I
El-Hagin, El-Hagin – przez kilka dni było głośno o tym nazwisku w sieci i mediach. Nawet prawa strona podzieliła się w ocenie wyroku wydanego przez młodą niewiastę o egzotycznym nazwisku. Absurdalność wyroku w połączeniu z jego formalną (wąsko rozumianą jednak) poprawnością wprowadza nas jednoznacznie w klimat prawa talmudycznego. Nie dziwota więc, że spory o sens lub bezsens tego orzeczenia też – siłą rzeczy – przyjmują koloryt talmudyczny. „Bez wątpienia podanie przez pozwanego informacji o przegranej przez powoda procesu o Bolka stanowiło naruszenie dóbr osobistych powoda w postaci godności, czci, dobrego imienia, pozycji zawodowej i prestiżu” - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Magdalena El-Hagin. Nie będę wdawał się tu w spory talmudyczne, gdyż one z natury rzeczy dążą do nieskończoności (spierać można by się o to, że wtedy – owszem – naruszyły te różne dobra Wałęsy, ale dziś wg aktualnego stanu faktycznego już ich nie naruszają, więc wyrok dotyczy przeszłości i już nie istniejącego stanu faktycznego z aktualizacją którego to stanu zapoznania się odmówiła p.El-Hagin, gdy K.Wyszkowski chciał przedstawić jej pełną dokumentację). Pół żartem, pół serio – pozostając w poetyce talmudycznej - można jeszcze dodać, że „godności, czci, dobrego imienia, pozycji zawodowej i prestiżu” powoda pozwany nie mógł naruszyć, gdyż nie można być w relacji do czegoś, co kilkadziesiąt lat temu przestało istnieć.
Ujmując to w skrócie (nawiązując do szmoncesu o kozie i rabinie): Wałęsa potajemnie wprowadził do izby kozę, która zrobiła w niej niezły bardak. Potem kozę wyprowadził z izby i zatarł odciski palców przy pomocy Sądu Lustracyjnego. Przyuważył go na tych machlojkach Wyszkowski i rozgłosił je na osiedlu. Wkrótce znaleziono odciski palców Wałęsy na kozie, bo pościerał tylko te w izbie. O tym, kto wprowadził kozę dowiedziało się więc całe miasto. W Talmudowie kozy kują, więc nasz Bolek, mądra głowa, poszedł prosto do Talmudowa. By choć częściowo zatrzeć ślady swoich palców na kozie. Pani El-Hagin kozę podkuła, naruszoną, choć już nie istniejącą, cześć obuła. Niecnemu Krzysztofowi przeprosić nakazała, o tym, że naczynia pobite a materace zeżarte przez bolkową kozę – słyszeć nie chciała. Oklaski od braci talmudowej dostała. A prawda zobaczyła... wała. Taka to historia cała.
Wróćmy jednak do wielce rzadko spotykanego na polskim gruncie nazwiska El-Hagin. Nazwiska, oczywiście, prawdopodobnie męża pani Magdaleny, która jest de domo Czarnojan (wg jednego z blogerów to również oryginalne nazwisko prowadzi do niemieckich Żydów spokrewnionych z Kornhauserami, ale zapowiadanych materiałów na ten temat bloger ów jeszcze nie przedstawił). Ponieważ na polskim gruncie nazwisko El-Hagin jest unikalne, to niewykluczone, że mężem uroczej pani Magdaleny z Trójmiasta jest z tegoż Trójmiasta p.Bernard El-Hagin, programista pracujący obecnie dla „Atena Usługi Informatyczne i Finansowe”, a poprzednio dla Lufthansa Systems Poland oraz Alcatel-Lucent Poland. Co ciekawe w tymże Trójmieście znajdujemy ślady działalności jeszcze jednej znanej postaci pochodzenia żydowskiego o nazwisku Hagin. Jest to Kenneth Erwin Hagin, kaznodzieja charyzmatycznego neozielonoświątkowego Ruchu Wiary, mogącego być nazwanym „Ruchem Prosperity”. W Gdyni p.Hagin założył nawet „szkołę biblijną” Domata. Już na pierwszy rzut oka widać w „religii” p.K.Hagina pokrewieństwo ze środowiskiem chrześcijańskiego syjonizmu z kręgu ojca Miriam Shaded, które opisałem w jednym z poprzednich tekstów.
Wróćmy teraz do samego nazwiska El-Hagin.Od razu pojawiły się w internecie dwie konkurencyjne teorie o pochodzeniu nazwiska El-Hagin. Jedni mówili o żydowskich korzeniach, inni, że wszystko wskazuje na Egipt lub korzenie arabskie. Ale nie musimy mieć tu do czynienia z alternatywą rozłączną, może chodzić o koniunkcję, o arabskich Żydow (Arab Jews). To dość liczna grupa etniczna, mająca w swym gronie sporo celebrytów i nawet jednego doktora honoris causa polskiej uczelni (Uniwersytetu Śląskiego, Jacques Derrida, 1930-2004). El (Al) jest pomijane często w świecie arabskim, znaczy tyle co: pochodzący z rodziny, ibn jest tu częściowym analogonem. Kluczem i nośnikiem prestiżu (o ile jest) jest ta część która nastepuje po El, Al – czyli family name. I tu tutaj mamy – dla miłośników genealogii - fakt niepodważalny: Hagin to perła wśród rodów żydowskich. Jeśli już pochodzić z rodu żydowskiego, to tak renomowanego jak ród Hagin, którego udokumentowana historia sięga kilku wieków wstecz i wywodzi go z Żydów francusko-angielskich. Hagin to hebrajskie "życie", w najwcześniejszej transkrypcji "Hayyim". Pewien archiwalny angielski dokument wskazuje na to, iż protoplastą rodu Hagin był słynny talmudysta Rashi, czyli Szlomo ben Icchak (hebr. שלמה יצחקי), częściej znany pod akronimem Raszi (רשי), ur. 1040 w Troyes we Francji, zm. 1105 tamże – Żyd aszkenazyjski. Czyżby p.Magdalena wżeniła się w tak starożytny i zasłużony dla żydowskiego prawa ród? Niczego nie można wykluczyć, jedno jest pewne, niejeden prawnik w Polsce, zwłaszcza z tych mających korzenie żydowskie chciałby wywieść początki swojej rodziny od słynnego komentatora prawa żydowskiego, rabina Rasziego. Tutaj jednak potrzebna jest pewna uwaga: czytelnik słysząc „prawnik żydowski”, „prawo żydowskie” siłą rzeczy kojarzy ową profesję z tym, co kryje się w Europie pod nazwą „prawnik”, „jurysta”. Jest to, oczywiście, błąd. Talmudyczne prawo, podobnie jak koraniczne to „system quasi-prawny”, nie oparty na żadnej wcześniejszej filozofii prawa i nie mający genetycznie, genologicznie i formalnie nic wspólnego z prawem naszej cywilizacji, czyli prawem rzymskim. Jak pisze prof. Koneczny: „Prawo żydowskie nie może być ujęte w jakiś system dla tej przyczyny, iż składa sie niemal wyłącznie z kazuistyki, dziesiątek tysięcy kruczków prawnych i trików, zamętu szczegółów powstałych z nieopanowanego mnożenia właśnie owych kruczków prawnych umożliwiających prawowanie się z...prawdą (czyli Jehową), prawowanie się ze stanem faktycznym – identycznie jak to uczyniła p.El-Hagin prawując się zwycięsko ze stanem faktycznym rzeczy, czy z byciem Wałęsy donosicielem. Oczywiście jest to zbyt mało, by móc równać się z komentatorem Talmudu, Raszim, ale dość, by kontynuować tradycje jego jesziwy (szkoły talmudycznej). Jak widać, niby jesteśmy krajem cywilizacji łacińskiej, a w jego sądownictwie panuje duch innej tradycji prawodawczej, o ile zwać ją w ogóle można prawodawczą. O istocie tego dziwnego „nibyprawa” i niektórych jego „pojawach” w III RP będzie w drugiej części.
II
Często słyszy się o talmudyzmie polskiego prawa i sądów. Aby odpowiedzieć czy ta analogia ma sens przyjrzeć się trzeba prawu talmudycznemu i temu jaka jest jego differentia specifica.
Dwie główne cechy prawa żydowskiego:
- hiperregulacja (patologiczna drobiazgowość tysięcy regulaminów, swoista elephantiosis)
- kruczkarstwo, kazuistyka (nauka sposobów omijania każdego prawa).
Nadregulacja, objęcie przepisami każdej najdrobniejszej czynności spełnia dwie ważne funkcje
a) zabija sumienie, gdyż praktycznie nie ma spraw nie opisanych instrukcją, jak się zachować, czyli likwiduje dylematy, rozważania, wątpliwości – daje darmową pewność własnej prawości (nieskazitelności), daje sztuczny „spokój sumienia” („sumienia” oczywiście w sensie przenośnym)
b) kruczkarstwo tak perfekcyjnie uczy omijać przepisy niewygodne, że praktycznie można sobie na każdy dzień wybierać przepisy prawa, które w tym dniu przestrzegamy, a które sobie odpuszczamy w sprytny sposób – omijając ich ducha a zachowując jedynie martwą literę.
W rezultacie otrzymujemy bardzo specyficzną (osobliwą) konstrukcję psychiczną: osobę pozbawioną wyczucia tego co można, a czego nie można (nie powinno się, nie przystoi etc.), osobę zadufaną w swoją – nienaruszalną prawość (nigdy nie czującą się winną, nie przepraszającą, nie przyznającą się do winy), osobę nauczoną do nie rezygnowania z żadnej ze swoich chęci, bo znającą sposoby, by ograniczenia prawa oszukać, ominąć, czyli by wykpić się, wykupić od odpowiedzialności sprytnym samousprawiedliwieniem się. Osobę do niczego nie zobowiązaną wobec innych.
Czyli żyję bezmyślnie, amoralnie, w samozadowoleniu, będąc dumnym ze swojej nieprzerwanej, niepodważalnej prawości, przed ludźmi uchodzę za osobę, dla której prawo jest najważniejsze i robię wszystko to, co zechcę i nikomu nic do tego.
Jest to jedno z największych arcydzieł oszustwa jakie wymyśliła ludzkość. Dlatego Jezus nazwał to zachowanie, ten model – żmijowatością, wężowością. Teokracja Prawa to duch antyłaciński i antychrześcijański. Mottem chrystianizmu było: Prawo sprowadza śmierć. Litera zabija, duch ożywia.
Najprościej ujmując i opierając się na ustaleniach prof.Konecznego („Cywilizacja Żydowska”) prawo talmudyczne to jest kontrakt pomiędzy wiernym a Jehową (w polskim „demokratycznym państwie prawnym” rolę Jehowy pełnią bądź to wartości znajdujące się w prawie oraz stojące na straży tych wartości niezależne sądy i niezawiśli sędziowi – tak w wersji Popiołka, bądź rolę tę wypełnia Konstytucja – w wersji p.Gersdorf). Warto tu zauważyć pokrewieństwo z relacją czystą handlową (kontrakt), czyli z relacją pomiędzy dwoma podmiotami z których każdy chce jak najtaniej kupić pożądany towar (oczywiście, interes ciągle nieobecnego z przyczyn służbowych Jehowy reprezentują prokurenci, czyli zawodowi prawodawcy, sędziowie etc.) i o ile się da – oszwabić drugą stronę. Skoro „kontrakt”, to jak zauważa Koneczny: „tendencja do szukania ulgi w kontrakcie jest tak naturalna!”. Strona związana kontraktem bierze więc tekst prawniczy i obraca, wykręca go na wszystkie strony, bada, „maca”, szuka jakiejś ulgi. Cały swój wysiłek skierowuje na to, by znaleźć coś, co by konieczność wypełnienia warunków kontraktu zmieniło na spory, targi i przerzucanie się kruczkami prawnymi (dokładnie tak, jak wyglądają nie kończące się „konsultacje” prez.Dudy ze swoją partią). Jeśli ktoś miał odpowiednie dojścia do – jak to nazywa Koneczny – „uczonych rabinów” (lub posiadał argument... „gotówkowy”) to żyć mógł bardzo wygodnie – robiąc co dusza zapragnie – i zarazem ciesząc się opinią prawego i pobożnego człowieka. Każdy z rabinów znał setki „kruczków prawnych przeciw Jehowie”, czyli tego „jak im wolno obchodzić Zakon całkiem legalnie”. Jest to biegunowo przeciwna istocie prawa rzymskiego orientalna tradycja budowy systemu prawnego na zasadach podobnych do obowiązujących w handlu (podobnie zbudowany jest drugi bliskowschodni system prawny, system prawa koranicznego, Bliski Wschód to przestrzeń umysłowa rządzona przez prawa szlaków handlowych, nie zaś domena, w której obowiązuje Ratio, Logos).
Nie obejdzie się bez paru przykładów zmyślnego obejścia „prawa boskiego” i wszelkich przysiąg, przyrzeczeń.
W szabat nie wolno palić tytoniu. Co robi surowy talmudysta, człowiek prawy (tzn. chcący sam siebie uważać za prawego i być uważanym takim przez innych), gdy mimo jasno określonego zakazu chce sobie przez cały dzień świąteczny „pokurzyć”? Przygotowuje na szabat jedną lub kilka butelek... dymu tytoniowego i wdycha go. Nie można w szabat przenosić rzeczy z domu do domu (czyli w praktyce handlować), a jednocześnie jest zasada, że jeśli dwa domy jedzą wspólny chleb, to stanowią jeden dom. Bystry „prawy człowiek” połączy w myśli obydwie reguły – i żeby móc czynić co sobie zamierzył – da sąsiadowi kawałek ze swojego chleba i otworzy sobie możliwości do przenoszenia przedmiotów od niego i do niego, czyli w praktyce do handlowania z dowolnym sąsiadem w szabat mimo zakazu.
Następny przykład: w piątki nie wolno oddalać się od domu więcej niż siedem „parasas" (jedna parsa liczy się 4.000 kroków), dlatego, żeby móc zdążyć na szabat z powrotem do domu. Ale są na to sposoby! Po pierwsze można urządzić „pomieszanie granic", uwzględniając cztery rodzaje własności gruntowej (prywatnej, publicznej itd.) i przechodząc w odpowiedniej kolejności z jednego rodzaju na drugi można się wyplątać poza granice wszystkich! Drugi sposób jest prostszy: wieczorem, tuż przed sabatem trzeba przy końcu pierwszych dwu tysięcy łokci położyć na ziemi kawałek pieczeni, lub cały bochen chleba, odmawiając stosowną modlitewkę, po czym wolno od tego miejsca posuwać się o dalsze dwa tysiące łokci we wszystkich kierunkach. Cały kruczek, całe oszustwo względem samego siebie (oraz względem Tory i Jehowy) sprowadza się do zasymulowania na dworzu, na gołej ziemi – że odbywa się tu szabasowa wieczerza. Trzeba po prostu odegrać przedstawienie, samemu w tę fikcję uwierzyć i udać, że się wierzy, iż Jahwe też uwierzył w tę bzdurę. Skoro się w pierwszym obranym w taki sposób w otwartym terenie miejscu ugryzło kawałek chleba i kawałek pieczeni, znaczy to, że szabasowało się tam, czyli że zadomowiono się tam, czyli że ten kawałek ziemi, na którym przysiedliśmy, żeby ugryźć kanapkę z pieczenią – stał się... naszym domem. A skoro tak, to zgodnie z prawem od tego miejsca znowu możemy oddalić się na 2 tys. kroków. Takim sposobem można te 2 tys. łokci przedłużać w nieskończoność, „skolko ugodno”. Teoretycznie prawo obowiązuje a my je przestrzegamy. A praktycznie robimy co chcemy odgrywając tylko kilka razy pewien mały rytuał (zatrzymywanie się co 2 tys. kroków i ugryzienie kanapki). Któż nie przyzna, iż „t a k i e p r a w o”, tak funkcjonujące jest to „genialny wynalazek”? Sam ten trik, kruczek, sztuczka z dwoma tysiącami kroków nazywa się „ojryw tchimin”. Za pomocą „ojrywów” można zrobić jeden dom choćby z całej dzielnicy! Trochę podobną sztuczkę stosuje prezydent Adamowicz przenosząc swoje nieruchomości i konta bankowe na swoich rodziców. To jest ten sam duch. Duch „ojryw tchimin”...
Podobny przykład opisuje K.O.Borchardt w „Znaczy kapitan”, kiedy to grupka Żydów podczas każdego rejsu udaje się do któregoś z oficerów pokładowych i... kupuje symbolicznie statek za złotówkę, po to by obejść zakaz podróżowania w szabat, bo z chwilą wręczenia oficerowi złotówki statek nagle... zamienia się w ich dom, bo jest ich własnością, czyli domem. Fantastyczne prawo, takie jakie można sobie wymarzyć. Oczywiście ironizuję, gdyż taka chytra, przebiegła, sprytna gra w wydawanie się prawym i pobożnym nie ma nic wspólnego z prawem w rozumieniu cywilizacji łacińskiej. Można tylko wyobrazić sobie jak zwichrowane psychiki produkuje taka kultura kultywująca wieki całe takie „prawo”...
W szabat nie wolno także przenosić rzeczy. Ale nie zakazano rzucać, a zatem szeregiem rzutów wolno przenosić wszystko. Można nawet wynieść potrawy lub rzeczy, niosąc je wprawdzie przed siebie, ale cofając się co chwila nieco wstecz...
Wolno też wynosić rzeczy w szabat, niosąc na odwróconej dłoni, w obuwiu, we włosach itp., bo wtedy takie wynoszenie przestaje być... wynoszeniem. To zupełnie jak H.Gronkiewicz-Waltz, która gdy podaje dłoń grzbietem do góry to jest organem, a gdy grzbietem w dół – to jest sobą.
III
Starczy już przykładów przebiegłości samookreślającej się jako „prawość”. Na koniec warto pokazać jak w tej specyficznej odmianie „prawa” traktuje się przysięgi, przyrzeczenia, zobowiązania, ślubowania etc. Często, żeby zostać z nich zwolnionych wystarcza okazać żal przed jakimś uczonym. Uczeni zaś nie potrzebują żadnych formuł ani obrzędów, żeby być zwolnionym z przysiąg, ślubowań etc. [np. Gronkiewicz-Waltz z przysięgi, którą składała obejmując urząd]. Jak zwalniać od ślubowań obszernie opisuje kodeks Szulchan Aruch. Jeśli ktoś złożył przysięgę, ale po czasie żałuje, że to zrobił albo rozmyślił się (nawet jeśli przysięga była na Boga) – może zostać zwolniony z niej. Musi pójść do uznanego uczonego, a jeśli takiego nie ma – „pójdzie do trzech mężczyzn, choćby idiotów, którzy jednak muszą rozumieć przynajmniej, czego ich uczono i którzy zdołają wymyślić” jakiś fikcyjny powód dla którego chce on wycofać się z przysięgi. Ci trzej zwalniają go z przysięgi mówiąc do niego trzykrotnie: „Matko, śmiej się, teraz ci wolno”. Słynny „prawnik” żydowski, Józef ben Efraim Karo kończy ten wątek tak: „Ponieważ nie ma już uznanych uczonych, więc trzeba dać się zwalniać od ślubowań i przysiąg przez trzech mężów [choćby idiotów]”. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że opisany tu został „duch polskiego prawodawstwa” obowiązującego w Polsce od 1945 r. do dnia dzisiejszego. Wybrani zwalniani zostają z dowolnych przysiąg, zobowiązań „przez trzech mężczyzn, choćby idiotów” i uniewinniani zostają ze złamania dowolnego przepisu prawa poprzez podsunięcie im odpowiednich kazuistycznych kruczków, trików prawnych przez „trzech mężczyzn, choćby idiotów” (sędzia– obrońca– oskarżyciel).
Można zwolnić kogoś od kilku złożonych przez niego ślubowań i również kilku mężczyzn naraz, którzy złożyli pewną przysięgę, a wtedy formuła brzmi: teraz wam wolno. Można zwolnić się (samemu) nawet od najsurowszych przepisów. Istnieje nawet kruczek najgrubszy – jak go nazywa Koneczny – pod koniec obecnego roku na uroczystym nabożeństwie można zrzucić z siebie konieczność przestrzegania...w przyszłym roku wszystkich (lub tylko niewygodnych) ślubowań, zobowiązań i przysiąg! Czyli jakby „z góry” na cały przyszły rok zwolnić siebie z konieczności dotrzymywania jakichkolwiek przysiąg! Sądzę, że po takiej próbce „prawa talmudycznego” powinniśmy przestać się dziwić temu, jak A.Michnik zwolnił na całą przyszłość z jakiejkolwiek odpowiedzialności W.Jaruzelskiego i Cz.Kiszczaka. Dziwiliśmy się, bo myśleliśmy, że chodzi tu o prawo rzymskie, a tu w grę wchodziło „prawo” z innego kręgu kulturowego... Prawo w którym takie praktyki są na porządku dziennym od setek lat.
W ostatnich miesiącach do mistrzostwa w zakresie wprowadzania do Polski swoistego multi-kulti prawnego, czyli „ubogacenia” łacińskiej filozofii prawa o elementy quasi-prawa orientalnego – dochodzi nasz sympatyczny prezydent Duda. Jest taki powszechnie znany dowcip żydowski: Dwóch skłóconych żydów udało się do mądrego rabina, aby ten rozstrzygnął, który z nich ma rację. Rabin wysłuchał jednego z nich, pomyślał i powiedział:
- Wiesz co, ty masz rację.
Następnie wysłuchał drugiego i po chwili namysłu stwierdził dokładnie to samo:
- Wiesz co, ty masz rację.
A spragniony mądrości uczeń rabina, przysłuchujący się temu, zapytał:
- Ależ rabbi, mówisz pierwszemu, że ma rację i drugiemu też, że ma rację. To przecież niemożliwe!
Rabin wysłuchawszy ucznia, chwilę pomyślał i powiedział:
- Wiesz co, ty też masz rację.
Większość z nas znała ten dowcip, ale dopiero od lipca mamy okazję obejrzeć realizację tego szmoncesu na... dużej scenie. Prezydent Duda mówi do PIS-u: Macie rację! Ja też od początku jestem za głęboką reformą sądownictwa. Potem przychodzą przedstawiciele nadzwyczajnej kasty, którą – wg wszystkich – trzeba zreformować i skarżą się na PIS. Prezydent na to do nich: Macie rację! Potem przychodzą Obywatele RP, KOD-owcy, schetynowcy itp., niektórzy przynosząc ze sobą kupione za kasę Sorosa świeczki i barierki, żeby potupać prezydentowi w pałacu troszkę protestując przeciwko ruszaniu sądownictwa. Prezydent wręcza im pamiątkowe makatki do leżenia na asfalcie z prezydenckim logo i mówi: Macie rację! Potem dzwonią do prezydenta abp Gądecki, abp Smolar i siostra Romaszewska pomstując na kształt reform. Prezydent na to: Macie świętą rację! Na koniec przychodzi kilku redaktorów z portali krytycznych wobec prezydenta mówiąc: Panie prezydencie, nie może być tak, że i PIS ma rację i KRS i Iustitia i KOD i Petru i PO i Żurek i Rzepliński i Strzembosz i Mazguła i Koch-Weser i Boni i Timmermans, no po prostu nie może być tak, że wszyscy mają rację. Wielce Czcigodny Imperator Wszechracji zmarszczył czoło, zadumał się i nagle oblicze mu zajaśniało radością wiekopomnego odkrycia: Wy też macie rację!!!
No cóż, może i byłby ten bliskowschodni dowcip śmieszny – choć śmieszny umiarkowanie, bo gdy się chwilę zastanowimy, to okazuje się, iż jest to niezbyt wyszukane poczucie humoru – gdyby nie trzeba było za każdy dzień opowiadania na okrągło tego starego, przereklamowanego, tuzinkowego dowcipu o prezydencie wszystkich Polaków mających rację - płacić... przyszłością Ojczyzny. Powtórzę jeszcze raz: koncept pod nazwą „prezydent wszystkich Polaków” wysunięty w tym właśnie momencie historycznym, w jakim znajduje się dzisiaj Polska – to nic więcej niż odgrzewanie średnio śmiesznego, wydumanego żydowskiego szmoncesu o rabinie przyznającym rację wszystkim stronom sporu. Studiujmy Talmud a wtedy być może wiele z zachowań naszych elit politycznych stanie się dla nas jasnymi.
Przy okazji warto wspomnieć inne wybitne osiągnięcia w tej egzotycznej dziedzinie inseminacji w Polsce prawa wschodniego, jakie stały się ostatnimi czasy udziałem prezydenta A.Dudy. W pierwszym po przedstawieniu projektów ustaw o KRS oraz SN wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” wkroczył nasz prezydent na ścieżkę tej oryginalnej kultury prawnej. Zwolnił sam siebie od złożonych przyrzeczeń wyborcom i władzom rodzimej partii. Wdał się w iście talmudyczne rozważania mające dowieść, że dobra zmiana nie jest dobrą rewolucją, czyli innymi słowy, że statek kupiony za złotówkę staje się... domem, albo że rzucanie nie jest przenoszeniem. Rozwinął też nasz prezydent cudownie talmudyczną teorię demokracji mniejszościowej polegającej na apoteozie „wielopartyjnego uchwalania ustaw przez samodzielny rząd większościowy”, co starożytni zwali kwadraturą koła. Ja bym to nazwał demokracją obstrukcyjną lub prezydenckim perpetuum mobile (projekt-poprawki-warunki brzegowe-konsultacja-poprawki- i tak przez 3 lata, jak śpiewał na ulicy jeden z konsultantów prezydenta: Hop-siup i od nowa – Polska Ludowa). Wyraźnie na terenie Polski ścierają się dwie tradycje prawne a co za tym idzie cywilizacyjne – nie da się ukryć, gdyż mówiąc słowami prof. Konecznego:„Odmienna filozofia prawa wydaje z siebie odrębny świat moralny”. A ja dodam: i vice versa...
Ani prawo, ani bezprawie, ani koń, ani człowiek...
OD NIEDAWNA PISZĘ TEŻ NA DRUGIM BLOGU JAKO W A W E L 2 4 https://www.salon24.pl/u/wawel24/ Uszanować chciałbym Niebo, Ziemi czołem się pokłonić, ale człowiek jam niewdzięczny, że niedoskonały... =================================================== Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ==========================
❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀
F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór. 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody. 3.10.04.2011 WARSZAWA, KRAKÓW –- PAMIĘĆ I OBURZENIE======= ================ P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE H U M O R -S A T Y R A -G R O T E S K A -K A B A R E T 1.KSIĘGA POWIEDZEŃ III RP czyli ZABIĆ ŚMIECHEM 2.KABARET TIMUR PRZEDSTAWIA czyli Witam telefrajerów... 3.III RP czyli Zmierzch Różowego Cesarstwa 4. Biłgoraj na tarasie - SZTUKA PRZETRWANIA DLA ELYT Z AWANSU 5.MANIFEST KBW czyli Kuczyński, Bratkowski, Wołek 6.SONATA NIESIOŁOWSKA a la Tarantella czyli KOLAPS STEFANA 7.Transatlantyckie - orędzie Bronisława Komorowskiego W Ę G R Y 1.WĘGRY, TELEWIZJA, KIBICE 2.GALERIA ZDJĘĆ węgierskich 3.ORBAN I CZERWONY PRĘGIERZ M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo