Przed wyjazdem
Plany były nieco inne.
Kamczatka? Na stronie MSZ informacja:
W związku z sytuacją epidemiologiczną w świetle obowiązujących przepisów obywatele RP nie mogą wjechać na terytorium Federacji Rosyjskiej. Zakaz wjazdu cudzoziemców obowiązuje do odwołania. Dotyczy on również osób posiadających zezwolenie na pobyt stały w Rosji, które w okresie pandemii opuściły terytorium FR.
Mam nadzieję, że za jakiś czas. To może Kazachstan? Od dawna chciałem tam pojechać. MSZ:
Osoby przybyłe do Kazachstanu z zagranicy drogą lotniczą, w tym obywatele RP, które przedstawią zaświadczenie o wyniku negatywnym na COVID-19 wykonane metodą PCR wydane nie później niż 5 dni przed datą przekroczenia granicy nie podlegają izolacji stacjonarnej.
Też musi poczekać. Na szczęście potencjalnych miejsc, które chciałbym zobaczyć jest wystarczająco dużo i nie cały świat został zamknięty. Ostatecznie stanęło na Nordkapp. Pakujemy niezbędne rzeczy do samochodu i wyruszamy 1 września. Plan? W 3-4 dni, na spokojnie, przez Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię, dotrzeć do Nordkapp . Około 3 tys. km. Bez precyzyjnych planów noclegowych. Poznać ludzi, napatrzeć się. Może wykąpać w jakichś jeziorkach po drodze. Woda raczej nie będzie ciepła, ale skoro przełamałem się i pływałem w Bajkale, to co mi tam Skandynawia. Informacje, które najczęściej można znaleźć w sieci na temat państw przez które chcemy jechać to przede wszystkim ostrzeżenia przed próbą łamania przepisów drogowych, a im dalej na północ, tym coraz większe ryzyko spotkania na drodze renifera. Powrót? Jeszcze nie zdecydowane. Raczej przez Norwegię, która kusi widokami, ale może zahaczymy o Szwecję. Zobaczy się.
W drodze na Nordkapp
Zgodnie z planem wyruszyliśmy we wtorek 1 września, około południa, po pierwszym szkolnym dniu dzieci. 12 dni, 7600 km, osiem państw. Na Nordkapp dotarliśmy w piątek po południu. W nocy z czwartku na piątek kilkanaście kilometrów przed Altą (już w Norwegii) przywitała nas pięknym pokazem zorza polarna, a nawet nie liczyłem na to, że mnie to spotka.
Garść zdjęć, zanim być może zdecyduję się na nieco dokładniejszą relację.
Prawie pusty (być może dlatego, że to godzina 6 rano) prom Tallin - Helsinki.
Zjechaliśmy z drogi w losowym miejscu, żeby obejrzeć jedno z tysięcy fińskich jezior.
Odnajdujemy jedną kotę - chatkę w której można odpocząć, a nawet przenocować. Wewnątrz przygotowane palenisko, drewno, garnki . W Finlandii są ich podobno tysiące, ale mapka dostępna jest wyłącznie z opisem w języku fińskim.
Rovaniemi, "opuszczona" wioska św. Mikołaja. Nie wiem, czy tak jest zawsze we wrześniu, czy to działa covid.
Pierwsze renifery na drodze zobaczyliśmy pomiędzy Oulu a Rovaniemi. Te zeszły z drogi zanim zrobiliśmy zdjęcie.
Tunel na wyspę Mageroya, na której leży Nordkapp. Jesteśmy 200 metrów pod poziomem morza.
Kilkanaście kilometrów przed Przylądkiem.
Przylądek Północny, a raczej Drogowy Przylądek Północny. W rzeczywistości właściwy Przylądek Pólnocny jest kilka kilometrów dalej.
Droga powrotna
Wracaliśmy przez Norwegię (później Dania i Niemcy), trzymając się jak najbliżej wybrzeża. Chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć, ale mieliśmy maksymalnie 8 dni. Wybór miejsc, których chcieliśmy choćby dotknąć był zdecydowanie za duży i ostatecznie pozostał spory niedosyt spowodowany pośpiechem. A jest co podziwiać - Lofoty, fjordy, parki narodowe, góry, rzeki, jeziora, miasteczka, piękne drewniane domki na zboczach gór. Krajobraz zmieniał się co chwilę i nie pozwalał mi zmrużyć oczu, nawet, gdy byłem pasażerem.
Narwik
Tromso, 350 km za kołem polarnym. Sobotnia noc jak na Rynku we Wrocławiu.
Tromso
Lofoty
Lofoty
Lillehammer
Mam nadzieję zawitać jeszcze do Norwegii, ale mając na to zdecydowanie więcej czasu. Obym tylko znowu nie zapomniał zabrać prawa jazdy, bo nie zawsze ma się farta.
Inne tematy w dziale Rozmaitości