W reakcji na brak jasnych deklaracji rządu Tuska odnośnie budowy CPK, a wręcz prób jego unicestwienia, parę dni temu powstało stowarzyszenie pod nazwą Tak Dla CPK, skupiające wokół siebie dziennikarzy i specjalistów, jak i polityków z różnych parlamentarnych opcji, od lewa do prawa. Cel tego stowarzyszenia wydaje się być szczytny i szlachetny i wybrzmiewa następująco: Łączymy się ponad podziałami na rzecz rozwoju Polski. W tej konkretnej sytuacji na rzecz portu lotniczego CPK i jego komponentów. Ale zakładam, że jest ono wyrazem buntu wobec wszystkich prób rozbijania rozwojowych inwestycji w Polsce, takich jak porty na Bałtyku, czy elektrownie atomowe. A jak tak nie jest, to na pewno tak być powinno.
Biorąc pod uwagę masowe poparcie Polaków dla budowy lotniska w Baranowie, część komentatorów w internecie wróży stowarzyszeniu Tak Dla CPK świetlaną przyszłość. Pojawiają się nawet głosy, że ta inicjatywa obywatelska może w przyszłości stać się zalążkiem jakiegoś ruchu politycznego i sporo namieszać w polskiej polityce. Przy okazji, bez zaskoczenia, media głównego nurtu sprzyjające Tuskowi, ujmując rzecz kolokwialnie, olewają to całe wydarzenie, nie poświęcając mu wiele czasu, albo wcale.
Osobiście mam mieszane uczucia co do tego stowarzyszenia. Z jednej strony, jeśli Tak Dla CPK stanowi jedyną skuteczną drogę, aby w polskiej chorej rzeczywistości wspomniane projekty rozwojowe powstały, to jestem na tak. Z drugiej zaś strony, jeśli mnie pamięć nie myli, to niespełna 4 miesiące temu odbyły się wybory parlamentarne, które miały właśnie rozstrzygnąć, czy Polska będzie się rozwijać, czy też nie. Spora część tych obecnie objawionych i gorących zwolenników CPK, zapewne bezpośrednio lub pośrednio głosowała na Tuska, bo PIS im się kojarzył z zapachem naftaliny. Więc mają czego chcieli. A Morawiecki poświęcił przecież większość swojej ostatniej kampanii wyborczej starając się ukazać wyborcom czym są aktualnie wprowadzane projekty rozwojowe i czym grozi ich zaniechanie. I jaki był tego efekt? Jak grochem o ścianę.
Zadziwiające są te reakcje znacznej części Polaków wyrażające się m.in. w tym gorącym popieraniu polityki PIS-u, ale bez PIS-u. Nie lubią oni pisowskiej naftaliny, ale gdy dokładnie takie same pomysły na rozwój Polski przedstawią ci uchodzący za fajnych, jak Stanowski, Wilk czy Rożek, to gotowi są oni pójść za tymi pomysłami w ogień.
Przy okazji, w związku z próbami uwalenia budowy CPK, mocno uaktywnił się też wicemarszałek sejmu, Krzysztof Bosak. Tylko dlaczego uaktywnił on się dopiero teraz? Nie przypominam sobie aby wspierał on rozwojowe pomysły PIS-u na etapie ich powstawania i później, a wręcz przeciwnie, uderzał on w PIS, wraz z całą Konfederacją, z większą zażartością niż w przyszłą i katastrofalną dla Polski koalicję 13 grudnia. I być może rzeczywiście Bosak jest szczerym zwolennikiem rozwoju Polski, ale to powyższe zestawienie mocno mi zgrzyta i traktuję jego obecne wzmożenie jako koniunkturalne. To dla niego zapewne świetna okazja do łatwego zdobycia politycznego paliwa.
U popularnych dziennikarzy i publicystów zajmujących się CPK, i wspierających jego budowę, można zaobserwować obecnie pewną prawidłowość, mianowicie, czy to wypowiada się Stanowski, Rożek, czy też inni, przy okazji rozmów o CPK, zawsze muszą oni postawić znak równości pomiędzy PIS, a PO. Można zrozumieć, że ci niezależni publicyści muszą się liczyć z takim a nie innym zapotrzebowaniem społecznym, ale przecież taka narracja jest totalnie fałszywa. Mam dawać wiarę przekazowi, że partia która rozpoczęła wszystkie ważne inwestycje rozwojowe dla Polski, jest taka sama jak ta, która te wszystkie inwestycje chce ewidentnie unicestwić? Przydało by się tutaj odrobinę elementarnej uczciwości. Nieprawdaż panowie?
Podobnie Jacek Bartosiak. Wczoraj zamknąłem w trakcie trwania nowy odcinek Strategy and Future o CPK, bo nie chciałem słuchać podobnej narracji. Przy okazji wzmianki o Jacku Bartosiaku, to zawsze mnie zastanawiało dlaczego ten wybitny strateg, wypowiadający się często na temat Polski i świata, którego słuchają miliony Polaków, choć raz nie wydusił z siebie publicznie opinii na temat zagrożeń wewnętrznych Polski, a konkretnie, kto stanowi dla niej zagrożenie, a kto nie? Ja bynajmniej takiej jego wypowiedzi nigdy nie słyszałem. A trudno przecież podejrzewać pana Jacka Bartosiaka o brak świadomości w tym wymiarze. Być może ważniejsza dla niego jest sprzedaż książek, niż uświadamianie Polaków w tej materii. A szkoda, przydałby się taki głos w obecnej debacie publicznej.
U Ziemkiewicza również na przestrzeni wielu lat można wychwycić ową fałszywą nutkę stawiania znaku równości pomiędzy PIS-em, a PO. Słynna jego fraza o dwóch wzajemnie okładających się plemionach jest tego dobrym przykładem. Choć, jednocześnie, Ziemkiewicz ma w sobie na tyle dużo uczciwości intelektualnej, że w jednym z jego licznych wywiadów, usłyszałem ostatnio, w kontekście dużego poparcia dla CPK, że taka sytuacja nie byłaby możliwa bez wzrostu aspiracji Polaków w ostatnich latach. Oczywiście panu redaktorowi przez gardło nie przeszło wymienienie w tym kontekście PIS-u. Ale dobra, czepiam się.
Tak czy siak, według mnie wielu tzw. niezależnych dziennikarzy i publicystów swoim ciągłym stawianiem znaku równości pomiędzy tymi co chcą Polskę rozwijać, a tymi co chcą ją zwijać, dołożyła swoje trzy grosze do katastrofy jaką mamy obecnie. I niewielkim pocieszeniem jest to, że w większości chcą oni teraz gasić pożar pustoszący naszą wspólną ojczyznę.
W normalnym kraju, bez chorych elit politycznych jakie mamy w Polsce, sytuacja zaraz po wyborach nigdy nie wymaga tworzenia specjalnych stowarzyszeń w celu obrony jego fundamentalnych interesów. Partie mogą się spierać, czasami nawet ostro, ale interes kraju jest święty. Niestety, Polska odbiega od tych standardów wyraźnie. I być może jak dziecko specjalnej troski Polska wymaga specjalnego traktowania, jak ściągania zza oceanu specjalistów w celu tłumaczenia Polakom podstawowych rzeczy. Szkoda, ale kopać się z koniem nie warto, o czym przypomina mądre przysłowie.
Inne tematy w dziale Gospodarka