Tekst jest pewnym dopiskem do notki o chamstwie na blogach. Pozwoliłem sobie w nim przywołać znane chyba doskonale skutki”odległe” chamstwa w polityce i w wymiarze sprawiedliwości.
Chamstwo postrzegamy zwykle jako coś, co utrudnia nam życie lokalnie. Zarówno w przestrzeni jak i czasie. Ma ono jednak również skutki odległe. Nie powiem, ze nielokalne, bo może się to kojarzyć z czymś globalnym, co w tym przypadku (chyba) miejsca nie ma. O chamstwie napisać można książkę, a pewnie i „-logię” (np. trylogię), ale ja chciałbym tylko podnieść dwie sprawy
(1) chamstwo w polityce
oraz
(2) chamstwo w wymiarze sprawiedliwości.
Tak naprawdę w obu przypadkach chodzi o tolerancje chamstwa i jej konsekwencje. Rzecz otóż w tym, że chamstwo pojawia się właściwie wyłącznie w sytuacjach, gdzie cham ma poczucie bezkarności. W obu wymienionych przypadkach chama chroni jakiś immunitet. Może być dobrze określony prawem lub obyczajami. A bywa, że jednym i drugim. O immunitecie określonym stosownymi przepisami nie warto rozmawiać. Nie mamy na to wpływu. Trochę inaczej jest jednak z obyczajami.
Chamstwo polityka polega zwykle na jakimś rodzaju arogancji. A to oleje dziennikarza zadającego trudne pytania, napyskuje na politycznego przeciwnika, przemówi do obywatela „ex cathedra” i zignoruje próby sprowadzenia jego przemowy do konkretów, nakłamie „w żywe oczy” i generalnie wykorzysta jakoś swoja wyjątkowość („zaufanie społeczne”, stanowisko, tytuł naukowy, itp.).
Chamstwo funkcjonariusza wymiaru sprawiedliwości to zazwyczaj niedopełnienie jakichś obowiązków z pełną świadomością faktu, że immunitet zapewnia mu bezkarność.
W obu przypadkach warunkiem koniecznym zakwalifikowania jakiegoś zachowania jako chamskiego jest jego bezinteresowność. Tak więc kłamiącego w telewizorni polityka liczącego na zyskanie poparcia jakiegoś elektoratu nie nazwiemy chamem, ale oszustem. Podobnie nieuprzejmego sędziego usiłującego swoim zachowaniem zastraszyć np. świadka by wymusić na nim korzystne dla kumpla/”płatnika” sędziego zeznania nie nazwiemy chamem, lecz facetem skorumpowanym.
Do klasy chamów obaj panowie (panie) awansują dopiero po stwierdzeniu, iż działali bezinteresownie, z czystej antypatii do potraktowanej ich zachowaniem osoby.
Co to społeczeństwu szkodzi? Szkody mogą być wielu rodzajów.
(1) Te najprostsze polegają na doprowadzeniu ofiar chamstwa do stanu, gdzie sobie lub innym wyrządzić mogą krzywdę (np. zdenerwowany kierowca – świadek spowodować może wypadek). To jest raczej oczywiste i komentarza nie wymaga. Tak działa wprawdzie każde chamstwo, ale tu mamy chamstwo wsparte autorytetem Państwa, co pogłębia poczucie bezsilności ofiary.
(2) Chamstwo utrudniać może funkcjonowanie gospodarki, administracji i wielu dziedzin życia. Wystarczy, ze sędzia z czystej antypatii przeciągać będzie sprawę tak długo, aż ofiara poniesie szkodę, np. zbankrutuje lub faktyczny winny „załapie się „ na przedawnienie.”. Ten rodzaj chamstwa jest tez raczej prosty.
W moim odczuciu najgorsze co może nas spotkać, to
(3) upowszechnianie się tolerancji chamstwa władzy, co wcześniej czy później doprowadza do upodlającej społeczeństwo degrengolady instytucji Państwa. Polega to na przeniesieniu tolerancji chamstwa na tolerowanie korupcji, nepotyzmu i podobnych plag społecznych. Następstwem jest postępująca dysfuncyjność Państwa; władza i związane z nią elity odklejają się od społeczeństwa i żyją własnym życiem (dbają o koryto). I wtedy pozostaje praktycznie tylko rewolucja, bo tolerancyjne społeczeństwo nie wyłoni dziś żadnej realnej siły politycznej mogącej w demokratyczny sposób wymienić władzę. Dlatego właśnie, ze jest tolerancyjne.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo