Emil Krebs (1867-1930), fenomenalny poliglota władający biegle 68 językami, niestety z czasem został zapomniany. Nie poświęcił się pracy naukowej, nie napisał żadnej książki opowiadającej czasy i miejsce w którym żył. Jedynie realizował własne, hobbystyczne cele, ograniczając się głównie do pracy tłumacza dyplomatycznego.
Na szczęście dzięki wystawie U granic geniuszu, zorganizowanej przez Miejską Bibliotekę w Świdnicy, przynajmniej mieszkańcy Dolnego Śląska (wystawa jest wypożyczana) mają okazję poznać dokonania tego genialnego samouka.
Zamieszczone informacje przybliżają życie niemieckiego poligloty przez pryzmat wielu prywatnych zapisków, które wspólnymi siłami zgromadzili Eckhard Hoffmann – wnuk brata Emila Krebsa oraz Gunnar Hille – kierownik Centrum Nauki Języków Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec, biorący udział w rozległych badaniach nad postacią Krebsa.
Emil Krebs urodził się w 1867 roku w Świebodzicach (wówczas Freiburg). W latach młodzieńczych mieszkał w Opoczce (wówczas Esdorf) w powiecie świdnickim. Kolejno chodził do szkoły w Świebodzicach, od 1880 roku uczył się w Gimnazjum Ewangelickim w Świdnicy (wówczas Schweidnitz).
Pierwszym językiem obcym z jakim miał do czynienia był francuski, a nauczył się go sam ze słownika. Gdy w roku 1887 zdawał maturę posługiwał się już 12 językami (w tym greką, łaciną, polskim, hebrajskim, arabskim i tureckim).
Studiując teologię i filozofię na Uniwersytecie we Wrocławiu, a następnie prawo w Berlinie, równolegle uczęszczał do Seminarium Języków Orientalnych, ucząc się między innymi języka chińskiego. Starając się o przyjęcie do Seminarium, zamiast wypełnić formularz jakich języków chce się uczyć, przekreślił go i dopisał „wszystkich”. Ponownie przysłano mu identyczny kwestionariusz, i gdy sytuacja się powtórzyła, poproszono na rozmowę kwalifikacyjną. Po przeegzaminowaniu został przyjęty na wykłady wszystkich uczonych języków.
W roku 1891 zdaje pierwsze egzaminy prawnicze, co umożliwia mu uzyskanie stanowiska aplikanta sądowego przy królewsko-pruskim Sądzie Okręgowym w Boguszowie-Gorcach. Rok później zostaje aplikantem Sądu Najwyższego w Berlinie.
Już w 1893 roku zostaje wysłany do Chin, gdzie przez przeszło 20 lat jest tłumaczem-dyplomatą. Od samego początku wszechstronnie pogłębia wiedzę o odległym kraju z odmienną cywilizacją. Skupia się na: polityce, prawie, państwowości, literaturze, sztuce, taoizmie i buddyzmie, historii i geografii, języku i słownikach.
Bywał bardzo częstym gościem na herbacie u cesarzowej-regentki Cixi, co zostało potwierdzone wieloma prezentami od władczyni, książkami i grafikami znaków chińskich, które namiętnie malowała pędzelkiem. O tym jak bardzo regentka ceniła niemieckiego poliglotę, świadczy zaproszenie na uroczystości jej 62 urodzin.
Chińscy urzędnicy doceniali biegłość Krebsa, nazywali go chodzącym słownikiem, gdyż pomagał im w tłumaczeniu pism mongolskich, mandżurskich i tybetańskich. Ponadto potrafił przetłumaczyć chińskie i mongolskie starodawne pisma, których znaczenia nie potrafili oni rozszyfrować.
Osobliwa sytuacja przydarzyła mu się podczas spotkania z pasterzem tybetańskim, władającym dialektem nieznanym przez żadnego Chińczyka. Krebs sobie doskonale dawał radę podczas rozmowy, i kiedy się rozstawali Tybetańczyk wyraził zdziwienie, mówiąc: Jaki z ciebie wyjątkowy obcokrajowiec. Nie znasz mojego języka, ani ja twojego, a mimo to rozmawialiśmy przez kilka godzin.
Równie ciekawą jest dykteryjka, o śniadaniu spożywanym w jednej z restauracji stolicy Chin, opowiedziana przez kolegę z pracy Krebsa, Wernera Otto von Henting. Przy stoliku obok siedzieli mężczyźni rozmawiający w języku niezrozumiałym dla Krebsa. Tak bardzo go to zirytowało, że wręcz niegrzecznie stanął nad stolikiem tych mężczyzn i przysłuchiwał się. Dla Wernera zachowanie kolegi było zaskakującym, gdyż Krebs na co dzień był mrukiem, używającym monosylab, a jedynie się ożywiał podczas rozmowy w każdym innym języku niż niemiecki. Kiedy się wyjaśniło skąd mężczyźni pochodzą, po powrocie do ambasady, za pomocą telegrafu, zamówił w bibliotece Uniwersytetu w Lipsku gramatykę ormiańską, staroormiańskie teksty religijne oraz kilka powieści w tym języku. Ormiańskiego nauczył się w ciągu czterech tygodni.
W 1897 w prowincji Shandong zamordowano dwóch niemieckich misjonarzy. Krebs w tym czasie towarzyszy niemieckim wojskom, uczestnicząc w pacyfikacjach i żmudnych rokowaniach. Pełni tam funkcję dyrektora chińskiej kancelarii prawnej i urzędniczej, w tym sędziego. W 1900 wraca do Beijing, a rok później zostaje mianowany szefem tłumaczy w ambasadzie. Staje się częstym gościem pierwszego prezydenta Chin, Yuan Shikai.
Toskański dialekt języka włoskiego opanował do tego stopnia, że pochodzący z tego regionu ambasador Italii w Beijing oferował mu darmowe strzyżenie w jego rezydencji, aby tylko móc co miesiąc posłuchać kogoś mówiącego po włosku tak swobodnie jak on.
O szacunku jakim darzyli Chińczycy Krebsa może świadczyć fakt, że notę o zerwaniu stosunków pokojowych z Niemcami w 1917 roku przekazano jemu, a nie ambasadorowi.
W 1913 roku Krebs wstąpił w związek małżeński z Amandą Heyne. Miał szczęście, że trafił na kobietę kochającą i rozumiejącą jego pasje. Nie okazywała zniecierpliwienia kiedy małżonek nie odzywał się do niej przez cały dzień oraz pracował do trzeciej w nocy. Gdy uczył się nowego języka odseparowywał się od niej na trzy do czterech tygodni. Kobieta podchodziła do takie zachowania pobłażliwie.
Kiedy w dniu jej urodzin małżonek w prezencie kupił tomik liryków perskich, uśmiechała się wyrozumiale, gdy z roztargnienia zaczął jej tłumaczyć w nieznanym jej języku, zamiast w niemieckim.
Krebs nie był osobą towarzyską, nie lubił gości, ale posiadał poczucie humoru. Podczas jednego ze spotkań towarzyskich ktoś wydeklamował cytat z Goethego. Krebs wziął papier i przy gościach przełożył go na 40 języków azjatyckich, co zostało później wydane w formie książeczki.
Krebs osobiście w roku 1914 potwierdził czynną znajomości 33 języków nowożytnych, z których – jak twierdził – był w stanie dokonywać profesjonalnych tłumaczeń na niemiecki. Były to: angielski, arabski, bułgarski, chiński, chorwacki, czeski, duński, fiński, francuski, grecki, gruziński, hindi, hiszpański, holenderski, japoński, jawajski, litewski, malajski, mandżurski, mongolski, norweski, ormiański, perski, polski, rosyjski, rumuński, serbski, syjamski, szwedzki, turecki, urdu, węgierski i włoski.
Gdy się dowiedział, że w Ameryce zmarł pewien profesor znający 53 języki, a wśród nich baskijski, sam w przeciągu kilku tygodni nauczył się tego języka. Aby zaimponować nową wiedzą, wysłał list w tym języku do redakcji gazety baskijskiej „Argia” w St. Sebastian w Hiszpanii. List był tak dobrze napisany, iż redakcja przedrukowała go, jednocześnie zwracając się do młodzieży, by brała przykład z Krebsa. Język baskijski uznawany jest za jeden z najtrudniejszych na świecie, stąd niechęć młodych Basków do jego nauki. W niedługim czasie Krebs posługiwał się czterema odmiennymi dialektami baskijskiego: Gipuzkoa, Bizkaya, Laburdi i Zubero. W międzyczasie poznał albański, kataloński, birmański i suahili. Umiał odczytywać pismo klinowe Sumerów i Asyryjczyków.
Po powrocie do Cesarstwa Niemieckiego, zostaje przeniesiony na czasową emeryturę. Wtedy na pewien czas zamieszkał w Opoczce, u swego brata Alfreda. Dopiero w 1923 roku zostaje zatrudniony w niepełnym wymiarze czasu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jako tłumacz i egzaminator, pracując tam do śmierci w 1930 roku. Jego szef uważał, że Krebs zastępuje trzydziestu pracowników. Zgodnie z angażem powinien otrzymać dodatek za znajomość każdego obcego języka. Kiedy domaga się od sześćdziesięciu, wywołuje przerażenie pracodawców, następuje konsternacja, wręcz podejrzenie o oszustwo. Sprawa się wyjaśniła, istotnie znał tyle języków.
Kiedy radcy poselstwa, panu Schauffler, udało się odkryć tajny szyfr japoński, to właśnie Krebs go przetłumaczył dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec. W roku 1919 rząd nowo powstającego państwa jugosłowiańskiego poprosił Krebsa o zredagowanie traktatu państwowego.
Mimo tak olbrzymiej wiedzy lingwistycznej Emil Krebs był słabo wynagradzany, dlatego miał trudności finansowe, co przy jego potrzebach kupna książek do nauki języków, najczęściej sprowadzanych z różnych krańców świata, było uciążliwe. Pomnażał swoją bibliotekę, zawierającą nie tylko gramatyki, słowniki i rozmówki, ale także utwory literatury całego świata. Podczas bezrobocia otrzymywał wsparcie od przemysłowca Gustava Kruppa z Essen.
Krebs należał do mężczyzn nie dbających o siebie, zapominał ubrać płaszcz czy kapelusz, dlatego często się przeziębiał. Zanim pochowano go na Cmentarzu w Stahnsdorf koło Berlina, z doczesnych szczątków pobrano do celów badawczych jego mózg. Badania przeprowadził prof. Oskar Vogt kierownik „Instytutu Cesarza Wilhelma do Badań Mózgu w Berlinie”. Ponowne badania przeprowadzono w „Centrum Badań nad Mózgiem” w Jülich. Dokonała tego prof. Katrin Amunds. Okazało się, że mózg niemieckiego hiperpoligloty nie różnił się znacząco od organów zwykłych śmiertelników. Oprócz jednego szczegółu, a mianowicie wyjątkowo rozwiniętego tzw. ośrodka Broki, odpowiadającego właśnie za komunikację werbalną. Nie sposób ustalić, czy w przypadku Krebsa była to cecha genetyczna, czy raczej wynik jego ciężkiej pracy.
Emil Krebs był nie tylko językoznawcą, ale również interesował się naukami przyrodniczymi, a także był bardzo dobrym matematykiem i prawnikiem. Wychodził z założenia, że tylko przez wiedzę o kulturze i historii danego kraju oraz jego społeczeństwie, można dogłębnie poznać jego język. Jednak najważniejszą jego cechą była bardzo dobra pamięć. Uczył się przeważnie nocą, gdy mrucząc, z książką w ręku, wędrował po swoim gabinecie, wypełnionym księgozbiorem filologicznym. Jako samouk opracował własną metodę nauki języków, porównując ze sobą rodziny językowe. Słówka i teksty powtarzał metodycznie i sumiennie, np. w poniedziałki zajmował się tureckim, we wtorki chińskim, w środy greckim, itp.
Trudno określić, czy Krebs miał wiedzę lingwistyczną na poziomie znajomości, czy tylko mówienia i pisania, gdyż nikt nie był w stanie tego stwierdzić. Pewnym jest, że pozostawił po sobie dużo dokumentów prywatnych i oficjalnych, urzędowych tłumaczeń, potwierdzających jego umiejętności zawodowego tłumacza.
W dwa lata po śmierci wybitnego poligloty, z powodu złego stanu finansów wdowy uniemożliwiających nawet utrzymanie mieszkania, olbrzymia pozostawiona przez męża biblioteka, składająca się z 5700 pism i książek w 111 językach, w całości została sprzedana Bibliotece Stanów Zjednoczonych Ameryki (Library of Congress Washington DC). Najcenniejszą część stanowią chińskie pisma i książki, które z powodu wyjątkowej wartości wydzielono i umieszczono w Gabinecie Rarytasów w budynku Jeffersona. Znaleźć tu można również druki z chińskim pismem dla niewidomych.
Wielka szkoda, że Emil Krebs nie przelał na kartki papieru swojej ogromnej wiedzy o Chinach. Wiele mógłby opowiedzieć o życiu zwykłych ludzi, nawykach arystokracji, a nawet cesarzowej-regentce Cixi.
Poniżej nagrania wideo ze spotkania i rozmowy z potomkiem rodziny Emila Krebsa:
...............................
PolecamChronologiczny spis treści oraz Tematyczny spis treści niniejszego blogu.
Chiny u Europejczyka, który stara się poznać odrębność obyczajowości, bogactwo kultury i historii wywołują całkowity zawrót głowy.
POLECAM aplikację na Android "Odkryj Chiny" – poza Polską "Ancient China". Oprócz możliwości poznania pięknych okolic w Chinach, ściągnięcia na pulpit zdjęć w rozdzielczości HD, w formie gry sprawdzimy naszą wiedzę o tych miejscach.
Nagroda za rok 2014 „Poetry&Paratheatre” w kategorii: Popularyzacja Sztuki - Motywy przyrodnicze w poezji chińskiej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura