Kosiniak-Kamysz maszeruje do Belwederu. Idzie jak burza. Z całą świtą. Idzie i nie straszne mu ani piły mechaniczne, które pocięły polskie świąteczne stoły, ani koronawirus, którego kandydat ludowców zatrzyma. Zatrzyma, posieka i pokraje jeszcze bardziej. Władysław Kosiniak-Kamysz pokazuje się jako kolaż Supermana i Matki Teresy.
Cała konwencja to wielka próba kreacji PSLu jako partii konserwatywnej, patriotycznej, hołdującej tradycyjnym wartościom. I takim również ma się tutaj jawić Kosiniak-Kamysz. Gdybym nie znał historii tej partii, dawnej i tej z ostatnich trzydziestu lat, to może i dałbym się zbajtlować. Ale, kto wie, wielu ludzi ma krótką pamięć i być może nabierze się na ten trik na tyle dużo wyborców, że w ewentualnej drugiej turze to Kosiniak stanie w szranki z Andrzejem Dudą, a nie Kidawa2020. W swoim, w zamiarze porywającym, wystąpieniu Kosiniak-Kamysz, wypadł lepiej niż platformiana kandydatka kiedykolwiek. Mówił w miarę konkretnie, logicznie, w odpowiednim tempie, ładnie po polsku, nie plątał wątków i (chyba) nie potrzebował promptera. Jak w dobrym przedstawieniu nie zabrakło również tygrysiej scenki miłosnej (z żoną); chyba jednak niepotrzebny był już ten drugi cmok. Widząca siebie w roli pierwszej damy żona, tygrysica Paulina, zapewniła, że zwalczy próchnicę i polskie dzieci już nie będą bały się uśmiechać.
Myślę, że Antypis popełnił błąd nie decydując się na jednego wspólnego kandydata. Jeżeli dojdzie do drugiej tury, a obawiam się, że tak się stanie, to Kosiniak miałby w niej większe szanse w walce z Andrzejem Dudą niż Małgośka. Również ewentualna debata miałaby wtedy jakiś sens.
Okruchy:
1. Dawna nadzieja PSLu, wiecznie uśmiechnięty Jarosław Kalinowski, w swojej laudacji Kosiniaka przegrał, ku uciesze i aplauzie publiki, z uciskającą go nienawiścią.
2. Niezłym posunięciem było zaproszenie na konwencję Jacka Wójcickiego. Miejcie nadzieję Asnyka w jego wykonaniu to liga mistrzów piosenki poetyckiej.
Inne tematy w dziale Polityka