Czytając felietony Jacka Fedorowicza, które pisze dla "Wyborczej", można mieć niemalże pewność, że po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich, podobnie jak gen. Dukaczewski, pan Jacek otworzył szampana na wieść o zwycięstwie w tych wyborach Bronisława Komorowskiego. Ale to jednak za mało. Pan Jacek czuje niepokój. Bo jednak, katastrofa smoleńska była, ale problem rozwiązala tylko połowicznie - prezes PiS żyje. A dopóki żyje to budzi to niepokój pana Jacka. Ba, to nawet nie niepokój. To jawny strach. Jacek Fedorowicz wprost pisze, że się po prostu boi. "Wciąż się boję" to dosłowny cytat.
Cóż, nie najlepiej to świadczy o stanie emocjonalnym pana Jacka. Ja pamiętam, że jak PiS był u władzy to cały czas nas straszono tymi strasznymi bliźniakami. Jakoś rysowałem, mimo tego terroru dowcipy o Kaczyńskich, o Ziobrze, Dornie nawet i przeżyłem!!! Pan Jacek jednak tamte ciężkie lata lepiej ode mnie zapamiętał. Poza tym ja byłem wtedy młody i głupi i nie zdawałem sobie zupełnie sprawy z zagrożenia. Pan Jacek to jednak człowiek doświadczony. I z tego doświadczenia warto korzystać. Na szczęście Pan Jacek pisze, że "póki J.K. działa w życiu publicznym, póki ma karne szeregi fanatycznych wyznawców, muszę obserwować, co robi, tak by w razie czego zdążyć z ewakuacją." Ciekawe dokąd to pan Jacek będzie się ewakułował w razie czego, bo w jakim kierunku będzie się w razie czego ewakułował p. Dukaczewski - który też musi obserwować J.K. - to nawet nie trudno się domyśleć.
Inne tematy w dziale Polityka