Jak donosi salonowy donosiciel na swoim blogu (nick składający się z dwóch małych liter i jednej cyfry) przebrawszy się w ornat i ogonem na mszę dzwoniąc oraz korzystając z artykułu na stronie IPN-u - Michnikowi wyjątkowo nie pasował jeden wers z utworu "Przesłanie Pana Cogito".
Tak o tym pisze Marek Klecel:
Herbert poprawiony
"Zabawnej odpowiedzi, a zarazem swoistego autokomentarza doczekał się ten wiersz w latach dziewięćdziesiątych. Oto w jednym z wywiadów redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik pouczył poetę, korygując wiersz i udzielając autorowi swoistej reprymendy. Według niego, należy obecnie zmienić te znane wersy Herberta: niech cię nie opuszcza twoja siostra Pogarda dla szpiclów, katów, tchórzy na: „niech cię opuści twoja siostra Pogarda…”. Herbert odpowiedział wtedy w wywiadzie:Herbert poprawiony "Zabawnej odpowiedzi, a zarazem swoistego autokomentarza doczekał się ten wiersz w latach dziewięćdziesiątych. Oto w jednym z wywiadów redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik pouczył poetę, korygując wiersz i udzielając autorowi swoistej reprym
„Michnik jest manipulatorem. On powinien napisać ten wiersz i wtedy mógłby zmieniać. […] Jeśli już cytuje, niech zacytuje cały ten fragment: «niech cię opuści twoja siostra Pogarda dla szpiclów, katów, tchórzy, oni wygrają».
Ta niezwykle śmiała korekta, a właściwie ingerencja cenzuralna, może być mottem dla dziejów I II RP. To niesłychane, ale Adam Michnik zaproponował właściwie, by autor Przesłania został jeśli nie piewcą tych, którzy istotnie wygrali w III RP, postkomunistów, agentów, donosicieli, aparatczyków peerelowskich, to przynajmniej by tolerował zdrajców, by wychwalał tę Rzeczpospolitą, która bardziej zadbała o nich niż o ich ofiary, by zakłamywał rzeczywistość, był manipulatorem, by zdradził samego siebie. Michnik chciał, by Herbert przyjął rolę, którą on mu wyznaczy, aby służył za nadwornego poetę i herolda w jego papierowej cytadeli. W tej oblężonej twierdzy, w której – jak dobrze pamiętamy – przez długie lata podsycano atmosferę agresji i strachu, a to przed dekomunizacją i lustracją, a to przed wszelkimi grzechami polskimi, szowinizmem, nietolerancją, antysemityzmem, gdzie stale piętnowano zarazem polską megalomanię i prowincjonalizm, gdzie znów prowadzono walkę o nową, własną Polskę, broniąc postkomunizmu i wykreowanych z ciemnych rewirów PRL „ludzi honoru”, zacierając przy tym ślady niewygodnej dla siebie przeszłości i pamięci (choćby w kampaniach przeciw IPN), dorabiając do tego nową historię i ideologię."
[https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/125366,Marek-Klecel-Ostatni-spor-o-Herberta.html]
Dlaczego Michnik chce zmienić [sic!] wiersz Herberta? Proste. Zgodnie z genem kulturowym, który nosi chce by rzeczywistość była amorficzną amebą, bez moralności, uczciwości, logiki, bez pojęć takich jak: szuja, zdrajca, oszust, manipulator, kłamca, kłamstwo, prawda. Amorficzny chaos sterowany przez niewybranych wybranych.
Przyjrzyjmy się więc dokładniej sensowi pogardy:
Twoja siostra Pogarda dla szpiclów i tchórzy, czyli o sensie pogardy i o tym, do czego namawia Herbert
AKSJOLOGICZNY SENS ODMOWY, ODRAZY, POGARDY, WSTRĘTU, NIECHĘCI I ANTYPATII
Każdy zna te dwa niepełne wersy Herberta: "niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy". Pogardę dla katów, oczywistą w kontekście całego wiersza pominę. Zatrzymam się natomiast przy pogardzie dla szpiclów i tchórzy.
Każdy traktuje jako naturalne wzywanie przez poetę do pogardy, gdyż widzi je tylko w kontekście politycznej walki o niepodległość ojczyzny. Jednak jest to tylko część spektrum zagadnienia "odrazy, wstrętu i pogardy". Fenomen pogardy nie znika w państwie niepodległym (lub udającym niepodległość), państwie, które wyszło z czasu wojny i rozwija się w czas pokoju. Pogarda, wstręt i obrzydzenie chcą nam towarzyszyć codziennie wobec specyficznych, jasno rozpoznawanych osób. Czy mamy czuć wstyd, gdy odczuwamy pokusę pogardy? Czy mamy jej nie dopuszczać do siebie? Próbuje nam się wmówić, iż są to uczucia niskie, niegodne człowieka i ulokowane w sąsiedztwie tzw. mowy nienawiści. Jak mamy się bronić przed tą - z ducha sofistyczną - agresją i filozoficzną manipulacją? Podpowiedź możemy znaleźć w filozofii klasycznej, lub choćby u takich myślicieli jak Adam Smith, czy też Max Scheler.
Do istoty człowieka, człowieczeństwa należy imperatyw ustosunkowania się wobec wartości, czy to realizowanych przez samego siebie, czy to percypowanych u innych jednostek lub grup. Nazwijmy ten wyróżnik bycia człowiekiem „zachowaniem się wobec wartości” (Werthaltung, zob. Scheler 1967, s.82). Otóż zachowanie się wobec wartości może być dwojakiego rodzaju: danej wartości (wyobrażonej lub obserwowanej) można
1. pragnąć (pożądać, podążać do niej, dać się przez nią pociągać, pochwalać ją)
2. czuć do niej odrazę (czuć wstręt, pogardę, czuć się odpychanym, potępiać, pogardzać).
W głównym dziele Schelera poświęconym etyce znajduje się mało wyeksponowany akapit będący jednak kapitalnej ważności (s.82). Scheler rzuca niezwykłej wartości uwagę o tym, czym jest podstawowa „walka” życia każdego człowieka, podstawowy bój w który wraz z urodzinami człowiek został – mówiąc po heideggerowsku – „wrzucony”. Bój, w którym każdy musi się sprawdzić, by... poznać samego siebie, bo przecież tyle tylko wiemy o sobie, ile się sprawdziliśmy, ile nas sprawdzono. Z czego wynika ta „walka”? Walka ta ma swe źródła w sprzeczności między dwiema logikami, albo w sprzeczności między wartością a tym, co udaje wartość (jest „inną” wartością, pseudowartością, lokalnym interesem wyspecyfikowanej grupy ludzi lub jawnym, albo skrytym za hipokryzją atakiem na fundamentalne wartości).
Powyższe zdanie brzmi jednak trochę zbyt abstrakcyjnie. Kolejne zdanie Schelera konkretyzuje ową różnicę, ową cechę dwóch światów, która nieuchronnie musi zakończyć się „starciem”, walką, wojną: „Kto np. chce czegoś innego w podobnych sytuacjach, dajmy na to wobec przyjaciela i wroga [lub wobec „swojego” i „obcego” – przypis mój, wawel] – w tej samej kwestii prawnej, lub w tej samej sytuacji (mając te same uprawnienia, co ktoś inny) pozwala sobie na coś, czego odmawia innemu (er dem anderen verweigert); (...) i „pewne sytuacje (wobec przyjaciela i wroga [lub wobec „swojego” i „obcego” – przypis mój, wawel] traktuje on jako różne, c h o c i a ż są one takie same; [kto] swoją sytuację uważa za wartościowo odmienną od sytuacji drugiego” – tego działaniami kieruje z ł a wola.
Zła wola (permanentna i utwierdzona w sobie) n i e j e s t dobrą wolą. „Zdania „A jest B” i „A nie jest B” a priori nie mogą współzachodzić salva veritate [bez utraty prawdy – przypis wawel], ponieważ b y t to wyklucza” [s.81]. Głosi to zasada sprzeczności i analogicznie jest w dziedzinie wartości. Przykładem owego „prawa wartości” jest oczywisty fakt, iż nie możemy tego samego stanu wartościowego p r a g n ą ć i c z u ć do niego o d r a z ę (begehren und verabscheuen). Albo, mówiąc inaczej, czując odrazę, pogardę aksjologiczną nie można się przymusić do... szacunku. Prawem psychiki jest, że zmuszanie do szacunku wobec kogoś, do którego czujemy moralną pogardę i odrazę aksjologiczną powoduje u nas jeszcze większe obrzydzenie...
Przechodząc na drugą stronę, na stronę sprawcy asocjalnych zachowań spotykamy się z łatwo przewidywalną reakcją. Ktoś (osobnik lub grupa) „nakryty” na antywspólnotowych, wyższościowych, kastowych zachowaniach może uczynić jedyną rzecz, jak mu pozostała: zacząć miotać przekleństwa lub rzucać klątwy albo realizować zemstę mającą za cel negatywne nacechowanie tych, którzy przejrzeli jego niegodne machinacje.
Występek wzbudza niechęć, odrazę w człowieku o zdrowym zmyśle moralnym. Objawy nienawiści i uczuć aspołecznych i antyspołecznych („niespołecznych", jak nazywa je Adam Smith) wzbudzają antypatię. Mają prawo ją wzbudzać. Właśnie na tej antypatii postawiony jest fundament moralny świata. Jest ona znakiem sensu świata. Oczywiście, w popularnej moralistyce i teologii fenomen "świętości pogardy i odrazy" rzadko jest poruszany.
Kłótliwy, gwałtowny głos gniewu i nienawiści osoby wielokrotnie przyłapywanej na występku przeciwko fundamentalnym zasadom wspólnotowym wzbudza w ludziach strach albo odrazę. Strach wzbudza w ludziach o słabych nerwach. Odrazę wzbudza w ludziach silniejszego charakteru.
Zbyt gwałtowna skłonność człowieka do nieprzyjemnych, aspołecznych uczuć i zachowań
- [nienawiść, perfidia, fałsz, zdrada dobra wspólnego danej wspólnoty narodowej, skłócanie innych, bezpodstawne poniżanie innych, bezustanne intrygowanie, wyłudzanie pieniędzy i dóbr, radość z czyjegoś nieszczęścia]
czyni człowieka przedmiotem odrazy i wstrętu;„taki człowiek, jak dzikie zwierzę winien być, jak sądzimy, wypędzony z cywilizowanego społeczeństwa” (Smith, Teoria uczuć moralnych, s.56). O d r a z a d o w y s t ę p k u to nie nienawiść. Nie należy mylić tych dwóch bytów psychicznych. Nienawiścią nazywają pogardę aksjologiczną... nienawistnicy, by przeszkadzającą im odrazę opinii publicznej zneutralizować i by móc dalej pozostawać socjopatycznym sobą. Analogicznie błędem jest nazywanie bogini Nemesis boginią "zemsty", gdyż jest ona boginią zasłużenie "odpłacającą" mściwym nienawistnikom to, co jest im należne. Nazywajmy ją więc boginią odpłaty a samą "pogardę" zwijmy słuszną odpłatą.
Uzasadnioną i wręcz fundującą sensowność świata reakcją na bezczelny, bezwstydny występek jest odraza, wstręt, pogarda. Reakcją na bezkarność i powodzenie ludzi niegodnych, ludzi bez honoru, postępujących haniebnie, występnych, podłych jest słuszne oburzenie (indignatio, nemesis). Słuszne oburzenie bywa CELOWO mylone z zawiścią (invidentia, smutek z powodzenia innych) lub z nienawiścią (malevolentia, radość z niepowodzenia innych, życzenie zła innym). Tymczasem słuszne oburzenie jest dopiero reakcją na nieuleczalnych nienawistników i zawistników. Odraza, wstręt i pogarda - każde z osobna - są elementami zestawu arystotelesowskich triad (triada Arystotelesa to: dwa bieguny nadmiaru i niedomiaru oraz pośrodku nich „złoty środek”, czyli zachowanie sprawiedliwe). Słuszne oburzenie, sprawiedliwy gniew, sprawiedliwe oburzenie, „oburzenie sprawiedliwego człowieka” (Stępniewski s.77), którego symbolem jest bogini Nemesis jest sprawnością etyczną, sprawiedliwością o wewnętrzno-moralnym znaczeniu, która uzupełnia sprawiedliwość pojętą w znaczeniu społecznym i polityczno-prawnym. Mamy więc w zgodzie z klasyczną etyką dwie sprawiedliwości:
1. sprawiedliwość moralną, wewnętrzną, niepisaną (Stępniewski s.78), oraz
2. "zwykłą" sprawiedliwość prawną (iustitia), społeczną, zapisaną.
Odraza, wstręt i pogarda wg interpretatorów Stagiryty (takich jak np. Sebastian Petrycy) są po prostu niezwykle ważną częścią moralności niepisanej, moralności wewnętrznej. Można postawić bardzo prawdopodobną tezę, iż jako część niezwykle ważnej spuścizny etycznej starożytności pojęcie "pogarda" stało się osnową europejskich kodeksów honorowych oraz podłożem konstrukcji samego pojęcia "honor".
Sprawiedliwość moralna (indignatio, nemesis) czyli odraza, wstręt, indywidualne i zbiorowe odczuwanie haniebności czyichś postępków, słuszne oburzenie na występek nie mają niczego wspólnego z nienawiścią. Są one potępiającą reakcją na zachowania nienawistne, antyspołeczne, socjopatyczne. Niestety, tę racjonalną, głęboką mądrość przykryły dzisiaj kłamliwe i sofistyczne matactwa pojęciowe poprawności politycznej sfabrykowane przez środowiska neomarksistów. Prawem kaduka sprawiedliwe oburzenie na występek szkoła frankfurcka nazwała nienawiścią i utworzyła wprowadzające w błąd pojęcie „mowa nienawiści” oraz zbudowała insynuację, iż istotą kultury Zachodu jest "represywność". Panowanie ogólnoludzkich praw ponadplemiennych nazwali frankfurtczycy – represją i uzurpacją. Ich nacjonalistyczna prewencja i propaganda zaprzecza ustaleniom i osiągnięciom wszelkiej klasycznej psychologii, filozofii i etyki, niszczy je. W sferze podmiany nazw, sferze słownej kabalistyki założyciele marksizmu kulturowego byli nie lada prestidigitatorami i skutecznymi wojownikami wojny cywilizacyjnej.
Co ma na celu wprowadzanie przez marksistów kulturowych do praw europejskich kukułczych jaj azjatycko niedookreślonych zakazów „mowy nienawiści” i zakazów pogardy i odczuwania odrazy? Ano ma na celu właśnie to, by nikt nie wypowiadał takich rzeczy, jak Leon XIII w encyklice Humanum genus (20 kwietnia 1884):
„Jeśli nie kochacie prawdy, to choćbyście twierdzili, że ją kochacie i stwarzalibyście takie pozory, wiedzcie, że w danym momencie
zabraknie wam odrazy wobec tego, co jest fałszywe, i po tym da się rozpoznać, że w rzeczy samej prawdy nie kochacie".
Rezygnując zaś z takiego widzenia spraw, że czyny i postawy nasze wymagają w tym samym stopniu i zakresie co słusznej pochwały także słusznej odrazy i pogardy – oddajemy bez walki nie tylko swoją tożsamość osobową, lecz także swoją tożsamość cywilizacyjną.
Gdy zagłębić się w podstawy i niuanse etyki, okazuje się, że Nemesis, rozdająca to, co należne, nie na darmo na starożytnych przedstawieniach ma skrzydła... Gdy nauczymy się nimi posługiwać zacznie bardziej się krystalizować nasza tożsamość cywilizacyjna i osobowościowa.
Ilustracja. Nemesis
LITERATURA
Max Scheler, Der Formalismus in der Ethik und die materiale Wertethik
Adam Smith, Teoria uczuć moralnych
Włodzimierz Stępniewski, Poglądy filozoficzno-prawne Sebastjana Petrycego
PS
Z tym wszystkim koresponduje krążenie w sieci falsyfikatu innego wiersza Herberta ("Wilki") z którego fałszerz usunął zwrot "w plecy strzał zdradziecki". Pisze o tym @piko {https://www.salon24.pl/u/piko/1408318,herbert-falszowany].