Coś nie za bardzo mi się absencja od /na S24 udaje. Onegdaj wkurzyło mnie dzielenie się (oddolne) salonu na Towarzystwa Wzajemnej Adoracji, a dziś, potykam się o sprawy głosowania. Bo oto kilka osób narzekając - i słusznie - na dotykający nas wszystkich syf w sądach Najjaśniejszej, proponuje środki zaradcze, które mogą pogrążyć nas jeszcze bardziej.
Ja o naszych sądach, prokuraturze i generalnie tzw. wymiarze sprawiedliwości/ścigania opinię mam od wielu już lat fatalna. I wielokrotnie dawałem temu wyraz. Proponowałem tez rozmaite mniej lub bardziej głupie pomysły na jakieś drobne zmiany. Najogólniej rzecz ujmując chodziło mi o
ograniczenie sędziom i prokuratorom możliwości robienia nam rozmaitych postaci draństw przy pomocy tzw.
kodeksów postępowania czy sądowych
obyczajów. Proponowałem m.in. proste,
formalne weryfikowanie sensowności orzeczeń (nie ma to nic wspólnego z bazującej na sieciach neuronowych i opartą o "uczenie się komputera/programu" sztuczną inteligencją) czy po prostu wymogach
przestrzegania elementarnych zasad przyzwoitości, np. osuwania (z konsekwencjami finansowymi) od sprawy sędziego w przypadku stwierdzenia, iż nie przeczytał akt sprawy czy podpisanego przez siebie orzeczenia (chodzi o kwestie formalne i nie ma możliwości podłożenia tu jakichkolwiek spraw politycznych). Mam, oczywiście, świadomość niewielkiej w stosunku do wagi problemu możliwości naprawy naszego syfu takimi metodami, ale ja osobiście innych nie widzę.
Być może jednak, ze to ja się mylę. Byłbym wdzięczny za pokazani mi moich ew. błędów. Chodzi o dwie propozycje.
(1) zaproponowane przez Premiera Morawieckiego "olanie' wszystkiego, co jest dla Polski lub/i Polaków niekorzystne i nakazanie naszym sądom stosowanie tego kryterium - jak zrozumiałem - jako rozstrzygającego.
oraz
(2) propozycje rozstrzygania o prawie i jego stosowaniu poprzez głosowanie.
Popierana przez wielu blogerów (i nie tylko blogerów) propozycja olewania interesów wszystkich niePolaków wydaje mi się leżeć zbyt blisko pomysłów jednego pana Adolfa bredzącego (podobno często na haju) o narodzie panów (w oryginale zdaje mi się Herrenvolk). Na usprawiedliwienie pomysłu można, oczywiście pisać, że nasz Pan H. sam tego nie wydumał i bezczelnie plagiatował wielu innych (np. Brytyjczyków czy Szwedów), ale ja trochę tego Pana A.H. nie lubię, więc nie bardzo mam ochotę Go usprawiedliwiać.
Drugi pomysł budzi we mnie podejrzenie, że następnym krokiem będzie propozycja głosowania nad prawdziwością zdania 2 + 2 = 4. Aby było jasne. Sam pomysł jakiegoś zapytania społeczeństwa (referendum?) o jego wizję w sprawie poglądów na sprawiedliwość i sądy wydaje mi się słuszny. JAKO PODSTAWA DYSKUSJI. Boję się jednak, że utrwalone przez ostatnie 8 lat (fałszywe w większości przypadków) poczucie możliwości sprawczych "suwerena" spowodować może dalsze pogłębienie naszych podziałów. Chodzi o to, że wielu ludzi może poczuć się krzywdzonymi przez "ruskie onuce", "hitlersynów" lub inszych "POlszewików", którzy z nienawiści do suwerena nie chcą uwierzyć że np. 2 + 2 = 7. No i reakcja oburzonych tym faktem obywateli RP może być różna.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo