Weganie i wegetarianie spożywają kilogramy soi, bo co innego mogą jeść zamiast mięsa? To przekonanie pokutuje z dawnych czasów, gdy wybór produktów dietetycznych w sklepach był niewielki.
Lata temu, gdy dieta bezmięsna zaczynała szerzej funkcjonować, parówki sojowe w puszce i kotlety sojowe były jedynymi gotowymi produktami stricte powiązanymi z dietą wegetariańską. Dziś wybór składników do gotowania jest ogromny.
Wokół soi krążą kontrowersje. Społeczeństwo łączy temat weganizmu z soją, która źle się kojarzy i bardzo ciężko rozmawia się o diecie bezmięsnej, ponieważ od razu z tyłu głowy siedzi to, że polega ona głównie na jedzeniu soi.
A jak wiadomo, soja to GMO. To jeden z popularnych mitów, choć jest w nim trochę prawdy. Soja modyfikowana genetycznie przeznaczona jest na paszę dla zwierząt hodowlanych. Spożywając produkty odzwierzęce jest się bardziej narażonym na modyfikowaną soję niż jedząc produkty sojowe. Dodatkowo, obecność soi GMO w pożywieniu regulują przepisy i każdy produkt, który ją zawiera, musi mieć taką informację na opakowaniu. Nigdy nie udało mi się znaleźć takiego produktu. Na opakowaniach produktów sojowych jest znak „non gmo”.
Jakby tego mało, według legend, mężczyznom od soi rosną piersi. Ten mit został już obalony wiele razy, soja nie ma feminizującego wpływu na mężczyzn. Skąd wzięło się to przekonanie? Soja zawiera takie związki jak izoflawony, które w swojej budowie przypominają żeński hormon płciowy – estrogen. Jedynym wspólnym mianownikiem izoflawonów i estrogenu jest to, że mają podobną budowę, co nie oznacza, że działają tak samo. Soja nie obniży poziomu testosteronu u mężczyzn, tak samo jak nie powoduje zmian w poziomie estrogenu u kobiet, a „jedynie” może pomóc walczyć z rakiem piersi.
Jeśli już się przekonamy do tego strączka, to odkryjemy, że soja jest bardzo dobrym źródłem białka, a jej przyswajalność jest porównywalna z przyswajalnością białka zwierzęcego. Dodatkowo jest po prostu smaczna. Więc gdzie tej soi szukać, oprócz ziaren?
Popularnym produktem są wyżej wspomniane kotlety sojowe. I wbrew pozorom - my weganie - nie jemy ich codziennie na obiad. U mnie w domu to awaryjne danie, gdy już naprawdę nie mam ochoty na gotowanie. To samo dotyczy parówek i kiełbasek sojowych. Kotlety należy namoczyć w gorącej wodzie z dodatkiem sosu sojowego lub soli, odcisnąć, obtoczyć w przyprawach i usmażyć. Można też przygotować panierkę z mąki pszennej lub z ciecierzycy.
Natomiast mleko sojowe i tofu, które również składa się z soi wykorzystywane są znacznie częściej, jednak nie na tyle, aby twierdzić że to jedyne pożywienie wegetarian i wegan. Dodatkowo w mleku sojowym używanym najczęściej do kawy zawartość soi nie przekracza 5-7%, reszta to woda i ewentualny zagęstnik. Oba produkty są również dobrym źródłem wapnia, jednak trzeba zwracać uwagę na skład – nie wszystkie mają znaczącą ilość.
Dieta wegańska obfituje w masę nietuzinkowych produktów, a przetwory sojowe są tylko jej dodatkiem. Nie ma obowiązku ich spożywania, bogactwo roślinnych opcji jest ogromne. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
Autor tekstu: WegAnka (Anna Kłeczek)
© Salon24.pl S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Weganka z kilkuletnim stażem, pasjonatka roślinnego cukiernictwa, fotografii i podróży.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości