Rodzimi nadludzie

Politycy skromnymi nie są. Uczciwymi tez nie. polityk musi dziś kłamać. 13 maja 1940 Churchill  w Izbie Gmin, powiedział rodakom : "Mam do zaofiarowania jedynie krew, znój, pot i łzy.".  Dziś polityk po takim stwierdzeniu nie rządziłby nawet przez tydzień. Obowiązującą dziś narracja jest prosta.Z nami do dóbr wszelakich; dobrobytu, godności (wsio ryba jakich, każda się nam należy), potęgi i uznania świata. Tak robią w zasadzie wszyscy. Niektórzy obwarowują niektóre z tych dób rezygnacją z innych (np. Hitler mówił o armatach zamiast masła), ale obiecują, że rezygnacja ta będzie czasowa, a jej cena niewysoka. Rzadko zdarza się jednak, by przywódcy/wodzowie dużych grup społecznych, np. partii czy narodu mówili wyborcom, że są od innych lepsi. Zrobił to J. Kaczyński w Przysusze. rzekł tam :

Jesteśmy tutaj elitą naszej partii i co za tym idzie elitą narodu.

Czy można nazwać to "zadęciem"? Moim zdaniem można. I takie przekonanie uważa za oburzające spora część sympatyków PiS-u w Salonie. Być może niektórzy z nich doszli do tego - rewolucyjnego niewątpliwie - stwierdzenia samodzielnie, ale znaczna na pewno część spapugowała tu swego idola. No i to chyba ci mniej kumaci oburzają się na słowo "zadęcie". Niektórzy w swą elitarność (wielkość?) i poświęcanie się dla suwerena uwierzyli i twierdzą, że "Kto z nami nie chadza, Polskę naszą zdradza". Wygląda więc na to, ze tych zdrajców mamy więcej niż patriotów, bo rok temu "patrioci" wybory przegrali. Ale nadal wierzą, że są elita. Nie tylko partii, ale i narodu. Nie wiem dokładnie jak wyglądała sytuacja w Niemczech po I Wojnie Światowej, ale boję się, że i u nas pojawić się może wódz, który pójdzie o krok dalej. Powie : "My som nadludzie i mamy tego dowieść". Przed Hitlerem był i kryzys i Freikorpsy. Walczyły nie tylko z Polakami, ale również - jeśli nie głownie - ze swymi rodakami.