Problemy z migracją ma dziś chyba cały świat. Ustanowione w szczytnych celach ochrony istoty człowieczeństwa prawa działają jednak bardzo różnie. Rodzi się więc pytanie czy bez ich rewizji da się w ogóle o jakimkolwiek ograniczaniu migracji myśleć. Niżej przykład z Włoch.
Włoski minister oskarżany jest o ... . No właśnie o co? O obronę granic Włoch. Zob.
https://kresy.pl/wydarzenia/salviniemu-grozi-szesc-lat-wiezienia-za-niewpuszczenie-100-imigrantow-do-wloch/
Nie wiem czy jakiś wpuszczony po interwencji pięciu krajów Unii i episkopatu do Włoch imigrant dotarł np. do Polski, ale warto by to było sprawdzić. A dotrzeć mógł zupełnie legalnie uzyskując stosowne uprawnienia w dowolnym kraju Schengen. To jest pytanie o skuteczność jakiejkolwiek "lokalnej" walki z migracją pojedynczych państw na ich własnym terytorium. Wygląda na to, ze UE ma sposoby/środki na dyscyplinowanie swych członków ich własnymi siłami. Bo przecież nie może być tak, iż wszystkie (poza Polską, oczywiście) kraje Europy mają tak skrajnie "porąbane" sądownictwo (zob. np. wyroki sądów brytyjskich po demonstracjach w związku z morderstwem trzech dziewczynek czy podobne wyroki sądów niemieckich sprzed kilku lat). Aby było jasne. Ja nie mam żadnych uprzedzeń narodowościowych ani rasowych. Nie uważam tez, że Europa powinna np. reaktywować szwedzki Instytut Higieny Rasy. Problemem jest jednak TEMPO tej migracji, które praktycznie wyklucza jakąkolwiek integracje migrantów ze społeczeństwem kraju, który ich przyjmuje. Myślę, że sprawa Salviniego jest ważna, bo może się okazać, że i nasze prawo na takie numery pozwala.
Inne tematy w dziale Polityka