Wyznawcy teorii przypadku zgodnie twierdzą, że uciemiężeni dyktatorami, pragnący pokoju i wolności Arabowie spontanicznie powstali od północnej Afryki przez Bliski Wschód po Płw. Arabski. Śledząc wydarzenia w tej beczce prochu dostrzegamy jednak dziwne zbieżności.

Bieda i wysoki udział wydatków na żywność w budżetach zwykłych arabskich rodzin. A jednocześnie spekulujące na olbrzymią skalę amerykańskie banki zasilone miliardami dolarów wyemitowanymi przez FED, które co rusz wywołują kolejne bańki spekulacyjne. Teraz „przypadkowo” padło na towary, w tym żywność. Ceny żywności pną się do góry.
Ograny scenariusz „żywiołowych” rewolucji. Podburzenie, wyprowadzenie na ulicę, manifestacje, marsz na siedzibę władz i telewizję, bratanie się z wojskiem. Hasła walki z dyktaturą o wolność. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jest to podstawa przekazu królująca w mediach głównego nurtu zachodniego świata.
Jednoznaczne wsparcie „rewolucjonistów” ze strony Stanów Zjednoczonych. Wikileaks ujawnia informacje o korupcji wśród tunezyjskiej elity. W dniu 13 stycznia Hilary Clinton ogłasza w Katarze swoisty manifest polityczny dla regionu: „fundamenty regionu [Bliskiego Wschodu] toną w piasku (...) Gdy niektóre państwa zrobiły wielkie postępy w zarządzaniu, w wielu innych ludzie mają coraz bardziej dość skorumpowanych instytucji i bezwładnego porządku politycznego (...) Ci, którzy kurczowo trzymają się status quo mogą zataić pełne konsekwencje problemów swoich krajów na pewien czas, ale nie na zawsze. Jeśli przywódcy nie przedstawią pozytywnej wizji i nie dadzą młodym ludziom wymownych sposobów na wniesienie wkładu, inni wypełnią tę próżnię.”.Dzień później popiera przewrót w Tunezji. Już 26 stycznia podburza Egipcjan wzywając ich do demonstracji i walcząc o zachowanie sieci łączności internetowej niezbędnej do organizacji zamieszek. Amerykanie za wszelką ceną zapewniają organizatorom demonstracji zapasowe środki łączności (Google i Twitter). W dniu 1 lutego 2011 r. Barack Obama publicznie wzywa Hosniego Mubaraka do ustąpienia.
Pozornie do tego obrazu nie pasuje stanowisko Izraela. Rząd Izraela czyni zabiegi dyplomatyczne o utrzymanie poparcia Stanów Zjednoczonych oraz rządów europejskich dla Hosniego Mubaraka. Nie trzeba jednak żyć wśród Arabów, aby mieć świadomość, że poparcie Izraela to w istocie pocałunek śmierci. Żydowski przeciek o zabiegach Izraela dodatkowo osłabia pozycję prezydenta Egiptu w oczach arabskiej ulicy.
Wrzenie rozlewa się po Algierii, Syrii, Jordanii, Sudanie i Jemenie.
Postawa całego świata zachodu i Izraela jest jednolita. W krajach arabskich musi dojść do politycznych przewrotów. Wykorzystanie antysemityzmu w istotny sposób zwiększa ryzyko operacji. Władzę w objętych zamieszkami krajach mogą objąć nie demokraci z amerykańskiego nadania, a Islamiści. Jaki cel usprawiedliwia tak wielkie ryzyko?
Z geostrategicznego punktu widzenia na pierwszy plan wysuwa się ropa naftowa.
We wszystkich krajach objętych „rewolucjami” wydobywana jest ropa. Nie są to ilości na miarę światowych liderów eksportu, ale w sytuacji kryzysowej mogą uzupełnić tąpnięcie podaży np. w sytuacji odcięcia dostaw z rejonu Zatoki Perskiej w wyniku wojny z Iranem. Nawet nie tyle własnym wydobyciem, ale możliwością zbudowania alternatywnej infrastruktury transportowej ropy z rejonu Płw. Arabskiego.
Rozważając motyw wojenny pielęgnowania przez świat zachodu arabskich „rewolucji” zauważmy, że objęte nimi kraje stanowią głębokie zaplecze dla Bliskiego Wschodu w przypadku jakiegoś ataku ze wschodu. Naturalna rubież obronna Morza Czerwonego, Płw. Synaj z Kanałem Sueskim wzmacniają obronę objętych zamieszkami ziem przed natarciem ze wschodu. Z drugiej strony stanowią doskonały teren dla organizacji zaopatrzenia, przegrupowań oraz prowadzenia obrony manewrowej dla sił które mogą kontratakować w kierunku Zatoki Perskiej.
Skala takiej koncepcji strategicznej wyklucza Iran jako napastnika. W praktyce jedynym krajem obecnie zdolnym do zaatakowania rejonu Zatoki Perskiej w kierunku zachodnim są Chiny. W takim wypadku arabskie kraje północno-wschodniej Afryki stają się tarczą przed dalszymi postępami wojsk chińskich na kierunku afrykańskim po zawładnięciu bliskowschodnimi złożami ropy naftowej i odcięciu od nich Stanów Zjednoczonych. Taki rozwój wypadków przełamywałby pierścień okrążenia budowany wokół Chin przez Stany Zjednoczone, a jednocześnie umożliwiałby przejęcie przez Chińczyków bezpośredniej kontroli nad swoim inwestycjami w branży wydobywczej w Afryce. Chińczycy są w sytuacji podbramkowej w związku ze wzrastającym popytem na surowce. Jednocześnie czują swoją siłę już na tyle, że publicznie upokarzają Stany Zjednoczone np. wykonaniem rewolucyjnego antyamerykańskiego utworu w Białym Domu w obecności Baracka Obamy i Hu Jintao. Siła symboliki.
Nie można również wykluczyć, że sprowokowanie zamieszek ma na celu doprowadzenie do wybuchu jakiejkolwiek wojny. Połączeni wspólną wiarą (Sunnici), liczni (ok. 200 mln), biedni, głodni, wściekli, mogą ruszyć tam gdzie jest żywność i bogactwo. Na północ. Wojna to wymarzone przez zachodnich polityków i bankierów przykrycie ich bankructwa. Okazja na odkucie się poprzez kredytowanie walczących stron, dostawy wojenne i rozpędzenie zmobilizowanych gospodarek.
Jeszcze jeden z całej serii „przypadków”.
W 2003 r. Stany Zjednoczone dokonały nieuprawnionej inwazji na Irak. Kraj, w którym rozkwitła najstarsza znana obecnie cywilizacja Sumerów. Żołnierze amerykańscy z równym zapałem atakowali Gwardię Republikańska, jak starożytne zabytki. Umożliwili rabunek w muzeach, niszczenie raportów, cennych dokumentów.
W 2011 r. kierowana przez Amerykanów rewolucja rozpala Egipt – szkolny przykład kolebki starożytnej cywilizacji. I znów wśród pierwszych ofiar znajdują się starożytne zabytki w muzeach i na stanowiskach archeologicznych.
O ile Irak teoretycznie mógł być „wypadkiem przy pracy”, to nabyte doświadczenia z pewnością umożliwiły stworzenie przez Amerykanów i sterowane przez nich siły ochrony dóbr kultury Egiptu. A jednak ponownie stało się inaczej. Przypadek Egiptu pozwala wręcz postawić hipotezę, że rabunek czegoś w Iraku i w Egipcie był jednym z celów wywołanych przewrotów państwowych.
Na pierwszy rzut oka Tunezji nie da się połączyć z motywem penetracji starożytnych zabytków. Nie zaskoczy nas jednak, gdy okaże się, że równoległy i intensywny rozwój starożytnych, w istocie sąsiadujących ze sobą, cywilizacji sumeryjskiej i egipskiej, zaawansowanych zwłaszcza w dziedzinie astronomii, nie był przypadkowy. Klucz do tej zagadki być może kryje się w Tunezji i chyba w części Algierii. Zagadki o znaczeniu wielokrotnie przekraczającym homerowską Troję. Kto w 1873 r. wierzył w istnienie Troi? Mity...
Urodzony w 1970 w Gdyni. Żonaty, ojciec trzech synów. Absolwent Finansów i Bankowości Uniwersytetu Gdańskiego. Specjalista prawa nieruchomości. Od 1998 wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości.
Nagrody i wyróżnienia:
1987 finalista Olimpiady Fizycznej
1993 Nagroda rektora UG II stopnia
1994 Nagroda rektora UG I stopnia
1995 I lokata ukończenia studiów na UG
1995 wyróżnienie w konkursie „Rzeczpospolitej” oraz Coopers & Lybrands na artykuł o kierunkach rozwoju gospodarki polskiej do 2005.
Miłośnik książek, nauk ścisłych i historii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka