Pragnienie posiadania mistrza – Mattias Desmet
Tłumaczenie rozdziału 5 pt. Pragnienie Posiadania Mistrza, z książki Mattiasa Desmeta The Psychology Of Totalitarianism [Psychologia totalitaryzmu].
"W poprzednich rozdziałach omówiliśmy, w jaki sposób nauka przeszła od otwartości umysłu do dogmatu i ślepych przekonań (rozdział 1), w jaki sposób jej praktyczne zastosowania izolują ludzi od siebie nawzajem i od natury (rozdział 2), w jaki sposób jej utopijne dążenie do sztucznego i racjonalnie kontrolowanego wszechświata równa się zniszczeniu istoty życia (rozdział 3) oraz w jaki sposób jej wiara w obiektywność i mierzalność świata prowadzi do absurdalnej arbitralności i subiektywności (rozdział 4). W tym rozdziale omówimy losy innej wielkiej ambicji nauki: uwolnienia człowieka od jego niepokoju i niepewności oraz jego moralnych nakazów i zakazów.
Dyskurs religijny przez wieki zaciemniał ludzką duszę irracjonalnym strachem przed piekłem i potępieniem. Cierpienie i choroby były karą Bożą, starzenie się i niedołężność były czymś, co należało zaakceptować, cielesne przyjemności były naznaczone piętnem grzechu, a społeczeństwo było duszone ponurymi nakazami i zakazami.
Gdzieś w XVII wieku na niebie pojawiła się gwiazda ludzkiego intelektu. Człowiek zaczął patrzeć na zewnątrz; ani Bóg, ani diabeł nie pojawili się przed jego racjonalnym okiem. Strach zaszczepiony przez dyskurs religijny został uznany za bezpodstawny; nie było już powodu, aby akceptować umowę społeczną narzuconą społeczeństwu przez duchowieństwo. Człowiek zaczął badać świat, który go otaczał, studiował ludzkie ciało oraz przyczyny chorób i cierpienia. Nie można było zaakceptować stanu ludzkości – należało go poprawić. Przez trzy stulecia panował energiczny optymizm. Ludzka kondycja mogła stać się przyjemna. Choroby i cierpienie można było wyleczyć mocą ludzkiego intelektu.
Przykazania i zakazy z przeszłości zostały uznane za zbędne, niepotrzebne do kierowania społeczeństwem we właściwym kierunku. Coraz luźniejsza moralność ostatecznie pogodzi człowieka z cielesnymi pragnieniami, które wcześniej postrzegano jako zagrożenie. Zniknęła paraliżująca cenzura wszystkiego, co było sprzeczne z dyskursem religijnym. Wolność słowa stała się podstawowym prawem, edukacja stała się powszechnie dostępna, pomoc prawna stała się prawem dla wszystkich, miłość została pozbawiona obowiązku małżeństwa i posiadania dzieci, seksualność została przywrócona, a jej połączenie z grzechem i zepsuciem zostało cofnięte.
W jakiś sposób jednak proces ten obrócił się w przeciwnym kierunku. Idealizacja ludzkiego intelektu ostatecznie doprowadziła do nasilenia strachu przed chorobami i cierpieniem, a relacje międzyludzkie zostały naznaczone niepewnością i zamieszaniem. Stare nakazy i zakazy zostały ostatecznie zastąpione gąszczem zasad i przepisów oraz nową, hiper-rygorystyczną moralnością. Jak możemy to zrozumieć z psychologicznego punktu widzenia?
Bez względu na to, jak bardzo wzrosła wiedza na temat mechanistycznych aspektów ludzkiego ciała i ile pieniędzy wydano na opiekę zdrowotną (która w krajach Europy Zachodniej z łatwością przekracza 10 procent produktu narodowego brutto), strach przed chorobami i cierpieniem wcale nie zniknął. Nagłówki z ostatnich lat nie pozostawiają co do tego wątpliwości: Nieodpowiedzialne jest wysyłanie nastolatków do szkoły na motorowerze,[1] pływanie w rzekach lub stawach w czasie upałów nie jest zalecane ze względu na ryzyko zakażenia bakteriami,[2] seks oralny może powodować raka gardła,[3] uścisk dłoni jest zbyt niebezpieczny ze względu na przenoszenie wirusów,[4] ba, nawet siedzenie obok niepalącego palacza może zaszkodzić zdrowiu.[5] To tylko kilka przykładów z niekończącego się strumienia doniesień medialnych, które ilustrują, jak bardzo życie ludzi XXI wieku zdominowane jest przez strach przed fizycznymi przeciwnościami losu.
Cierpienie jest z definicji nieprzyjemne, ale były czasy, kiedy ludzie byli na nie bardziej odporni. W XVII wieku, kiedy jezuici próbowali nawrócić rdzennych Amerykanów na chrześcijaństwo, paląc ich na stosie, misjonarze odkryli, ku swojej wielkiej frustracji, że rdzenni mieszkańcy nie byli pod wrażeniem. Z czasem sami rdzenni Amerykanie zaproponowali inne, znacznie bardziej bolesne formy tortur. “Dlaczego zawsze na stosie?” pytali misjonarzy.[6]
Nie tylko myśl o fizycznym cierpieniu stała się bardziej nie do zniesienia, ale ludzie coraz mniej tolerują ryzyko. Mania ubezpieczeniowa, która rozprzestrzeniła się w ciągu ostatnich kilku stuleci, jest być może najlepszą ilustracją. Rozpoczęła się ona w XIX i XX wieku, kiedy to ubezpieczenia od wypadków i pożarów stopniowo stawały się coraz bardziej powszechne i zinstytucjonalizowane. Następnie rozszerzyło się to na ubezpieczenia na życie, szpitalne, podróżne i od anulowań, a ostatecznie na ubezpieczenia prawie wszystkiego. Dziś nie tylko drzewa, rośliny, psy i koty[7], ale także nogi Christiano Ronaldo, pośladki Jennifer Lopez, piersi Taylor Swift, uśmiech Julii Roberts i sperma Davida Lee Rotha zostały ubezpieczone od szkód sięgających z miliony dolarów.[8] Nie wspominając już o ubezpieczeniu od złamanego serca, uderzeń meteorytów i szkód spowodowanych przez duchy i uprowadzenia przez kosmitów.[9] Nie powinno więc dziwić, że w dzisiejszych czasach można również ubezpieczyć swoje ubezpieczenie (na przykład w Lloyd’s of London).
Desperackie próby uniknięcia ryzyka zbierają jednak swoje żniwo i to nie tylko w postaci składek ubezpieczeniowych. Interwencje medyczne, które powinny eliminować cierpienie, coraz częściej same stają się źródłem rozpaczy. Powszechna konsumpcja leków psychotropowych, środków przeciwbólowych i innych produktów farmaceutycznych doprowadziła do dziesiątek milionów uzależnionych i niezliczonych zgonów. Badania przesiewowe w kierunku raka i innych chorób są nie tylko szkodliwe same w sobie, ale także prowadzą do coraz większej liczby niepotrzebnych, szkodliwych interwencji, takich jak niepotrzebne amputacje piersi i skutki uboczne chemioterapii.[10] Ponadto medycyna prewencyjna grozi uczynieniem życia sterylnym i nieludzkim. Dobrym przykładem jest reakcja na COVID-19: Maniakalne unikanie infekcji doprowadziło do nieobliczalnego wzrostu cierpienia z powodu opóźnionego leczenia, przemocy domowej, rozpaczy psychicznej i braku bezpieczeństwa żywnościowego w krajach rozwijających się.[11] Innymi słowy, gorączkowe próby uniknięcia jakiegokolwiek zagrożenia paradoksalnie stały się bardzo niebezpieczne.
Skutki tej desperackiej próby kontrolowania życia wykraczają poza szkodliwy wpływ na nasze zdrowie fizyczne. Ma to również poważny wpływ na naszą wolność i prawa jako jednostek. Na początku XXI wieku wojna z terroryzmem doprowadziła na przykład do poważnego naruszenia prywatności. W rzeczywistości była to część trwających i rosnących wysiłków zmierzających do kontrolowania i izolowania “niebezpiecznych elementów” w społeczeństwie. Oświeceniowa tradycja nieumyślnie doprowadziła do tego, co Foucault nazwał le grand renfermement [wielkie uwięzienie]: Coraz więcej “niebezpiecznych” grup było więzionych.[12] W XIX wieku dotyczyło to “tylko” pacjentów psychiatrycznych, prostytutek i przestępców; w XXI wieku dotyczy to prawie wszystkiego i wszystkich. Zwierzęta są zamykane w klatkach z powodu ptasiej grypy, globalna populacja znajduje się w areszcie domowym z powodu koronawirusa. Ludzie i zwierzęta – potencjalni roznosiciele chorób – są dla siebie zbyt niebezpieczni, by puścić ich wolno.
* * *
Społeczny wzrost strachu i niepewności prowadzi do dwóch innych zjawisk psychologicznych: narcyzmu i czegoś, co nazywam manią regulacyjną. Aby zrozumieć ten związek, potrzebujemy kolejnego fragmentu psychologii rozwojowej. Zaczniemy od wyjaśnienia związku między ludzką niepewnością a narcyzmem.
W rozdziale 3, kiedy omawialiśmy różnicę między rozmowami cyfrowymi i “prawdziwymi”, opisaliśmy, w jaki sposób niemowlę rezonuje symbiotycznie z matką poprzez wczesną wymianę języka ciała i w ten sposób realizuje pierwotne pragnienie wtopienia się w Innego. W tym wczesnym raju jest jednak pewien brak. W pewnym sensie dziecko prawie nie istnieje tam jako odrębna istota psychologiczna. W pierwszych miesiącach życia, zanim będzie w stanie rozpoznać siebie w lustrze, dziecko nie może stworzyć mentalno-wizualnego obrazu własnego ciała. W rezultacie nie wie, gdzie kończy się jego ciało i gdzie zaczyna się otaczający świat, a swoje własne odczucia sytuuje nie tylko we własnym ciele, ale także w otaczających go ludziach i przedmiotach (animizm). Konkretny przykład: Kiedy dostaje uderzenie w ramię, nie patrzy na swoje ramię, ponieważ nie zdaje sobie sprawy, że odczucie bólu jest tam zlokalizowane. I odwrotnie: dziecko odczuwa doznania innych bezpośrednio w swoim ciele. Na przykład, gdy patrzy na kogoś, kto jest bity, jego twarz pokazuje ten sam grymas i płacze, jakby samo było bite (tranzytywizm).
W tym symbiotycznym, ale także chaotycznym połączeniu doświadczeń, dziecko musi mentalnie uchwycić to, co stanowi sedno jego istnienia: Musi dowiedzieć się, poprzez interakcje z postacią matki, co musi zrobić, aby zapewnić jej opiekę i bliskość. W tym miejscu interesujące jest porównanie z młodym zwierzęciem. Młode zwierzęta i ssaki są również zależne od swoich matek i również starają się zapewnić sobie jej opiekę. Istnieje jednak zasadnicza różnica psychologiczna z ludzkim dzieckiem, umiejscowiona na poziomie systemu komunikacji.
Zwierzę nawiązuje więź z innym zwierzęciem poprzez wymianę znaków. Znaki – typowe krzyki, postawy, ruchy – mają dobrze ugruntowany związek z ich punktem odniesienia. Jeden znak odnosi się do niebezpieczeństwa, inny znak wskazuje, że jedzenie jest w drodze, jeszcze inne znaki wskazują na dostępność seksualną, uległość lub dominację. Niezależnie od tego, czy zwierzęcy system znaków jest prosty, czy złożony, czy jego opanowanie jest wrodzone, czy przekazywane z pokolenia na pokolenie poprzez nauczanie, znaki są generalnie doświadczane przez zwierzę jako jednoznaczne i oczywiste. Ich wymiana może prowadzić do zaciekłej walki w pewnych okolicznościach – na przykład walki między samcami ciernika, gdy ich czerwone brzuchy wskazują, że chcą się rozmnażać – ale zwykle nie prowadzi do trwałych wątpliwości lub niepewności.
“O wszystkim decyduje perspektywa. O perspektywie decydujesz Ty. Ty decydujesz o wszystkim” – Xavier Messing
U ludzi jest inaczej. Komunikacja międzyludzka jest pełna niejasności, nieporozumień i wątpliwości. Wszystko to ma związek z następującymi kwestiami: Znaki – lub bardziej poprawnie, symbole – ludzkiego języka mogą odnosić się do nieskończonej liczby rzeczy, w zależności od kontekstu. Na przykład: Obraz dźwiękowy słońce odnosi się do czegoś zupełnie innego w sekwencji dźwiękowej słońce [sunshine] niż w sekwencji dźwiękowej rozłączanie [sundering]. Dlatego każde słowo nabiera znaczenia tylko poprzez inne słowo (lub serię słów). Co więcej, to inne słowo z kolei również potrzebuje innego słowa, aby nabrać znaczenia. I tak dalej w nieskończoność. Zawsze brakuje jakiegoś słowa, by ostatecznie uchwycić znaczenie słów. Z tego powodu język jako racjonalny system – jako system, w którym słowa nabierają znaczenia aksjomatycznie – ma nieodłączny, nieusuwalny brak. Natychmiast staje się jasne, że nawet ubezpieczenie nie może uwolnić człowieka od jego językowej niepewności.
Ma to bezpośrednie konsekwencje dla interakcji międzyludzkich. My, jako istoty ludzkie, nigdy nie możemy jednoznacznie przekazać naszej wiadomości, a druga osoba nigdy nie może określić jej ostatecznego znaczenia. To idzie jeszcze dalej: Tak naprawdę nie znamy nawet własnego przekazu. Nigdy nie wiemy dokładnie, co chcemy powiedzieć, po prostu dlatego, że nasze myśli również pracują ze słowami, więc na tym poziomie zawsze brakuje słowa. To jest powód, dla którego tak często musimy szukać słów, tak często zmagamy się z powiedzeniem tego, co naprawdę chcemy powiedzieć, tak często czujemy, że mówimy coś, czego tak naprawdę nie chcieliśmy powiedzieć lub że mieliśmy na myśli coś nieco innego. Nie ma śladu tego w świecie zwierząt: Ich zachowania komunikacyjne nie wykazują tych wahań i zająknięć.
Mamy tendencję do myślenia, że ludzie odróżniają się od zwierząt większą wiedzą i świadomością, ale najbardziej typową różnicą jest to, że w przeciwieństwie do zwierząt, prawie nieustannie dręczy nas brak wiedzy. Dlatego centralne pytania w życiu człowieka, te, które odnoszą się do jego pozycji w pragnieniu Innego, nigdy nie otrzymują ostatecznej odpowiedzi. Co myśli o mnie Inny? Czy mnie kocha? Czy uważa mnie za atrakcyjnego? Czy coś dla niej znaczę? Czego oczekuje ode mnie Inny? Czego ode mnie chce? To wokół tych pytań grawituje każde ludzkie spotkanie, a co za tym idzie, cała ludzka egzystencja. W świecie zwierząt nic na to nie wskazuje: Nigdy nie zobaczysz zwierzęcia siedzącego na kanapie i martwiącego się o sens swojego życia lub o to, co oznacza ono dla innego zwierzęcia.
Ta nieokreśloność ludzkiego świata symboli, co nieco zaskakujące, trwa od samego początku ludzkiego życia, w czasie, gdy język jest wciąż szczątkowy i nie odnosi się jeszcze do przedmiotów. Wielki francuski psycholog rozwojowy Henri Wallon zauważył, że od samego początku na twarzach dzieci, które wchodzą w interakcje ze swoimi opiekunami, widać coś, czego nie widać u żadnej innej żywej istoty. Kiedy nowonarodzone dziecko utrwala i naśladuje mimikę matki, jego twarz już wyraża subtelny sentyment pytania, tak jakby nawet na tym bardzo wczesnym etapie swojego istnienia konfrontowało się z czymś, czego brakuje w języku formy Innego.
Dlatego ludzkie dziecko jest, w przeciwieństwie do młodego zwierzęcia, w stanie głębokiej niepewności co do wiadomości matki. A to sprawia, że trudno jest uzyskać nad nią mentalną kontrolę. Czego ona ode mnie chce? Co powinienem zrobić, aby zapewnić jej obecność? Niezależnie od tego, jak niezróżnicowany może być system mentalny w tym momencie, pytania te pojawiają się nawet w tych najwcześniejszych miesiącach życia. Wyjaśnia to jedno z najciekawszych zjawisk występujących w rozwoju dziecka. Około szóstego do dziewiątego miesiąca życia dziecko po raz pierwszy rozpoznaje siebie w lustrze, zwykle podczas gdy matka entuzjastycznie wskazuje na jego odbicie. Samo w sobie nie jest to wyjątkowe dla ludzi; delfiny i wyższe gatunki małp również są w stanie to zrobić bez problemów. Jednak, jak zauważył Karol Darwin, rozpoznaniu u ludzkiego dziecka towarzyszy coś, co nie występuje u żadnego innego zwierzęcia: Dziecko wiwatuje z radości.
Co sprawia, że rozpoznanie w lustrze jest tak przyjemne, podczas gdy pozostawia inne zwierzęta całkowicie obojętnymi? W przeciwieństwie do zwierząt, ludzkie dziecko cierpi na ciągłe napięcie spowodowane wieczną nieuchwytnością świata symboli, w którym jest zanurzone od pierwszych chwil swojego istnienia. Dotyczy to w szczególności najważniejszego pytania: Czego chce ode mnie moja matka? To napięcie jest natychmiast usuwane, gdy widzi tam, swoimi oczami, lustrzane odbicie, z którym się pokrywa i na które matka wskazuje z wielkim entuzjazmem. To odbicie natychmiast mówi dziecku, kim jest i kim musi być, aby stać się obiektem pożądania matki. Ten obraz w lustrze wydaje się jednocześnie i w całej swojej konkretności oferować odpowiedź, której język nigdy nie jest w stanie udzielić: Jestem nim dla Innego. To doświadczenie jest archetypem doświadczenia narcystycznego. Jest tak przytłaczające, że niektórzy ludzie obsesyjnie szukają takiego doświadczenia w późniejszym życiu, starając się uniknąć poczucia braku i niepewności w relacjach międzyludzkich.
Jednak to doświadczenie również zbiera żniwo, zarówno dla związku, jak i dla jednostki. Aby uniknąć ponownego pojawienia się ukrytej niepewności, dziecko musi zaangażować się w agresywną rywalizację ze wszystkimi innymi, która również przyciąga uwagę matki (później obiektu miłości): Tylko jedna osoba może być obiektem matki. Im bardziej ktoś decyduje się opanować niepewność poprzez identyfikację z lustrzanym odbiciem, tym bardziej musi przewyższać, umniejszać, a nawet niszczyć innych – w zasadzie tym bardziej traci swoje człowieczeństwo.
Dodatkowo tę dehumanizację wzmacnia fakt, że identyfikacja z własnym lustrzanym odbiciem zmniejsza zdolność do empatii. Identyfikacja ta zapewnia dziecku, po raz pierwszy, globalny obraz wizualny (lub jego substytut u dzieci niewidomych) własnego ciała. Ten globalny obraz pozwala dziecku po raz pierwszy narysować granicę – dosłownie, mentalną linię – wokół swojego ciała. Do pewnego stopnia jest to konieczne do zbudowania stabilnej struktury Ego. Bez takiego obrazu dziecko nie może mentalnie doświadczać siebie jako jednostki. Jednak w nadmiernym narcyzmie mentalno-wizualna granica między podmiotem a Innym staje się tak gruba i wyraźna, że podmiot zostaje mentalnie zamknięty w tym obrazie siebie. Wizualny obraz samego siebie przyciąga energię psychiczną i uwagę do tego stopnia, że obraz Innego przestaje “świecić” w doświadczeniu psychicznym. W rezultacie nie można już odczuwać pokrewieństwa ani empatii z drugą osobą lub światem. Innymi słowy: Nadmierny narcyzm odbywa się kosztem empatii. W stopniu, w jakim zmniejsza zdolność osoby do rezonowania z innymi i ze światem, czyni ją samotną i odizolowaną.
Z tego rozumowania wnioskujemy, że nadmierne inwestowanie w lustrzane odbicie jest nadmierną kompensacją niepewności, jaką ludzki język generuje w relacjach międzyludzkich. Ale w skrajnym przypadku ta nadmierna kompensacja jest zawsze błędnym rozwiązaniem. Próbuje się zapewnić sobie symbiozę z Innym, ale kończy się to psychologiczną izolacją i zniszczeniem Innego. A także w samozniszczeniu. Najlepiej wyobrazić to sobie w konkretny, wizualny sposób: Cała energia znajdująca się wewnątrz systemu psychologicznego jest wysysana i inwestowana w powierzchnię ciała, czyli w jego wizualny obraz. To nie przypadek, że ludzie, którzy mocno koncentrują się na wyglądzie, często mówią, że czują się “pusto” podczas sesji psychoterapeutycznych.
W ostatnich dziesięcioleciach zaobserwowaliśmy, że wraz ze wzrostem strachu i niepewności rośnie również narcyzm. Stało się banałem stwierdzenie, że nasze społeczeństwo coraz bardziej koncentruje się na zewnętrznych ideałach, ale niewątpliwie jest w tym coś prawdziwego. Liczba zabiegów chirurgicznych, które “naprawiają” ciało, aby przypominało społeczny ideał, gwałtownie rośnie, sprzedaż koktajli sterydowych i białkowych, które mają zmusić maszynę do wizualnego ideału, robienie selfie stanowi część ustalonego repertuaru zachowań (a)społecznych, domy i ogrody przypominają zainscenizowane zdjęcia z magazynów o wystroju wnętrz, reklamy i billboardy przedstawiają stylizowane ideały samochodów, fryzur i ubrań. Zasadniczo trend ten sprowadza się do rosnącej obsesji na punkcie błędnych “rozwiązań” wizualnych, próbujących wyeliminować nierozwiązywalne niepewności w relacjach międzyludzkich. Jednocześnie naturalnie obserwujemy również gwałtowny wzrost zjawisk psychologicznych związanych z nadmiernym inwestowaniem w zewnętrzny idealny wizerunek: doświadczenia samotności i wewnętrznej pustki oraz poczucia pochłonięcia przez wyczerpującą konkurencję z innymi (tzw. wyścig szczurów).
Oprócz narcyzmu, istnieje drugie zjawisko społeczne, które jest bezpośrednio związane ze wzrostem strachu i niepewności: ogromny wzrost liczby reguł, czasami określany jako regulitis [regulacyjna mania]. Tę manię regulacji możemy bardzo prosto umiejscowić w ramach tej samej psychologii rozwojowej, którą opisałem powyżej.
Rozpoznanie własnego lustrzanego odbicia sprawia, że dziecko jest w stanie psychologicznie oddzielić własną istotę (ciało) od otaczającego świata. Dopiero w tym momencie zewnętrzne obiekty zaczynają mentalnie istnieć dla dziecka. Powoduje to zmianę funkcji języka. Słowa zaczynają teraz odnosić się do tych zewnętrznych obiektów (przyjmują funkcję odniesienia), a tym samym nabierają znaczenia. Wcześniej tak nie było. Przed “momentem lustrzanym” wyrażenia dziecka były głównie fizycznymi, instynktownymi “aktami”, które wyrażały doznania cielesne, aby urzeczywistnić symbiotyczny rezonans z Innym.
W momencie, gdy słowa nabierają znaczenia, relacja z Innym również zostaje podniesiona na inny poziom. Dziecko obsesyjnie stara się teraz zrozumieć słowa, których druga osoba używa do wyrażenia swoich pragnień. Co dokładnie oznacza bycie “dobrym”? Co muszę zrobić, by być “dzielną dziewczynką”? Mówiąc prościej, chce znać zasady, których musi przestrzegać, aby być kochanym. W niektórych momentach przybiera to formę żądania reguł; bez względu na to, jak dobrze reguła jest zdefiniowana, wciąż jest zbyt niejasna i wymaga dodatkowej definicji. A ponieważ słowa, w których formułowane są zasady, nabierają znaczenia tylko za pomocą innych słów, dziecko zaczyna zastanawiać się nad znaczeniem każdego możliwego słowa.
W wieku około trzech i pół roku obsesja na punkcie znaczenia słów osiąga kulminację w tak zwanej fazie “dlaczego”. W tej fazie dziecko bez końca zadaje pytania “dlaczego”. “Dlaczego to jest osioł?” “Bo on rży”. “Dlaczego on rży?” “Bo jest zły”. “Dlaczego jest zły?” I tak dalej. Na tym etapie dziecko postrzega rodzica jako wszechwiedzącego mistrza i pomimo faktu, że czasami opiera się podporządkowaniu ze skrajnym uporem, domaga się również, aby rodzic zajął tę pozycję. Musi wiedzieć wszystko. Jeśli rodzic nie może określić, czego chce, dziecko nie wie, jak spełnić jego pragnienie. W tym momencie dziecko staje w obliczu pierwotnej niepewności człowieka i ogarnia je pierwotny ludzki strach: bycie porzuconym przez Innego (przede wszystkim przez matkę), ponieważ jest niekochane.
Podejmowane przez dziecko próby uczynienia zasad jednoznacznymi i rozstrzygającymi są skazane na niepowodzenie, ponieważ ludzki język nigdy nie może nabrać ostatecznego znaczenia. Im bardziej uporczywie dziecko próbuje uczynić zasady jednoznacznymi poprzez kwestionowanie rodziców, tym bardziej nieuchronnie gubi się w złożonych i sprzecznych interpretacjach. U dzieci z kompulsywnym usposobieniem dzieje się to wyraźnie i kończą one w niemal całkowitym zahamowaniu, uwikłane w niekończącą się pogoń za umysłową doskonałością, która coraz bardziej grzęźnie. Zobaczymy później, że dzieci ostatecznie uwalniają się od żądania zasad, akceptując, że ostateczna odpowiedź na pytanie dotyczące pragnienia nie istnieje. Będzie to jednocześnie wymagało porzucenia narcystycznego dążenia do bycia obiektem Innego (którym na tym etapie jest zwykle matka).
Ta psychologia rozwojowa może być również stosowana na poziomie społecznym. Społeczeństwo – trudno to zignorować – coraz bardziej grzęźnie w niekończącym się mnożeniu zasad. Z jednej strony takie zasady są narzucane przez rząd, ale z drugiej strony istnieje również zapotrzebowanie na więcej zasad – hiper-ostrej moralności – ze strony samej populacji. Podobnie jak narcyzm, jest to szalona próba powstrzymania fali strachu i niepewności w relacjach międzyludzkich.
Jest to rzeczywiście uderzające zjawisko: Od początku XXI wieku z brzucha oświeceniowego myślenia wyłoniła się nowa moralność, która pod wieloma względami jest surowsza, bardziej kapryśna, bardziej irracjonalna i bardziej obłudna niż wcześniejsza moralność religijna, którą Oświecenie starało się zatrzeć, aby uwolnić ludzi. Wraz z rozwojem kultury woke [przebudzenia], społeczeństwo padło ofiarą ukrytych i jawnych zasad, które sprawiły, że każdy szczegół ludzkiej interakcji stał się bardziej niepewny.
W następstwie ruchu #MeToo studenci byli uczeni, jak flirtować legalnie i zgodnie z przepisami[13], inicjacje pierwszoroczniaków podlegały coraz bardziej rygorystycznym przepisom[14], Szwecja wprowadziła prawo stanowiące, że seks jest legalny tylko wtedy, gdy zaangażowane strony wyrażą wcześniej zgodę za pośrednictwem podpisanej umowy, [15] nagie postacie z obrazów flamandzkich mistrzów nie mogły być już publikowane w mediach społecznościowych,[16] a Netflix wprowadził zasadę, zgodnie z którą kontakt wzrokowy między pracownikami nie powinien trwać dłużej niż pięć sekund, a pracownicy nie mogą pytać się nawzajem o numery telefonów bez uprzedniego uzyskania zgody na zapytanie (!).[17] Nowa norma stała się normą. Nowa norma stała się tak rygorystyczna, że nawet sugerowanie, że istnieje fizyczna różnica między mężczyzną a kobietą, może zostać uznane za naruszenie integralności seksualnej.[18]
Ruch Black Lives Matter również wpisuje się w ten trend. Tendencja do coraz bardziej wyczerpujących standardów w odniesieniu do rasizmu nasiliła się w mało produktywny sposób: Szanse na to, że takie zasady rzeczywiście przyczynią się do przezwyciężenia narcystycznego poczucia wyższości, które jest związane z rasizmem, są w rzeczywistości raczej niewielkie.
Ruch klimatyczny dał również początek nowej kategorii przestępstw: środowiskowych. Do tego stopnia, że używanie pieca opalanego drewnem, jedzenie mięsa lub życie poza siecią na wsi są uważane za naruszenia środowiska, ideologia środowiskowa została doprowadzona do takiej skrajności, że stała się przeciwna temu, do czego pierwotnie aspirowała: powrotu do natury. Naruszenia środowiska są również raczej selektywne i niespójne w swojej surowości. Na przykład, redukcja śladu węglowego jest doprowadzana do skrajności, podczas gdy istnieje niezwykła pobłażliwość w odniesieniu do zużycia energii przez korzystanie z Internetu (które jest tak wysokie, jak zużycie energii przez cały ruch lotniczy łącznie) i “wydobywanie” Bitcoinów (które jest tak wysokie, jak zużycie energii w przeciętnym kraju Europy Zachodniej). Rzadko mówi się też o szkodach dla środowiska powodowanych przez wydobycie rud do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych. Ruch ekologiczny był kiedyś głosem dysydenckim, ale wraz ze zwrotem w kierunku “ekomodernizmu” wyraźnie połączył się z dominującą mechanistyczną ideologią.
Kredyty Węglowe to po prostu Odpusty zapożyczone ze Średniowiecza na potrzeby Sekty Klimatycznej
Ta mania regulacji jest również bezpośrednio widoczna w przestrzeni publicznej. Moje biuro na Uniwersytecie w Gandawie jest skierowane na jedno z głównych skrzyżowań. W ciągu ostatnich dwudziestu lat obserwowałem, jak skrzyżowanie to zmieniło się z dużej asfaltowej równiny z kilkoma rzadkimi białymi liniami w mozaikę linii i kolorowych obszarów, wskazujących, gdzie rowerzyści, piesi i samochody mogą, a gdzie nie mogą się poruszać, z coraz większą liczbą znaków drogowych i zamontowanych na nich sygnalizacji świetlnych. I nie chodzi tylko o skrzyżowania. Na stacjach kolejowych trzeba kupić bilet, aby mieć dostęp do toalet, żółte kwadraty wskazują, gdzie palacze mogą oddawać się swojemu niebezpiecznemu nałogowi, a parkować można tylko w określonych, płatnych miejscach parkingowych przez określony czas. Podczas kryzysu związanego z koronawirusem zjawisko to osiągnęło swój tymczasowy szczyt, z nieskończoną liczbą strzałek wskazanych na podłogach i schodach, pokazujących, gdzie chodzić i w jakim kierunku, znakami przypominającymi, że musisz nosić maskę na twarz, zamkniętymi przestrzeniami wyznaczonymi przez barierki zapobiegające kontaktowi jednej bańki z drugą na festiwalach i wydarzeniach kulturalnych, czerwonymi i zielonymi kropkami na krzesłach wskazującymi, gdzie możesz, a gdzie nie możesz zająć miejsca w teatrze. Moment, w którym zasady zostaną zniesione, jest odkładany w nieskończoność i tak naprawdę nigdy nie nadejdzie, jeśli zależy to od zwolenników obecnego podejścia do koronawirusa. Rzeczywiście, możliwość kilkuset tysięcy zgonów z powodu “normalnego” wirusa grypy z pewnością uzasadniałaby wprowadzenie podobnych środków w przyszłości.
Co więcej, gąszcz zasad, które są aktywowane w odpowiedzi na wszelkiego rodzaju zagrożenia, różni się w zależności od lokalizacji. Podczas kryzysu związanego z koronawirusem burmistrzowie są w stanie dostosować zasady w swoich jurysdykcjach według własnego uznania. Zasady zmieniają się również w czasie. Podczas burz, terroryzmu i wirusów mogą łatwo przełączać się między kodami zielonym, żółtym, pomarańczowym lub czerwonym. Na dłuższą metę zasady stają się tak szczegółowe, że albo się złościmy, albo śmiejemy: Latem 2020 r. orzeczono, że na weselach dozwolony będzie taniec otwierający, ale nie polonez.[19] Koronawirus najwyraźniej wie coś o tańcu. Nadążanie za przepisami okazuje się niemożliwym zadaniem, co wprawia same właściwe władze w stan beznadziejnej dezorientacji. W pewnym momencie podczas drugiego lockdownu w 2020 r. na stronie internetowej belgijskiego Ministerstwa Zdrowia pojawiła się informacja, że partnerzy niebędący konkubentami mogą odwiedzać się nawzajem, a mimo to policja nadal mogła karać za to grzywną.
Problemy ujawnione przez Nową Moralność są uzasadnione. Seksizm i rasizm są objawami upadku kultury; ludzie muszą dbać o przyrodę (lub klimat), w przeciwnym razie nieodwracalnie ją zniszczymy, a solidarność z ofiarami koronawirusa (i ofiarami reakcji publicznej służby zdrowia) jest dowodem naszego człowieczeństwa. Nie oznacza to jednak, że sugerowane rozwiązania są uzasadnione. Są one nadmierne, niespójne i pod wieloma względami przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego. W dyskursie #MeToo zacierają się granice między niezdarnym flirtem a gwałtem; w dyskursie Black Lives Matter jakiekolwiek odniesienie do koloru skóry jest jak chodzenie po skorupkach jaj; ruch klimatyczny jeszcze bardziej alienuje człowieka od natury; a wraz z kryzysem koronawirusa opieka zdrowotna stała się atakiem na życie i wolność. Co więcej, jak zauważył Freud, represyjny charakter nowej moralności napędza zaostrzony “powrót represjonowanych“: W latach 2015-2020 użycie seksistowskiego języka podwoiło się, a użycie rasistowskiego i groźnego języka potroiło się w mediach społecznościowych.[20] Tę przeciwproduktywność należy uznać, choć z zastrzeżeniami, które zawsze mamy w odniesieniu do liczb i statystyk.
Nowa moralność jest również coraz bardziej agresywnie egzekwowana, zarówno przez rząd, jak i przez samą ludność. Wsparcie dla wolności słowa, wolności prasy, wolności artystycznej i podstawowego samostanowienia spada w alarmującym tempie: J. K. Rowling została zaciekle zaatakowana (do tego stopnia, że jej dom był napastowany), gdy wyszydziła wzmianką [woke na pełnej kurtyzanie] o „ludziach, którzy miesiączkują” zamiast o „kobietach”;[21] niemieccy ubezpieczyciele chcą blokady alkoholowej w każdym nowym samochodzie;[22] redaktor strony redakcyjnej New York Times został zwolniony za opublikowanie artykułu prawicowego polityka na temat śmierci George’a Floyda;[23] w Australii mężczyzna został uznany za wroga publicznego najgorszego rodzaju i ścigany przez policję i wojsko za niepodporządkowanie się obowiązkowej kwarantannie po pozytywnym wyniku testu na COVID-19 (który w rzeczywistości mógł być fałszywie pozytywny).[24]
Wciąż można mieć wątpliwości, czy te nadmierne, absurdalne i niespójne regulacje są typowe dla współczesnego społeczeństwa. Czy w przeszłości było naprawdę mniej zasad? I czy w przeszłości zasady były mniej absurdalne? 613 przykazań i zakazów żydowskich przepisów religijnych (halacha) istnieje od tysięcy lat. Poddają one życie ortodoksyjnych Żydów regułom w najdrobniejszych szczegółach. Sami Żydzi często jako pierwsi przyznają, że nie zawsze są one logicznie zrozumiałe. Oprócz zasad, które mają logiczną podstawę (miszpatim), istnieją również te, które utrwalają więź między człowiekiem a Wiecznym i których nie można logicznie zrozumieć (chukim, które obejmują prawa żywieniowe i obrzezanie).
Wśród rdzennej ludności również panowały zasady. Totemiczne społeczeństwa plemienne często utrzymują złożony system zasad postępowania, nakazów i tabu, które w znacznym stopniu pozbawiają codzienne życie spontaniczności. Określone przedmioty, takie jak broń i ubrania, nie mogą być dotykane w określonych sytuacjach, pewne pokarmy są zabronione (w tym mięso zwierzęcia totemicznego), a nawet pewne ślady stóp nie mogą być śledzone (na przykład wśród tubylców z Leper Island brat i siostra unikają nawzajem swoich śladów).[25] I wbrew temu, co mogą sugerować romantyczne rewizjonistyczne portrety społeczeństw plemiennych, w dziczy nie ma wolnej miłości i seksualności. Na przykład wśród niektórych australijskich Aborygenów dane plemię mogło być historycznie podzielone na dwanaście klanów. Zarówno przypadkowe relacje seksualne, jak i długoterminowe relacje seksualne były dozwolone tylko z członkami trzech określonych innych klanów. Dlatego dla mężczyzny trzy z czterech kobiet były już wcześniej tabu. Naruszenie tego zakazu zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety karane jest śmiercią. Plemię Ta-Ta-thi w Nowej Południowej Walii ma nieco łagodniejszą historię. Zabijali mężczyznę, a kobieta była “tylko” bita i nabijana na pal, aż była prawie martwa[26].
Porównanie religijnych, rdzennych i współczesnych systemów prawa wykracza daleko poza zakres tej książki, ale nie ma wątpliwości, że istnieją różnice. Na przykład, zarówno religijne, jak i rdzenne systemy prawa były, ogólnie rzecz biorąc, kategoryczne i jako takie raczej jasne. I jeszcze jedna ważna różnica: Były one również stabilne. Obecne nowoczesne systemy prawne takie nie są. Zmieniają się szybko i nieprzewidywalnie. Jeśli dziś kupisz samochód w Gandawie, możliwe, że za rok nie będziesz mógł odwiedzić innego miasta, ponieważ twój nowy samochód będzie miał niewłaściwą normę Euro. Co więcej, liczba przepisów stale rośnie. Na przykład dane pokazują, że proporcjonalnie coraz więcej czasu i energii poświęca się na formułowanie, przestrzeganie i wdrażanie wszelkiego rodzaju przepisów. Na poziomie politycznym widzimy, jak mania regulacji historycznie rozwijała się poprzez coraz bardziej biurokratyczne formy rządów, najpierw w imperializmie końca XIX wieku (jako logiczna kontynuacja kolonializmu, którego natura sama w sobie nie była jeszcze biurokratyczna), następnie w zbójeckim gang-totalitaryzmie pierwszej połowy XX wieku (nazizm i reżimy w stylu stalinizmu), a następnie w rosnącym technokratycznym totalitaryzmie początku XXI wieku. Wszystkie te systemy państwowe charakteryzowały się coraz bardziej złożonymi i absurdalnymi regulacjami.
Ta zmiana w regulacjach znajduje również odzwierciedlenie w spektakularnym wzroście liczby miejsc pracy w administracji w XIX i XX wieku. W latach 1840-2010 liczba miejsc pracy w administracji, zarządzaniu i usługach wzrosła z 20% do 80% całkowitej liczby miejsc pracy.[27] Liczba pracowników administracyjnych na amerykańskich uniwersytetach wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu trzydziestu lat.[28] Nie chodzi tylko o liczbę miejsc pracy w administracji, liczba zadań administracyjnych również rośnie, nawet w zawodach, które z natury mają niewiele lub nic wspólnego z administracją. Niezależnie od tego, czy są to sklepikarze, rolnicy czy nauczyciele, wszyscy oni muszą radzić sobie z rosnącą liczbą przepisów i są zmuszeni poświęcać coraz więcej czasu na zadania administracyjne.[29]
Mania regulacji, w całej swojej ekstrawagancji i absurdalności, niewątpliwie przyczynia się do psychologicznych kłopotów naszych czasów. Sprzeczność i niejednoznaczność tak wielu zasad tworzy neurotyczny efekt psa Pawłowa, a jego nadmierna natura odbiera satysfakcję, spontaniczność i radość życia. Jest coraz mniej miejsca na autonomię i wolność. Na przykład na pierwszy rzut oka istnieją tylko zalety tak zwanej “zasady suwaka”, która wymaga łączenia się w jeden rząd na końcu zwężki na europejskich drogach. Stanowi ona jednak subtelną wadę psychologiczną. Wymuszone późne łączenie eliminuje osobisty wybór, a także możliwość małego, ale potężnego spotkania międzyludzkiego – sytuacji, w której jedna osoba decyduje się ustąpić pierwszeństwa innej. Kierowca nie ma już możliwości działania ze spontaniczną hojnością, ponieważ jest do tego zobowiązany. Może się to wydawać nieistotne, ale tak nie jest. To właśnie te momenty spotkań międzyludzkich odżywiają więzi społeczne od wewnątrz. Bez tych momentów tkanka społeczna kurczy się i jest tylko kwestią czasu, kiedy społeczeństwo rozpadnie się na luźny zbiór zatomizowanych jednostek.
Duszący efekt nadmiaru przepisów jest najbardziej zauważalny, gdy nagle znika, na przykład, gdy przyjeżdżasz do małej francuskiej wioski i nie ma białych linii namalowanych na ulicach, które mówią dokładnie, gdzie jechać i gdzie zaparkować samochód. Można parkować wzdłuż drogi, bez płacenia i przez nieograniczony czas. Albo wiejska stacja kolejowa, gdzie nie trzeba płacić w parkometrze na parkingu, gdzie toalety są swobodnie dostępne, a perony są dostępne przez cały czas. Przypomina to nieco szum klimatyzatora w biurze. Nie zauważasz tego, dopóki nie zniknie o szóstej, a ty doświadczasz chwili błogiego spokoju.
Nadmierna regulacja w większości przypadków posunęła się naprzód, nie zdając sobie z tego sprawy. Wywiera ona również duszący wpływ, przeważnie nie zdając sobie z tego sprawy. Ale za każdym razem, gdy maszyna regulacji jest dostrajana wyżej, tracimy trochę miejsca na naszą egzystencję jako żywe, ludzkie istoty. Tworzy to rodzaj błędnego koła: aby zmniejszyć niepokój i frustrację w przestrzeni społecznej, tworzymy więcej zasad, protokołów i procedur. Zasady te prowadzą następnie do większego dyskomfortu i frustracji. Odpowiadamy na to jeszcze większą liczbą zasad. I za każdym razem, gdy tkanina regulacyjna jest tkana nieco ciaśniej, człowiek otrzymuje mniej tlenu. Jeśli trend w kierunku hiper-regulowanego społeczeństwa będzie się utrzymywał, logiczną konsekwencją będzie wzrost liczby prób samobójczych. Maszyna do eutanazji – pudełko, w którym można bezboleśnie pozbawić się życia za pomocą helu – będzie ostateczną konsekwencją mechanistycznego myślenia.
Mania regulacji, przejawiająca się w biurokracji rządowej, próbuje uczynić interakcje społeczne racjonalnymi i logicznymi, wciskając je w gotowe szablony. Pod tym względem idealny biurokrata jest identyczny z komputerem: Ściśle przestrzega logiki swojego systemu, nie będąc “rozpraszanym” przez indywidualność ludzi, którym “pomaga”. Z tego powodu system biurokratyczny generuje dokładnie taką samą frustrację jak komputer: Jesteśmy konfrontowani z mechanicznym Innym, który nie jest w żaden sposób wrażliwy na naszą indywidualność jako istot ludzkich. Komputer jest nie tyle niesprawiedliwym Innym, co Innym, który narzuca bezlitosną logikę. Nie ma znaczenia, czy musimy iść na spotkanie za pięć minut i pilnie potrzebujemy wydrukować kolejny raport – komputer nie będzie bardziej wyrozumiały ani pobłażliwy (“komputer mówi nie”). Pod tym względem komputer przypomina idealnego totalitarnego przywódcę: Surowo i bezwzględnie narzuca swoją logikę populacji. Porozmawiamy o tym więcej w części drugiej.
Dlatego narcyzm i mania regulacji są błędnymi rozwiązaniami dla niepewności i strachu, które język wprowadza do relacji międzyludzkich. Prowadzą one do izolacji społecznej i ostatecznie są autodestrukcyjne. Ale są też prawdziwe rozwiązania. Po raz ostatni wracamy do psychologii rozwojowej.
Dotarliśmy do fazy “dlaczego”, w której dziecko nieustannie pyta swoich rodziców (a czasem wszystkich dorosłych wokół niego) “dlaczego”. Rezultatem tego uporczywego zadawania pytań jest to, że dziecko w końcu zaczyna wyczuwać coś kluczowego: jeśli nadal będzie pytać “dlaczego”, rodzic w końcu będzie musiał przyznać, że jego wiedza jest ograniczona. To właśnie na tym etapie, dla większości dzieci, wiara w to, że jego rodzice są wszechwiedzący i wszechmocni dobiega końca. Po rozpoznaniu siebie w lustrze, jest to druga rewolucja w rozwoju psychologicznym.
Od tego momentu dziecko intuicyjnie rozumie, że nawet jego autorytety nie rozumieją w pełni znaczenia słów i że niepewność nigdy nie ustąpi. W tym momencie istnieją dwie możliwe reakcje: strach lub kreatywność. W stopniu, w jakim dominuje strach, dziecko może trzymać się narcyzmu i pragnienia zasad. Ale uświadomienie sobie nieuniknionego otwiera również inną możliwość: Ponieważ nikt ostatecznie nie zna znaczenia słów – czym jest “bycie dobrym”, co to znaczy być “odważną dziewczynką” i tak dalej – dziecko może wyemancypować się z dyskursu rodziców i udzielić własnych kreatywnych odpowiedzi na te pytania, a tym samym zacząć realizować swój własny, niepowtarzalny sposób na życie.
Z jednej strony dziecko musi wykorzystać swoją szansę i twórczo zrealizować się w powstałej przestrzeni. Z drugiej strony, rodzice również odgrywają ważną rolę w tym procesie. Mogą potwierdzać i wspierać wysiłki dziecka, aby stopniowo nadawać sens życiu i dokonywać własnych wyborów. Mogą też, w sposób jawny lub bardziej ukryty, starać się utrzymać status swojej wszechwiedzy i nadal dokonywać wyborów w imieniu dziecka. W pierwszym przypadku ścieżka do indywidualności będzie prawdopodobnie gładka. W drugim przypadku istnieje duża szansa, że napotka kryzysy i burze. Trudno przewidzieć, który z tych dwóch scenariuszy ostatecznie przyniesie najbardziej oryginalne rezultaty.
Wraz z uświadomieniem sobie, że dyskurs bogów rodzicielskich nie jest całkowicie dokładny, widzimy raczkującą wrażliwość na dyskurs, który nie zamierza być całkowicie dokładny: fikcję i poezję. W tym okresie dziecko łaknie głównie opowieści o rodzicach i dziadkach, opowieści, które w swoim Dichtung und wahrheit (fakty i fikcja) zapewniają dziecku podstawę jego tożsamości i zasad dotyczących zachowania (“członek naszej rodziny jest grzeczny, dużo pracuje, lubi jeść i pić”). Z psychologicznego punktu widzenia zasady te różnią się radykalnie od sztywnych reguł, na których dziecko opierało się wcześniej: Są to luźne wytyczne, które są przestrzegane wiernie, ale elastycznie w każdej nowej sytuacji, z którą dziecko ma do czynienia. To właśnie te zasady uwalniają dziecko od szalejącego pragnienia reguł.
Luźniejsze użycie języka i słów, nie mające na celu ostatecznego przypisania znaczenia, pozwala dziecku na ponowne odkrycie czegoś w wyjątkowym kontekście, w którym się znajduje. Po długim okresie zdobywania obrazu samego siebie w fazie lustra i okresie rodzącej się racjonalności, dziecko odnajduje w opowieściach i poezji echa i zapachy utraconego matczynego raju z pierwszych miesięcy życia.
Dlatego tworzenie indywidualności poprzez przejście od logiczno-racjonalnego do sugestywno-twórczego użycia języka jest trzecią możliwą odpowiedzią na fundamentalną niepewność ludzkiej kondycji. Nie jest to równoznaczne z popadnięciem w irracjonalność (zajmiemy się tym szczegółowo w rozdziale 9). Jednak ten twórczy akt, w przeciwieństwie do narcyzmu i manii regulacyjnej, jest rzeczywiście prawdziwym rozwiązaniem niepewności nieodłącznie związanej z relacjami międzyludzkimi i ludzką egzystencją w ogóle. Łączy człowieka z Innym i prowadzi do rezonansu z obiektami (miłości) zamiast psychologicznej izolacji i (samo)destrukcji. Jednocześnie twórczo realizuje indywidualność i psychologiczną suwerenność.
Wróćmy na chwilę do pytań, które zadaliśmy sobie na początku tego rozdziału. Jak to się stało, że tradycja oświeceniowa doprowadziła do większego strachu i niepewności, a ostatecznie do hiper-ostrej moralności? Czyż nie miała ona wyraźnie przeciwnego celu? Przedstawiony powyżej schemat psychologii rozwojowej sprawia, że odpowiedź jest dość prosta. Oświeceniowa tradycja, ideologia Rozumu, była uporczywą próbą wtłoczenia życia w logikę i teorie. Wszystkie symbole, mistycyzm, fikcja i poezja były w niej drugorzędne. Jest to jednak dokładnie ten rodzaj dyskursu, który pozwala nam reagować na niepewność życia twórczością i indywidualnością oraz znajdować słowa, które rezonują z Innym.
W ten sposób niepewność zamieniła się w strach, a jedynymi dostępnymi środkami psychologicznymi do walki z tym strachem były narcyzm i niekończąca się mania tworzenia coraz większej ilości regulacji. To właśnie ta druga próba “rozwiązania” strachu jest tutaj szczególnie ważna. Im bardziej staramy się wyeliminować strach i niepewność poprzez racjonalność i zasady, tym bardziej zderzamy się z porażką. Pamiętaj, co powiedzieliśmy o strukturze języka: Ostatnie słowo, które powinno usunąć niepewność i przynieść ostateczne rozwiązanie, nie istnieje. Zarówno logicznie (z perspektywy rozwojowej, o czym mówiliśmy w tym rozdziale), jak i historycznie (jak zobaczymy w kolejnych rozdziałach), to właśnie w tym momencie człowiek zwraca się do przeciwieństwa tego, do czego dążył w swoim pragnieniu wolności: absolutnego mistrza – totalitarnego przywódcy – który twierdzi, że ma ostatnie słowo.
Rzuca to inne światło na zjawiska społeczne, takie jak #MeToo, Black Lives Matter, ruchy klimatyczne i kryzys związany z koronawirusem. Są one związane z rzeczywistymi problemami, ale problemy te nie są prawdziwym powodem istnienia tych zjawisk. Wynikają one głównie z naglącej potrzeby ludności na autorytarną instytucję, która zapewni kierunek, aby zdjąć z ich barków ciężar wolności i związanej z nią niepewności.[30] A rząd chętnie wypełnia ten wakat. Stopniowo ogranicza wolność wyboru jednostki i dokonuje wyborów za nią: Nakłada podatki od tytoniu, cukru i tłuszczu; określa, w jaki sposób należy dążyć do zdrowia i odporności (brak dostępu do przestrzeni publicznej lub miejsca pracy bez szczepionki); określa, ile alkoholu można spożywać podczas kwarantanny COVID-19 (sześć piw dziennie w Australii); zakazuje symboli religijnych z przestrzeni publicznej i czyni znaki własnej ideologii obowiązkowymi (bez kodu QR drzwi pozostaną zamknięte). Jednostka ostatecznie straci nawet prawo do podejmowania decyzji dotyczących własnego życia. Kiedy pacjenci zgłaszają myśli samobójcze, terapeuci są pod presją, aby przystąpić do kolokacji; samobójstwo nie jest dozwolone w żadnych okolicznościach. Jednakże, jeśli rząd wyrazi zgodę, można uzyskać pozwolenie na eutanazję z powodu cierpienia psychicznego. Innymi słowy, od teraz rząd określa, kiedy można umrzeć. Funkcja edukacyjna i dyscyplinująca rządu staje się z każdym dniem coraz bardziej złożona i z tego powodu potrzebny jest skuteczny system. Początkowo system kredytu społecznego wydawał się czymś, co byłoby możliwe tylko w komunistyczno-totalitarnych Chinach, ale Australia przygotowuje się do wprowadzenia podobnego systemu[31] , a niektóre gminy w Belgii już używają własnej wirtualnej waluty, którą można zarobić za “wzorowe zachowanie” (przypuszczam, że niewybrany technokrata zdefiniuje, co to znaczy). Czy powinniśmy się obawiać, że również tutaj, podobnie jak w Chinach, ludzie zostaną umieszczeni w obozach reedukacyjnych, opartych na orwellowskim algorytmie komputerowym, jeśli zgromadzą zbyt wiele złych punktów?[33] Aparat rządowy, bezosobowy, ale przebiegły, już przewidział, że niegrzeczne dzieci będą domagać się przestrzeni dla indywidualności: Wcześniej rozbroił ludność i zapewnił sobie monopol na przemoc.
Ostatecznie pozycja totalitarnego przywódcy jest niemożliwa, po prostu dlatego, że pomimo swojej megalomańskiej wiary i ideologicznego fanatyzmu, on również podlega strukturze języka. Może tylko udawać, że ma ostatnie słowo. To ostatnie słowo unosi się nieuchwytnie w rozbrzmiewających przestrzeniach poezji, fikcji i symbolizmu – to znaczy w przestrzeni tego rodzaju dyskursu, który przyznaje, że jest niekompletny. Osoba, która nadal chce zajmować pozycję absolutnego mistrza, popada w błędy i niespójności, a ostatecznie w jawne kłamstwa i oszustwa. Omówiliśmy już to zjawisko w rozdziałach 1 i 4, gdzie mówiliśmy o kryzysie w naukach ścisłych, ale widzimy je równie dobrze na poziomie dyskursu publicznego.
Nadmierne dążenie do przejrzystości i hiperpoprawności również przechyla się w przeciwnym kierunku, a mianowicie w kierunku udawania i oszustwa. Wystarczy spojrzeć na doniesienia medialne: Rządowe etykiety produktów wysokiej jakości są często niewiarygodne;[34] rząd zakazuje pestycydów, ale następnie wysyła urzędników, aby wyjaśnili rolnikom, jak ominąć testy, które mogą wykryć te pestycydy (jak trafnie opisano w Vino Business Isabelle Saporty);[35] firmy szyfrujące, od których kupujesz oprogramowanie chroniące twoją prywatność, okazują się być własnością tajnych służb rządowych.[36] Nawet uczynienie opieki zdrowotnej bardziej przejrzystą i poprawną – jeden z głównych priorytetów rządów XXI wieku – okazuje się być przeciwieństwem. Elektroniczne rejestry pacjentów są masowo udostępniane bez zgody pacjenta,[37] można je zhakować (jak stało się z dziesiątkami tysięcy rejestrów w Finlandii),[38] a agenci ubezpieczeniowi mają do nich dostęp.[39]
W ten sposób racjonalistyczne podejście do życia doprowadziło do niezdolności zarządzania strachem i niepewnością w produktywny sposób: Narcyzm i mania regulacyjna zintensyfikowały problem, który wydawały się rozwiązywać, doprowadzając do psychicznego wyczerpania populacji, która pragnie absolutnego mistrza. Paradoksalnie, zgodnie z dominującym poglądem na człowieka i świat, szuka go w mechanistycznej ideologii – czyli ideologii, która spowodowała problem na początku. Jest to również ideologia, która kusi umysły swoimi ogromnymi manipulacjami materią i która wydaje się mieć fakty po swojej stronie za pomocą liczb i statystyk. To właśnie ten stan populacji – bojaźliwej, zatomizowanej społecznie i tęskniącej za kierunkiem i autorytetem – jest doskonałą pożywką dla pojawienia się określonej grupy społecznej, która coraz bardziej manifestowała się w Oświeceniu i później, i która stanowiła psychologiczno-społeczną podstawę państwa totalitarnego: mas [tłumów]."
Nadchodząca epoka lodowcowa – Histeria klimatyczna z 1978 roku
https://rumble.com/v566muo-histeria-klimatyczna-1978.html
Źródło: https://wybudzeni.com/2024/07/09/pragnienie-posiadania-mistrza/