Coś mi zazgrzytało wewnętrznie, gdy dowiedziałem się, że hasłem przewodnim Marszu Niepodległości AD. 2017 będzie „ My chcemy Boga”. Żeby było jasne, na samym wstępie zaznaczę, że sam fenomen Marszu Niepodległości przyjmuję bardzo pozytywnie, w ubiegłym roku nawet w nim uczestniczyłem i poza małymi wyjątkami dobrze zaznaczył się on w mojej pamięci. Ów zgrzyt bierze się zapewne stąd, że duchowy wymiar swojego życia traktuję bardzo intymnie, a Boga w nim uczę się traktować jako tajemnicę nieskończonej miłości, dlatego też trudno mi jest pojmować go jako narzędzie do okładania przeciwnika, nawet jeśli negatywne zjawiska w świecie postrzegam podobnie jak bliskie mi środowiska patriotyczne. A czasami trudno nie odnieść wrażenia, iż właśnie w taki sposób Bóg jest tam wykorzystywany.
W rzeczy samej, tak właśnie rozumiem bycie chrześcijaninem, jako drogę do poznawania i przyjmowania owej miłości, aby stawać się człowiekiem dojrzałym. I ewidentnie pojawia się tutaj w moim życiu pewien dysonans, bo patriotyzm to kolejna wartość w moim życiu, i nie łudzę się, że wymaga to pewnego rodzaju walki, tak aby obecnie demony III RP. nie wzięły Polski ponownie we władanie, a także aby Polska pozostała Polską w przyszłości, a nie jakimś mało określonym bytem na mapie.
Ewidentnie, Marsz Niepodległości ma niebagatelny wpływ na odradzanie się narodowej dumy Polaków, co widać słychać i czuć. I choć do organizacji typu ONR i MW zachowuję pewien dystans, to jednocześnie mam świadomość, że to właśnie w dużym stopniu dzięki konsekwencji ludzi z tych organizacji, patriotyzm w Polsce kwitnie i przyciąga coraz więcej Polaków, chociażby właśnie dzięki corocznym Marszom Niepodległości, i takiej a nie innej ich formie.
I nie potrzeba mnie przekonywać, że Polacy właśnie takiej zdrowej narodowej dumy potrzebują. Zaniedbania w tym obszarze to jedna z rzeczy, która najbardziej mnie bolała w III RP. To zachłyśnięcie się tzw. nowoczesnością, mglistymi wartościami europejskimi z jednoczesnym pomijaniem, czy wręcz odrzucaniem polskości u zarania III RP. i poprzez okres jej trwania, zapewne wychodzi nam czkawką do dnia dzisiejszego, i jedynie ci z Czerskiej i okolic mogą sądzić inaczej. Czym więcej Polaków dumnych z własnej ojczyzny tym lepsze funkcjonowanie Polski obecnie i w przyszłości, i to jest oczywiste.
Jednak, przy okazji owego wzmożenia patriotycznego dmuchał bym na zimne, aby Polacy nie wyhodowali sobie na własnym ciele jakiegoś potworka, ciała obcego, odzianego w barwy narodowe, ale w gruncie rzeczy z polskością mającego niewiele wspólnego, przynajmniej z polskością jaką ja pojmuję. I choć rasistowskie transparenty to niewątpliwie margines ostatniego Marszu Niepodległości to przecież się pojawiły, i nie było jakiejś zdecydowanej reakcji organizatorów aby je wyeliminować. Straty wizerunkowe ogromne i ciekawe czy ludzie stojący za tymi banerami mają jakiejkolwiek pojęcie czym jest polskość, i co reprezentowali sobą bohaterowie do których tak chętnie się teraz odwołują?
Odrzucam wszelkie nawiązania do nazizmów, komunizmów, rasizmów, Itp. I w moim najgłębszym przekonaniu polskość w swojej istocie takie postawy odrzuca, bo polskość to właśnie normalność, walka o wolność i zasady, chociażby objawiająca się w walce Polaków ze zbrodniczymi totalitaryzmami podczas ostatniej wojny. I właśnie poprzez to taka kusząca w tym co w sobie niesie.
„ Chcieli nas zakopać. Nie wiedzieli, że jesteśmy ziarnem”. Transparent o tej treści pojawił się na pogrzebie Inki i Zagończyka. Naprawdę wzruszające i jak się okazuje prawdziwe. Ziarno kiełkuje, i to swojego rodzaju fenomen, biorąc pod uwagę okres komunizmu i III RP. ze swoim przekazem „ polskość to nienormalność”. Trzeba więc dbać aby ładnie zakwitło, podlewać ale też uważać na chwasty.
Inne tematy w dziale Polityka