No i dopadł mnie ciężki covid. Nie wiadomo od kogo i kiedy. Chodziłem w masce, ręce w miejscach publicznych dezynfekowałem, a i tak mnie dopadł. W ciężkiej odmianie. Pierwszy tydzień przeleżałem w domu z permanentnym bólem głowy i gorączką, ale potem już było tak źle, że trafiłem na oddział covidowy pod tlen. Na szczęście już zaczyna mi się chyba poprawiać. Jeżeli ktoś chce sobie wyobrazić jak wredna jest ta choroba, to niech spróbuje wziąć wdech licząc do dziesięciu. A następnie spróbuje zrobić to samo robiąc wdech na 1 (i na 1 itd.)
Opieka jest bardzo dobra, a personel mimo cholernie ciężkich warunków pracy jest miły i bardzo współczujący.
Czytałem relację na S24 z amerykańskiego szpitala (nie pamiętam blogera) i powiem tak, nie mamy się czego wstydzić, zdecydowanie.
Komentarze
Pokaż komentarze (77)