Czytaj na polecanym przez autora blogu cykl o Twarzach Dudy:
https://antropollustro.wordpress.com/2020/06/26/twarze-andrzeja-dudy/
https://antropollustro.wordpress.com/2020/03/13/janina-duda-matka-prezydenta/
https://antropollustro.wordpress.com/2020/02/29/jan-duda-ojciec-prezydenta-dudy/
https://antropollustro.wordpress.com/2020/04/24/plemie-duda/
MĘSKA POLITYKA
Rozdział pierwszy
Polityczność jako konflikt i walka
Swego czasu toczyła się dyskusja, czy J.Kaczyński kieruje się w swojej aktywności politycznej filozofią polityki klasyka konserwatywnej myśli politycznej Carla Schmitta (por. D.Sepczyńska: „Komunałem jest stwierdzenie, że Carl Schmitt (obok Leo Straussa i Michaela Oakeshotta) jest najwybitniejszym przedstawicielem współczesnego konserwatyzmu! Dzięki swoim interpretacjom takich pojęć jak: „teologia polityczna", „polityczność", „suwerenność", „stan wyjątkowy", „decyzjonizm" nie tylko na stałe wpisał się w konserwatyzm, ale także w filozofię i naukę o polityce”). Wskazywano, że nie mógł znać jego dzieł, gdyż jako nieobcojęzycznemu stał mu na przeszkodzie brak do 2000 r. polskich przekładów tego klasyka.
Nie musiał znać, znało sporo osób z jego otoczenia. A nawet gdyby nie poznał jego myśli z drugiej ręki, to mógł przecież idąc za głosem swojej natury dojść do preferowania części koncepcji kojarzonych w literaturze przedmiotu ze Schmittem (piszę "CZEŚCI", gdyż u JK daje się znaleźć tylko potrzebne mu dla ambicjonerskich celów wyimki filozofii politycznej Schmitta, bez zrozumienia jej całokształtu). Stosunek J.Kaczyńskiego do prawa (wielce specyficzny, mówiąc eufemistycznie...) oraz prymarność kategorii konfliktu, walki oraz dychotomii wróg-przyjaciel w całej jego praktyce politycznej nie pozostawiają wątpliwości co do jego przynależności do „schmittyzmu”. Podobnie stosowane przez JK typowych dla „bitewnej polityki” działań wobec wrogich grup politycznych (dywersja, przenikanie, np. Bielan wstawiony do Gowina, zbieranie archiwum haków, "narodowe" inicjatywy Macierewicza, przechwyty Kowalskiego, Andruszkiewicza, deklaracja Bąkiewicza, spot podszywający się pod wyborców Bosaka etc.).
Jednak wojny i walki mogą być różne - trzeba o tym pamiętać. Wojna może być napastnicza, lub obronna. Walka może być honorowa, lub bez żadnych zasad.
Mając na uwadze słowa D.Sepczyńskiej „Schmitt proponował takie ujęcie filozofii polityki i polityki, które nie zakładając określonej filozofii bytu czy stanowiska etycznego, jest możliwe do przyjęcia przez różne opcje ideowe czy polityczne” zapożyczmy inspirację z... inspiracji Jarosława Kaczyńskiego, by rozwikłać chaos pojęciowy i emocjonalny jaki powstał z racji obecnych wyborów prezydenckich oraz zrozumieć konieczność presji elektoratu PIS-u na elektorat Konfederacji, jak i zrozumieć konieczność oporu i asertywności elektoratu Konfederacji wobec irracjonalnych nacisków i żądań elektoratu PIS-u.
Jedni chcą zgwałcić tożsamość drugich, drudzy nie ustępują pierwszym, gdyż wiedzą (część świadomie, część instynktownie), że jest to walka o prawo do istnienia i o przyszły wzrost własnej siły, która w fazie kształtowania własnej tożsamości musi być NIEPODZIELNA.
Nieredukowalne napięcie obu stron daje nam klarowny obraz tego, czym jest w swej najgłębszej istocie POLITYCZNOŚĆ. Powinniśmy być wdzięczni obu stronom za trwanie w stanie maksymalnego konfliktu, gdyż daje to amorficznemu polskiemu społeczeństwu przesuwanemu przez spryt demagogów od idei do idei, może nawet pierwszy raz od 1989 r., edukację POLITYCZNĄ. Możliwe, że pośród tego gradu wyzwisk pisowskich przemieszanych z łaszeniem się, szantażem i groźbami – polski obywatel przejdzie ostrą inicjację w świat, realnej, męskiej polityki, pierwszy raz nie położonej na fundamencie haków i dowolnych przepływach działaczy między „przeciwnymi” partiami, działaczy sprytnych tak, jak marni dezerterzy. Politycy okresu pookrągłostołowego, to prawie wyłącznie spryciarze, aktorzy i dezerterzy. Młodzieżówki wszystkich tych starych partii to tylko z nazwy ‘młodzieżówki”. To takie same chytre lisy, mistrzowie masek i dezerterzy, jak ich przejrzali mentorzy z pokolenia Wałęsy. Czas na nowe pokolenie i na stopniowo powstające nowe partie nowej polityczności. A wraz z tym, na dojrzałe, elektoraty czujące całym sobą, co to „polityczność”.
Rozdział drugi
A więc wojna...
„Dla PIS-u wrogiem jest ten, co jest najbliżej” – trafnie ujął to J.Czapiński. A więc, skoro wojna została wypowiedziana, (wielokrotnie JK a ostatnio A.Lipiński), oszczerstwa zostały rzucone, to obrona własnej wspólnoty politycznej przez Konfederację jest kwestią honoru i obowiązkiem, mimo iż z dronów partii rządzącej zrzucane są dezinformacyjne ulotki grające na emocjach i wzywające do „patriotycznego obowiązku”.
„Pojęcia „wróg” i „przyjaciel” nie tyle pozwalają zorientować się w rzeczywistości politycznej, co wręcz pozwalają na jej zaistnienie” (A.Woźniak).[...] „przyjaciel", w rozumieniu Schmitta, to polityczna jedność uczyniona ze wspólnego odczuwania niechęci (D.Sepczyńska).
Bo czymże jest wspólnota polityczna? „Wspólnota polityczna jest rozumiana jako ta, w której jednostki jednoczą się w opozycji do innej grupy” (M.Prószyńska). Im bardziej z jednymi się łączę, tym bardziej od drugich się oddzielam, jak ujął to Schmitt: „„polityczne rozróżnienie to zdolność określenia najwyższego stopnia intensywności ZWIĄZKU lub ODDZIELENIA”. A więc rozróżnienie PRZYJACIEL-WRÓG konstytuuje wspólnotę polityczną. KONFLIKT jest tu rozumiany „jako narzędzie tworzenia ładu w relacjach pomiędzy podmiotami politycznymi” i stanowi instrument okiełznania chaosu stanu natury (M.Prószyńska).
Nie łudźmy się – wspólnota polityczna, która pod wpływem ataku dezinformacyjnego wroga przestanie go uważać za wroga – traci teren, ginie lub idzie do niewoli („deklaracje dotyczące nierozpoznawania wrogów nie znoszą różnicy między przyjacielem a wrogiem, a jedynie prowadzą do politycznego końca, kapitulacji każdej wspólnoty [...] „W przypadku uchylenia się od rozpoznania wroga zbiorowość przyzwala innej zbiorowości na zawłaszczenie jej terytorium” M.Prószyńska).
A więc bazowe rozróżnienie na wroga i przyjaciela ustanawia “polityczność”, tworzy politykę i stanowi podstawę zachowań politycznych. Dobrze podsumowuje to D.Stepczyńska („W poszukiwaniu najlepszego modelu polityki. C. Schmitt J. Rawls, Ch. Mouffe”):
„Polityczność" wypływa z natury człowieka, polega na sile dynamicznego stosunku jedność - różnica, czyli na sprzymierzaniu się z jednymi przez odróżnianie się od innych.
Polityczny „wróg" nie musi być moralnie zły, estetycznie brzydki, ekonomicznie konkurencyjny czy religijnie grzeszny, ale podział na wroga i przyjaciela może wypływać z przeciwieństw religijnych, moralnych czy ekonomicznych”.
Wygląda na to, że w teatrze działań wojennej polityki mamy w Polsce obecnie 3 liczące się siły polityczne, tak odrębne, jakby to były trzy państwa. JK trafnie wyczuł, że do orientacji w tej trudnej realności, w tej wstępnej fazie organizacji polskiego organizmu państwowego najlepiej nadaje się klasyczna myśl Schmitta, lecz zarazem polskich konserwatystów i narodowców uznał za swoich największych wrogów. Co prowadzić może do wielu szczegółowych wniosków psychologicznych wychodzących jednak poza zakres niniejszego artykułu, którego tematem są obecne wybory jako teatr działań wojennych trzech maksymalnie zantagonizowanych partii-państw w jednym państwie. Tak podzielona rzeczywistość wymaga specjalnego języka, o czym w następnej części. W kolejnych zaś zwięźle pokażę, jak skorygowany język mówienia o sytuacji politycznej w Polsce sam prowadzi do prostego wniosku jak głosować 12 lipca i czego się spodziewać w najbliższej przyszłości oraz jak przyspieszyć bieg wydarzeń.
Rozdział trzeci
Odpowiednie dać rzeczy słowo...
Skoro już wiemy od JK, że błędne uznanie wroga za przyjaciela to przegrana walka, bitwa i wojna, że polityka to wojna, to nie dezerterujmy do jego armii. Zamiast tego spróbujmy ukształtować nowe, dojrzałe pojęcie „polityczności” i wypracować zespół pojęć tej „walecznej polityki”przydatnych do tłumaczenia samym sobie i innym przesłanek podejmowanych decyzji. Spróbuję podać taki słowniczek podstawowych pojęć tej dojrzałej, antyneutralistycznej, „bitewnej polityki” analogicznych do pojęć z zakresu wojskowości.
Wojna – zorganizowany konflikt między zbiorowościami politycznymi i środek do zachowania egzystencji pewnej wspólnoty. Pokój pomiędzy partiami politycznymi – krótka, koalicyjna przerwa pomiędzy ich wojnami. Konflikt to sytuacja polityczna. Taktyka jest sztuką zarządzania siłami, rozwinięcia ich do walki celem osiągnięcia rozstrzygnięcia, mającego wpływ na cel operacyjny z maksymalnym oszczędzeniem wysiłku. Rząd koalicyjny to rodzaj traktatu pokojowego, gdzie obie strony dalej, mniej jawnie walczą o maksymalny stopień realizacji swoich postulatów, celów i idei. W walce politycznej stosujemy działania bezpośrednie albo głębokie. Bardzo ważnym elementem politycznego pola walki są działania opóźniające i powstrzymujące. Bardzo ważne w polityce (kluczowe w obecnych wyborach) jest jasne rozróżnianie celów taktycznych, krótkoterminowych od celów strategicznych, długoterminowych.
Ważną, osobną kategorią jest pojęcie „celu wysokoopłacalnego”, czyli celu, którego utrata przez przeciwnika, w sposób zasadniczy wpływa na przyspieszenie osiągnięcia odległego (końcowego) celu strategicznego. Często w walce politycznej bywa, iż są nie dwie, ale trzy strony konfliktu. Wtedy trzeba mieć opanowaną sztukę ogłaszania pauzy strategicznej, tymczasowego zawieszenia broni, zamrażania konfliktu z jednym z przeciwników oraz stosować technikę wspierania słabszego z dwójki przeciwników i wiązania sił przeciwnika silniejszego za pomocą konfliktu z trzecim graczem (w obecnych wyborach byłoby to obranie za cel doprowadzenia do kohabitacji wewnątrz władzy wykonawczej).
JK bezlitośnie stosuje wskazówki Schmitta walcząc o pozycję swojej grupy, trzeba ten sam oręż intelektualny poszerzony o oręż wyborczy zastosować walcząc o pozycję swojej grupy.
Rozdział czwarty
Męska polityka
Jeśli już wiemy, że w rozumieniu polityki jako walki Konfederacja zgadza się z Jarosławem Kaczyńskim (a tym samym z jego osobistą partią PIS), to możemy przejść dalej i głębiej, wychodząc poza truizm Clausewitza o analogiczności wojny i polityki.
Praktyka polityczna JK od trzech dekad cała oparta jest na walce z – jak on to nazywa – „ekstremą” prawicową (narodową), czy „endecją”. A.Lipiński w swym rozbrajająco szczerym wyznaniu o tym, że jako partia nie dopilnowali narodzin bytu po prawej stronie sceny politycznej upublicznił tylko tajemnicę poliszynela. Pozostałe partie były dla JK zaledwie wrogiem pozorowanym, przydatnym do autohagiograficznych deklamacji rocznicowych. Prawdziwy wróg pojawił się dopiero wtedy, w świecie „polityczności Jarosława”, gdy zaistniała Konfederacja z silnym skrzydłem narodowym i gdy wprowadziła jedenastkę do Sejmu. Można powiedzieć, że JK powinien być losowi wdzięczny, że po wieloletnim trenowaniu idei – na sucho i z zaprzyjaźnionymi aktorami li tylko - iż polityka to wojna, wreszcie może się spełnić w wymarzonej walce z prawdziwym, nie malowanym, styropianowym wrogiem. Dlaczego Konfederacja bardziej atakuje i krytykuje PIS, niż inne partie? Głupie pytanie. Inaczej być nie może. Primo: to partia rządząca. Secundo: konfederaci też wiedzą, że to jest główny ich wróg. Postrzegają PIS jako uzurpatora zajmującego miejsce im przeznaczone, świadomie i przebiegle przedrzeźniającego ich idee i podkradającego je. Innymi słowy: sytuacja archetypowej wojny politycznej.
Wierchuszka PIS-u to wie, elektorat PIS-u nie wie, zanurzony w boiskowych emocjach i śmiesznych żądaniach i groźbach. Cóż można powiedzieć pod adresem wyborców PIS-u chcących anihilować różnicę konstytutywną dla uważanej za wrogą partii i uwieść ją i porwać, jak Zeus Europę? Zwalczcie tę chuć. Tu konsumpcji nie będzie, jedynie gwałt wisi w powietrzu...
Niestety, wielu z wyborców Konfederacji, nawet chyba częściej ze skrzydła – o dziwo – narodowego, niż wolnościowego – nie rozumie tej chwili dziejowej dla polskiej narodowej demokracji i dając się nabrać żołnierzom przeciwnika na strzelanie z papierowych torebek deklaruje, że prędzej umrze, niż odda głos na Trzaskowskiego.
„Jeżeli coś przemawia za pewnym postępowaniem, a coś innego przeciwko, to musi być dokonany wybór” – jak pisze B.J.Gawecki. „Rola umysłu może być przy tym albo bardziej czynna, albo bardziej bierna. W pierwszym przypadku n a m y ś l a m y s i ę, tj. metodycznie rozważamy motywy, W ZWIĄZKU Z ZAMIERZONYM CELEM; w drugim [przypadku] – w a h a m y s i ę, jesteśmy niezdecydowani – I WYBÓR DOKONYWA SIĘ POZA NAMI I PRZYPADKOWO”. Świetne jest Gaweckiego rozróżnienie dwóch stanów umysłu (czy też raczej „stanu” i „akcji”): NAMYŚLANIA I WAHANIA SIĘ. Niby podobne, niby od wahania do namysłu blisko, ale... nie! Wahanie jest pasywne, pasywne racjonalnie. Wahanie otwiera na afekty, nastroje i wzruszenia (przerażenie, gniew, złość, wstręt etc.).
Rozdział piąty
Długoterminowy cel strategiczny, czyli „na kogo głosować?”
Na koniec pozostawiłem najmocniejszy motyw i argument dla niezdecydowanych. Jak wiadomo prof. Antoni Dudek trafnie odsłonił to, na co gra Trzaskowski.
Trzaskowski po ewentualnie wygranych wyborach, korzystając z nieuniknionych konfliktów kohabitacji dążył będzie do rozwiązania Sejmu i przedterminowych wyborów.
Teraz, kiedy mamy już kilka podstawowych pojęć „polityki bitewnej, męskiej”, widać jak na dłoni, że tenże sam scenariusz z nowym rozdaniem kart sejmowych byłby korzystny także dla Konfederacji, może nawet najbardziej ze wszystkich partii. Jest bowiem ona na trendzie wznoszącym. Przyspieszone wybory – które zawsze są jednym z wariantów rozwoju wydarzeń podczas kohabitacji – za 6-12 miesięcy dałyby jej zwiększenie liczby posłów minimum dwukrotne (bez manipulacji D`Hondta 3-4 –krotne, lecz nie ma jak z niego zrezygnować).
W każdym razie dopiero z tej perspektywy nowego rozdania sejmowego widać, że bitwa 12 lipca nie jest żadną ostateczną bitwą, lecz wyborcy Konfederacji mogą widzieć ją jako taktyczną rozgrywkę w drodze do strategicznego celu zwiększenia reprezentacji sejmowej („zwiększenia siły bojowej”). Głos na Dudę nic nie daje dobrego, głos na Trzaskowskiego nie wyklucza nowego sejmu, klubu parlamentarnego a może i udziału w rządzie koalicyjnym, jednym słowem progresja, nowe nadzieje i nowe sytuacje. nie mówiąc już o skutkach towarzyszących, jakimi mogą być rozproszenie potencjału bojowego przeciwnika. Może to spowodować lawinowo przyspieszoną dekonstrukcję pseudopolitycznej rzeczywistości pookrągłostołowej. Wszystko to są cele wysokoopłacalne! Dlatego dziwi, iż ta motywacja jest tak rzadko publicznie dyskutowana. Prawidłowo naświetlona mogłaby zadziałać na większą część elektoratu K.Bosaka.
Tylko metodyczne rozważenie możliwych wariantów chroni przed uleganiem wzruszeniom wyborczym będącym na bakier ze strategią.
Do podstawowych zasad politycznej sztuki wojennej należą: celowość działań, aktywność, ekonomia sił, manewrowość, zaskoczenie – także ze strony elektoratu.
Cel walki politycznej może być określony szczegółowo lub ogólnie, lecz musi być jednoznaczny i bezpośredni.
Ulegając emocjom gramy w komputerowej grze napisanej przez (dla) Jarosława Kaczyńskiego. Dajemy się targać wiatrom wzruszeń jak liście. Bierzmy przykład z niego, rasowego gracza politycznego, czującego całym sobą, że walka i odrębność są istotą polityki i zwyciężania w niej. Nie zawiedźmy go w tym, że wreszcie w każdym z nas ma rasowe zoon politikon, zwierzę polityczne. Tu trzeba metodycznego namysłu i zrealizowania go z pełnym przekonaniem.
Na koniec warto zacytować podsumowującą dylematy wyborcy niepodległościowego i konserwatywnego – wypowiedź prof. Adama Wielomskiego: „Klasyczny realizm polityczny logicznie prowadzi do wniosku, że wyborcy Konfederacji powinni poprzeć Rafała Trzaskowskiego. Nie dlatego, że ma cokolwiek ciekawego do zaproponowania, lecz dlatego, że będzie wetował inicjatywy rządowe, prowadzące do fiskalizmu, inflacji i socjalizmu. Argument o szerzeniu przezeń LGBT jest nietrafiony, gdyż w tym Sejmie nie ma większości, która tego typu "reformy" by przegłosowała. W sumie argumenty racjonalne za Trzaskowskim sprowadzają się - ale to samo w sobie wiele znaczy - do zahamowania pisowskiej wszechwładzy i przemieniania Polski w sanację-bis, co zakończyć się może nową Berezą Kartuską. Kol. Przemysław Piasta słusznie zwraca uwagę, że największym problemem z zagłosowaniem na Trzaskowskiego jest kwestia estetyczna, gdyż reprezentuje on całkowicie obcy nam świat ideowy i trzeba na nos założyć nie jedną, ale ze trzy maseczki, aby pójść i oddać na niego głos. Sam nie wiem czy dam radę? Bo Andrzej Duda mojego głosu nigdy nie dostanie”. Natomiast Przemysław Piasta, po zwięzłej i trafnej analizie rządów PIS-u podsumowuje tak: „Wobec powyższego wybór, którego dokonamy za niespełna dwa tygodnie będzie sprowadzał się do referendum na temat zakresu władzy PiS. Powody by opowiedzieć się przeciwko obecnej władzy są tutaj aż nadto czytelne”.
Dodam, iż obok objętych afektem, takich, którzy „zostają w domu”, bo uwielbiają się wahać, są też tacy, którzy działanie zamieniają na pozorne działanie, zamiast zapisania swego głosu w historii wyborów – piszą... na płocie, czyli skreślają obydwu kandydatów lub bawią się w rysowanie na kartach wyborczych tatuaży swego niepozbierania. Niestety, z żalem trzeba skonstatować, iż wśród ulegającym afektom i lubiących lot na straceńczym wahadłowcu wyborczym są także znani publicyści... Mają takie prawo. Jeszcze mają...
Drżenie, dreszcze, przyspieszone bicie serca, serdeczny śmiech, pisanie na płocie – przyjemne to uczucia i działania,
lecz polityka to odwrotność impulsu, to namysł, czujność i wysiłek.
„Strategia to nauka o użyciu bitew do celów wojny”.
Wojny wygrywają mistrzowie strategii, a nie taktycy jednej bitwy. Walki w obrębie bitwy i bitwy w obrębie wojny muszą być spojone wspólnym celem.
====================
LISTA OSTATNICH NOTEK