Ludzie na inflacje ostatnio narzekają. Nie jest jednak tak do końca jasne czy na pewno powinni. W tekście rozważam sytuację pana Adama i pana Zygmunta (aby był, taki "od A do Z" przekrój społeczeństwa). No i wychodzi mi, że te narzekania, to mogą być nadmiernym uproszczeniem.
Ja to się tak za dobrze na równościach różnictych nie znam, ale coś mi się widzi, ze te 17,2 procenta inflacji to dla przeciętnego Polaka znaczy zupełnie coś innego, niż dla takiego trochę bogatszego. Przyczyna jest prosta. Rozważmy dwóch Polaków; powiedzmy Adama, który ma np. 200 tys miesięcznie i Zygmunta, który dostaje z ZUS-u 2,5 tys. (mamy "od A do Z" tym sposobem). Ten pierwszy zagrożony jest większą stratą, bo to przeca ponad 34 tys. miesięcznie. Ten drugi straci tylko 430 PLN, więc znacznie mniej. No i sprawiedliwie to, bo ten co więcej ma (np. prezes banku) straci więcej niż emeryt. A jednak ja podejrzewam, że ten emeryt wk .. ć się ma większe prawo niż wspomniany prezes. Bo może się zdarzyć, że zabraknie mu na lek, który dotychczas mógł sobie kupić (drożeje i chleb, ser czy masło i leki). No i facet (ten emeryt) może się wkurzyć i policzyć, że nawet jak mu naczalstwo te 250 PLN od stycznia dołoży, to i tak będzie sporo do tyłu. Może się wprawdzie pocieszać, że jako emeryt "starego portfela" (ci z "nowego" maja już pewnie znacznie więcej) jest "społecznie spełniony", więc długo się już w k .. ć nie będzie (a prezes ma przed sobą jeszcze długie życie podczas którego co miesiąc te 34 tys. będzie tracił), ale bywają też i tacy aspołeczni emeryci, co mogą tego nie kumać, więc nie wiadomo tak do końca czy to dobrze czy to źle. Może i dobrze, bo altruistyczny emeryt może pocieszyć się myślą, iż prezes wykorzystać może np. wymuszone inflacją obniżki ceny rozmaitych dóbr (jak emeryt ma np. jakąś działkę, a forsy nu braknie, to sprzeda, by wnukom finansowo pomóc) do kupienia czegoś, co potem z zyskiem sprzeda. Emeryt zrobić tego nie może, bo - jako z zasady głupszy - nie potrafi tyle oszczędzić.
No i niektórzy emeryci dumają czy by nie zaproponować naczalstwu Państwa kontroli zakupów rozmaitych prezesów podczas szalejącej inflacji. I pilnowania by na tych zakupach nie mieli "nadmiarowych/nadmiernych zysków" ("Do polityki nie idzie się dla pieniędzy"). No bo firmy (fama niesie, że nawet - o zgrozo - spółki Skarbu Państwa) podobno tak się kontroluje. A niektórzy emeryci, to nawet proponują by co bogatsi decydenci, co to nasz zapłacony już węgiel na ruskiej granicy jako pierwsi w Europie, zatrzymali koszt tej szlachetnej operacji z własnych majątków patriotycznie pokryli. No bo emeryci patriotycznie i ochoczo się do tej imprezy przecież dołożyli
Znani mi emeryci (prezesów, niestety, nie znam) lepszych pomysłów nie mieli. A Państwo?
Inne tematy w dziale Gospodarka