Mazury zawsze bierzemy pod uwagę przy planowaniu wyjazdów wakacyjnych. Ale ponieważ jest to (przynajmniej dla mnie) wybór oczywisty i zawsze można tam pojechać, więc najczęściej nie jest miejscem pierwszego wyboru; w konsekwencji nie jesteśmy tam zbyt często.
2011
Ostatni nasz pobyt na Mazurach to okolice Mikołajek w 2011 roku. Jednym z najlepszych wspomnień sprzed tych 9 lat był kilkugodzinny spływ Krutynią. Dzieciaki miały wtedy 3 i 5 lat, więc nie było mowy o ambitnej trasie, przepłynęliśmy z Ukty do Nowego Mostu (około 9 kilometrów).
Krutynia, lipiec 2011
Krutynia lipiec 2011
2020
W tym roku, po rozważeniu wielu za i przeciw zapadła decyzja, że wakacje w całości Polsce. A ponieważ nie przepadamy za leżeniem na plaży i jeżeli Bałtyk to najwyżej na kilka dni, więc stanęło na Mazurach. Zwłaszcza, że tydzień spędzony w ubiegłym roku nad jeziorem Jasień na Kaszubach spodobał sie dzieciakom (jeszcze chwilka i po dzieciach zostanie już tylko wspomnienie, ich dorosłość nadciąga coraz szybciej).
Mazury. Tylko gdzie dokładnie. Po dosyć długich poszukiwaniach, głównie w sieci, wybór padł na jezioro Bełdany i domek w jednym z ośrodków w okolicach Rucianego-Nida. Pogoda dopisała, 20-26 stopni i niemal cały tydzień bezchmurny, w sam raz zarówno na kąpiele w jeziorze jak i na delikatne rozejrzenie się po okolicy. Wybór był wyjątkowo duży i co nieco udało nam się na spokojnie zobaczyć.
Galindia i oklice Wioski Rowerowej
Okolice Leśniczówki Pranie
Na koniec, po dziewięciu latach, znowu Krytynia
Po bardzo dobrych wspomnieniach, sprzed dziewięciu lat, nie mogło zabraknąć Krutynii. Tym razem odcinek nieco dłuższy, ale również bez szaleństw: Krutyń - Ukta, 15 kilometrów.
Nie chcieliśmy prosto z Mazur wracać do domu, a prognoza pogody wskazywała, że Bałtyk nie jest odpowiednim miejscem, więc pojechaliśmy jeszcze na kilka dni do Wilna. Ostatnio byłem w Wilnie w listopadzie 2013 roku i tym razem wydawało mi się ono dużo ładniejsze. Być może wpływ miała na to ładna pogoda i wakacyjne nastawienie, ale włóczenie się po mieście spodobało się nawet dzieciakom. A skoro Wilno to nie mogło się obyć, chociażby ze względu na dzieci, bez Rossy, ale także wzgórze Giedymina i przede wszystkim piękne Stare Miasto. Polecam hotel Pan Tadeusz w Domu Kultury Polskiej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości