W górzystych wioskach Kaukazu spontanicznie powstają organizacje chcące nieść pomoc demolowanej polskiej demokracji. Gruzińskim wieśniakom sen z oczu spędza pogrążająca się w chaosie Polska. Poinformował o tym były minister zdrowia, a obecnie poseł Platformy Obywatelskiej (wcześniej SDPL) Bartosz Arłukowicz, który wrócił z Gruzji, gdzie obserwował (wraz z Sikumem Balalą, który sam siebie wysłał jako obserwatora), przebieg wyborów prezydenckich. W środę (30 października) w programie kanału TVN24 Tak jest, poseł Arłukowicz powiedział:
Dzisiaj nad ranem wróciłem z obserwacji wyborów prezydenckich w Gruzji. Gruzja, kraj niezwykle przyjazny Polsce, z czcią wspominający prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I w tej Gruzji zwykli ludzie, w wioskach Kaukazu, chyba z trzy razy zapytali mnie, co się u was w Polsce dzieje, co wy robicie ze swoją demokracją. Ludzie, którzy gdzieś żyją 3-4 tysięcy kilometrów stąd.
Znany z wielkiej delikatności poseł z pewnością nie powiedział jednak wszystkiego. Z dobrze poinformowanych źródeł wiadomo, że miał on duże problemy z powrotem do Polski. Przerażeni losem jaki może spotkać tego niestrudzonego bojownika o wolność i demokrację, kaukascy wieśniacy za wszelką cenę próbowali nie dopuścić do jego wyjazdu z Gruzji. Przed lotniskiem w Tbilisi zebrał się wielotysięczny tłum, próbujący przekonać go, żeby nie igrał ze swoim życiem i nie wracał do kraju, w którym w każdej chwili grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Podobno posłowi Arłukowiczowi zaproponowano również azyl polityczny oraz możliwość schronienia w górach Kaukazu przed siepaczami Jarosława Kaczyńskiego.
Z ostatniej chwili.
Niepokój ludności kaukaskich wiosek zaczyna udzielać się zwierzętom - kaukaskie kury przestały znosić jaja.
Inne tematy w dziale Polityka