Yoav Shamir z jedną z otrzymanych na świecie nagród
„Będąc izraelskim Żydem nigdy nie doświadczyłem antysemityzmu, ale to słowo, zawsze unosiło się w powietrzu”
– tak zaczyna się znakomity, nagradzany na całym świecie (20 nagród, w tym m.in. nagrody dla najlepszego filmu dokumentalnego na festiwalu Asia Pacific Screen Awards oraz na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym) film dokumentalny izraelskiego reżysera i operatora, Jo’awa Szamira (ur.1970, Tel Awiw, absolwent historii i filozofii na Uniwersytecie Telawiwskim oraz posiadacz tytułu Master of Fine Arts z wyróżnieniem, w dziedzinie kinematografii). Powyższe zdanie wypowiada sam reżyser sugerując nim wymowę całego filmu ukazującą „antysemityzm” jako widmo, którym cynicznie posługują się określone osoby, środowiska i organizacje, każde dla swojego, sobie właściwego interesu. Film zawiera dziesiątki kapitalnych informacji i obserwacji oraz szokuje odwagą młodego izraelskiego reżysera nie cofającego się przed okrutną wiwisekcją żydowskiej mentalności.
„Trzy słowa wydawały się powtarzać bez końca:
HOLOKAUST, NAZIZM, ANTYSEMITYZM”- mówi autor filmu w pierwszej scenie.
W głąb duszy żydowskiej wdziera się autor już w pierwszych scenach filmu, gdy przeglądając prasę żydowską dostrzega, że zadziwiająco często spotyka się w niej 3 słowa: holokaust, nazizm, antysemityzm. Postanawia przebadać, czy faktycznie są to 3 najważniejsze na świecie fakty, czy może chodzi tu o coś innego a ciągła obecność tych słów w sferze publicznej jest po prostu cyniczną grą wielu osób i środowisk.
Swoje poszukiwania zaczyna – jak można się było spodziewać – od ADL, największej na świecie organizacji „walczącej z antysemityzmem”, organizacji z budżetem wynoszącym ponad 70 mln dolarów rocznie, której dyrektorem jest Abraham Foxman. Anti-Defamation League skr: ADL (pol. Liga Przeciwko Zniesławieniu, Liga Antydefamacyjna) jest to organizacja powstała w roku 1913 w Chicago pod patronatem loży B’nai B’rith. ADL ma 27 placówek na całym świecie. W samym Nowym Jorku ADL zatrudnia ponad 200 pracowników tropiących dzień i noc na całym globie mityczne widmo antysemityzmu.
Bob Wolfson, dyrektor regionalny ADL (pełny „tytuł”: associate national director of regional operations) nazywa to obrazowo: “nasze uszy są przyłożone do każdej ściany” [sic!]. Z tym daniem Wolfsona każdy inteligentny czytelnik zauważy, że właśnie wkraczamy w obręb świata... orwellowskiego, w którym Wielki Brat czuwa dzień i noc. I wrażenie to nie będzie mylne. Wraz z reżyserem nie opuścimy tego świata obsesji i pragnień totalnej kontroli aż do ostatnich scen tego błyskotliwego filmu izraelskiego twórcy. Po tym wstępie jak u Hitchcocka dalsza część wypowiedzi Wolfsona rozwija konwencję mrocznego, kafkowskiego kryminału.
- „Zaczyna się od obrazy, degradującego człowieka oszczerstwa, a na samym szczycie mamy ludobójstwo.
Pomiędzy, mamy wiele złych rzeczy, które mogą się komuś przydarzyć.”
I tu już jesteśmy w polu oddziaływania psychiki (mentalności, sposobu widzenia rzeczy) niezupełnie zdrowej. Związać „obrazę” z... ludobójstwem, wyłożyć ją w jednym ciągu myślowym i logicznym może tylko człowiek, któremu nie obca jest mania prześladowcza. Zbudować drabinę Jakubową na szczeblach której każdy z nas krytycznie mówiący o Żydach stoi jako potencjalny ludobójca Eichmann i Bormann i ugina plecy pod przytłaczającym ciężarem niewybaczalnych win – wprawić te błędne koła w ruch i spowodować, że rzężenia ich trybów słuchają z uwagą przywódcy dziesiątek państw świata oraz ONZ – to nie lada sztuka, czy też raczej sztuczka.
Świetnie prezentuje to późniejsza scena z filmu, gdy jego autor chce w praktyce przekonać się, co takiego wytropiły te uszy przyłożone do wszystkich ścian na świecie. Udaje się więc do jednego z oddziałów nowojorskiej centrali ADL, gdzie „urzędniczka” Wielkiego Brata ma zaprezentować, co takiego wytropili z groźnych incydentów antysemickich w ostatnim tygodniu. Patrząc się w monitor – patrzy i... nie widzi. Sama zdaje się być zawstydzona bredniami, które ma przedstawiać jako sukcesy jej stanowiska 8-godzinnej pracy przy komputerze i telefonie. Sama zdaje się nieprawomyślnie podejrzewać, że większość z ludzi, którzy do niej mailowo lub telefonicznie zgłaszają te swoje majaki tego, iż są prześladowani – że większość z nich zasługuje raczej na pomoc... innej instytucji, której strojem służbowym są białe fartuchy. Ale nie może tego podważyć, wszak jej praca polega na tym, by tych pieniaczy wysłuchiwać. Za to jej pan Abraham płaci, a jemu – jego sponsorzy. Business is business. Burczy coś pod nosem: ktoś tam, gdzieś nie dostał urlopu w tym terminie, w jakim chciał, tylko 3 dni później i zgłosił to do nas, jako przykład prześladowania Żydów – mówi i zdaje się... sama nie wierzyć w to, co mówi. Miliony ludzi na całym świecie każdego dnia nie dostaje urlopu wtedy, kiedy by im najlepiej pasowało, tylko parę dni później lub wcześniej – ale nikt oprócz Żydów nie zgłasza tego jako przejawu... ksenofobii i prześladowań. I nie ma żadnej innej organizacji na świecie, która przewalałaby miliony budżetu na takie fanaberie, jak archiwizowanie skarg pieniaczy, niż nowojorska organizacja żydowska i jej 27 globalnych oddziałów...
Oczywiście każde, co do jednego zgłoszenie, że jakiś David Lindberg z mikroskopijnej wioszczyny w Teksasie dostał urlop 3 dni później od swego kolegi (Irlandczyka z pochodzenia) i że wydaje mu się, że to z powodu jego żydowskiego pochodzenia, więc w odruchu wkurzenia wysłał maila do ADL – zostanie zaksięgowane w rocznym raporcie o incydentach antysemickich, ksenofobicznych i rasistowskich dając podstawę do kolejnych raportów, tym razem ONZ... Rosnąca ilość takich neurotycznych zgłoszeń (wszak w każdym bloku na osiedlu jest statystycznie rzecz ujmując jeden pieniacz) będzie zaś argumentem powołania kilku nowych instytucji... antyksenofobicznych (w Polsce nazywa się to „monitorujących przejawy antysemityzmu i ksenofobii”). I tak to z jednej strony rozkręca się biznes, a z drugiej... buta różnych środowisk. To już jest więcej niż Orwell. To farsa jako utopia zrealizowana. To tragikomiczna Policja Myśli stwarzająca z powietrza problemy po to, by uzasadniać swoje istnienie na rynku pracy i by szantażować atmosferą winy inne narody. Naród trzymany na sznurku poczucia winy i zastraszenia przez inny naród daje lepszą sytuację wyjściową w... rokowaniach biznesowych i w robieniu niezbyt dla niego korzystnych interesów. Ot, taka specyficzna, stara jak świat odmiana „dyplomacji biznesowej”, zmiękczania partnera biznesowego. Nie dajmy się na to nabrać, bo zostaniemy brzydką panną na wydaniu. Na wydaniu tym, którzy nie mają chrześcijańskich oporów przed stosowaniem cynizmu.
Abraham Foxman, dyrektor Ligi Przeciwko Zniesławieniu
Inny przypadek incydentu rasistowskiego odnotowany przez wspomnianą już pracownicę ADL, to telefon od pewnej starszej pani, Żydówki, która wracając z cmentarza usłyszała, że policjant do kogoś przez komórkę mówi, „ właśnie kończę to żydowskie g***o”. Pani nie posiadała się z oburzenia i zadzwoniła do ADL. W zasadzie nie wiadomo, czego tyczył się, zwykły emocjonalny zwrot (shit) użyty przez policjanta i podsłuchany przez starszą panią (na marginesie: czy to ładnie podsłuchiwać cudze rozmowy telefoniczne?). Mógł np. ów pechowy sierżant być akurat po skończeniu lektury książki Saula Bellowa i w rozmowie z przyjacielem podsumował ten swój stracony czas, że to takie „jewish shit”. Miał pecha i zawisła nad nim groźba... Norymbergi. Kpię, ale to nie śmieszne. To pożałowania godne. Mówię nie o policmajstrze, lecz o tej pani i tej niezdrowej instytucji ADL. Na całym świecie w każdej sekundzie tysiące ludzi używa zwrotów: gówniany (fuckin, shit) szkopski (telewizor, brak humoru, prymitywizm, samochód etc.), gówniana kacapska, ruska (propaganda, książka, wódka etc.). Niemcy operują niemiłym nam słowem Polaczek, kręcą nosem na głośne rozmowy po polsku w marketach (fakt zasłyszany niedawno) – ale nikomu nie przychodzi do głowy założyć centralę archiwizującą takie fragmenty normalnych rozmów wyrażających sympatie i antypatie interkulturowe lub oceny produkcji poszczególnych narodów. Nikomu, z wyjątkiem jednego narodu. Wyluzujcie i odsuńcie te uszy od ściany, bo można wilka złapać. No, chyba, że nie możecie wyluzować, bo to biznes. Ale wtedy nie zawracajcie nam głowy swoim interesem. Nam to powiewa. Biało-czerwoną flagą. I będziemy mówić to, co myślimy. Choćby po to, żeby Abraham Foxman nie umarł z głodu, wszak z podsłuchiwania żyje. Nie damy mu umrzeć, aż tak okrutni nie jesteśmy ; ).
Hitem całego filmu jest rozmowa reżysera ze swoją babcią, obywatelką Izraela, rosyjską Żydówką, która kiedyś jako zagorzała fascynatka ruchu syjonistycznego przyjechała osiedlić się w Izraelu:
- „- Mówi się, że zagranicą jest mnóstwo antysemitów.
- - Gdzie, za granicą? To czemu nasi nie przyjadą tutaj? Jeśli tam są antysemici, dlaczego Żydzi nie przyjadą tutaj? Cóż, oni kochają pieniądze. Żydzi kochają pieniądze. To oszuści. Żyd to oszust. Oni tam zarabiają pieniądze. Dlaczego mieliby tu przyjeżdżać i pracować, skoro mogą robić tam pieniądze i nie pracować? Po co?
- - Sądzisz, że oni tam nie pracują?
- - Nie pracują. Mają pieniądze i bez pracy. Jeśli tu przyjadą będą musieli pracować.
- - Jak oni zarabiają, skoro nie pracują?
- - Jak? Odsetki, pożyczanie pieniędzy na wysoki procent, sprzedają likiery, wino. Żydzi znają się na tych przekrętach. Żydzi wiedzą wszystko o przekrętach.”
I tak kończy swoją opinię o rodakach sędziwa, lecz bystra babcia reżysera, pani Szamir...
Nigdy nie wybaczyć – mówi chłopak jadący na wycieczkę do Polski. Wycieczkę, która cała składa się z indoktrynacji i podsycania strachu przed Polską i Polakami i kazaniom nauczycielek, wbijającym młodzieży do głów od rana do wieczora, że „antysemityzm nigdy się nie skończył’. Dzieci są programowane nawet podczas posiłków, niektóre dostają nudności podczas jedzenia, gdy jeden z pracowników służb specjalnych straszy je, że idąc polską ulicą mogą w każdej chwili zostać obrzuceni kamieniami, że okna hotelu, w którym mieszkają mogą w każdej chwili roztrzaskać się od kamieni rzucanych przez polskich faszystów! Każda wycieczka (kilkadziesiąt tysięcy młodzieży rocznie, wycieczki do obozów zagłady organizuje ADL także dla oficerów izraelskiej armii.) do Polski jest na ulicach eskortowana przez uzbrojonych agentów Mossadu rozglądających się bez przerwy na boki jak podczas... akcji antyterrorystycznej! Obłęd. Przykład obłędnej polityki historycznej...
Kreującej tysiące obsesjonatów i nienawistników („nigdy nie wybaczyć”).
Nauczycielka mówi do dzieci:
- „Będą z wami ludzie ze służb specjalnych, żebyście nie mieli styczności z miejscową ludnością.
- Spotkacie ludzi, którzy was nie lubią.
- Zobaczycie, że oni nas nie lubią, nawet dzisiaj nas nie lubią.”
W jaki rodzaj świadomości przemieniają się słowa nauczycielki w młodych, chłonnych głowach? Przecież muszą oni sobie ten stek szczujących bredni jakoś ułożyć w głowach i wytłumaczyć. Dochodzą więc po tych „dziwnych kazaniach” oficerów Secret Service i nauczycielek do jedynego możliwego wniosku: „skoro nas wszyscy tak bardzo nie znoszą – to jest dowodem na to, że... jesteśmy wyjątkowi! I jesteśmy z tego dumni. I czujemy gniew, a nawet nienawiść do tych, którzy – jak nam jest mówione – wciąż nas nienawidzą. Ale to wzmocni w środku nas Izraelitów, syjonistów i Żydów” (moment filmu 9 min. 13 sek.).
W ten oto sposób spirala obłędu nakręca się! Mechanizm jest prosty: najpierw wmawia się im, że wszyscy ich nienawidzą i chcą ich zaatakować. A potem dzieci same wyciągają z wymyślonej bredni, w którą uwierzyły jedyny możliwy wniosek: ponieważ wszyscy nas nienawidzą, to musimy być kimś absolutnie wyjątkowym i zaczynamy być dumni z tego, że jesteśmy wyjątkowi. Inni od wszystkich innych.
Można sobie tylko wyobrazić, że gdy zaczną mówić przedstawicielom innych narodów o tym, że są wyjątkowi i zachowywać się z dumą i... nienawiścią – to... wreszcie sprowokują objawy niechęci do siebie, co ich tylko... utwierdzi, że prawdą było to, co im mówili oficerowie i nauczyciele. Błędne koło z którego nie ma wyjścia. Ale ktoś o tym decyduje, żeby je wprawiać w ruch... Ktoś, albo po prostu instynkt. Koło indukujące nienawiść i w nich i w tych, wśród których się obracają.
Kolejna świetna scena z filmu, to wizyta w redakcji jednej z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych izraelskich gazet drukującej codziennie raporty o wzrastającym na świecie antysemityzmie. Dziennikarz Noah Klinger mówi tak: „Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale wszyscy są antysemitami. Francja jest antysemicka, Niemcy są antysemickie, Kraje Ameryki Południowej są antysemickie, nie wspominając już krajów muzułmańskich. Aktualnie wszyscy są antysemitami. Litwa jest antysemicka, kraje nadbałtyckie również. Ale również i wszystkie kraje zachodnie. Anglia jest antysemicka. Wszyscy nimi są.” On tak naprawdę mówi... Na koniec jednak dodaje: „Dlaczego mam być obiektywny?” Co pozwala uwierzyć, że wie, iż kłamie. Ale w dzienniku w porannych kioskach będą już tylko same kłamstwa... Bez tego retorycznego pytania.
Kolejna scena dopełnia tylko obraz. Kamera pokazuje stronę tytułową gazety z wielkim artykułem: „Gwałtowny wzrost incydentów antysemickich w USA”. Autor pyta się, skąd te informacje. Odpowiedź: Z Nowego Jorku, z ADL. Ahaa, chciałoby się odpowiedzieć.
Młodzi pracownicy tej samej redakcji sprytnie podprowadzani przez autora filmu przyznają, że ilość wiadomości o wzrastającym na świecie antysemityzmie zwiększa sprzedaż. I tu jesteśmy... w domu. A że informacje o rasizmie są wyssane z palca? A kogo to obchodzi? Business is business. To oczywiste wytłumaczenie. Jest jeszcze drugie, bardziej skryte wyjaśnienie „wymyślania rasizmu”. Może chodzi tu o to, by tymi fikcyjnymi newsami przykryć faktyczne elementy nietolerancji rasowej (eufemizm), czy też – jak nazywa to kilku odważnych bohaterów filmu – rasizmu i apartheidu zadekretowane w prawie izraelskim, w mentalności diaspory i w działaniach armii izraelskiej? Domysł ten potwierdza inny fragment filmu:
- „Kiedy widzimy w wiadomościach zburzony przez armię arabski dom, mówimy, że to nie takie straszne. My doświadczyliśmy gorszego.”
Dalej mamy dzieci zmuszane podczas wycieczki w Polsce na starówce jednego z miast do odgrywania sceny ukrywania się żydowskich dzieci przed Niemcami pod schodami. Podczas wycieczki, podczas czegoś, co powinno dzieciom kojarzyć się z radością – jest w nich przez opiekunów z zimną krwią bezustannie odświeżana trauma przodków. W autobusie wycieczkowym cały czas puszczane są archiwalne filmy z życia więźniów w obozach koncentracyjnych. Horror! Kiedy wysiadają z autobusu to po to, by oglądać makiety obozów i krematoriów z laleczkami niemieckich kapo.
Świetna i b.nośna symbolicznie jest scena, gdy kilka dziewczyn z izraelskiej wycieczki zbliża się do ławki na której siedzi kilku polskich emerytów. Dziadkowie zagadują grzecznie i normalnie. Dziewczyny biorą uśmiech sympatii za... wyśmiewanie się z nich. Nie znając ani jednego słowa po polsku są pewne, że emeryci je prowokowali chcąc je... pobić, że nazwali je dziwkami i k****mi. I tak to by wspominały po powrocie do domu, gdyby ich autor filmu nie wyprowadził z błędu. Paranoja raz zaindukowana żyje własnym życiem i żywi się sama sobą. Nawet nie wiadomo jak to komentować...
- Czy wiesz, kim on jest?-
- Człowiek tajnych służb.
- Co on tu robi?
- Chroni nas przed antysemityzmem i...w ogóle, żeby nikt nie podszedł i nie zrobił nam krzywdy.
- Myślisz, że to mogłoby się stać?
- Tak, rano widziałyśmy trzech starych mężczyzn na ławce, usłyszeli, że jesteśmy z Izraela i robili miny. Nazywali nas małpami i osłami. Powiedzieli, że jesteśmy dziwki i k***y. Prawie się z nimi pobiłyśmy...
- Niczego takiego nie powiedzieli.
- Powiedzieli. Powiedzieli.
Fantastyczny jest fragment z rozmową z czterema Afroamerykanami na temat antysemityzmu i tego, co myślą o Żydach. Polecam te sceny : ). Jest tam m.in. o tym, że Żydzi są pupilami sędziów, prokuratorów i policji, że wymiar sprawiedliwości ma dwie miarki.
- Jak okradniesz Żyda i jak puszczą w ruch adwokatów i sędziów, to dostaniesz większy wyrok, niż jakbyś okradł kogoś z innej rasy. Zaliczą to do przestępstwa z nienawiści.
W pewnym momencie rozmowa schodzi na Protokoły Mędrców Syjonu jeden z rozmówców, na uwagę, że mówi się, iż jest to książka antysemicka błyskotliwie odpowiada:
- Jeśli ktoś mówi prawdę, to dlaczego ma to być antysemickie? Bo nie jest przychylne Żydom? To nie jest antysemityzm.To ktoś, kto jest szczery. Fakty są, jakie są.
Ważna jest też rozmowa z rabinem Hechtem, jednym z liderów społeczności żydowskiej i komisarzem praw człowieka. Mówi on o chorej sytuacji, gdy jeśli czarny pobije Żyda, to jest to antysemityzm, a gdy Żyd pobije czarnego, to jest to zwykłe pobicie. Zapytany co sądzi o ADL, mówi, chcąc być poprawnym polityczne nie może powiedzieć co naprawdę myśli o tej organizacji. Ale w końcu dodaje: „ADL bardziej odpowiada za rozniecanie pewnych rzeczy niż pomaga”.
Jeszcze lepsze są rozmowy autora filmu w Moskwie. W jednej z nich ortodoksyjny Żyd wychodząc z synagogi na pytanie, czy w Moskwie jest antysemityzm odpowiada, że to bzdura, że nie ma żadnego antysemityzmu. Tylko wymyślają go Żydzi nieudacznicy, żeby nim usprawiedliwić wszystkie swoje niepowodzenia życiowe, że niby nie wiedzie się im, bo są prześladowani za swoją żydowskość.
Znakomita jest też analiza psychiki ateistycznych Żydów dokonana przez rabina z Moskwy. Sens jego wypowiedzi można tak streścić: Świeccy, bezreligijni Żydzi stwarzają sobie nową religię, ersatz odrzuconej przez nich tradycyjnej religii. Tą ich nową religią, religią ateistyczną jest... tropienie i zwalczanie antysemityzmu. Zastępnik dawnego judaizmu. Chcą jakoś wyrazić swoją żydowskość, nie mogą tego zrobić na sposób ortodoksyjnych Żydów, więc zamiast tego zajmują się walką z wyimaginowanym antysemityzmem. Walka z antysemityzmem w istocie rzeczy służy tylko potwierdzaniu swojej tożsamości żydowskiej, niczemu innemu. Jest to religia świeckich Żydów.
Ważna jest też scena na cmentarzu pod Kijowem, w zasadzie wszystkie sceny są ważne, stąd tyle nagród na świecie dla tego filmu. Pod Kijowem padają znamienne słowa, że Izrael jest polisą ubezpieczeniową każdego Żyda na świecie, niezależnie obywatelem jakiego państwa jest. Miłość do Izraela jest jak miłość do dzieci. Izrael to nasze dzieci. Słysząc to, ma się wrażenie, że żaden Żyd nie jest związany z państwem, w którym żyje, którego obywatelem oficjalnie jest. Przebywa on tam tylko czasowo. Jego serce jest w Izraelu. W micie Izraela... Kiedyś, przed wiekami Izrael był ich ojcem i matką. Dzisiaj jest ich dziećmi. W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło, choć upłynęło 2,5 tys. lat. Jak kiedyś, tak i dziś... wszystko zostaje w rodzinie. A inni? Wobec innych od dziecka wpaja się gniew, dumę i nienawiść (wg słów jednej z dziewczyn z filmu). No comment.
Kolejny istotny fragment, to rozmowa z Normanem Finkelsteinem, którego książek widocznie minister Gliński nie czytał, gdyż się przeraził książki Mariana Miszalskiego o żydowskim lobby politycznym w Polsce. Rozmowa jest to o braku skrupułów w wykorzystywaniu holokaustu na arenie politycznej, o uczynieniu z niego swego rodzaju przemysłu i usprawiedliwienia dla swojej agresji. Prof. Norman Finkelstein mówi, że kiedy tylko Izrael ma do czynienia z kryzysem politycznym lub jest naciskany, aby rozwiązać konflikt Palestyńsko-Izraelski zaczynają się te szopki (ekstrawagancje) z wynajdywaniem, wymyślaniem i sztucznym tworzeniem antysemityzmu. Chce się przykryć to, że kraj, który reprezentuje Żydów „zaangażowany jest w brutalną przemoc”. To, że ktoś ma jakieś niejasne, podejrzliwe odczucia w stosunku do mnie z powodu, że jestem Żydem może się zdarzać – ale, czy ten rzekomy antysemityzm, te czyjeś prywatne poglądy powinny mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, czy to przekłada się na jakiekolwiek skutki w moim życiu? Odpowiedź brzmi: Nie. To, co ktoś myśli sobie o Żydach nie powinno mieć dla nich żadnego znaczenia. Ale oni używają rozdmuchiwanie tego, robienie z czyjejś podejrzliwości wobec Żydów międzynarodowego problemu – dla własnych interesów. Teraz padają kapitalne słowa prof. Normana Finkelsteina: Całe to monitorowanie, szukanie i potępianie stworzonego przez siebie samego „antysemityzmu” „to jest pewnego rodzaju patologiczny narcyzm, kontemplacja siebie jako pępka świata. Kiedy jesteś najbogatszą, najsilniejszą, odnoszącą największe sukcesy mniejszością narodową w USA, masz świat na tacy, a patrzysz dookoła i wyszukujesz i potępiasz antysemityzm, to jest według mnie bezwstydne.”
Jest tyle prawdziwych problemów na świecie, mówi w innej części filmu prof. Finkelstein, tyle głodu, a my – jak idioci - podniecamy się jakimiś durniami, którzy malują swastyki na murze. Niczego nie trzeba dodawać do diagnozy postawionej przez prof. Finkelsteina... (niestety cała rozmowa z Finkelsteinem jest niestarannie przetłumaczona całkiem momentami gubiąc sens, dlatego dłuższy opis tych b.ważnych wypowiedzi). Za te odważne słowa prawdy większość izraelskich i amerykańskich Żydów określiła prof. Finkelsteina „umysłowo chorym” (podobne wyzwiska spotykały A.Słonimskiego za krytyczne słowa pod adresem swojej nacji, która to nacja krytyki organicznie nie znosi). Ciekawą rzecz mówi Finkelstein pod koniec rozmowy, że nie tylko obrzucono go wyzwiskami, ale założono w internecie tysiące kłamliwych stron oczerniających go i obrzucających oszczerstwami. W USA stracił pracę na uniwersytecie z powodu presji żydowskiego lobby za mówienie rzeczy, których nikt nie chciał usłyszeć, a które są prawdą. Powiedział m.in., że „o wszystkich krajach światach można mówić prawdę i słyszy się prawdę. Ale jedynym państwem na świecie, które ciągle jest usprawiedliwiane, o którym słyszy się tylko same usprawiedliwienia jest Izrael. Holokaust jest używany do tego, by poniżać innych, albo ich zdegradować, okupować i torturować, tak jak Palestyńczyków. Swoje przeszłe cierpienie używane jest przez Żydów jako maczuga. Amerykańscy Żydzi to podżegacze wojenni, to przekleństwo. Porównywanie dyrektora ADL, Abrahama Foxmana do Hitlera, to obraza dla Hitlera” – tak powiedzieć nie bał się Finkelstein, sam będący synem ocalałych z holokaustu. Tych słów żaden z nienawistników nie mógł mu zapomnieć... Gdy przyjechał do Izraela został... aresztowany i deportowany pod zarzutem zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju [sic!]. No comment... Wielka jest siła nienawiści tego małego narodu, ale czy można się dziwić, skoro – jak widać na filmie – nienawiści uczy się od dziecka. Co się zasiewa, to się zbiera. Szkoda, że nasi rządzący zaszczycają Foxmana spotkaniami ze sobą a nasza prasa cytowaniem jego ataków różnymi maczugami słownymi... I że puszcza się temu typowi płazem nawet bezczelne i skandaliczne próby wpływania na skład polskiego rządu. Dyrektorowi organizacji sądzonej kiedyś w USA pod zarzutem szpiegostwa.
Cała społeczność żydowska zajmuje się tylko obrzucaniem siebie nawzajem i innych narodów nazwami nazista i faszysta, siebie samych uważając za świętoszków. Mam tego dość. – kończy swoją wypowiedź prof. Finkelstein. No comment. Jeden ze zwiedzających Auschwitz mówi swoimi słowami o absurdalności „religii holokaustu” i robienia z tego wydarzenia podstawy tożsamości narodowej Żydów całego świata: „Niemcy to wszystko zaczęli, a my to podtrzymujemy. Myślałem wiele o tym, czy Marsz Żywych jest dobry, czy zły i cały ten przemysł śmierci... Podtrzymujemy śmierć i dlatego nigdy nie staniemy się normalnymi ludźmi.”
Ważny jest też fragment o autorach książki "Lobby izraelskie i polityka zagraniczna USA" (2007) Johna J. Mearsheimera (University of Chicago) i Stephena M. Walta (Harvard's John F. Kennedy School of Government). Autorzy ci doprowadzają Abrahama Foxmana do szewskiej pasji. Czym? Tym, że stawiają i udowadniają oczywistą dla każdego Amerykanina i dla wielu... Izraelczyków tezę, że jest mnóstwo obywateli amerykańskich żydowskiego pochodzenia, którzy działają na rzecz interesów żydowskich szkodząc interesom USA, czyli, że tylko formalnie są Amerykanami a faktycznie są wrogami kraju, którego obywatelami się mienią. Tym zaś, którzy mówią prawdę o ich antypaństwowej (antyamerykańskiej) działalności przypinana jest etykieta „antysemitów”... A jak mówi prof. John J. Mearsheimer: „Prawie niemożliwe jest wykazanie, że nie jesteś antysemitą, dlatego oskarżenie jest tak skuteczne”.
Świetna i otwierająca oczy jest wypowiedź następnego rozmówcy (Żyda!), który mówi prosto z mostu: „Zjawisko antysemityzmu istnieje tylko w izraelskich mediach i umysłach żydowskich grubych ryb z całego świata, które żyją z walki z antysemityzmem. Dzisiejszy antysemityzm to żydowski wynalazek. Boją się własnego cienia. Wmawiają, że za każdym drzewem czai się jakiś antysemita. Gówno prawda! To są zwykli cwaniacy spacerujący ze szkłem powiększającym, jak Sherlock Holmes i szukający jakiegokolwiek śladu jakiegoś antysemity”. Tak kończy swoje słowa prawdy Uri Avnery.
Doskonałe są też sceny ze spotkania Foxmana z ukraińskim rządem, kiedy to próbuje wbrew faktom „wciskać” swoje obsesje Juszczence i jego ministrom.
Film daje ogromny materiał do refleksji i przemyśleń. Zawiera więcej trafnych diagnoz niż dziesiątki książek na te tematy.
Czas na krótkie podsumowanie.
Nie dajmy się zwariować. To, że aż tak kosmiczna hucpa z owym wymyślonym, produkowanym z powietrza antysemityzmem jest w ogóle możliwa, wynika z takiej wady ustrojowej homo sapiens, jaką jest przyzwoitość (przeciętnego Europejczyka). Człowiek poczciwy po prostu nie jest sobie w stanie wyobrazić, do jakiego stopnia może posunąć się cynizm i cwaniactwo. Będąc wychowanym w kręgu kultury opartej na chrześcijaństwie, którego jednym z fundamentów jest pojęcie „winy” (grzechu) staje się łatwym obiektem manipulacji i zastraszania osób potrafiących „grać na uczuciu winy” (cytat z filmu, jeden z leitmotivów całego dzieła) umiejących sprytnie wpędzić każdego w przytłaczające poczucie winy, kompleks winy. Nie dajmy się zastraszyć i zwariować spryciarzom i cwaniakom. Amerykańscy Żydzi są dumni ze swego żydowskiego (najczęściej aszkenazyjskiego) pochodzenia, obnoszą się z nim, powstają całe tomy z drzewami genealogicznymi ich przodków, rosyjskich, polskich, ukraińskich i białoruskich Żydów. Polscy obywatele żydowskiego pochodzenia ukrywają je, niczym Armia Krajowa swoje istnienie i cele, bądź jeśli są na „widoku publicznym”, to atakują z pasją równą pasji Abrahama Foxmana każdego, kto wspomni o ich przodkach i pochodzeniu, bądź o zmianie nazwisk ich rodziców, czy dziadków. Jest to chore. Mam nadzieję, że obejrzenie tego świetnego filmu wyleczy kilka strachliwych dusz z tego, że gdy wypowiadają słowo „Żyd”, robią to ściszonym głosem i rozglądają się na boki, żeby któreś z wszechobecnych uszu Foxmana ich nie usłyszało, a gdy mają powiedzieć o żydowskim pochodzeniu któregoś z polskich celebrytów czy polityków, to zaczynają trząść się ze strachu tak, jakby czekała ich Norymberga i szubienica, jakby w głębi duszy szykowali budowę obozów zagłady. Ten dreszcz przerażenia, który chce wami wstrząsnąć, to po prostu czyjś biznes i czyjś problem podtrzymywania słabnącej tożsamości narodowej i usprawiedliwiania swoich niecnych czynów. Nie dajmy się w to wkręcić. Otrząśnijmy się z tego dreszczu winy i podekscytowania. That`s Your business and obsession, Mr.Foxman, but not ours.
Rozwinięcie tematu:
Wywiadowcza działalność Ligi Antydefamacyjnej