BLOG
Są takie rocznice, gdzie człowiek ma raczej ambiwalentne uczucia; zapomnieć czy - przeciwnie - przypominać. I tak się akurat składa, że dwóch na pewno wielkich (w sensie znaczących), choć niekoniecznie dobrych, ludzi urodziło się "blisko siebie". O nich jest właśnie ten tekst.
Są takie rocznice, gdzie człowiek ma raczej ambiwalentne uczucia; zapomnieć czy - przeciwnie - przypominać. I tak się akurat składa, że dwóch na pewno wielkich (w sensie znaczących), choć niekoniecznie dobrych, ludzi urodziło się "blisko siebie". O nich jest właśnie ten tekst.
Chodzi jak łatwo się po dacie domyślić o panów
Adolfa Hitlera i Włodzimierza Lenina.
Pierwszy urodził się 20 kwietnia 1889 roku (urodziny ma więc dziś) w Braunau am Inn, a drugi 22 kwietnia roku 1870 (urodziny za dwa dni) w Symbirsku. Życiorysy obu panów znaleźć można w wielu miejscach, np. w Wikipedii. O obu napisano mnóstwo opracowań; książek, analiz psychologicznych, nawet szukano żyjących inkarnacji. Ja nieszczególnie interesowałem się tym tematem, ale od czasu do czasu usiłowałem znaleźć odpowiedź na pytanie o to skąd u obu pojawiło się Zło. Bo było to zło niebylejakie. I wielkością, która do dziś poraża i - może to jest najciekawsze - łatwością z jaką zarażało ono innych ludzi. Żadnej sensownej odpowiedzi, oczywiście, nie znalazłem. Znalazłem tylko pytanie; czy wolterowski Kandyd mógłby istnieć np. w pierwszej połowie XX wieku? A dziś na Ukrainie? Ja nie wiem. Jeśli macie pomysł, napiszcie. Miłego Wieczoru.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo