyki, śpiewu i gestykulacji.
W moim gronie znam „nie Chinkę”, która opanowała do perfekcji tę sztukę. Mogłoby się wydawać wyłącznie zarezerwowaną dla narodu chińskiego. Ona jednak przy wielkiej dyscyplinie i wewnętrzym zaparciu potrafiła przezwyciężyć uprzedzenia. Podczs swoich licznych pobytów w Chinach zakochała się w chińskiej operze i postanowiła się jej „nauczyć”.
Jednak najwspanialszym jej przedstawicielem był Mei Lanfang, dzięki któremu nawet kontynent amerykański odkrył tę piękną sztukę.
Dla mieszkańca Zachodu odbiór opery chińskiej jest bardzo trudny ze względu na jej odmienność brzmienia i klimatu. Już sama treść jest właściwie nie do zrozumienia ze względu na brak wiedzy historycznej i przekazów ludowych. Również muzyka i instrumenty dla naszego ucha są trudne do zaakceptowania, bo nie jesteśmy do nich przyzwyczajeni.
Jeśli przywyknie ucho do specyficznie brzmiących instrumentów i sposobu narracji scenicznej oraz poznamy zaprezentowaną intrygę, przedstawienie może okazać się wspaniałym.