Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński
122
BLOG

Coś o naprawie/reperacji

Waldenar Korczyński Waldenar Korczyński Polityka Obserwuj notkę 1
Poniższy tekst napisałem przy okazji przyznania się kiedyś któregoś rządu do błędu i (chyba, bom zabył szczegóły) do tego błędu naprawy. Pojęcia nie mam dlaczego przypomniał mi się akurat teraz. Ale jak już jest, to go publikuję. Może ktoś będzie miał jakieś precyzyjniejsze od moich skojarzenia

Dawno temu, gdym głupszy był jeszcze niż dziś, zdarzyło mi się kilka przekrętów zauważyć i jak to się brzydko mówi zareagować. Ludzie mądrzy mówili mi, że to bez sensu, alem głupszy był niż wszystkie normy przewidywały i zacząłem szukać sprawiedliwości. Nie ma sensu opisywać szczegółów, ale generalnie szło o to, że jakem się połapał w jakiem wdepnoł gówno, tom się wystrachał i gupstwa robić żem zaczon. Do sondów i prokuratorów żem pisoł, do gazetów tyż, aż jeden  kumpel zaprowadził mnie do ludzi prawych a partyjnych, co to Polskom rządzili lub mieli na to ochotę. Oni to, mężowie uczciwi i sprawiedliwi, chętnie mnie wysłuchiwali, współczuli i pomoc obiecywali. Zachęcali też do zaostrzania działań, bo wiadomo, że moi adwersarze, to na pewno ich polityczni przeciwnicy, którym dla dobra Ojczyzny łeb najlepiej urwać. Czułem się jak bohater „Riffifi” ;

(„Będą krzywić się ze złości, wstrętne mordy stałych gości.
I powiedzą ‘Broń się ośle!’. Franek Anioł da ci nóż.”)

Podbudowany w ten sposób przez reprezentantów Uczciwych Patriotów (w skrócie UP; nie mylić z UB) oraz Okrutnych Biznesmenów (w skrócie OB; nie mylić z Odczynem Biernackiego, choć czasem działali podobnie), w nadziei na szybkie wyprostowanie spraw pogiętych i wykoślawionych, głupstwa robiłem niemożebne i cudów rozmaitych oczekiwałem. No i okazało się, że ludzie z UP i OB, w trosce o Polskę, ponadpartyjnie dogadali się z ich wspólnym, jak się okazało sojusznikiem (którego wcześniej – jako wspólnego wroga - oskarżali o wszelkie możliwe draństwa) i razem wleźli mu do tyłka, by ubić podejrzany w istocie, a bardzo popłatny/pożądany interes. Społecznie patrząc było to wielkie, do dziś pewnie parusetmilionowe, oszustwo, ale ludzie to chętnie kupują, bo to ich ego podnosi. Potem zarówno UP jak i OB zapewniały obywateli mego miasteczka, że to każda z nich właśnie załatwiła im podnoszącą prestiż miasta sprawę. Ponieważ ja, jako niepoprawny symetrysta, (choć początkowo kibicowałem Uczciwym Patriotom) nie opowiedziałem się jasno po żadnej za stron politycznego, a lipnego, sporu, więc uznałem, że to moja wina i powtarzałem sobie wierszyk o osiołku, któremu w żłoby dano z moją skromną osobą w roli głównej jako Osła Ogromnego (w skrócie OO). Kilka lat później, gdy Polska, cierpiąc za świat cały, z kolan powstawała zobaczyłem się jako Prawdziwego Patriotę (w skrócie PP), który jako ten wójt z wiersza Mikołaja Reya podnoszącego nasz język polski na wyżyny łaciny, nabijanych w butelkę naiwniaków reprezentuje. I jako taki matoł rzec chciałem :

„Ksiądz Pana wini, Pan Księdza, a uczciwym zewsząd nędza”.

No i jako prawdziwy Polak dobrze się z tym mistrzostwem świata w niczym niezasłużonej krzywdzie czułem. Ostatnio jednak teksty rozmaite nieprawomyślne czytam i audycyje telewizyjne i radiowe, np. o naprawie (poprzez dobrowolna rezygnację z konfitur przeróżnych) rozmaitych drobnych zaniedbań przywódców naszych oraz przyznawaniu się do nich (tych zaniedbań) oglądam/słucham i coraz częściej przypomina mi się trochę niecenzuralny dowcip z okresu gdym we wczesnej młodości częściej piwo niż herbatę pijał i o Polakach wielkich cięgiem rozprawiał.

Tuż po II Wojnie Światowej, tak kole roku 1947-go, Polak, Amerykaniec i Człek Radziecki, a każdy żarliwy patriota, spotkali się na piwie. Po wypiciu beczki piwa i wysikaniu połowy tego co wypili zaczęli się przechwalać. Amerykanin powiada : mamy taką bombę, że jak walniemy, to pół świata rozwalimy. Rosjanin na to : A my to mamy ustrój, który cały świat uszczęśliwi. Polak powiedzieć nie bardzo ma co, martyrologią w takim towarzystwie się nie pochwalisz, Monte Cassino to jednak nie Stalingrad, a do uwalenia Enigmy to i Turinga dopisali więc trochę mu głupio. Duma i duma ale nic wydumać nie może. W końcu wpada na pomysł. „A każdy Polak, to fujarę ma taką, że jak się natęży i ją wyprostuje to siedemnaście wróbelków mu na niej rzędem siada”. Pochlali jeszcze trochę (tak z pół beczki) i posnęli. Rano budzą się z kacem niemożebnym, ale trochę przytomniejsi i wstyd im się zrobiło, że tak się debilnie przechwalali. Amerykaniec przyznaje; „No dobra ta nasza bomba, dobra, jedno miasto to rozwali, ale połowy świata to raczej nie”. Ruskiemu też głupio : „Nasz Batiuszka, mądry jest bardzo, ale komunizm, to co najwyżej jeden kraj (kosztem paru innych) uszczęśliwić może”. Naszego też sumienie ruszyło i rzecze : „No siada mu te siedemnaście wróbelków, siada, ale temu ostatniemu to jedna nóżka zwisa”.

I od razu poczułem się lepiej. Nie wiem wprawdzie czym teraz na Debila Durnowatego (w skrócie DD, nie mylić z DDT co to go nam Amerykańce w ziemniaki na spadochronach zrzucali) czy na Cwaniaka Chamowatego (w skrócie CC, nie mylić z CCC czyli Cena Czyni Cuda) awansował, ale na pewno jest to lepiej niż OO (Osieł Ogromniasty). Ewolucja jednak dobrze działa. A Polska rośnie w siłę i ludzie żyją dostatniej.




Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka