W 1983 roku na ekranach polskich kin ukazał się film pt. Karate po polsku, w reżyserii Wojciecha Wójcika. W filmie wystąpili znani aktorzy m.in. Dorota Kamińska ( Dorota), Zbigniew Buczkowski ( Roman), Jerzy Trela (kapitan), Edward Żentara ( Piotr) i Michał Anioł ( Michał).
Film opowiada historię dwóch plastyków z Warszawy, Piotra i Michała, którzy w okresie wakacyjnym podejmują się stworzenia sakralnego malowidła w pięknie położonej kaplicy, gdzieś nad mazurskimi jeziorami. Po jakimś czasie dołącza do nich Dorota, dziewczyna Piotra. Zamieszkują wspólnie nieopodal swojego miejsca pracy, w domu udostępnionym im przez miejscowego księdza, zleceniodawcy malowidła. Piotr i Michał odwiedzają często znajdujące się niedaleko miasteczko, gdzie spotykają wrogo nastawioną do siebie grupę miejscowych rzezimieszków, których hersztem jest bezkompromisowy i wulgarny Roman. Roman ze swoją szajką stają się wobec przyjezdnych coraz bardziej agresywni. Piotr oprócz tego, że jest plastykiem jest również mistrzem karate i coraz trudniej jest mu utrzymywać na wodzy swoje mistrzowskie umiejętności w zaistniałej sytuacji. Napiętą sytuację pomiędzy zwaśnionymi stronami próbuje rozładować tajemniczy kapitan, stryj Romana. Jednak niewiele to daje i historia zmierza nieuchronnie ku swojemu tragicznemu zakończeniu.
Film Wojciecha Wójcika nie jest arcydziełem filmowym, ale ma swój wyjątkowy klimat i dobrze się go ogląda. Jego atutem jest też powoli dawkowane napięcie. Ładnie jest w nim przedstawiona też mazurska przyroda ( Zdjęcia były kręcone na Mazurach i Suwalszczyźnie). Odrobinę nostalgii wywołuje ukazana w filmie mazurska prowincja z lat osiemdziesiątych, przestrzeń, której już dawno nie ma. Oglądając ten film można sobie chociażby przypomnieć prowincjonalne mordownie, czyli pijalnie piwa, gdzie piwo kupowało się wówczas w litrowych butelkach po mleku i często się z nich piło z powodu braku kufli. A także papierosy sport, leśne bimbrownie, wiejskie odpusty, i tak dalej i tak dalej. Tego nieistniejącego już świata jest w filmie Wójcika naprawdę dużo. Na tle tego tego wszystkiego wyraźnie wyróżnia się amerykański wóz, typu pic up, własność Piotra, który zresztą zostaje w końcu okrutnie potraktowany przez miejscowych zbirów. W pamięć zapada również główny motyw muzyczny, a la Vangelis, Zbigniewa Górnego.
Film obok formy zawiera też treść. Główna osią filmu jest konflikt. Nie tylko główny konflikt pomiędzy miastowymi a miejscowymi, ale również skryty konflikt pomiędzy Piotrem a Michałem. Michał podkochuje się w Dorocie, która jest dziewczyną Piotra. Mamy też tutaj wewnętrzny konflikt kapitana, postaci skrytej i tragicznej, zalewającej swoją trudną przeszłość alkoholem. Postać kapitana wyraźnie nawiązuje do tragicznych losów Żołnierzy Wyklętych. Ciekawostką pozostaje fakt jak reżyserowi udało się ominąć cezurę i tak wyraźnie nawiązać do zakazanego w latach osiemdziesiątych tematu?
Film Karate po polsku obejrzałem parę lat temu, a nie w latach osiemdziesiątych, w czasie jego premiery. Kilkadziesiąt lat temu zniechęciły mnie do niego opinie, iż w Karate po polsku jest za mało.... karate. Były to czasy niezwykłej popularności wschodnich sztuk walki zapoczątkowanej mniej więcej w tym samym czasie premierą Wejścia Smoka z Brucem Lee. Mnie jak i większość chłopaków w moim wieku interesowało wówczas głównie intensywne i spektakularne mordobicie, a nie pogłębiony rys psychologiczny postaci jak to miało miejsce w Karate po polsku. Za to jako osoba dorosła obejrzałem film z przyjemnością.
Ale zapewne obejrzałbym ten film znacznie wcześniej, już jako chłopak, ale nikt mnie wówczas nie poinformował o tym, że obok przyrody, konfliktów, pogłębionych rysów psychologicznych bohaterów i znikomej dawki karate, film ów zawiera w sobie również młodą panią Dorotę Kamińską w ujęciach dokładnie tak jak ją pan Bóg stworzył. Tak czy siak, polecam tą starą polską produkcję filmową wszystkim tym co jeszcze filmu nie widzieli.
Inne tematy w dziale Kultura