Znane nam już bóstwa Nüwa i Fuxi, w tym micie są przedstawione jako ludzie, którzy dzięki litościwym sercom bogów ocaleli po wielkim kataklizmie potopu i zapoczątkowali ród ludzki.
Zbierało się na potężną burzę, gdy przed jednym z domostw bawiło się rodzeństwo, dziewczynka i chłopiec. Mieszkali z mądrym i odważnym ojcem, który właśnie zabezpieczał dach przed ulewą, więc nie bali się nadchodzącej nawałnicy. Tyle co zdążyli się schować i zamknąć drzwi... gdy deszcz lunął jak z cebra. Nadciągnęła tak groźna nawałnica, na jaką tylko stać boga piorunów Leigonga, który zagniewany o coś na ludzi, zamierzał zesłać na ich głowy wielkie nieszczęście.
Ojciec dzieci znał się na poskramianiu boga piorunów. Widząc, że Leigong rozszalał się nie na żarty, wyciągnął z kąta mocną klatkę, otworzył drzwiczki i zawiesił ją pod okapem u wejścia do chaty. Sam uzbrojony w halabardę, zaczaił się w pobliżu w oczekiwaniu na odpowiednią chwilę, aby uwięzić wściekłego boga piorunów.
Gdy od czarnych chmur zrobiło się ciemno jak w nocy, używając nietoperzych skrzydeł, sfrunął z dachu na podwórko bóg piorunów – widok był przerażający. W dłoni trzymał sprawcę wielu ludzkich cierpień i nieszczęść – okropny drewniany topór. Z budzącej przerażenie twarzy, koloru polnych chabrów, spozierały złośliwe oczy wysyłające jasne, przenikające na wskroś promienie.
Ojciec dzieci ani przez chwilę nie czekał na atak wściekłego boga, zaczepił halabardą za pas boga piorunów i wepchnął go do klatki. Dokonał tego tak szybko, że Leigong nawet nie spostrzegł co się dzieje, gdy już się znalazł w zaryglowanej na cztery spusty klatce. Po czym silny mężczyzna, zadowolony z siebie, klatkę wciągnął do chaty. I tak bóg piorunów został całkowicie ubezwłasnowolniony. Ojciec przywołał dzieci, pokazał swego jeńca i przestrzegł swoje pociechy, żeby pod żadnym pozorem nie dawały więźniowi nic do picia.
Następnego dnia, gdy burza ucichła, a mężczyzna poszedł na targ; Leigong udając, że cierpi niewypowiedziane katusze, zaczął jęczeć, stękać, biadolić i wić się z bólu po podłodze klatki, wołając o pomoc i błagając o ulżenie w jego cierpieniach. I tak litościwe dzieci, zapominając o przestrogach ojca, dały więźniowi kilka kropel wody. Gdy już Leigongowi się polepszyło, poprosił dzieci, żeby wyszły z chaty. Po chwili rozległ się straszliwy huk, gdyż silny bóg piorunów nabrał ponownie boskiej mocy i rozdarł na drobne kawałki klatkę... wyswobodził się z więzienia, po czym wyszedł przed chatę. Dzieci zrozumiały swój błąd, ale na jego naprawę było już za późno. Wystraszone czekały na zemstę za czyn ojca. Leigong jednak przybrał najłagodniejszy wyraz twarzy, wyrwał sobie ząb z pyska i podał go dzieciom, przykazując, żeby go zasadziły w ziemi. Swoim wybawcom dał prezent, który w razie nieszczęścia miał im dać bezpieczne schronienie. Po chwili rozległ się potężny grzmot i bóg piorunów zniknął.
Gdy ojciec wrócił z targu nawet nie miał czasu zganić dzieci za ich niefrasobliwość, tylko zaczął się przygotowywać do odparcia straszliwej zemsty jaką na pewno już szykował Leigong. Pracując dzień i noc, zabrał się do budowy łodzi, która miała ich uratować w wypadku potopu zesłanego na Ziemię przez mściwego boga. Dzieci w tym czasie zasadziły w ogródku podarowany im ząb, a po kilku dniach wyrosła tykwa o nie spotykanych rozmiarach. Rodzeństwo odcięło wierzch tykwy, wydłubało jej zawartość wraz ze wszystkimi sterczącymi zębami, a gdy owoc był już pusty, wdrapało się do niego. Miejsca było tylko tyle co dla nich, co dzieciom się bardzo spodobało, miały nowe schronienie do zabawy.
Minęły trzy dni, ledwie ojciec skończył budowę łodzi, gdy pogoda się nagle popsuła; ze wszystkich stron nadciągnęły czarne, ciężkie chmury i rozpętała się silna wichura. Z nieba lunęły strumienie wody zamieniając ziemię w morze spienionych fal. Pod wodą znalazły się pola, wioski i nawet niższe pagórki. Wiadomo było, że jest to zemsta boga piorunów. Ojciec schowany w swojej łodzi, wznosząc się coraz wyżej na powierzchni wód potopu zbliżał się do bram Nieba. Gdy strażnik bram niebiańskich zobaczył co się dzieje, kazał duchowi sprawującemu władzę nad wodnym żywiołem natychmiast odegnać wody od Nieba. Wodny duch wystawił głowę za bramę nieba... dmuchnął, gwizdnął, wypowiedział tajemne zaklęcie i w jednej chwili deszcz ustał, wiatr ucichł, wody potopu opadły i pojawił się na Ziemi suchy ląd. Ojciec razem z łódką runął na Ziemię, a upadając poniósł śmierć na miejscu. Tymczasem dzieci ukryte w tykwie wyłożonej miękkim mchem opadając na Ziemię podskoczyły jak piłka i osiadły koło swojego domku.
W czasie potopu wszyscy ludzie na Ziemi poginęli, przy życiu pozostało tylko rodzeństwo, któremu Leigong odwdzięczył się nasieniem boskiej tykwy. Z tego powodu chłopca nazwano bratem-tykwą, a dziewczynkę siostrą-tykwą. Istniał jeszcze drugi powód uratowania dzieci. Chłopiec to nie kto inny, jak Fuxi – syn boga piorunów. Miłość ojcowska pomogła przetrwać pierwszej parze ludzi. Na bezludnej ziemi rodzeństwo razem pracowało i bawiło się, a korzystając z otwartych wrót do Nieba, często robiło sobie wycieczki pomiędzy Niebem a Ziemią.
Gdy podrośli, zakochali się w sobie; Fuxi poprosił Nüwę o rękę. Podobnie jak w legendzie o pierwszej rodzinie, tak i tutaj dziewczyna miała obiekcje, czy to wypada rodzeństwu pobierać się. Chociaż... jako bogowie chyba raczej nie byli skoligaceni... ale kto to wie i się na tym wyzna... czy to prawda, czy nie...
W końcu dziewczyna dała za wygraną, jednak stawiając jeden warunek. Fuxi miał za zadanie schwytać dziewczynę, co wcale nie było takie łatwe, gdyż była zwinna i prędka. Fuxi postanowił podstępem złapać swoją wybrankę, nagle zawrócił i zaczął biec w odwrotną stronę... i tak dziewczyna wpadła prosto w ramiona swojego ukochanego.
Gdy zostali mężem i żoną, po kilku miesiącach dziewczyna urodziła kawałek mięsa. Zaskoczeni małżonkowie pokroili go na drobniutkie kawałeczki i zawinęli w chustkę, po czym wybrali się na spacer do Nieba. W połowie drogi powiał silny wiatr, wyrwał węzełek z rąk dziewczyny, a kawałki mięsa rozsypały się na wszystkie strony i upadając na ziemię przemieniały się w ludzi. W zależności od tego, na co upadł kawałek mięsa, takie nazwisko otrzymywał człowiek, który z niego powstał. I tak dzięki rodzeństwu-tykwie i potężnym bogom, na Ziemi znów pojawili się ludzie.
Źródło: Tadeusz Żbikowski – Legendy i pradzieje Kraju Środka
Chiny u Europejczyka, który stara się poznać odrębność obyczajowości, bogactwo kultury i historii wywołują całkowity zawrót głowy.
POLECAM aplikację na Android "Odkryj Chiny" – poza Polską "Ancient China". Oprócz możliwości poznania pięknych okolic w Chinach, ściągnięcia na pulpit zdjęć w rozdzielczości HD, w formie gry sprawdzimy naszą wiedzę o tych miejscach.
Nagroda za rok 2014 „Poetry&Paratheatre” w kategorii: Popularyzacja Sztuki - Motywy przyrodnicze w poezji chińskiej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura