Michnik nie może pozbierać się po błyskawicznym nokaucie, jaki zadał jego środowisku Mike Pence na wczorajszej konferencji prasowej. Przypomnę. Gdy dziennikarz Washington Post, myśląc, że wyprowadza precyzyjny cios w podbródek pytał Pence’a:
Czy zadawał pan niewygodne pytania prezydentowi Dudzie związane z sądownictwem, prawami mniejszości narodowych?
z pewnością nie spodziewał się, że spotka się z taką kontrą:
Rozmawialiśmy na szereg tematów. Zarówno w cztery oczy, jak i w szerszym formacie z całą delegacją. Rozmawialiśmy o niezależności sądownictwa, ale też o praworządności. Powiedziałem prezydentowi Dudzie, że jesteśmy wdzięczni za jego zaangażowanie we wzmacnianiu podstaw praworządności w Polsce. Jest to właściwe, sprawiedliwe, ale jest to również najszybsza droga, aby zachęcić zagranicznych inwestorów, aby zainwestowali właśnie w Polsce.
Okazuje się, że kontra Pence'a była tak potężna, że rykoszetem oberwał między innymi redaktor Adam Michnik. Nie mogąc jeszcze dojść do siebie zaczyna jednak już mamrotać. Na razie jedyne na co go stać, to stwierdzenie, że:
[Pence] chwalił prezydenta Andrzeja Dudę za wzmocnienie rządów prawa w Polsce i „za kolejne kroki w sprawie niezależności sądownictwa”. Przypomina to znane powiedzenie, że „chwalić możnych tego świata za cnoty, których nie posiadają, to tyle, co szydzić z nich okrutnie”
No cóż, jakoś trzeba się ratować. A przede wszystkim należy jak najszybciej podać pomocną dłoń zagubionym lemingom, którzy również po tych kilku zdaniach wiceprezydenta USA chwieją się nogach. Ale od dzisiaj już będą mieli michnikowy argument w rękach - Mike Pence tylko drwił. Tylko czekać jak cała "demokratyczna" Polska zacznie powtarzać michnikowe bredzenie we wszystkich możliwych wariantach.
Inne tematy w dziale Polityka