Wyborcy PiS- wybaczą swojej formacji praktycznie wszystko. Jedynym wyjątkiem w długiej litanii takich wybaczeń jest sprawa stosunków polsko-ukraińskich. Wiodąca jest tu, oczywiście, sprawa Wołynia, ale tak się jakoś złożyło, że zarówno poddańcza polityka naszych władz w stosunku do wschodniego sąsiada jak i afery gospodarcze, a nawet głupawe składanie wieńców/krzyży w szczerym polu wyraźnie naszych rodaków denerwują. Dla kampanii wyborczej nie będzie to chyba jednak miało znaczenia, bo żadna partia na polskim "rynku" nie ma pomysłu na to jak z tego skorzystać. Tym razem szacunki rezultatu wyborów mogą więc być wyjątkowo trudne.
Zauważyłem ostatnio ciekawe zjawisko. Wielu moich znajomych będących zdecydowanymi zwolennikami PiS zachowuje się tak, jak gdyby z jednej strony osobiście się za zachowanie swych faworytów wstydziło, z drugiej żadnej dla PiS-u alternatywy nie widzi i czuje prawdziwe obawy o swoje, i ogólniej całej RP, losy po wyborach. Mnie chodzi nie o naturalny w sytuacji wyborów podział sympatii, ale o niemożliwe do wytłumaczenia obawy i odrzucanie jakichkolwiek, również w przeszłości akceptowanych, argumentów. Jeśli powiedzenie o "końskich okularach' ma jakiś sens, to trzeba o tym mówić teraz. To zamykanie oczu widać praktycznie w każdym miejscu.
(1) sprawa rozmaitych "tłustych kotów" Ludzie tłumaczą, że Kaczyński musi przekupywać ludzi apanażami i "lewiznami" bo :
(a) jesteśmy narodem skorumpowanym, więc innego wyjścia nie ma. Jak nie da im dobrowolnie dużej forsy, to więcej ukradną. A generalnie to przecież wszyscy kradną, ale ci się przynajmniej dzielą.
(b) musi mieć na nich haki; jak się któryś wyłamie, to go zaraz podliczą.
To, co w tym miejscu szczególnie boli, to fakt, iż mówią to nie żadni cwaniacy czy po prostu ludzie mający jakieś szersze horyzonty poznawcze, ale tzw. prości ludzie ciężkiej pracy, których dochody lokują ich w najniższych sferach dochodowych ich zawodów. Żadne argumenty o tym, że nawet tylko uzależnienie dochodów wierchuszki od jakichś sprawdzalnych rezultatów dałoby im parę groszy do pensji czy emerytury nie trafia.
(2) sprawa rozmaitych, ewidentnie błędnych, a kosztujących ciężkie miliardy decyzji rządu. Elektrownia w Ostrołęce nie wyszła bo mamy wojnę. Argument, ze było to trzy lata przed wojną i nikt o żadnych sankcjach nie wiedział nie ma znaczenia. Podobnie przerobiono przedwojenna inflację w Putinflację. I nie chodzi o TVP, ale o jakaś przedziwna autentycznie "ludową" teorię. Rozwalanie służby zdrowia i opieki nad starszymi ludźmi (to mało znany aspekt naszej pandemii) przez ograniczanie np. diagnostyki, zalecenia bez jakiegokolwiek sprawdzania ich zasadności (np. zakaz wejścia do lasu), o efektach lockdownu nie wspominając są OK i nikt nie ma prawa o nic pytać, bo POWSZECHNIE WIADOMO, że władza zawsze działa dla dobra Polaków. Nawet kupując 200 mln. szczepionek, co pozwoliłoby zaszczepić każdego z "uprawnionych" po ok. 6 razy.
(3) Rozmaite przykłady traktowania ludzi jak idiotów, którzy wierzyć maja we wszystko, co władza powie, a jeśli nawet nakłamie (jak PMM mówiąc, by iść na wybory, bo "wirus już jest niegroźny czy że w Brukseli podpisał porozumienie,które da Polsce kilkaset miliardów PLN), rozbudzanie absolutnie fałszywych megalomańskich ("wstawanie z kolan", koniec z "pedagogiką wstydu", etc) wręcz nadziei na skokowy marsz Polski do światowej czołówki (praktycznie w każdej dziedzinie) i wygenerowanie w ten sposób nierealnych oczekiwań. wszystkie te, bolesne przecież dla normalnego człowieka, rozczarowania ludzie naczalstwu wybaczają.
Przykładów jest znacznie więcej. Jedynym wyjątkiem w tej litanii wybaczeń jest sprawa stosunków polsko-ukraińskich. Wiodąca jest tu, oczywiście, sprawa Wołynia, ale tak się jakoś złożyło, że zarówno poddańcza (w istocie bez powodu) polityka naszych władz w stosunku do wschodniego sąsiada jak i afery gospodarcze (tranzyt/import ukraińskiego zboża, problemy ze "zbożem technicznym, np. 300 tys wypieczonych i zjedzonych przez Polaków bochenków chleba czy odmowa przyjmowania z Polski zboża i jego przetworów przez UE i - ostatnio - USA), a nawet głupawe składanie wieńców/krzyży w szczerym polu wyraźnie naszych rodaków denerwują. Dla kampanii wyborczej nie będzie to chyba jednak miało znaczenia, bo żadna partia na polskim "rynku" nie ma pomysłu na to jak z tego skorzystać. Konfederacja marudzi coś o odbieraniu świadczeń, Agrounia o kontroli tranzytu, PSL o kaucjach, ale żaden z głównych graczy sprawą się nie interesuje. Tym razem szacunki rezultatu wyborów mogą być wyjątkowo trudne.
Inne tematy w dziale Polityka