Od dłuższego czasu na polskiej scenie politycznej występuje zjawisko, które można nazwać "ten trzeci"
Pojawia się znikąd, na białym (czarnym, tęczowym) koniu obiecujący zmienić dotychczasowy układ sił politycznych, zbudować alternatywę, odpolitycznić, naprawić, uspołecznić itd. I jego los póki co zawsze się powtarza. Zaczyna od podbierania funkcjonujących na rynku polityków i budowania struktur. Potem zapał jakby przygasa, struktury zamiast się umacniać, słabną, a działacze zamiast się jednoczyć zaczynają wojnę o stołki. No a potem są wybory, po których mamy powtórkę z rozrywki.
Wynika to moim zdaniem z 2 powodów. Po pierwsze "wodzowie" tworzące te ruchy są w rzeczywistości słabsi i mniej samodzielni niż wyobrażenie o nich. Po drugie, brakuje indian. Osób, które chciały by zaangażować się w nowy projekt polityczny, ale prezentują przy tym wystarczający poziom umiejętności, a z drugiej strony są skłonni podporządkować się jakiemuś wspólnemu celowi, kosztem własnych ambicji. Bo takie osoby, pełniące rolę trybików w maszynie, są bardzo potrzebne przy budowie nowego ciała politycznego.
Komentarze
Pokaż komentarze (18)