Realia naszych czasów, są takie że uczciwych sędziów w debacie publicznej zastąpili polityczni copywrighter`zy i czasem nawet jeśli coś widzimy na własne oczy to nie wierzymy – bo narracja jest dla nas bardziej atrakcyjna. Jak to więc było z tą niezależnością i apolitycznością sędziego Tulei ?
Fałszowanie prawdy albo utrudnia dyskusję - albo ją uniemożliwia. Chyba że wszyscy tłuczemy tą samą manipulację - wtedy wszystko klei się jak papka, niezależnie od faktów. Więc choć pewnie stracę sympatię i zaufanie kilku znajomych, którzy pamiętać nie chcą, to sobie powspominam, jak to było w tym 2016-tym, kiedy sędzia Tuleya "walczył o praworządność". Bo odgrzebanie prawdy nie pasuje dziś czasem do matrycy w której „my” jesteśmy inteligentnie szlachetni, a „oni” są tępymi burakami. A na dodatek „oni” - według nas: ci ciemni, głupi i zakompleksieni chcą podzielić Polaków … na lepszych i gorszych. "My" przecież bronimy demokracji i praworządności podczas kiedy "oni" ją niszczą i łamią "nasze zasady". W TVN-ie pełna zgoda.
.
Mowa o słynnym „łamaniu Konstytucji” - oczywiście „na każdym kroku”, ale wobec obezwładniającej apolityczności i niezawisłości sędziego Tulei, mi się akurat włączyły wspominki z 33 posiedzenia Sejmu 16 grudnia 2016 roku – i głosowania nr 18 o godzinie 22:03 nad budżetem na 2017 rok. Sprawa ta jest bowiem książkowym wręcz przykładem jak wygląda stan debaty kiedy nie wyjaśnia się jaka jest prawda na jeden temat i na podstawie nieprawdy buduje się kolejną nieprawdę, potem kolejną i kolejną i … i nigdy już niczego nie jesteśmy w stanie wyjaśnić. Jak w życiu – chciałoby się napisać.
Otóż, zaczęło się do pomysłu, aby rok po wyborach, w grudniu 2016 roku, kiedy PO zebrała siły po przegranych wyborach i umówiła się z posłami Nowoczesnej że wspólnie zablokują możliwość głosowania nad Ustawą Budżetową na 2017 rok. W efekcie, jeśli do końca stycznia ustawa nie zostałaby uchwalona to Prezydent musiałby zdecydować nad rozwiązaniem Sejmu a Rząd musiałby się podać do dymisji.
Co było później ? Może pamiętacie – była słynna akcja „walki o wolne media” które pisowski rząd, łamiąc rzecz jasna zasady demokracji („na każdym kroku”) próbował usunąć z Sejmu. Prawda była oczywiście zupełnie inna. Od jesieni 2012 roku – na podstawie uchwały Sejmu (tego demokratycznego – jakby powiedzieli w TVN-e: „naszego”) trwała budowa Centrum Informacyjnego Sejmu. Nowego skrzydła, wyposażonego w nowoczesne systemy multimedialne i przystosowanego do prowadzenia briefingów, konferencji i wywiadów. I od co najmniej trzech lat, miało to na celu ograniczenie liczby dziennikarzy na korytarzach sejmowych i przy salach obrad – głównej i sal komisji i klubów – ze względu na: 1. bezpieczeństwo; 2. jakikolwiek komfort pracy posłów, za którymi – jak się zdarzało – dziennikarze z mikrofonami potrafili wchodzić nawet do toalety. I od co najmniej 2012 roku każdy dziennikarz i każdy bloger w Polsce wiedział że centrum powstanie, a wizualizacje wnętrz były publikowane na stronach Sejmu. Centrum zostało skończone jesienią 2016 roku i zgodnie z zamierzeniem podjęto decyzję o przeniesieniu tam wszystkich spotkań z mediami. Problemem stała się tylko liczba akredytowanych osób na „starych” korytarzach i w salach obrad – a przede wszystkim ograniczenie ekip telewizyjnych tylko do dwóch osób: dziennikarza i kamerzysty. Stacje postulowały aby zwiększyć akredytacje o osoby z obsługi technicznej.
Platforma Obywatelska i Nowoczesna wykorzystały jednak ten moment żeby przerwać głosowania nad budżetem i rozpoczęto akcję pod tytułem: „PiS usuwa dziennikarzy z Sejmu żeby móc bez wiedzy Polaków niszczyć demokrację” Stąd ówczesne tabliczki pt „Wolne media” i organizowanie „spontanicznych” protestów przed Sejmem i próby czegoś co kilka lat później widzieliśmy na Kapitolu.
Opozycja przygotowała wówczas, o ile dobrze pamiętam ponad 1400 interpelacji – w większości zupełnie niezwiązanych z ustawą budżetową, a rolę „klasowego głupka” który nie wie o co chodzi i źli ludzie go za to biją, wziął młody poseł bez żadnego dorobku, Michał Szczerba. Swoją drogą po 2014 roku, kiedy ludzie z otoczenia Tuska nagle zaczęli być potrzebni Polakom w biurach w Brukseli, w Platformie do głosu doszedł drugi i trzeci garnitur działaczy którzy potrzebowali zaistnieć „na boisku” a że doświadczenia nie stykało to faulowali bez żadnych zasad. No ale dobra: po którymś z kolei wystąpieniu, Szczerbę wykluczono z obrad a …. posłowie opozycji zablokowali – jak się później okazało - na kilka tygodni, Stół Prezydialny aby nie było możliwości prowadzić obrad. Tylko nie mówcie że nie pamiętacie – bo „dżentelmeni o faktach nie dyskutują”.
.
I zapewne pamiętacie – że zarządzono przerwę a głosowanie nad ustawą budżetową zgodnie z regulaminem Sejmu (z sytuacji niemożności obradowania w Sali Plenarnej) przeniesiono do Sali Kolumnowej. Ustawę Budżetową na rok 2017 przegłosowano: większością głosów – quorum na styk: 236 głosujących; 234 -ZA, 2- Wstrzymujących. W głosowaniu nie wzięło udziału 224 posłów. Oczywiście natychmiast zaczęto aplikować wersję że: „nie zostali wpuszczeni na salę obrad”. I to ponoć przez Straż Marszałkowską !
Co prawda w YT i na Tweeterze natychmiast pokazano filmy na których widać było co najmniej kilkunastu posłów PO i Nowoczesnej, stojących na Sali Kolumnowej ale celowo nie biorących udziału w głosowaniu żeby zablokować uchwalenie budżetu. Głosowanie nie udało się zablokować – wymaganą ilość posłów przekroczono o sześć osób, ale część mediów i tak do dziś okłamuje swoich odbiorców ze głosowanie było nielegalne z powodu braku quorum. No ale … cóż kto chce, ten pamięta … Kto nie chce – niech sam siebie przynajmniej nie oszukuje bo to żenujące.
Ach, przecież ! Zapomniałem – wspominki mi się wzięły po opowieści o krzywdach sędziego Tulei. Faktycznie – mimo dwukrotnego wyjaśnienia sprawy przez Prokuraturę, stenogramów, nagrań wideo weryfikujących głosowanie, podpisanych protokołów głosowania ze wszystkich sektorów do Sądu Okręgowego w Warszawie trafia pozew Petru, Szczerby, Brejzy i Tomczyka,
Sprawę jednoosobowo prowadzi niezawisły sędzia Igor Tuleya – ten sam który zasłynął porównywaniem CBA do stalinowskiej bezpieki.
I pan sędzia przebił wszystkich copywrighterów, tekstem który przyniósł mu obietnicę gigantycznej kariery:
„Wskazują, że zostały pogwałcone generalne zasady ustrojowe, dotyczące aksjologii państwa republikańskiego i reguł demokracji przedstawicielskiej, opartej na mechanizmach uwzględniających pluralizm polityczny społeczeństwa, w tym posłów wybranych przez naród do Sejmu. Przewidziana regulaminem Sejmu możliwość zgłaszania przez posłów wniosków formalnych i konieczność ich prawidłowego rozpatrzenia przez Sejm - zarówno w trakcie debaty, jak i w ramach trzeciego czytania ustawy - miało istotne znacznie dla legalności przebiegu postępowania ustawodawczego. Wnioski te mogą mieć bezpośredni wpływ zarówno na przebieg posiedzenia Sejmu, jak i na treści procedowanego projektu, a także na sposób i wyniki głosowania nad projektem ustawy”
Genialne ! Gdyby tylko odzwierciedlało prawdę ! No ale nie żądajmy zbyt wiele, od pana sędziego, bo to byłby zamach na demokrację a kto wie, może nawet na prawa człowieka. Prawnicza sofistyka od lat nie posiada bowiem granic dna.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo