Platformie Obywatelskiej udało się wygrać jedną z najobrzydliwszych bitew polskiej polityki ostatnich lat. Nie przebierając w środkach, strasząc Polaków, że wszyscy umrą wrzucając kartę wyborczą do urny lub zaraz po odebraniu ze skrzynki pakietu wyborczego doprowadziła do możliwości wymiany beznadziejnego kandydata jakim była Małgorzata Kidawa-Błońska. Mieli rację ci, którzy mówili, że jedynym powodem nieustannego, wstrętnego grania śmiercią była chęć powstrzymania kompromitacji jaką najprawdopodobniej byłby ostateczny wynik MKB w "rajdzie" do Pałacu. O jej wygranej nikt nie myślał na poważnie już od dawna. Teraz chodziło wyłącznie o to, żeby wynik jaki uzyskałaby w wyborach, a byłby on na poziomie planktonu, nie był piętnem dla PO na dłuższy czas. Póki co wyglada na to, że hucpa urządzona przez Platformę w celu ratowania się przed blamażem, która zdominowała kilka ostatnich tygodni, zakończyła się sukcesem. Wierchuszka Platformy, tym razem w komplecie (w odróżnieniu od zostawionej samopas MKB w momencie kapitulacji) już nie widzi zagrożenia koronawirusem. Śmierć nie czai się już w urnach ani w kopertach i z uśmiechem na ustach można pomaszerować na "rendez-vous z przyszłością".
Za kilka tygodni okaże się czy było to zwycięstwo pyrrusowe.
Inne tematy w dziale Polityka
