Zły dla Polski rok 2024 dobiega końca. Kolejny rok z Tuskiem i jego koalicją 13 grudnia u władzy jawi się jeszcze gorzej. Pomimo tego część publicystów wieszczy w nadejściu kolejnej ery Trumpa w Ameryce, która nastąpi niebawem, szansę na obalenie reżimu Tuska, albo przynajmniej na jego przystopowanie. Czy tego typu prognozy się sprawdzą? Trudno jednoznacznie się na ten temat wypowiadać. Ale jedno jest pewne. Polska obecnie, jak nigdy dotąd w swojej najnowszej historii, potrzebuje jednoznacznego przekazu ze strony demokratycznych państw Zachodu, że w bandycki sposób jest łamana tutaj praworządność i prawa człowieka. A także, że zaistniało również realne zagrożenie rozmontowania przez Tuska systemu demokratycznego w Polsce. Skoro sami Polacy, nie są w stanie tego dostrzec, to najwyraźniej potrzebują takiej informacji zwrotnej z zewnątrz. I jak się zdaje najlepiej nadaje się do tego przyszły lider świata zachodniego, czyli Donald Trump.
Oczywiście na establishment EU, czyli głównie Niemców, nie ma za bardzo w tej sprawie co liczyć. Nie po to, ponad rok temu, przeprowadzili całą kampanię przeciwko rządowi polskiemu, obalając go w efekcie, aby łapać teraz z powrotem do butelki dżina, którego sami wypuścili. Dlaczego Niemcy mieliby zastopować bandytyzm polityczny panoszący się w Polsce? Przecież wszystko tutaj idzie po ich myśli. Inwestycje strategiczne rozpoczęte za poprzednich rządów zostały wstrzymane i Tusk wraz ze swoją ekipą stanowią gwarancję, że nie zostaną one wznowione. A więc w takim układzie Polska nie stanie się dla Niemiec poważnym konkurentem i punkt ciężkości Europy nie przesunie się w przyszłości dalej na wschód. Kapitalny plan, trzeba przyznać. Nie potrzeba nawet czołgów i artylerii. Wystarczyło tylko postraszyć Polaków, że nie dostaną kasy bo łamana jest praworządność. Oczywiście o tym łamaniu praworządności informowały Polaków głównie niemieckie media zainstalowane dawno temu w kraju nad Wisłą. Jak wiadomo ów plan wypalił stuprocentowo. Polacy obalili w efekcie własny rząd działający w ich interesie i przywrócili do władzy Tuska, który działa teraz w interesie Niemiec.
A że przy okazji, tak naprawdę dopiero teraz, łamana jest praworządność i prawa człowieka, no to kto by się tym przejmował? Przecież wiadomo od dawna, że cel uświęca środki.
W związku z tym na elementarną uczciwość Niemców w sprawie Polski bym nie liczył, z pewnością nie z tymi ludźmi i nie z tym układem politycznym. Zresztą, na uczciwość Niemców wobec Polski trudno liczyć niezależnie od panujących tam układów politycznych, bo oni bez różnicy kto u nich rządzi realizują swój interes narodowy, czyli jest tam zupełnie inaczej niż w Polsce. A oczywiście interesy Polski są inne niż interesy Niemiec. Już bardziej jakiejś reakcji na bandytyzm polityczny w Polsce spodziewałbym się od jakiś w miarę niezależnych instytucji w UE, jak chociażby Komisji Weneckiej, która przecież orzekła niedawno, że sędziowie powołani za rządów PIS-u, są sędziami a nie neo sędziami jak chciałby tego Tusk i jego podwładni.
Być może sprawa Romanowskiego też przyczyni się do tego, że u części Europejczyków opadną klapki z oczu i zaczną oni dostrzegać realną sytuację w Polsce. Azyl Romanowskiego na Węgrzech jest ponoć dobrze uzasadniony. Są tam zapewne opisane mechanizmy działania reżimu Tuska, a zwłaszcza bodnarowskie bezprawne represje stosowane wobec tych, których reżim uważa za swoich politycznych wrogów. Tak czy siak, jedyną realną siłą sprawczą aby powstrzymać zapędy Tuska pozostaje Trump i jego zaplecze polityczne. Jeszcze przed wyborami prezydenckimi w Ameryce sam czytałem wrzutkę na X przyszłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych JD Vancea o bezprawnych działaniach Tuska wobec opozycji. Może to świadczyć o tym, że w gronie najbliższych współpracowników Trumpa mają pojęcie o tym co się w Polsce dzieje. I dobrze. Pozostaje tylko pytanie otwarte w jakim stopniu Amerykanie zechcą się tutaj zaangażować, bo jakiejś reakcji można się wkrótce spodziewać. I zapewne nie będzie to reakcja, która się Tuskowi spodoba.
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby obalenie przez samych Polaków, już nie tylko złych, ale wręcz katastrofalnych rządów koalicji 13 grudnia, zamiast oglądania się na innych. Jednak rewolucyjnego wzmożenia jest tutaj jak na lekarstwo, co najwyżej można usłyszeć lekki pomruk niezadowolenia. Byłoby lepiej aby Polacy szybko obudzili się ze świątecznego letargu i zaczęli działać. Bo po długich rządach Tuska z Polski nie pozostanie nawet kamień na kamieniu, lub jak jak kto woli, posługując się nomenklaturą prominentnych działaczy partii miłości: hooj doopa i kamieni kupa. Polacy z pewnością otrzymaliby błogosławieństwo Trumpa gdyby zdecydowali się na działanie w celu zatrzymania zła, które panoszy się w ich ojczyźnie.
Inne tematy w dziale Polityka