Dyskusja między pro- i antyszczepionkowcami toczy się równolegle. Każda ze stron ma swoją, omijającą tych "drugich", narrację. Absolutny właściwie brak jakiejkolwiek rzetelnej debaty obu stron wyklucza również rozmowę o odpowiedzialności. Winnych po prostu nie ma.
W wielu internetowych dyskusjach zdarzyło mi się spotkać bardzo ostre dyskusje między – jak to się dziś ładnie mówi – anty- i proszczepionkowcami. Tym co w tych dyskusjach uderza jest pewna „równoległość” narracji. Obie strony przywołują swoje autorytety, swoich guru i swoja „logikę”. Z mojego puntu widzenia dyskurs toczy się gdzieś pomiędzy wiarą w oficjalny przekaz rządowo -akademicki, a wątpliwościami wyciąganymi przez rozmaitych „niewiernych Tomaszów”, którzy wyciągają niewygodne dla „wierzących” fakty. Przypomina mi to późnooświeceniowe spory wierzących z ateistami i ich kontynuacje w postaci sporów filozofii marksowskiej z religią.
Komicznym aspektem tej analogii jest jej odwrócenie; teraz schowani za platformą mRNA, zwolennicy szczepień robią za wyznawców „przesądów”, „zabobonów” i domagają się bezdyskusyjnej wiary w głoszone przez siebie „jedynie słuszne” poglądy/przekonania(?), a atakujący ich antyszczepionkowcy wchodzą w buty podobnych do Kanta sceptyków lub nawołujących do „zmiecenia starego” (tu panowania Big Farmy) marksistów. Pierwsi wierzą w rozmaite piękne przymioty władzy i oficjalnych autorytetów akademickich (uczciwość, prawość, dogłębną znajomość problematyki szczepionkowej i podobne uświęcające wszelki elity cechy), drudzy wątpiąc w ideały domagają się zrozumiałych dowodów, a co najmniej zdążającej do rzetelnej wiedzy dyskusji, w której nikt nie chowa się za autorytety czy dogmaty. W tym sensie pierwsi, tj. proszczepiokowcy bliżsi są wiary, a drudzy (antyszczepiokowcy) wiedzy. I to właśnie w obszarze między tą wiarą autorytetom, a opartą o fakty wiedzą, przebiega nasza satyra na normalna rozmowę, która mamy nieszczęście obserwować. Spektakl ten nie jest darmowy. Zapłaciliśmy zań milionami zmarłych setkami milionów walczących ze skutkami choroby i bilionami dolarów strat gospodarczych (choć trzeba przyznać, że byli i tacy, co na pandemii podwoili swoje i tak już wielkie majątki).
Jest jeszcze jedna analogia do czasów odległych. Oparta o dogmaty wiara miała wiele narzędzi sprawowania władzy, m.in. monarchie i inkwizycję. Dziś inkwizycji nie ma, ale mające znacznie lepszy aparat przymusu niż najbardziej nawet autorytarna monarchia państwa demokratyczne istnieją jaknajbardziej. I posiadaną władzę wykorzystują; a to benzynę kierowcom zabiorą (Kanada), pokojową demonstracje brutalnie z użyciem pałek i psów przeciw starszym ludziom rozpędzą (Holandia), a ostatnio samochody pancerne na demonstrantów przygotują (Francja). Do metod Inkwizycji jeszcze daleko, ale kierunek jest dobry. Nie dyskutować; niepokornym pokazać, że żartów nie będzie i nawet jeśli będziemy musieli trochę ustąpić, to niczego nam nie zrobicie, bo mamy w rękach wszystko co trzeba. Sądy, przynajmniej w niektórych krajach, też.
Taka postawa władzy nigdy dobrze nie wróży. Nie było też/jednak jeszcze przypadku, by była to sytuacja globalna. Rozproszona, podzielona na państwa, ale globalna. Większość znanych zamordyzmów była jakoś lokalna, zwykle ograniczona do jednego państwa. Kończyły się najczęściej jakąś rewolucją. I chyba wszędzie ktoś - czasem po prostu kozły ofiarne - brał w łeb. Jak będzie tym razem? Dobrze określonych winnych nie ma. Autorytety medyczne tylko doradzały, wyrażały opinie w mediach, ale nikogo do niczego nie przymuszały. Zresztą bezpośrednio nie robiły tego chyba nawet władze. Odpowiedzialnych nie ma. Każdy sam, własnoręcznym podpisem, oświadczał, że szczepi się dobrowolnie, więc Kodeks Norymberski (1948 r.) nie ma tu zastosowania. Za to stosowne klauzule umów ubezpieczeniowych jaknajbardziej, co potwierdził już jeden przypadek (chyba we Francji), gdzie rodzina zmarłego wskutek NOP po szczepieniu na COVID-19 odszkodowania nie otrzymała. Może jednak warto przypomnieć, że w Norymberdze skazywano również ludzi zgodnie z ówczesnym prawem niewinnych. Nie chodzi, oczywiście, o to, by dziś do Norymbergi ad. 1946 wracać. Wystarczy pamiętać „Czyny i rozmowy” jak pisał jeden nasz emigrant.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo