[Z okazji Świąt Narodzenia Chrystusa Pana życzę Wszystkim otwarcia na dary rodzącego się w człowieku Rozumu, wszystkim czytelnikom tego bloga, sympatykom oraz trolom]
1. "W człowieku samym rodzi się ten, który go przewyższa: człowiek odwieczny".
2. "Dobrem Platon zwał istotę, którą nazywamy Ojcem; Istotę, którą Platon nazywał Rozumem, my zwiemy Synem i Logosem (Słowem); jako Duszę Platon określał wszechożywiającą potęgę, którą natchnione pisma zwą Duchem świętym.”
Wiele czasu, energii i natchnienia poświęcała Simone Weil całej tradycji greckiej. Dokonywała niezwykle wnikliwej egzegezy tekstów orfickich, pitagorejskich i platońskich. W dziełach tych – jak pisał św.Augustyn – wielkich ludzi, odkrywała z pasją zakochanego „archeologa mądrości”, zagubione, zaciemnione ziarna wielkich prawd religijnych, prawd o Bogu, prawd będących prefiguracją i przygotowaniem Ewangelii.
Dziś trzeba by wyjątkowo złej woli lub ignorancji, by wzniosłym słowom greckiego geniuszu metafizycznego i teologicznego, platońskiej myśli zarzucać panteizm lub politeizm. Wg św.Augustyna to właśnie mistrz Platona, Sokrates, był tym, który zwalczał panteizm i wielobóstwo:
Sokrates tym, „którzy ten świat widzialny uważali za najwyższego Boga, wytykał ich nikczemność i wykazywał, że wobec tego cześć należy się lada kamieniowi jako cząstce najwyższego Boga. Jeśli zaś to budzi w nich odrazę, niechże zmienią zdanie i szukają jedynego Boga, którego jednego myśl nasza nie dosięga, a którego tworem jest każda dusza i cały świat.”
Według Ojca Kościoła, Klemensa z Aleksandrii, Platon był przyjacielem prawdy, wskazywał na nadzieję pośmiertną, krainę Boga nazwał krainą idei, głosił koncepcję upodabniania się do Boga, uznawał Boga za ojca wszystkiego, robił aluzje do istnienia Trójcy Świętej i Zmartwychwstania, dopuszczał relację Syn-Ojciec w obrębie życia boskiego, zdawał się opisywać życie chrześcijan w Teajtecie, zapowiedział niedzielę jako dzień pański, wskazywał aluzyjnie na Boży plan Zbawienia.
Św.Teodoret z Cyru, ojciec Kościoła z V wieku, tak mówi o tradycji platońskiej:
„Platon w Timajosie sformułował godne najwyższego podziwu myśli na temat bytu.”
„Platon i Sokrates przepędzili gromadę fałszywych bogów, a kazali szanować i bać się wyłącznie Władcy wszechrzeczy(...)”.
[Platon] wiedział o istnieniu Władcy i Sprawcy wszechświata oraz o istnieniu Ojca owego sprawcy.”
„I tak na przykład tłumacząc myśl Platona, Plotyn i Numenios powiadają, że głosi on istnienie trzech bytów ponadczasowych i wiecznych: Dobra, Rozumu i Duszy wszechrzeczy. Dobrem Platon zwał istotę, którą nazywamy Ojcem; Istotę, którą Platon nazywał Rozumem, my zwiemy Synem i Logosem (Słowem); jako Duszę Platon określał wszechożywiającą potęgę, którą natchnione pisma zwą Duchem świętym.”
Teologia Ojców Kościoła pierwszych wieków jest teologią stricte platońską. Św.Hieronim w swych listach pisze o największym filozofie chrześcijańskim Orygenesie, że poznał zasady chrześcijaństwa od...Platona, Arystotelesa, Numeniosa i Kornutusa.
Simone Weil nazywała elementy tradycji orfickich i wczesnych kosmogonii greckich oraz myśl Pitagorasa, Platona i Arystotelesa oraz ich kontynuatorów – tradycjami proroczymi. Miała w tym wielkiego poprzednika, św.Pawła, który w Dziejach Apostolskich podczas swego wystąpienia na ateńskim Areopagu, cytuje i nazywa prorokiem wielkiego poetę-teologa wczesnogreckiego – Epimenidesa. W takim świetle chrześcijaństwo jawi się realizacją tęsknot i przeczuć najlepszych ludzi świata starożytnego. Jak to ujął św.Augustyn: „Gdybyż ci wielcy ludzie mogli znowu żyć wśród nas, z pewnością poznaliby, czyje nauczanie prędzej ludziom dobra przysporzyło, i zmieniwszy jedynie niektóre drobne szczegóły swej nauki zostaliby chrześcijanami, jak to za naszych czasów uczyniła niedawno większośc platoników [np. Justyn Męczennik, Klemens z Aleksandrii, Synezjusz, Mariusz Wiktoryn - przyp. mój, wawel].” [Św.Augustyn – O wierze prawdziwej]
Docenieniu tradycji wielkich Greków szczególnie przysłużył się św.Augustyn. Jak pisze Juliusz Eska w komentarzu do jego Dialogów filozoficznych:
„U neoplatoników znalazł Augustyn naukę o Logosie – Boskim Słowie, o oświeceniu ludzi boskim światłem, o Bogu – bycie niematerialnym i wiecznym, o tym, że rzeczy materialne i przemijające nie zasługują na nazwę bytów, że to, co istnieje jest dobre w takim stopniu, w jakim istnieje, że zło jest ze swej natury brakiem i nie posiada bytu.
Poznanie filozofii neoplatońskiej było dla Augustyna oczyszczeniem i uduchowieniem jego chrystianizmu. Uzdolniło go do zrozumienia pojęcia czystej duchowości.(...)Zgodnośc niektórych partii Ennead Plotyna z prologiem Ewangelii św.Jana oszołomiła Augustyna i wywołała jego entuzjazm(...).”
Czyż może dziwić to, że szczególnie zafascynował św.Augustyna platonizm w ujęciu Plotyna, wszak – jak to ujął E.R.Dodds – w Plotynie „zbiegają się niemal wszystkie główne nurty myśli, które doszły do niego z ośmiu stuleci greckiej spekulacji filozoficznej; tutaj ma swe źródło nurt nowy, którego przeznaczeniem było użyźniać umysły ludzi tak różnych jak (...) Boecjusz, Dante i Mistrz Eckhart, Coleridge, Bergson i T.S.Eliot”.
Współbrzmienie tradycji platońskiej i chrześcijańskiej i ich daleko posuniętą – acz nie zupełną, co zawsze Simone Weil podkreśla - strukturalną tożsamość pokazują słowa Ameliosa z Etrurii. Amelios był uczniem Plotyna, autorem zaginionych wykładów filozoficznych oraz wydawcą pism Numeniosa z Apamei. Oto jak jego opinię o prologu Ewangelii św.Jana relacjonuje Euzebiusz z Cezarei:
„A przecież Plutarch i Plotyn słuchali ponadto boskich Ewangelii. Wskazuje na to wyraźnie Amelios, prymus w szkole Porfiriusza. Jest on pełen podziwu dla wstępu do teologii Jana i mówi w ten sposób: „On tedy był istniejącym zawsze Logosem (Słowem), na wzór którego powstały wszystkie byty stworzone; tak samo mógłby myśleć nawet Heraklit! – Na Zeusa, wszak i ten barbarzyńca twierdzi, że Logos, postawiony w szeregu i godności pierwszej zasady, jest u Boga i sam jest Bogiem, że przez niego powstało absolutnie wszystko, w nim każda stworzona istota żyjąca stała się życiem i bytem; on zaś przyjął ciało i w ciało odziany ukazał się jako człowiek, ale równocześnie ukazywał wielkość swej natury, a po śmierci bez wątpienia powrócił do boskiej natury i jest Bogiem, tym samym Bogiem, jakim był przed zstąpieniem w ciało, w cielesność i w człowieka.” [Eus., P.E. XI, 18, 26-19,3].
Jeśli chodzi zaś o centralny dogmat chrześcijański, to warto przytoczyć jak w pewnym fragmencie Państwa Bożego daje Augustyn piękny przykład hermeneutyki, wyjaśniając jak w podstawowych tezach myśli platońskiej skrywa się przeczuwana tajemnica Trójcy świętej:
„Filozofowie, o ile wiemy, całą wiedzę filozoficzną na trzy części podzielili, a raczej spostrzegli to, że z trzech części się składa... Nie wynika bynajmniej z tego, żeby filozofowie w tych trzech częściach wiedzy filozoficznej mieli na myśli troistość w Bogu, jakkolwiek powiadają, że ten podział Platon pierwszy wynalazł i zalecał, który Boga uważał
1. i za twórcę wszystkich natur
2. i za dawcę rozumu
3. i za tego, co miłość wdraża wiodącą nas do dobrego i szczęśliwego żywota”. [Św.Augustyn – Państwo Boże].
Warte powtórzenie jest to – nie tak często wcale dostrzegane - głębokie augustyńskie odczytanie podstaw filozofii Platona jako prefiguracji trzech osób Trójcy Świętej:
- (pierwsza osoba) Twórca wszystkich natur
- (druga osoba) Dawca rozumu
- (trzecia osoba) Ten, co wdraża miłość
Może zaiste rację miał Numenios mówiąc, że "Platon to po prostu Mojżesz mówiący po attycku”? [Numenios fr.9.].
Przejdźmy zatem do szczegółowej prezentacji kongenialnego odczytania greckich, „profetycznych” względem chrześcijaństwa, myśli przez Simone Weil, które można znaleźć przede wszystkim w tomie Intuicje przedchrześcijańskie (Intuitions pre-chretiennes, Ed.La Colombe 1951) i Źródła greckie (La Source grecque, Ed. Gallimard 1953). [Opieram się na wyborze, przekładzie i uporządkowaniu fragmentów dokonanym przez Karola Tarnowskiego, tytuły rozdziałów pochodzą od K.Tarnowskiego i ode mnie, dla ułatwienia orientacji w tekście cytaty z Platona wyodrębniłem niebieską czcionką]
1. IDEA POŚREDNICTWA - GRECKIE „OBJAWIENIE”
S. WEIL: Cała cywilizacja grecka jest poszukiwaniem mostów do przerzucenia pomiędzy nędzą ludzką i doskonałością boską. Ich sztuka, z którą nic nie da się porównać, ich poezja, ich filozofia, nauka, której byli twórcami (geometria, astronomia, mechanika, fizyka, biologia), nie były niczym innym, jak mostami. Wynaleźli ideę p o ś r e d n i c t w a. Zachowaliśmy te mosty, by je oglądać. Wierzący tak, jak i niewierzący. Ale nie mamy prawie żadnego śladu duchowości greckiej aż do Platona(...)
(...)Fragmenty orfickie, Pitagorejczycy. Centrum cywilizacji greckiej. Nie wiemy o nim prawie nic, jak tylko przez Platona.
Fragmenty Heraklita, Logos, Zeus, wieczny ogień, fragment Kleantesa.
Hippolit Eurypidesa: absolutna czystość po to, by osiągnąć mistyczne obcowanie z boskością.
Platon. Wiedzieć dwie rzeczy na jego temat:
1 — To nie jest człowiek, który wynalazł doktrynę filozoficzną. W przeciwieństwie do wszystkich innych filozofów (bez wyjątku, sądzę) powtarza nieustannie, że nic nie wymyślił, że tylko naśladuje tradycję, którą czasem nazywa, czasem nie. Trzeba mu wierzyć na słowo.
Inspiruje się poprzednimi filozofami, których fragmenty posiadamy i których systemy zasymilował w najwyższej syntezie, swoim mistrzem, Sokratesem, tradycjami greckich wtajemniczeń, o których nie wiemy prawie nic, poza tym co nam Platon przekazał, tradycją orficką, tradycją misteriów Eleuzis, tradycją pitagorejską, która jest matką cywilizacji greckiej, i bardzo prawdopodobnie tradycjami Egiptu i innych krajów Wschodu. Nie wiemy, czy Platon był tym, co najlepsze w duchowości greckiej: nie zostało nam nic innego. Pitagoras i jego uczniowie bez wątpienia jeszcze wspanialsi.
2 — Posiadamy z Platona tylko dzieła popularyzacyjne, przeznaczone dla szerokiej publiczności. Można je porównać do przypowieści z Ewangelii. Z tego, że taka czy inna idea nie znajduje się w nich (albo nie jest jasno wyrażona), nie wynika jeszcze bynajmniej, że Platon i inni Grecy jej nie mieli [prace nad tzw. niepisaną nauką Platoną podjęła tybingeńska szkoła hermenteutyczno-filozoficzna, która powstała na przełomie lat 50. i 60. XX w., uformowana przez Hansa J. Krämera i Konrada Gaisera, o niepisanej nauce Platona por. np.: Bogdań Dębiński, Późna nauka Platona oraz Seweryn Blandzi, Platoński projekt filozofii pierwszej, przyp. mój, wawel]
Trzeba próbować przeniknąć w głąb, czepiając się wskazówek, często bardzo nikłych, zbierając w jedno teksty rozproszone.
Moja interpretacja: Platon jest mistykiem autentycznym, a nawet ojcem mistyki zachodniej (...)
2. STWORZENIE, CZYLI TIMAIOS
PLATON, Timaios 28a, 28b: Wszystko, co powstaje, ma nieuchronnie twórcę, bo jest całkowicie niemożliwe, żeby było tworzenie bez twórcy. Kiedy artysta spogląda na to, co jest wieczne i identyczne z samym sobą, i kiedy posługując się tym jako modelem odtwarza jego istotę i świetność, wtedy dokonuje się nieuchronnie coś doskonale pięknego. Kiedy spogląda na to, co przemija, jeżeli jego model przemija, to, co powstaje, nie jest piękne.
SIMONE WEIL: Linie bardzo ciemne, kiedy nie ma się klucza, jasne, kiedy się go ma. Ten klucz to fakt, że Platon tworzy teorię twórczości artystycznej i twórczości boskiej przez analogię. Analogia dobrze wybrana, jeżeli dowodem boskiego pochodzenia świata jest jego piękno. Dlaczego ten obraz jest bardziej usprawiedliwiony niż obraz zegara? Bo dzieło sztuki, tak jak poznanie, jak miłość, zawiera n a t c h n i e n i e.
Te linie zawierają kompletną teorię twórczości artystycznej, teorię doświadczalną. Jeśli artysta usiłuje naśladować albo przedmiot zmysłowy, albo fenomen psychologiczny, uczucie etc. robi dzieło przeciętne. W twórczości najwyższego rzędu, uwaga artysty jest skierowana w stronę milczenia i pustki; z tego milczenia i z tej pustki zstępuje natchnienie, które się rozwija w słowa albo w formy. Model jest tutaj źródłem transcendentnej inspiracji(...)
Gdy się porównuje świat do dzieła sztuki, nie tylko akt tworzenia, ale także Opatrzność jest porównana do natchnienia artystycznego. Tzn., że w świecie, tak jak w dziele sztuki, jest celowość bez żadnego wyobrażalnego celu. Wszystkie produkcje ludzkie są organizowaniem środków do określonych celów, z wyjątkiem dzieła sztuki, w którym jest organizowanie środków, jest niewątpliwa celowość, ale gdzie nie można uchwycić żadnego celu. W pewnym sensie cel nie jest niczym innym, jak zespołem użytych środków; w innym sensie cel jest całkowicie transcendentny. Dokładnie tak samo jest ze światem i jego biegiem, którego cel jest nieskończenie transcendentny i niewyobrażalny, ponieważ jest nim sam Bóg. Sztuka jest więc jedynym terminem prawowitego porównania. Co więcej, tylko to porównanie prowadzi do miłości. Używa się zegarka nie kochając zegarmistrza, ale nie można słuchać z uwagą doskonale pięknego śpiewu nie kochając autora pieśni i śpiewaka. I nawzajem, zegarmistrz nie musi kochać, żeby wykonać zegar, podczas gdy twórczość artystyczna nie jest niczym innym jak miłością.
PLATON 30a: Powiedzmy teraz dla jakiej przyczyny kompozytor skomponował wszystko, co powstaje i ten świat. Był dobry, a w tym, który jest dobry, w żadnym wypadku, w żaden sposób, nigdy nie ma zawiści. Będąc bez zawiści, chciał, żeby wszystkie rzeczy stawały się jak najpodobniejsze do niego samego(...)
31b: Trzeba powiedzieć, że ten świat jest bytem żywym, który ma duszę, który jest bytem duchowym i że naprawdę został takim zrodzony przez Opatrzność Boga.
Na wzór którego z bytów żyjących stwórca go stworzył?(...) Świat jest całkowicie podobny do istoty żywej, której wszystkie inne — rozpatrywane indywidualnie lub według gatunków — są częściami. Ten byt zawiera w sobie wszystkie duchowe byty żyjące, tak jak świat zawiera w sobie nas i wszystkie widzialne zwierzęta. Do tego bytu najpiękniejszego z bytów duchowych, absolutnie doskonałego pod każdym względem, Bóg chciał upodobnić żywy byt widzialny, mający wewnątrz siebie wszystkie byty żywe, podobne mu naturą(...) Aby ten świat dzięki swej jedności był podobny do najdoskonalszej istoty żywej, Stwórca nie stworzył dwóch światów, ani ich nieskończonej ilości, tylko ten jeden świat, syna jednorodzo-nego, który był, jest i będzie,
34c: Bóg stworzył duszę pierwszą i starszą od ciała ze względu na pochodzenie jej i dzielność, żeby rozkazywała mu jako pani i żeby ono było jej posłuszne.
S. WEIL: Platon, kiedy mówi świat lub niebo, chce powiedzieć naprawdę Dusza Świata; tak jak kiedy nazywamy przyjaciela jego imieniem mamy na myśli jego duszę, a nie ciało. Ten byt, który Platon nazywa Duszą Świata, jest jedynym Synem Boga; Platon mówi: „jednorodzony" tak jak św. Jan. Widzialny świat jest jego ciałem. To nie implikuje żadnego panteizmu; nie jest on w widzialnym świecie, tak jak nasza dusza nie jest w naszym ciele. Platon mówi to wyraźnie gdzie indziej. „Dusza Świata jest nieskończenie większa niż materia, zawiera materię i obejmuje ją ze wszystkich stron...” Została zrodzona przed światem widzialnym, przed powstaniem czasu, jest zatem odwieczna. Rozkazuje światu materialnemu, jak pan niewolnikowi. Zawiera w sobie substancję Boga zjednoczoną z pierwiastkiem materialnym.(...)
Model, na podobieństwo którego Dusza Świata jest zrodzona, jest żywym duchem. Jest zatem osobą. Jest duchem absolutnie doskonałym pod każdym względem. Jest więc Bogiem. Są więc trzy osoby boskie: Ojciec, jedyny Syn i Model(...) Z chwilą, kiedy zastąpimy model natchnieniem, odpowiedniość tego obrazu w zastosowaniu do Ducha Św. jest oczywista. Nawet zachowując porównanie w postaci najbardziej wulgarnej, kiedy malarz robi portret, model jest łącznikiem między artystą i obrazem(...)
Uczestniczenie Ducha Świata w proporcji i harmonii nie ma się rozciągać tylko na funkcję porządkującą Słowa. Ma się rozciągać w znacznie głębszym sensie. Proporcja i harmonia są synonimami. Proporcja jest związkiem ustanowionym między dwiema liczbami poprzez średnią proporcjonalną; i tak 3 ustala proporcję między 1 i 9, mianowicie 1/3 = 3/9. Harmonia jest określona przez Pitagorejczyków jako jedność przeciwieństw. Pierwszą parą przeciwieństw jest Bóg i stworzenie. Syn jest jednością tych przeciwieństw, średnią geometryczną, która ustala między nimi proporcje: Pośrednik.
PLATON 48a: Ale umysł rządzi koniecznością dzięki perswazji. Przekonywuje ją do prowadzenia wszystkich rzeczy, które się stają ku temu, co najlepsze.
S. WEIL: Bóg nie gwałci przyczyn wtórnych, żeby osiągnąć swoje cele. Osiąga wszystkie swoje cele poprzez nieugięty mechanizm konieczności, nie psując żadnego jego elementu. Jego mądrość pozostaje w górze (a kiedy schodzi to, jak wiemy, z tą samą dyskrecją). Każde zjawisko ma dwie racje bytu, z których jedną jest przyczyna w mechanizmie natury, druga się umiejscawia w opatrznościowym układzie świata i nigdy nie wolno używać jednej, jako wyjaśnienia na planie, do którego należy druga(...)
Dlatego właśnie, że Opatrzność rządzi światem, tak jak natchnienie rządzi materią dzieła sztuki, jest ona także dla nas źródłem natchnienia. Zamysł stołu w umyśle stolarza wytwarza tylko stół i nic więcej. Ale dzieło sztuki, które jest skutkiem natchnienia artysty, jest źródłem natchnienia dla tych, którzy je kontemplują., Poprzez nie miłość, która jest w artyście, rodzi podobną miłość w innych duszach. Tak poprzez świat działa Miłość absolutna.
Ta transcendentna koncepcja Opatrzności jest najistotniejszą nauką Timaiosa. Nauką o takiej głębi, że nie mogę uwierzyć, by mogła zagościć w myśli ludzkiej inaczej, niż przez objawienie.
3. UPADEK I ŁASKA
S. WEIL: Kiedy dusza raz upadła, problem zbawienia. Trzy drogi: sprawiedliwość, miłość, poznanie. Trzech pośredników: Sprawiedliwy, Miłość, Prometeusz. Trzech, czy jeden i ten sam? Ten sam. (jest jeszcze czwarty: Dusza Świata i czwarta droga: mikrokosmos).
PLATON: Fajdros 246a—c: Oto pochodzenie istot żyjących, nieśmiertelnych i śmiertelnych Wszystko, co jest duszą, opiekuje sią tym, co jest bez duszy i przebiega niebo przechodząc przez formy, które się zmieniają. Dusza doskonała i uskrzydlona lata w przestworzach i rządzi całym światem. Ta, która traci skrzydła, spada, póki nie napotka ciała stałego, w którym mieszka; przyjęła ziemskie ciało.
246d: Zasadniczą własnością skrzydeł jest podnosić w górę to, co ciąży...
S. WEIL: Niemożliwe powiedzieć jaśniej, że skrzydło jest o r g a n e m n a d p r z y r o d z o n y m, że jest ł a s k ą.
PLATON: ...w przestworza, tam, gdzie mieszka rasa bogów; jest między rzeczami cielesnymi tym, co ma najwięcej pokrewieństwa z boskością(...)
247d—e: Tak jak myśl Boga karmi się duchem i najczystszą wiedzą, tak samo myśl każdej duszy otrzymuje wszystko, co jej odpowiada; kiedy spostrzega poprzez czas rzeczywistość, kocha ją i kontempluje, karmi się prawdą i jest szczęśliwa, aż ją ruch obrotowy nie przyniesie na to samo miejsce. Podczas tego obiegu, widzi samą sprawiedliwość, rozum, wiedzę(...) Tak samo kontempluje i karmi się innymi bytami prawdziwymi; później zanurzając się znowu w głąb nieba wraca do siebie.
S. WEIL: (Bóg karmi się Bogiem. Dusza k a r m i się Bogiem).
Widać tutaj jasno, czym są idee Platona. To są najwyraźniej i zwyczajnie a t r y b u t y B o g a.
PLATON 248c: A oto prawo konieczności: dusza idąca za Bogiem, która spostrzeże coś z prawdy, aż do następnego obrotu jest poza nieszczęściem. Gdyby mogła to robić zawsze, zawsze byłaby bezpieczna. Ale kiedy, nie mogąc nadążyć, nie widzi i kiedy przypadkiem napełni się zapomnieniem i złem, stanie się ciężka, traci w swojej ciężkości skrzydła i upada na ziemię...
249b—c: Dusza, która nigdy nie widziała prawdy, nigdy nie przybierze tej (ludzkiej) formy. Bo jest koniecznością żeby człowiek mógł rozumieć, rozumując według pojęć wyprowadzonych z wielu wrażeń(...) Otóż to stanowi przypomnienie rzeczy, które nasza dusza widziała, kiedy szła w ślad za Bogiem, kiedy widziała to, co nazywamy rzeczywistością i wynurzała się w stronę bytu rzeczywistego.
S. WEIL: W ten sposób każdy byt ludzki, bez żadnego wyjątku, łącznie z najbardziej poniżonym niewolnikiem, ma duszę, która pochodzi ze świata położonego ponad niebem, tzn. od Boga i która jest powołana, żeby do Niego powrócić. Znakiem tego pochodzenia i tego powołania jest zdolność formowania pojęć ogólnych, zdolność, która istnieje w różnym stopniu u wszystkich ludzi; bez niej żadne dziecko nie nauczyłoby się mówić. Między bytami ludzkimi są tylko różnice stopnia, które są przypadkowe i zmienne. Z istoty są one identyczne i wobec tego równe.
"Jeden z najstraszniejszych skutków upadku widzi Simone Weil w zbiorowym życiu w świecie cieni, czyli pozornych wartości, kondensujących się w prestiżu społecznym. W tym świecie jakże mogłaby się pojawić doskonała sprawiedliwość, wcielenie boskiej sprawiedliwości? Tylko jako obdarta z wszelkiego prestiżu, nierozpoznana przez ludzi i skazana na śmierć. To jest Doskonały Sprawiedliwy z Republiki, wizja naprawdę prorocza, równa starotestamentowym." [przyp. K.T.]
S. WEIL: Żeby to zrozumieć, trzeba sobie przypomnieć obraz wielkiego zwierzęcia. Społeczność ludzka i jakakolwiek zbiorowość wewnątrz tej społeczności, jest jak wielkie i potężne zwierzę, którego upodobania i antypatie byłyby studiowane i zebrane w traktat przez człowieka przeznaczonego do jego pielęgnowania. Moralność nie jest niczym innym.
PLATON, Republika, VI 493a: Ktokolwiek jest zbawiony i staje się tym, czym powinien być, mimo, ze państwa mają taką strukturę, ten, jeśli chcemy powiedzieć prawdę, musi być nazwany zbawionym z przeznaczenia Boga.
S. WEIL: Jest niemożliwością stwierdzić bardziej kategorycznie, że łaska jest jedynym źródłem zbawienia, że zbawienie pochodzi od Boga, a nie od człowieka (...)
Z wyjątkiem przeznaczonych, którzy wyszli z jaskini, albo są na dobrej drodze do wyjścia, wszyscy wybieramy jako skarby dobra, których substancją jest prestiż społeczny. To jest prawdziwe nawet dla pragnień, które wydają się mieć wyłączny związek .z jednostką(...)
Prestiż społeczny, jak sama nazwa wskazuje, jest czystym złudzeniem, czymś co nie ma żadnego istnienia. A jednak siła jest utworzona w 9/10 z prestiżu i determinuje wszystko w tym świecie.
Całkowite zrezygnowanie z wszelkiego prestiżu jest tym, co św. Jam od Krzyża nazywa ogołoceniem duchowym. Przez nie jedynie osiągamy Boga. Dlatego Chrystus powiedział: „Ojciec, który jest w ukryciu"; to jest to samo, co Ojciec, który jest w niebie.
Platon wiedział, że doskonała i rzeczywista sprawiedliwość musi być bez prestiżu. To brak prestiżu, a nie cierpienie jest samą istotą Męki(...) Trzeba było cierpienia o charakterze pokutnym, bo człowiek nie jest naprawdę ogołocony z wszelkiego uczestnictwa w prestiżu społecznym, póki go sąd karny nie wyrwie ze społeczeństwa.
4. DOSKONAŁY SPRAWIEDLIWY
PLATON, Republika, II 360: Nie odejmijmy nic, ani niesprawiedliwości niesprawiedliwemu, ani sprawiedliwości sprawiedliwemu, ale ustawmy jednego i drugiego w ich doskonałości (...) Opiszmy sprawiedliwego, człowieka prostego i szlachetnego, chcącego, jak mówi Aisćhylos, nie pozornej, ale rzeczywistej sprawiedliwości. Trzeba mu więc odjąć pozory(...) Niech będzie ogołocony ze wszystkiego z wyjątkiem sprawiedliwości. Nie popełniwszy nigdy niesprawiedliwości niech ma reputację największej niesprawiedliwości, żeby został w swojej sprawiedliwości wypróbowany (...) Będąc w tym stanie sprawiedliwy, zostanie ubiczowany, torturowany, związany, wypalą mu oczy i na koniec tych wszystkich cierpień zostanie wbity na pal (...)
Pokaż nam nie tylko, że sprawiedliwość jest więcej warta od niesprawiedliwości, ale dzięki czemu sama ze siebie czyni dobrym tego, którą ją ma, niezależnie od tego, czy będzie widoczna, czy ukryta przed bogami i ludźmi.
S. WEIL: Platon, przypuszczając, że doskonały sprawiedliwy nie będzie jako taki rozpoznany przez bogów, przeczuwa najbardziej przeszywające słowo, które jest w Ewangelii: Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Przyczyna cierpienia sprawiedliwego, którą ukazuje Platon, jest inna niż odkupienie, wzięcie na siebie kary, która pojawia się w chrześcijaństwie i już w Prometeuszu Aischylosa. Ale miedzy obydwiema myślami jest łącznik. To na skutek odwrócenia dokonanego przez grzech pierworodny jest ta niewspółmierność między pozorami a rzeczywistością, która zmusza doskonałą sprawiedliwość do pojawienia się tu na ziemi pod postacią skazańca. Gdybyśmy byli niewinni, pozór byłby samym kolorem rzeczywistości, a nie zasłoną do rozdarcia(...)
Ów doskonały sprawiedliwy jest, bez wątpienia, także modelem boskim i szczęśliwym z Teajteta. Kiedy Platon mówi o upodobnieniu do tego modela, słowo „upodobnienie" ma sens, który mu dajemy dzisiaj, tzn. podobieństwa. Tylko sens jest ściślejszy, bo chodzi o podobieństwo takie, jakie istnieje między dwiema mapami o różnych podziałkach gdzie odległości są różne, a stosunki identyczne. Bo słowo „upodobnienie" po grecku, zwłaszcza u Pitagorejczyka, jakim był Platon, jest terminem geometrycznym, który się odnosi do identyczności stosunków, do proporcji. Kiedy Platon mówi o upodobnieniu do Boga, nie chodzi już o podobieństwo, bo żadne podobieństwo nie jest możliwe, ale o proporcję. Proporcja między ludźmi i Bogiem jest możliwa tylko przez pośrednictwo i boski model, doskonały sprawiedliwy, jest pośrednikiem między sprawiedliwymi i Bogiem.
5. POWRÓT DO DOBRA, NAWRÓCENIE
S. WEIL: Rozpoznając, że łaska pochodząca od Boga jest niezbędna, na czym ona polega, dzięki jakiemu postępowaniu się wypełnia, w jaki sposób człowiek ją przyjmuje? Teksty: Republika, Fajdros, Uczta. Platon posługuje się obrazami.- Podstawową myślą tych obrazów jest to, że dyspozycją duszy, która odbiera i przyjmuje łaskę, nie jest nic innego, jak miłość. Miłość Boga jest korzeniem i fundamentem filozofii Platona.
Myśl podstawowa: Miłość skierowana w stronę swojego właściwego przedmiotu, tzn. doskonałości, nawiązuje k o n t a k t z jedyną rzeczywistością absolutnie realną. Protagoras mówił: Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy. Platon odpowiada: Nic, co nie doskonałe, nie jest miarą żadnej rzeczy i „Bóg jest miarą wszystkich rzeczy" (Prawa).
Dobro jest ponad sprawiedliwością i innymi cnotami; poszukujemy je o tyle, o ile są dobre.
PLATON Uczta 205e—206a: Nie jest prawdą, że człowiek ceni to, co jest jego. Nie ma innego przedmiotu pragnienia dla człowieka, jak tylko dobro.
S. WEIL: Republika. Porównanie między dobrem i Słońcem (należy zauważyć, że Słońce było obrazem Boga u Egipcjan; i że w Peru, póki Hiszpanie nie unicestwili tego kraju, czczono jako jedyną boskość Słońce, widziane jako symbol Boga, którego uważano za zbyt wzniosłego, żeby był przedmiotem bezpośredniego kultu).
PLATON, Republika, VI 507b—509b: Słońce jest tym, co nazwałbym potomkiem dobra, zrodzonym przez dobro jako rzecz analogiczna do niego samego (...)
To, co jest źródłem prawdy dla rzeczy poznawalnych, i źródłem zdolności poznawania dla bytu poznającego, to trzeba nazwać ideą dobra. Trzeba myśleć, że jest ona twórcą nauki i prawdy, jako t przedmiotu poznania (...)
Słońce nie dostarcza rzeczom widzialnym jedynie widzialności, ale także stawania się, rośnięcia i pokarmu, jakkolwiek ono samo nie jest stawaniem. Podobnie dla rzeczy poznawalnych dobro, nie dostarcza im jedynie poznawalności, ale także ich rzeczywistość i byt od niego pochodzi, jakkolwiek ono samo nie jest bytem, ale czymś o wiele przekraczającym byt godnością i potęgą.
S. WEIL: Chociaż Platon wyraża się w terminach ściśle bezosobowych, to dobro, które jest twórcą zarówno poznawalności, jak bytu prawdy, nie jest niczym innym, jak Bogiem. Platon posługuje się jedynie terminem „twórca", żeby zaznaczyć, że Bóg jest osobą. To, co działa, jest osobą.
Platon dając Bogu imię dobra, wyraża tak silnie, jak to jest tylko możliwe, że Bóg jest dla człowieka tym, ku czemu zwraca się miłość.
PLATON, VI, 505e: Dobro jest tym, czego szuka cała dusza, tym, dla czego działa, przeczuwając, że jest czymś, ale nie wiedząc, czym to jest.
S. WEIL: Dwie myśli:
1° NIE MA I NIE MOŻE BYĆ INNEGO STOSUNKU CZŁOWIEKA DO BOGA, JAK MIŁOŚĆ. TO, CO NIE JEST MIŁOŚCIĄ, NIE MA ZWIĄZKU Z BOGIEM.
2° Przedmiotem, jedynie godnym miłości, jest Bóg i k a ż d y c z ł o w i e k, k t ó r y k o c h a c o i n n e g o, n i ż B o g a, p o p e ł n i a b ł ą d, m y l i s i ę, t a k j a k b y s i ę b i e g ł o n a u l i c y w s t r o n ę n i e z n a j o m e g o, b o s i ę g o w z i ę ł o z a p r z y j a c i e l a.
Wreszcie o tyle tylko, o ile dusza kieruje się w stronę tego, co należy kochać, tzn. o tyle, o ile kocha Boga, j e s t z d o l n a w i e d z i e ć i p o z n a w a ć. Jest niemożliwe dla człowieka posługiwać się swoją inteligencją, b e z m i ł o ś c i, ponieważ nie ma innego źródła światła jak Bóg. W ten sposób zdolność do miłości nadprzyrodzonej jest ponad inteligencją i jest jej warunkiem. Miłość Boga jest jedynym źródłem wszystkich pewności(...)
PLATON, VII, 518b—d: To, co powiedzieliśmy, wskazuje, że zdolność nauki i organ tej zdolności istnieje w duszy każdego. Ale istnieje tak jak oko, które nie może zwrócić się do światła i porzucić ciemności inaczej, niż razem z całym ciałem. Tak samo całą duszą trzeba się' odwrócić od tego, co przemijające, aż dusza potrafi znieść kontemplację rzeczywistości i tego, co w niej najjaśniejsze, tzn. dobra. To, czego tu potrzeba, to m e t o d y nawrócenia (...) Ale to jest całkiem co innego, niż wstawić w duszę oczy. Bo ona je ma, tylko ich nie kieruje dobrze (...)
S. WEIL: Jest oczywiste, że Platon uważa prawdziwą mądrość za rzecz nadprzyrodzoną. Nic nie może tego jaśniej wyrazić jak przeciwstawienie dwóch możliwych koncepcji mądrości. Ci, którzy uwiażają mądrość za zdobycz możliwą dla natury ludzkiej, myślą, że jeśli ktoś stał się mądry, to znaczy, że praca ludzka wytworzyła w nim coś, czego nie miał przedtem.
Platon myśli, że ten, który doszedł do prawdziwej mądrości, nie ma w sobie nic więcej, niż miał przedtem, ponieważ mądrość nie jest w nim, a przychodzi do niego nieustannie skądinąd, mianowicie od Boga. On nie miał nic innego do zrobienia, jak tylko zwrócić się w stronę źródła mądrości, nawrócić się.
6. JASKINIA – KŁAMSTWO, BIERNOŚĆ, NIEŚWIADOMOŚĆ
Jakże dokonuje się to nawrócenie? I najpierw, jakim jest człowiek przed nawróceniem? Obraz jaskini. Straszliwy obraz nędzy ludzkiej. Tacy jesteśmy (nie „byliśmy").
SIMONE WEIL tak komentuje sławną metaforę jaskini (VII, 514a— 516c):
Rodzimy się u k a r a n i. Idea pitagoręjska. Nie ma tu mowy o grzechu pierworodnym, ale ten grzech wynika z opisu, tak bardzo ma on barwę pokutną, więzienną.
Rodzimy się i żyjemy w k ł a m s t w i e. Dane nam są tylko kłamstwa. Nawet my sami: myślimy, że się znamy, ale widzimy tylko nasze cienie. Poznaj samego siebie: przepis nie praktykowany w jaskini (...)
Rodzimy się i żyjemy w b i e r n o ś c i. Nie ruszamy się. Obrazy przechodzą przed nami i my je przeżywamy. Nie wybieramy niczego(...) Nie mamy absolutnie żadnej wolności. Jest się wolnym po nawróceniu (nawet w jego trakcie), nie przedtem. Jak mówił Maine de Biran, jesteśmy urobieni(...)
Rodzimy się i żyjemy w n i e ś w i a d o m o ś c i. Nie znamy naszej nędzy. Nie wiemy, że jesteśmy ukarani, że żyjemy w kłamstwie, że jesteśmy bierni, ani — naturalnie — że jesteśmy nieświadomi. Całkowicie tak samo, jak by cała historia była dosłownie prawdziwa. Tacy więźniowie przywiązaliby się całą duszą do swojej niewoli. To jest zawsze skutek poniżenia przez nieszczęście: dusza do niego przywiera do tego stopnia, że nie może się od niego oderwać (ersatz rezygnacji)(...)
Nawrócenie w tej sytuacji nie jest małą rzeczą. Opadnięcie łańcuchów to jeszcze nie wszystko.
Można uważać, że łańcuchy opadają w momencie, w którym byt ludzki otrzymał poprzez natchnienie, albo częściej przez pouczenie drugiego, słowne albo pisemne (często to jest książka), myśl, że ten świat nie jest wszystkim, że istnieje coś lepszego i że trzeba tego szukać.
Ale z chwilą, kiedy zaczynamy się poruszać, przeszkadza nam w tym bezwładność i zesztywnienie, i najmniejszy ruch powoduje nieznośne cierpienie. Porównanie jest tutaj cudownie precyzyjne. (...)
Za każdym razem, kiedy się myśli, że się odbyło nawrócenie bez pewnego minimum gwałtu i bólu, znaczy to, że nawrócenie jeszcze naprawdę nie nastąpiło. Łańcuchy opadły, ale człowiek pozostał nieruchomy i poruszył się tylko fikcyjnie. Ale gdzie jest kryterium? Nie jest nim uczucie wysiłku i cierpienia: istnieją cierpienia i wysiłki wyobraźniowe. Nic nie jest bardziej mylące niż poczucie wewnętrzne. Musi być inne kryterium.
Obraz Platona wskazuje, że nawrócenie jest operacją gwałtowną i bolesną, wyrwaniem i zawiera pewną nie do zredukowania ilość gwałtu i cierpienia, z której nie można nic ująć. Jeśli nie chce się płacić całej ceny, nie dochodzi się do celu, nawet jeśli ujmie się z niej bardzo niewiele. We wszystkim, co jest rzeczywiste, jest coś, czego nie da się zredukować.
Porównanie Platona wskazuje etapy w tej operacji(...)
Kiedy się już raz wyjdzie, cierpi się jeszcze na skutek oślepienia światłem, ale jest się już bezpiecznym(...) Nie potrzeba już wtedy wysiłku woli, trzeba tylko trwać w stanie oczekiwania i patrzeć na to, czego blask jest prawie nie do zniesienia. Od chwili, kiedy się czeka i patrzy, sam czas tworzy coraz to większą zdolność do otrzymywania światła.
Są dwa okresy zamętu, w których nie wie się już, gdzie się jest, kiedy ma się poczucie zagubienia. Jeden jest w jaskini, kiedy uwolnieni odwracamy się i zaczynamy chodzić. Drugi, jeszcze ostrzejszy, po wyjściu z jaskini, kiedy się dostaje szoku od światła.
Te dwa okresy odpowiadają dokładnie dwu „ciemnym nocom", które rozróżnia św. Jan od Krzyża, ciemnej nocy zmysłowości i ciemnej nocy umysłu. (Jest bardzo trudno nie myśleć, że metafora Platona tak precyzyjna kondensuje doświadczenie mistyczne, nagromadzone w ciągu pokoleń).
Moment końcowy, w którym wyzwolony ogląda samo słońce, samo dobro, tzn. samego Boga, takiego, jakim jest, odpowiada temu, co św. Jan od Krzyża nazywa zaślubinami duchowymi.
7. POWRÓT DO ŚWIATA JAKO DOPEŁNIENIE NAWRÓCENIA
S. WEIL: Ale u Platona to jeszcze nie jest koniec. Jeszcze jeden etap (pokazany zresztą także przez św. Jana od Krzyża(...)
Trzeba sobie przypomnieć, że państwo Platona jest fikcją, czystym symbolem, który reprezentuje duszę. Platon to mówi: „Może w niebie jest model tego państwa, dla kogoś, kto chce go widzieć, i widząc utworzyć państwo swojego własnego ja”. Różne kategorie obywateli reprezentują różne płaszczyzny duszy. Filozofowie, ci, którzy wyszli z jaskini, to jest nadprzyrodzona część duszy. Cała dusza ma się oderwać od tego świata, ale tylko część nadprzyrodzona wchodzi w kontakt z innym światem. Kiedy nadprzyrodzona część zobaczyła Boga twarzą w twarz, trzeba, żeby się zwróciła w stronę duszy, by ją kierować, po to, aby cała dusza była w stanie czuwania, zamiast żeby była pogrążana we śnie, tak jak u tych wszystkich, u których nie nastąpiło wyzwolenie. Część naturalna duszy, oderwana od tego świata i poza stanem oczekiwania na inny, jest w p r ó ż n i podczas operacji wyzwolenia. Trzeba jej zwrócić kontakt z tym światem, który jest jej, ale kontakt prawidłowy, który by nie był przywiązaniem.
Słowem, po wyzwoleniu duszy z ciała, po przejściu przez śmierć, żeby dojść do Boga, święty powinien wcielić się poniekąd we własne ciało, po to, żeby roztoczyć na ten świat, na to ziemskie życie, odblask nadprzyrodzonego światła. Po to, żeby zrobić z tego życia ziemskiego i z tego świata rzeczywistość, bo dotychczas nie są one niczym innym jak snami. Ciąży na nim obowiązek dokończenia w ten sposób stworzenia. Doskonały naśladowca Boga najpierw się odcieleśnia, później wciela.
Wolno może w tym miejscu streścić Republikę podsumowując główne jej aspekty naświetlone przez Simone Weil. Republika jest dialogiem o sprawiedliwości. Sprawiedliwość polega na ustaleniu h a r m o n i i w duszy (a także w społeczeństwie), harmonia zaś to uznanie g r a n i c y: funkcji psychologicznych, własnej osoby, kompetencji społecznych. Granica ta dzieląc łączy zarazem, ustanawia prawdziwe więzy; uznać bowiem granicę, skończoność wszystkiego, to oddać każdej rzeczy to, co się jej należy, uznać jej niepowtarzalne miejsce w całokształcie rzeczywistości.
Ta harmonia może nastąpić tylko dzięki włączeniu Boga w życie, nawiązaniu przez nadprzyrodzoną część duszy żywego kontaktu z Dobrem i Prawdą. Harmonia między Bogiem a stworzeniem jest warunkiem harmonii w człowieku i ludzi między sobą. Ale nie jest ona do osiągnięcia inaczej niż przez pośrednika, ludzki (i zarazem boski, bo doskonały) wzór do naśladowania: Sprawiedliwego, który pokazuje, że sprawiedliwość musi tutaj być naga, musi odwrócić się od pozorów — „odcieleśnić się" najpierw, jeżeli ma być prawdziwa i skuteczna. Ale to jest śmierć, paradoks, zgorszenie: dlatego rozpoznać ją i uczestniczyć w jej nagości to wyłączne dzieło łaski. Przeszedłszy, na stronę śmierci sprawiedliwy z wszczepionym nowym życiem promieniuje i pomaga budować harmonię w życiu społecznym. W zakończeniu dialogu Platon sugeruje także wyraźnie, że autentyczny sprawiedliwy zostanie w końcu r o z p o z n a n y przez ludzi: „błogosławieni cisi, albowiem oni posiędą ziemię".
Republice mistyczna droga do Boga jest nierozłącznie sprzęgnięta z drogą, którą Simone Weil nazywa intelektualną. Zaczyna się ona jednak dopiero p o wyjściu z jaskini, po otwarciu oczu na istotną wartość tego, co przemija, i odpadnięciu łańcucha naszych przywiązań. „W jaskini nie ma najmniejszej idei Boga”> [K.T.]
S. WEIL: Do przejścia od ciemności do kontemplacji słońca potrzeba pośrednictw (metaxu). Różne drogi różnią się wybranymi pośrednictwami. W drodze opisanej w Republice tym, co pośredniczy, jest s t o s u n e k.
W drodze intelektualnej tym, co wzywa myśl, jest to, co przedstawia sprzeczności. Inaczej mówiąc, jest to stosunek. Bo wszędzie tam, gdzie jest pozór sprzeczności, jest korelacja sprzeczności, tzn. stosunek. Za każdym razem, kiedy sprzeczność narzuca się inteligencji, inteligencja jest zmuszona pojąć stosunek, który przetwarza sprzeczność w korelację i w konsekwencji dusza jest pociągnięta wzwyż(...)
Nauki są bez wartości same w sobie. To są pośrednictwa między duszą a Bogiem(...)
Grecja miała m i s t y k ę, c z y k o n t e m p l a c j ę m i s t y c z n ą, w s p i e r a j ą c ą s i ę n a r e l a c j a c h m a t e m a t y c z n y c h. B a r d z o d z i w n e.
8. MIŁOŚĆ UBOGA, CAŁKOWITOŚĆ DZIĘKI MIŁOŚCI
S. WEIL: Tematem Uczty jest miłość, tzn. boskość, która nosi to imię. Tekst Arystofanesa [Ptaki] o inspiracji niezaprzeczalnie orfickiej, ukazujący Miłość, zawartą jako zarodek kurczęcia w jaju Świata, kurczęcia, które wykluwa się ze złotymi skrzydłami, wskazuje, że Miłość jest tym samym, co Dusza Świata. Jest to wobec tego Syn Boży. Jest zresztą znamienne, że Arystofanes jest jednym z mówców Uczty, jego mowa jest nawet jedną z najpiękniejszych; a przecież Platon miał bardzo ważne powody, żeby mieć do niego urazę z powodu okrutnych i niesprawiedliwych kpin przeciwko Sokratesowi, które nie były może bez wpływu na wynik procesu. Jeśli jednak Platon umieścił Arystofanesa w tym dziele, możemy słusznie przypuszczać, że to właśnie z powodu tych wierszy o Miłości i jaju świata. Z drugiej strony, jeśli się czyta po grecku, jedno po drugim, Prometeusza Aischylosa i Ucztę, znajduje się w tekście Platona pewną ilość słów, które wydają się aluzjami do tragedii Aischylosa i to, nota bene, w mowie Agatona, tragika. Wreszcie sama inscenizacja dialogu, ta uczta, gdzie jest zaledwie mowa o jedzeniu, ale bez przerwy mówi się o winie, przyjście pijanego Alcybiadesa na końcu i jego mowa, w której jest długa paralela porównująca Sokratesa do Sylena, to znaczy do sługi Dionizosa, to wszystko jest zrobione oczywiście po to, żeby umieścić dzieło pod wezwaniem Dionizosa. A Dionizos jest tym samym bogiem, co Ozyrys, bóg, którego mękę święcono, sędzia i zbawca dusz, Pan prawdy.
Z MOWY ARYSTOFANESA W UCZCIE:
PLATON, 189d: Miłość jest między bogami największym prz jacielem ludzi, ich obrońcą i lekarzem zła, którego uleczenie byłoby dla rodzaju ludzkiego największym szczęściem.
S. WEIL: To porównanie między Miłością a lekarzem, porównanie, które Chrystus w Ewangelii stosuje do Swojej misji, dotyczy tutaj tak jak u Chrystusa uleczenia grzechu pierworodnego. To grzech pierworodny jest tym złem, którego uleczenie stanowiłoby dla ludzi największe szczęście. Bo natychmiast po tych liniach przychodzi w tekście Platona historia pierwotnej szczęśliwości ludzi, ich grzechu, ich ukarania. Ta historia wymaga zinterpretowania.
Człowiek był kiedyś bytem całkowitym. Miał dwie twarze, cztery nogi i był zdolny do ruchu kolistego. Był winnym pychy i próbował dostać się do nieba (to przypomina wieżę Babel, ale także grzech Adama i Ewy, którzy chcieli być tacy, jak Bóg).
Zeus, chcąc ukarać człowieka, nie niszcząc go jednak, przecina go wpół. Starożytni często praktykowali proceder, który polegał na przecięciu na dwie części pierścienia, monety, albo jakiegokolwiek innego przedmiotu i daniu połowy przyjacielowi lub gościowi. Te połowy były zachowywane z pokolenia na pokolenie i pozwalały potomkom obydwóch przyjaciół rozpoznać się po wiekach.
Ten znak rozpoznawczy nazywał się symbolem. To jest pierwotny sens słowa. W tym sensie, mówi Platon, każdy z nas nie jest człowiekiem, ale symbolem człowieka i poszukuje symbolu odpowiadającego, drugiej potowy. To poszukiwanie to jest Miłość. Miłość w nas jest więc uczuciem naszej radykalnej niewystarczalności — skutku grzechu, i pragnieniem wypływającym z samego dna bytu, żeby zostać przywróconym do stanu pełni. Miłość jest więc lekarzem naszego zła pierwotnego. Nie musimy się zastanawiać, jak stworzyć w nas miłość, ona w nas jest, od urodzenia do śmierci, nagląca jak głód, musimy tylko umieć nią kierować...
Cała ta mowa Arystofanesa jest ciemna, ciemnością najoczywiściej zamierzoną. Ale podstawowa myśl jest najwyraźniej ta. Naszym powołaniem jest jedność(...) Co jest tą jednością? (...) Jedność jest stanem, w którym podmiot i przedmiot są jedną i tą samą rzeczą, stanem tego, który sam siebie poznaje i sam siebie kocha. Ale tylko Bóg jest taki i nie możemy stać się takimi inaczej, niż przez upodobnienie do Boga, które dokonuje miłość Boga(...) Mit Platona wskazuje, że całkowitość, do której człowiek dochodzi dzięki miłości w wieczności szczęśliwej, jest wyższego rzędu, niż ta, którą utracił przez grzech. I ten grzech jest w ten sposób „szczęśliwą winą", tak jak mówi liturgia katolicka.
9. „PŁYNNOŚĆ” MIŁOŚCI
Z MOWY TRAGIKA, AGATONA, W UCZCIE:
PLATON, 195a: Twierdzą, że pomiędzy bogami Miłość jest najszczęśliwsza, najpiękniejsza i najdoskonalsza.
S. WEIL: Zatem Miłość jest równa Zeusowi. Trzeba podkreślić, że jakkolwiek te superlatywy są superlatywami stosunku, trzeba je rozumieć, jako absolutne superlatywy, bo nie ma u Platona dziecinnego politeizmu.
PLATON, 195d: ...Jest zatem bardzo młoda i bardzo delikatna, co więcej, jej substancja jest płynna.Bo inaczej nie mogłaby wkradać się ze wszystkich stron i poprzez całą duszę i nie mogłaby przejść niezauważona, jak to robi z początku, kiedy wchodzi i wychodzi, jeśliby była z twardej materii.
S. WEIL: To, co mówi Platon o płynności Miłości, która przenika całą duszę, pojawiając się na początku niezauważona, można zestawić z porównaniami z Ewangelii między Królestwem Niebieskim a kwasem, ziarnem, solą etc. Chodzi zawsze o tę zasadniczą koncepcję, że to, co nadprzyrodzone, jest w naturze zarówno nieskończenie małe, jak nieskończenie czynne.
10. SIŁA NIE DOSIĘGA POTĘGI I MĘSTWA MIŁOŚCI
PLATON, 196c: Najważniejsze jest to, że Miłość nie sprawia, ani nie podlega niesprawiedliwości, zarówno między bogami, jak i między ludźmi. Ponieważ nie cierpi ona od siły, jeśli zdarza jej się cierpieć, bo siła nie dosięga Miłości. A kiedy Miłość działa, nie działa siłą, bo każdy zgadza się słuchać we wszystkim Miłości. Umowa, która się tworzy przez wzajemną zgodę, jest sprawiedliwa, według praw „królewskiego miasta”.
S. WEIL: Te linie są, być może, najpiękniejsze z całego Platona. To jest samo centrum myśli greckiej, jej węzeł doskonale czysty i jaśniejący. Znajomość siły, jako rzeczy absolutnie wszechwładnej w całej naturze, włącznie z naturalną częścią duszy ludzkiej, razem ze wszystkimi myślami i uczuciami, jakie zawiera, i równocześnie jako rzeczy absolutnie godnej pogardy, to jest właściwa wielkość Grecji(...) A przecież ta podwójna wiedza jest może najczystszym źródłem miłości Boga. Gdyż wiedzieć nie abstrakcyjnie ale całą duszą, że wszystko w naturze, z naturą psychologiczną włącznie, jest podane sile równie brutalnej, równie bezlitośnie skierowanej w dół, jiak siła ciężkości, taka wiedza przykuwa, by tak rzec, duszę do modlitwy. Tak jak więzień, kiedy tylko może, przywiera do okna celi,_tak jak mucha przywiera do dna butelki przez swój pęd do światła. Jest związek między słowami diabła z Ewangelii „została mi dana ta potęga” i „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”(...)
Platon w tym ustępie stwierdza tak silnie, jak można, że tylko to jest sprawiedliwe, co jest całkowicie uchronione od kontaktu z siłą. Jest tylko jedna władza duszy ludzkiej, której siła nie może dotknąć, ani by się nią posługiwać, ani by ją powstrzymać. To jest władza zgody na dobro, władza miłości nadprzyrodzonej. To jest także jedyna władza duszy, z której nie może pochodzić żadnego rodzaju brutalność. Jest to więc jedyna zasada sprawiedliwości w ludzkiej duszy. Analogia każe nam myśleć, że to jest także zasada sprawiedliwości boskiej. A ponieważ Bóg jest doskonale sprawiedliwy, jest cały Miłością.
Ta miłość, która jest samym Bogiem, działa przecież, ponieważ jest Bogiem, ale działa o tyle tylko, o ile uzyskuje zgodę. Tak właśnie działa na dusze ludzkie. Tak działa nawet na materię, ponieważ według Timaiosa konieczność została zwyciężona przez mądrą perswazję.
Co dziwniejsze u Boga, u tego, który jest królem bogów, Boga najwyższego, to to, że nie tylko działa ale podlega: pashein znaczy jednocześnie podlegać, znosić, cierpieć. Stąd greckie słowo pathema, używane na określenie Męki. Miłość podlega, znosi, cierpi, ale nie przez przymus. Zatem przez zgodę.
PLATON, 196c: Oprócz sprawiedliwości jest (Miłość) w najwyższym stopniu opanowana. Bo wiadomo, że umiarkowanie to panowanie nad przyjemnościami i żądzami, a żadna żądza nie jest silniejsza od Miłości. Jeżeli tamte są od niej słabsze, to znaczy, że są poskromione przez Miłość i ona nad nimi panuje. Jeśli zatem jest panem przyjemności i pragnień. Miłość więcej, niż cokolwiek innego, jest opanowaniem.
S. WEIL: Miłość jest pragnieniem podstawowym, nieskończonym, absolutnym, którego żadna radość nie może wypełnić po brzegi(...) Jeśli oddajemy się Miłości, jeśli zgadzamy się ze względu na nią mieć zawsze w sobie pustkę nigdy nie wypełnioną, mamy wtedy doskonałość opanowania.
PLATON, 196d: Co do męstwa sam Ares nie może stawić czoła Miłości. Bo nie Ares trzyma Miłość, to Miłość Afrodyty trzyma Aresa, tak jak mówiliśmy.
S. WEIL: To wydaje się żartem, ale to jest tylko pozór. Jest jasne, że Ares nie trzyma Miłości, ponieważ siła Miłości nie dosięga. Miłość trzyma Aresa. To znaczy, że męstwo wojenne (a także wszystkie formy analogiczne do męstwa), potrzebuje miłości, która by je wznieciła. Niska miłość wznieca niską odwagę, miłość absolutnie czysta wznieca męstwo absolutnie czyste. Ale bez miłości jest tylko podłość(...)
11. MIŁOŚĆ NADPRZYRODZONA, ANIOŁ MIŁOŚCI
PLATON, 196d: Zostaje to, co dotyczy mądrości(...) Ten Bóg jest tak mądry w poezji, że czyni nawet innych poetami, gdyż ktokolwiek jest dotknięty miłością, staje się poetą, nawet jeśli przedtem nie miał nic wspólnego z Muzami(...) A co do wykonywania sztuk i technik, czyż nie wiemy, że wszystko, co Bóg nauczył robić, jest cudowne i świetne, a wszystko, czego nie dotyka, jest mroczne?
S. WEIL: Dzięki temu wyliczeniu czterech cnót, widzimy, że w umyśle Platona sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo i mądrość nie są cnotami naturalnymi. Ich natchnieniem i bezpośrednim źródłem jest Miłość nadprzyrodzona i nie mogą one pochodzić skądinąd.
Inteligencja tam, gdzie jest twórcza, w prawdziwej poezji, a nawet w technice, jeśli odkrywa rzeczy naprawdę nowe, pochodzi bezpośrednio z miłości nadprzyrodzonej. To jest prawda fundamentalna. Nie zdolności naturalne, wrodzony dar, także nie wysiłek, wola, praca wpływają na inteligencję, dostarczają energii potrzebnej do jej pełnej skuteczności. To wyłącznie pragnienie, mianowicie pragnienie piękna. Pragnienie to, poczynając od pewnego stopnia intensywności i czystości, jest tym samym, co geniusz. Na wszystkich stopniach jest tym samym, co uwaga(...)
Z MOWY SOKRATESA:
S. WEIL: Sokrates w tym dziele nie mówi w swoim imieniu, powtarza nauki, których udzieliła mu bardzo stara kobieta, która przybyła do Aten dokonać ofiary, dzięki tej ofierze oddalając na dziesięć lat zarazę od Aten. Jej płeć, okoliczności i słowa inicjacji i tajemnicy, których bezustannie używa, wystarczająco pokazują, że chodzi o kapłankę religii z Eleusis. Uczta jest wystarczającą odpowiedzią dla tych, którzy myślą, że Sokrates i Platon pogardzali misteriami. Jest w niej także wskazówka wystarczająco jasna, że doktryna zawarta w tym dziele nie jest rezultatem refleksji filozoficznej, a tradycji religijnej(...)
Diotyma wyjaśnia, że Miłość to jest daimon. Słowo daimon w języku greckim jest używane bardzo różnie. Ale tutaj Diotyma określa użytek, który robi ze słowa daimon. Oznacza ono łączników, pośredników między człowiekiem a Bogiem.
PLATON, 202e: To jest wielki „daimon". Jaką ma funkcją? Tłumaczenia i przekazywania bogom spraw ludzkich i ludziom spraw boskich(...) Bóg nie miesza się do człowieka, jedynie poprzez niego dokonuje się obcowanie i dialog między bogami a ludźmi.
S. WEIL: W tych liniach Miłość pojawia się jako kapłan par excellence.
Nie trzeba zapominać, że ten bóg, który jest kapłanem i pośrednikiem, który jest między boskością i człowiekiem, jest tym samym, który według mowy Agatona jest co najmniej równy Zeusowi, który uczy Zeusa sztuki rządzenia, który jest królem bogów.
Platon twierdzi tak kategorycznie, jak to tylko możliwe, że poza tym boskim pośrednictwem nie może być żadnej relacji między Bogiem a człowiekiem: „Nikt nie idzie do Ojca, jak tylko przeze mnie”.
12. NARODZINY MIŁOŚCI
PLATON, 204b: Kiedy urodziła się Afrodyta, bogowie urządzili wesele, a między nimi był Poros[oznacza m. in. Drogę, Obfitość, przyp. K. T.], Syn Mądrości. Po uczcie Nędza przyszła żebrać, jak zwykle podczas świąt i stała przy drzwiach. Poroś, pijany nektarem, wszedłszy do ogrodu Zeusa ociężały usnął. Nędza z powodu niedostatku postanowiła mieć dziecko z Porosem. Położyła się przy nim i poczęła Miłość.
S. WEIL: Ta nędza jest nędzą całego stworzenia. Stworzenie w swoim smutku wymyśliło przebiegłość biednej kobiety, która ma nadzieję związać się w trwały sposób z przeznaczeniem człowieka bogatego, mając z nim dziecko, mimo jego woli. Wymyśliło, że będzie miało dziecko z Bogiem. Wybrało moment, w którym Bóg jest pijany i śpi. Trzeba pijaństwa i snu dla takiego szaleństwa(...)
Dziecko jest biedne, jak przystało naszemu bratu. Ten prześliczny obraz biednej i wędrującej miłości, [dziecka Nędzy i Dostatku — przyp. K. T.] zawsze kładącej się spać na ziemi, nieuchronnie każe nam myśleć o św. Franciszku. Ale przed św. Franciszkiem Chrystus był biedny i bezdomny i nie miał gdzie złożyć głowy. Miał także ubóstwo za towarzysza.
PLATON, 205d: Istnieje doktryna, która mówi, że ci kochają, którzy szukają własnej połowy. Moja doktryna twierdzi, że miłość nie ma za przedmiot ani połowy, ani całości, o ile to nie jest dobre(...) Nie ma innego przedmiotu miłości dla ludzi jak dobro.
S. WEIL: Te słowa(...) są słowami bardzo głębokimi. Niszczą fałszywe pojęcie egoizmu. Ludzie nie są egoistami. Nie mogą nimi być. Ich nieszczęście na tym polega. Tylko Bóg jest „egoistą”. Człowiek nie może dotrzeć do choćby cienia miłości siebie inaczej niż widząc się jako stworzenie Boga, kochane przez Boga, odkupione przez Boga. Inaczej mówiąc, człowiek nie może kochać sam siebie.
To, co nazywamy zwykle egoizmem, nie jest miłością siebie, a złudzeniem perspektywy. Ludzie nazywają złem zmianę pewnego porządku rzeczy, który widzą z punktu, w którym tkwią: z tego punktu rzeczy trochę odleglejsze są niewidoczne. Masakra stu tysięcy ludzi zaledwie zmienia porządek świata, taki jakim go widzą, natomiast jeśli towarzysz pracy dostał lekką podwyżkę płacy, a oni nie, ten porządek jest przewrócony. To nie jest miłość siebie, tylko fakt, że ludzie, będąc bytami skończonymi, stosują pojęcie prawidłowego porządku tylko do najbliższego otoczenia ich serca(...)
Jedynym sposobem, żeby uniknąć tego błędu perspektywy, jest wybrać swój skarb i przenieść swoje serce poza przestrzeń, poza świat, w Boga(...)
13. ZBAWIENIE
S. WEIL: W Uczcie znajdujemy także obraz etapów duszy ku zbawieniu. Tu chodzi o zbawienie przez piękno.
Etapy postępu duszy tu opisane prowadzą do podziwiania piękna fizycznego u jednego człowieka do podziwiania piękna fizycznego wszędzie, gdzie ono się znajduje. Stąd do piękna dusz, do piękna w prawach i instytucjach, piękna w naukach, aż wreszcie dochodzi się do spełnienia miłości, do kontemplacji samego piękna.
Te teksty pokazują, jak bardzo mylą się ci, którzy widzą idee Platona jako zakrzepnięte abstrakcje. Tu chodzi o zaślubiny duchowe z pięknem, zaślubiny, dzięki którym dusza rodzi rzeczywiste cnoty. Co więcej, piękno nie mieści się w innej rzeczy. Nie jest atrybutem. Jest podmiotem. Jest Bogiem(...)
Piękno absolutne jest czymś równie konkretnym, jak przedmioty zmysłowe, czymś, co się widzi, ale wzrokiem nadprzyrodzonym. Po długim przygotowaniu duchowym ma się do niego dostęp przez rodzaj objawienia, rozdarcia: „Nagle zobaczy on cudowny rodzaj piękna". To jest opis doświadczenia mistycznego. To piękno się nie zmienia, podczas gdy piękne rzeczy rodzą się i giną, chociaż są piękne tylko przez uczestniczenie w nim. Oto największe pocieszenie w obliczu zła. Żadne zło nie czyni zła Bogu. Ten, kto widzi absolutne piękno jedynym organem, którym jest ono widzialne, to znaczy miłością nadprzyrodzoną, umieszcza swój skarb i swoje serce poza zasięgiem wszelkiego zła.
W drodze, którą przedstawia tutaj Platon, nie ma mowy o Bogu, póki nie został nawiązany rzeczywisty kontakt przez doświadczenie mistyczne, a nawet i wtedy tylko aluzyjnie. To jest wielka różnica z drogą chrześcijańską, w której mówi się o Bogu na długo przedtem, nim ma się najmniejsze pojęcie, co to słowo oznacza. Pożytek jest ten, że to słowo samo ze siebie ma siłę, niewygoda, że mniejsza jest jego autentyczność. W każdym razie różnica nie powinna przesłaniać zasadniczej tożsamości.
14. EPILOG
S. WEIL: Podobieństwa między doskonałym sprawiedliwym, Prometeuszem, Dionizosem, Duszą Świata z jednej strony, a Miłością z drugiej ukazują pod tymi wszystkimi imionami jedną i tę samą Osobę, która jest Jedynym Synem Boga. Moglibyśmy dodać Apolla, Artemis, Afrodytę Niebieską i wiele innych.
Wszystkie te zgodności o ile nie neguje się historycznego charakteru Ewangelii — co trudno, jak się wydaje, zrobić szczerze — nie przynoszą ujmy wierze, ale przeciwnie, są jej wstrząsającymi potwierdzeniem. Są nawet konieczne. Widzimy wszędzie — szczególnie jasno pokazują to życiorysy świętych — iż Bóg chciał związać się z nami w ten sposób, że nawet Jego dobroć, by się spełniać, potrzebuje naszej modlitwy. Może dać nieskończenie więcej, niż jesteśmy w stanie prosić, bo w momencie, w którym prosimy, nie znamy nawet pełni dobra zawartego w naszej prośbie. Ale po pierwszych sygnałach łaski w nas, nie daje nic bez prośby. Jakże Bóg dałby Swojego Jedynego Syna światu, gdyby Go świat o to nie prosił? [daje tu S.Weil przepiękną, niezwykłej głębi myśl historiozoficzną:Największe osiągnięcia myśli greckiej były prośbą świata o Syna Bożego, były modlitwą ludzkości o Niego! - przyp. mój, wawel].
Ten dialog [ludzkości z Bogiem, przypis mój, wawel] czyni historię nieskończenie piękniejszą. Pokazując to moglibyśmy dostarczyć dzisiejszym umysłom tego szoku, którego potrzebują, żeby zwrócić na wiarę chrześcijańską nową uwagę.