Politycy zawsze lepiej od zwykłych ludzi wiedza co tym ludziom jest potrzebne. I nie cierpią grymaśników, którzy chcieliby cokolwiek w ich (polityków) propozycjach zmieniać. Ci grymaśnicy, to właśnie symetrysci.
Niedawno pojawiła się na Salonie notka dedykowana „wszystkim symetrystom” (zob. https://www.salon24.pl/u/zetjot/1415429,wszystkim-symetrystom-dedykuje ). Ja nie wiem czy spełniam używaną przez Autora definicje symetrysty, ale poczułem się jakoś zdopingowany przez jednego z dyskutantów. Człek ów, poważny i mądry nadzwyczajnie wyraził mi swoje współczucie z tytułu mej niekumatości i zadawania pytań, na które odpowiedzi są chyba oczywiste. Przed chwila w innej notce zarejestrowałem w krótkim czasie 67 czerwonych łapek z podobnego powodu (chyba zadawania głupich pytań). Tematyka obu komentowanych przeze mnie notek trochę się różni, ale obie pisane są przez blogerów będących fanami tej samej formacji. No tom se pomyślał, coby napisać jak to z tymi pytaniami jest.
W moim odczuciu problem leży w tym, że ja rzeczywiście nie potrafię sprecyzować po której stronie naszego (narodowego już chyba) sporu stoję. Wysokie Naparzające Się Strony są raczej dobrze rozpoznawalne, więc pozwolę sobie ich opis pominąć. Wypada jednak odnieść się do pojawiających się często zapytań (zarzutów?) czemu ja też taki „symetrysta” jestem. No i to spróbuje jakoś wyjaśnić, cobym po nocach fatalną o mnie opinią kolegów po klawiaturze martwić się nie musiał.
Autor linkowanej wyżej notki otóż myli się odnosząc „symetryzm” (jak ktoś ma lepsze słowo niech poprawi) do miejsca położenia prawdy. Powiedzenie, że „prawda lezy pośrodku” jest rzeczywiście niefortunne, bo czort wie o jaki środek chodzi i prawda – jeśli w ogóle coś takiego w naszym świecie jest – naprawdę „leży tam gdzie leży” jak Autor napisał. Kłopot leży w „dodatkach” do tej prawdy. Nie wiem jak Państwo, ale ja mam często problem z kupowaniem rozmaitych rzeczy w pakietach. Nie pojedynczo, ale właśnie w skomponowanych przez innych ludzi pakietach. Nie mogę kupić abonamentu na te tylko usługi, które mnie interesują w dostawcy telefonii, telewizji czy niektórych usług naprawczych. Gdzieś tu na Salonie pisałem o przygodzie, która spotkała mnie przy awarii wycieraczki, kiedy to kazano mi kupować całe urządzenie (coś kole 3 lub 4 stów), a pękła tulejka którą zastąpiłem kawałkiem zakrętki od butelki z woda mineralna (woda z butelką za 4 PLN). Kumpel miał problem z kupnem ekspresu do kawy, bo prawie wszystkie mają funkcję „zamleczania” (i trza potem to świństwo myć). Dodatkowym kłopotem był fakt, że jego „szanowna” kawę z mlekiem lubi. Nie ma sensu opisywać ile się biedak namęczył, aby odpowiedni ekspres kupić. Jego dama skąpa jest jak ten gość od Moliera więc wytłumaczył jej, że to oszczędność, ale co się nakombinował, to nikt mu nie odbierze. No i dokładnie tak samo jest z symetrystami. To po prostu ludzie, którzy nie godzą się na kupowanie pakietów. I chodzi nie tylko o obietnice, ale również np. to jakim się tonem o nich mówi, jak traktuje się swych adwersarzy, jak się kłamie (styl kłamstwa też bywa ważny) i wiele podobnych rzeczy. To normalne, ludzkie, podejście. Alternatywę już przerabialiśmy w PRL-u, gdzie bywało, iż aby poza kartkami kupić papierosy trzeba było tez kupić niechodliwa gazetę, a pracowniczy awans warunkowany bywał przynależnością do partii. Demokracja od zamordyzmu różni się wieloma atrybutami. Jednym z nich jest wielkość i zawartość pakietów, które mamy kupować
Inne tematy w dziale Społeczeństwo