Pierwsza część Jokera z Joaquinem Phoenixem była świetnym filmem. Z fantastycznie dobraną muzyką, genialnymi zdjęciami i dobrze poprowadzoną akcją. Część druga jest równie dobra, a może nawet lepsza.
Pierwsza część Jokera z Joaquinem Phoenixem była świetnym filmem. Z fantastycznie dobraną muzyką, genialnymi zdjęciami i dobrze poprowadzoną akcją. Część druga jest równie dobra, a może nawet lepsza. (uwaga spoilery)
Artur siedzi w więzieniu i czeka na proces. Jego szaleństwo nie zniknęło, raczej zostało lekko stłumione miejscem i lekami. Zmaga się też z pytaniem kim jest. Czy jest biednym i pogardzanym Arturem, czy złowrogim i makiawelicznym Jokerem. Poznaje też Harley Quinn. Poznaje? A może to raczej ona nawiązuje kontakt z Jokerem. Tylko, czy w tym związku jest miejsce dla Artura?
Reżyser stanął przed nie lada wyzwaniem w jaki sposób pokazać to, co w studium szaleństwa jest najważniejsze, czyli "duszę" głównej postaci. Wybrał ryzykowną opcję opowiedzenia tego przez musicalowe aranżacje piosenek. I moim zdaniem wyszło to bardzo dobrze.
Siła tego przekazu filmu wynika m. in. ze sposobu kadrowania, doboru światła gdzie poszczególne ujęcia są "brudne", ciężkie i przytłaczające. Podobnie jest z muzyką i śpiewem. Tu nie ma pięknych czystych głosów. Tu dzwięk potrafi ranić równie skutecznie jak obraz. I podkreślam to jako zaletę, bo bardzo dobrze komponuje się z charakterem bohaterów i ogólną wymową tego filmu.
Myślę, że ten film będzie zyskiwał w oczach krytyków i widzów z czasem. Ja w każdym razie żałuję, że widziałem go dopiero teraz na VOD a nie w kinie.
Otaczający nas cyfrowy świat pełen jest spamu i hejtu, który często ukryty jest pod pozorami anonimowości. Dlatego postanowiłem pisać pod własnym imieniem i nazwiskiem. Nie wstydzę się własnych poglądów i wiem, że one zmieniają się w czasie i pod wpływem innych.
W związku z gwałtownym rozwojem SI dodałem do swojego profilu konto suppi. Tak, żeby było widać, że jestem człowiekiem z krwi i kości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura